| Soundtrack
[MEDIA]http://img07.deviantart.net/c0de/i/2006/097/9/c/third_eye_by_crippleface.jpg[/MEDIA]
~*~ Tam, gdzie trwało, czas nie płynął.
Wydarzenia nie następowały jedno po drugim, niesione w jednym kierunku wartkim nurtem upływających sekund. Owszem, istniały istoty, które postrzegały zdarzenia w ten ułomny, płaski i nieprawdziwy sposób; dla nich raz puszczone w ruch sprawy nie były już nie odzyskania, bezpowrotnie i trwale zajmując swoje miejsce zastanej rzeczywistości. Ułożone po kolei sekwencje niezmiennych zdarzeń, które można tylko przeglądać jak utrwalone migawki w rodzinnym albumie; nieruchome i wiecznie takie same.
Nie. Dla niej/niego czas nie przemieszczał się ze źródła do ujścia, poddany sztywnym prawom logiki i porządku. Nie płynął -
- był tworzony.
Istota była stara. Nikt nie wiedział, skąd przybyła i jakie była jej historia; ona sama zatraciła własną tożsamość wśród niezliczonych alternatywnych czasów, światów i nieskończonych wyborów, których dokonała na swojej wiecznej drodze, manewrując jak żeglarz po wzburzonym morzu po odmętach chaotycznej materii czasu i magii. Kiedyś istniało więcej bytów jej podobnych; w zamierzchłych eonach tworzywo świata, które było jej pokarmem, schronem i naturalnym środowiskiem bardziej poddawało się manipulacjom i zmianom - a wola istoty kładła się na nim ciężkim, wyraźnym śladem. Ludzkość zapamiętała te czasy; choć nigdy nie odkryła praprzyczyny stojącej za wieloma niespodziewanymi uśmiechami czy grymasami Losu, ani nie odgadła istoty Planu, jaki rządził zdawałoby się niezwiązanymi ze sobą zdarzeniami, w pamięci gatunku zachowały się przecież powtarzane z trwogą i szacunkiem opowieści o Prządkach, Arachne czy Pajęczycach, tkających niestrudzenie poplątane nici ludzkich losów.
Ale w miarę upływu mileniów materia czasu gęstniała, stając się mniej podatną na manipulację; niewidzialny mur między natywnym światem istoty a rzeczywistością, na którą chciała wpływać rósł coraz wyższy, a jej krew słabła i rozrzedzała się, pozbawiając ją sił. W końcu odeszła tam, gdzie wiele jej podobnych bytów, które narodziły się u zarania świata - do ciemnej dziedziny legend i mitów.
Ale to też ujęte było w Planie i wplecione w złożoną strukturę Wielkiego Krosna Czasu.
Posiane z dawna ziarna kiełkowały długo i opornie, a kiedy wzeszły, nie zawsze wydawały zdrowe owoce. Na przestrzeni wieków rodzili się ludzie obdarzeni odłamkiem mocy istoty: szczęściarze, których ślepy Los darzył niezwykłym powodzeniem w kościach; straceńcy rzucający się na ślepo pod grad kul, z których żadna ich nie mogła trafić; ludzie, których marzenia spełniały się zawsze, kiedy o nich myśleli, jakby cały świat dążył do ich spełnienia; albo - jak teraz - dociekliwe umysły potrafiące w chwilach nagłe olśnienia łączyć pozornie niezwiązane ze sobą wątki kobierca rzeczywistości.
To wszystko były naczynia, skomplikowane, żywe pojemniki na esencję pajęczego bytu, który, zredukowany do półświadomego ziarna/zarodka cierpliwie czekał na właściwy moment. Ale kiedy ciało było odpowiednie, czas - otaczające nosiciela okoliczności i sploty wydarzeń - nie były korzystne. Istota nie była wszechpotężna - w miarę swoich sił układała rzeczywistość pod swoje zamierzenia, ale brakło jej mocy, by ogarnąć wolą *cały* dywan świata. Przemieszczała się więc z epoki do epoki, spoglądając na realia oczami swoich kolejnych dzieci, czekając na dogodny moment - ten, w którym koniunkcja z dawna zaplanowanych działań splecie się w ten jeden szczególny moment, w którym będzie mogła wrócić z zapomnienia - i znów rozpuścić szeroko swoje pajęcze odnóża, by, dostroiwszy się do drgań Wielkiej Sieci, być znów falą, a nie unoszonym jej prądem odpadkiem. ~*~
Amy Sarah Little nie była udanym naczyniem. Czasy, w jakich przyszło jej żyć, nie były też łaskawe dla potomków istoty; sztuka wróżenia i kształtowania przyszłości zanikła i skarlała, ograniczając się do jarmarcznych sztuczek; nawet jeśli ktoś posiadał taki dar, dziedzictwo przedwiecznej krwi, nie umiał go w pełni używać - i nie miał go kto tego nauczyć.
Gdzieś tam, w głębi duszy, bardzo blisko drzemiącej w mroku istoty, mieszkał w Amy również i strach – paniczny lęk przed swoim potencjałem, wisząca na kasztanowo-rudą głową groźba bycia zaliczoną w poczet pofenomenowych monstrów, których tak bardzo bała się i zupełnie nie rozumiała. Ukrywała więc swoje zdolności tak bardzo, że aż sama uwierzyła w to, że jej intuicja jest zupełnie zwyczajna, wypracowana treningiem i doświadczeniem. O tym, co do tego samooszustwa nie przystawało, zapomniała, zagrzebała głęboko we wstydliwych zakamarkach pamięci. Podświadomie jak ognia unikała wszystkiego, co mogłoby ją zdradzić czy narazić na konieczność bardziej zdecydowanego korzystania z mocy.
Ale cicha policjantka znad Tamizy był tylko pionkiem; marionetką w grze, która została już dawno rozegrana na wszystkie możliwe sposoby, a jej wyniki były znane i opracowane pod każdym możliwym kątem. Nieważne jak ona, słaba śmiertelna, odpychała od siebie rzeczywistość; wydarzenia niestrudzenie zawijały się wokół niej na kształt wiru, wciągając z każdym krokiem Amy głębiej w przygotowywane przez eony plany.
Aż wreszcie przyszedł właściwy moment. ~*~
Dotknięcie dziecka było jak wsadzenie mokrego palca do kontaktu. Jakby dziecko miało kiedyś być sprawcą lub uczestniczyć w strasznych, krwawych wydarzeniach. Amy poczuła smak krwi w ustach, usłyszała krzyki męczonych i ginących ludzi, łopot wielkich skrzydeł - setek jeśli nawet nie tysięcy. Ponad to wszystko wybijało się jednak kwilenie przerażonego noworodka, nieświadomej ofiary. To było intensywne, smutne i zarazem przerażające doświadczenie. Jej świadomość – po raz pierwszy wystawiona na tak bezpośrednie i straszne obrazy, jakby ktoś bezpośrednio drażnił jej nagie, odsłonięte nerwy – skuliła się i odpłynęła w głąb jaźni… przebudzając coś o wiele starszego i zupełnie innego.
Żyjąca w śmiertelnym naczyniu istota dostrzegła swoją szansę i poczuła zew dawno zapomnianych krain – miejsc, które niegdyś było jej domem. Zmiana wyglądu zewnętrznej powłoki była tylko przypieczętowaniem tego, co stało się w środku – dawna moc uwolniła się z kajdan snu, spychając w głąb duszę Amy.
Coś, co kiedyś było talentem policjantki, uśpiony okruch pradawnej mocy, wypłynęło na zewnątrz, przejmując na własność kruchą, śmiertelną powłokę. Otworzyło trzecie oko – i zobaczyło. Obce istoty, podobne jej, ale tak bardzo inne. Pogmatwany zwitek czasu, wyborów i możliwych rozwiązań – tak obiecujący, a jednocześnie tak bardzo ryzykowny.
I świat. Świat tak bardzo bliski, a jednocześnie dawno zapomniany, przywołujący zamglone, zakurzone wspomnienia.
Wszystko to było nowe, świeże – choć znane. Jak człowiek wybudzony z głębokiej drzemki, istota nie w pełni pojmowała jeszcze siebie i otaczającą ją rzeczywistość, jakby nagłe przebudzenie zaskoczyło i ją samą.
Czekała więc. Słuchała i obserwowała, pozostając w bezruchu, korzystając z komfortu chwilowej słabości ciała. I snuła plany...
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |