Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2015, 17:53   #113
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Dziewczyna z uśmiechem przyjęła pomocną dłoń.
- Ty też się... Och. Zaczekaj - zmitygowała się w porę i tylko machnęła ręką. - Chodźmy zatem, jeśli wystarczy ci już świeżego powietrza.
Zeszły razem pod pokład i zniknęły z oczu ewentualnych ciekawskich, przenosząc się do Pałacu Smoków. Lea, idąc przodem, zaprowadziła Leilę do swojego pokoju. Obie zdjęły przemoknięte wierzchnie okrycia i rozsiadły się wygodnie.
-Twój mentor - Leila podsunęła przerwany wątek, gdy były już gotowe do dalszej opowieści.
Nie chciała na razie zasypywać Lei pytaniami, być może coś jeszcze wyjaśni się w toku jej historii.
Elfka wyciągła z szafy ręcznik i położyła go obok swej rozmówczyni, przebrała się w ubranie nocne, po czym rzuciła się na miękkie łóżko wydając z siebie westchnienie zadowolenia.
- Uwielbiam to łoże! - skomentowała radośnie i usiadła, podrapała się po głowie - Nie mów nikomu o tym, co właśnie zrobiłam.
- Ani słowa - przyrzekła Leila.
W duchu radował ją widok takiej beztroskiej Lei.
- Cóż. Mój mentor był naprawdę dobrym człowiekiem. Pomagał potrzebującym. Miły, uprzejmy, ogólnie wzór do naśladowania. Mi dał nawet dach nad głową. Podziwiałam go oraz jego oddanie Lathanderowi. Czasami jednak znikał "na misje" - tak mówił, gdy uzbrajał się w pełną płytę i brał do rąk tarczę oraz korbacz. A później wracał. Zdarzało się, że był poraniony. Wtedy pomagałam mu opatrzeć rany. Wiesz... Byłam młoda. Nie do końca rozumiałam niektóre rzeczy. - mówiła powoli, przypominając sobie kolejne rzeczy - Kiedyś, gdy obserwował okoliczne tereny z balkonu, zapytałam się, czy mogę być taka, jak on. Pamiętam jak dziś, że wyciągnął do mnie rękę i powiedział, kim jest paladyn, jaką bronią dysponuje, z czym wiąże się bycie nim i jakie są jego obowiązki. Na koniec powiedział: "Jeśli tego pragniesz i jesteś gotowa przyjąć swe przeznaczenie, będę Cię nauczać i pomagać na drodze, którą obierzesz." Czułam, że to było moje powołanie. Poszłam za nim ucząc się władać bronią, nauk kościelnych, panować nad emocjami. Minęło trochę lat, które doprowadziły do wyświęcenia. Piękna ceremonia. Najszczęśliwszy dzień w moim dotychczasowym życiu. Nie tylko zostałam paladynem, ale również rycerzem w Zakonie Astra.
Leila słuchała uważnie opowieści elfki, w zamyśleniu gładząc ręcznikiem włosy.
- Wiele utraciłaś, nim zostałaś paladynem i rycerzem. Potem nagle cały twój świat stanął na głowie, gdy pofatygowała się do ciebie sama Sune - odezwała się cicho, poważnym tonem.
- Mam wrażenie, że pewne cienie z przeszłości nie rozwiały się nawet po tylu latach. Jak choćby pytanie, kim byli napastnicy, którzy zrównali z ziemią twój dom, ten pierwszy? Skąd przyszli? Próbowałaś kiedyś poznać odpowiedzi?
- Tak. Próbowałam, ale bezskutecznie. Miałam mnóstwo czasu, by myśleć nad tym. Postacie bez wyraźnych kształtów mknące niczym cienie. Kiedy zaatakowali, to mnie nie było akurat w domu. Dlatego żyję. Lubiłam tańczyć w świetle księżyca - odparła siadając obok Leili i pomagając jej wytrzeć włosy - Miałam nadzieję, że "w wolnej chwili" zbadam tę sprawę. Wreszcie sama zaczęłam chodzić na misje. Wiesz... Po wojnach w Dolinach były problemy z nieumarłymi, więc zajmowaliśmy się tym. Działaliśmy w oddziałach. Wspierałam z dystansu tych, co walczyli w pierwszej linii. W jednej z takich grup był pewien mężczyzna. Może niewiele ponad dwadzieścia lat miał. Nawet przystojny. I bardzo miły. Zaginął. Nie znaleziono jego ciała. Oficjalnie Zakon ogłosił, że zmarł na misji, jednak były plotki, że porzucił drogę Lathandera i stał się mrocznym rycerzem. Nie daję w to wiary, w końcu to plotki.
Leila miała niewyraźne wrażenie, jakby Lea sama siebie chciała przekonać co do ostatnich słów. Przyglądała się chwilę elfce w milczeniu, w końcu jednak odezwała się:
- Czasem żadnej możliwości nie można zaprzeczyć. A łatwiej nawrócić kogoś, kto odwrócił się od swej wiary, niż wskrzesić kogoś, kto zginął. Jeśli on żyje, być może wasze ścieżki kiedyś się jeszcze skrzyżują. Świat wbrew pozorom jest dużo mniejszy, niż może się wydawać.
Leila uśmiechnęła się do Lei.
- Być może uda nam się kiedyś zwiedzić północ, gdy wojna już się skończy. Może odnajdziemy jakieś poszlaki… Choć tak wiele lat przecież minęło. Nie wiem. Wszystkie tajemnice jednak prędzej czy później wychodzą na jaw - powiedziała z przekonaniem.
- Zmieniając jednak trochę temat. Czy ty też zamierzasz nauczać kogoś podobnie jak twój mentor nauczał ciebie? - zapytała zaciekawiona.
Lea się zamyśliła. Pomyślała o dziewczynkach, lecz czuła, że z całej czwórki tylko Indira by podołała zadaniu.
- Nie wiem - odparła po krótkiej chwili - Jeśli ktoś będzie miał na tyle samozaparcia i silnej woli, to taką osobę na pewno będę uczyć. Czasy dla paladynów nie są za dobre. Przechodzisz przez miasto i słyszysz, że za twoimi plecami ktoś krzyczy "masochistka".
Odpowiedziała nawiązując jednocześnie do podobnej sytuacji, która ją spotkała.
- Na pewno byłabyś świetną nauczycielką! Ale rozumiem, że to nie tylko z twojej strony musi być chęć - odparła Leila z niegasnącym entuzjazmem.
- Lepiej się już czujesz? - zapytała z troską. - Powinnam chyba wracać, nim Couryn zauważy, że mnie nie ma i zacznie się martwić - wyjaśniła.
- Tak. Jest mi już lepiej. Kiedyś ci opowiem resztę. Na razie wracaj do ukochanego. - uśmiechnęła się do Leili.
- Pewnie. Zostawmy sobie co nieco na później - odparła wesoło.
Dziewczyna uściskała serdecznie elfkę.
- Do zobaczenia niebawem - pożegnała się i opuściła pokój, by wrócić w objęcia ukochanego.
Lea pomachała jej na odchodne. Następstwem zamknięcia drzwi była głucha cisza jej pokoju. Półmrok lamp podobnych do tych z łaźni poświęconych Sune pozwalał spokojnie wpaść w trans, jednak paladynka wstała i zaczęła się kręcić po pokoju bez celu układając już poukładane rzeczy. Jedynie co to ręcznik oddała pół-materialnej służbie do wyschnięcia. Wróciła i wiedząc, że nikt nie patrzy, postanowiła zatańczyć do jednej z bardziej melancholijnych melodii, które zapamiętała będąc jeszcze w starym domu. Po wszystkim rzuciła się na łóżko i wpadła w niespokojny trans, śniąc o swej ucieczce przed... czymś.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline