Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2015, 20:16   #114
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
17 Mirtula 1372RD


Lea złapała się za głowę. Spodziewała się takiej sytuacji, ale jakoś nie w tym konkretnym momencie. Przez chwilę zastanawiała się, czy tej czwórki za uszy nie wyciągnąć, ale zdecydowała co innego.
Ruszyła w stronę sióstr i stanęła przed nimi zasłaniając im widok, jednocześnie górując nad nimi. By wzmocnić efekt, splotła jeszcze ręce na piersi i przyglądnęła się im z naganą.
- Rozumiem waszą ciekawość, lecz akty miłosne powinny pozostać aktami prywatnymi między dwoma osobami - powiedziała tonem nauczyciela - Myślę, że tamta dwójka nie chciałaby, by ktoś ich podglądał, więc spływajcie stąd czym prędzej. Tak samo mówią prawa dobrego wychowania.
Jedynie Gretę zawstydziły słowa paladynki, widocznie Elza , Indira i Ann była jeszcze zbyt młode by rozumieć dokładnie sprawy miłości cielesnej, zaczerwieniła się, zgarnęła dłońmi chichoczące siostry.
- Przepraszam Leo, to się nie powtórzy.
Zapewniła cicho.
Patrzyła jeszcze przez chwilę na nie, po czym westchnęła. Pogłaskała całą czwórkę po głowach.
- W takim razie zapamiętajcie lekcje z dzisiaj. - uśmiechnęła się elfka - Nie podglądamy innych w trakcie aktów miłosnych. A teraz wracamy na kotwicowisko.
- Możemy iść do Ssess, Uczymy się od niej elfiego, a ja jeszcze leśnego.
Zapytała płynnie, prawie bez akcentu, w elfim Ann. Wprawdzie był to niski elfi używany przez poszukiwaczy przygód i elfią młodzież, lecz zawsze by to elfi.
- No niech wam będzie. Mam iść z wami czy sobie poradzicie? - zapytała również po elficku.
- Tak, Elzie przydałby się trening, gdy my będziemy się uczyć. Nie lubi poznawać nowych języków tak jak ja, Greta i Indira. Odparła ponownie w tym samym języku Ann.
- No niech będzie. - odparła już we wspólnym Lea, by każdy mógł ją zrozumieć - Więc wy idźcie do Ssess, a ja się zajmę Elzą.
I po tych słowach elfka oraz Elza wróciły na kotwicowisko, zaś pozostałe siostry ruszyły do driady.

*

18 Mirtula 1372RD, wczesny ranek.


Deszcz... Deszcz... I jeszcze trochę deszczu. Ostatnio każdy poranek sprowadza się do momentu, że nie wiadomo, czy jest bardzo wczesny ranek, czy już ta pora, o której powinno się wstać. Lea jednak miała ten luksus, że mogła zapadać w trans w Pałacu Smoków.
Pokój miała przytulny. W lewym kącie po wejściu znajdowała się wykonana z dębowego drewna szafa, w prawym toaletka. Naprzeciw drzwi stało spore dwuosobowe łoże. Po jego lewej stronie stała mała półeczka. Boczne ściany były koloru czerwonego, zaś przednia i tylna białego. Nad łożem na ścianie był wymalowany symbol Sune.
Elfka zabrała swoje szaty, wyczyściła je za pomocą kuglarstwa i udała się czym prędzej do łazienki wraz z ubraniami. Budziła się wcześniej niż pozostali, więc mogła spędzić tam trochę czasu. Za każdym razem po wyjściu twierdziła, że powinna jakieś perfumy zakupić, ale bardzo pocieszał ją fakt, że znajdowały się tam jakieś wonne oleje do kąpieli.
Ubrana w swoje codzienne szaty wróciła do pokoju, by rozczesać włosy i związać warkocz po lewej stronie twarzy, lecz zmieniła kolor tasiemki ze srebrnej na czerwoną. Po wszystkim usiadła na łózku i czekała na cztery Golddragówny mające się tu zjawić za jakiś czas. Miała zamiar odmówić w ich obecności modlitwę do Sune i wprawić kamienie w gniazda utworzone przez Ael.
Nie minęło kilkanaście minut, aż wszystkie cztery się zjawiły się w pokoju, również po kąpieli. Rozejrzały się po pokoju nie do końca wiedząc, dlaczego Lea je wezwała. Jedynie Ann zwróciła uwagę na inny kolor tasiemki.
- Coś się stało, pani bosman? - zapytała Greta.
- Owszem. - odpowiedziała elfka z uśmiechem - Jeśli pamiętasz naszą rozmowę po kąpieli Indiry... Mam zamiar sprawić, że kapitan będzie bardziej przychylny temu, żebyście mogły pomagać rannym w trakcie walki. A przynajmniej Ty i Ann. Mam po prostu zamiar sprawić, że będziecie bezpieczne.
Pokazała im cztery małe kamienie szlachetne, które miała w dłoniach: cytryn, czerwony granat, niebieski chalcedon i tygrysie oko.
- Chcę odmówić modlitwę do Sune. Chciałabym, byście się przyłączyły. - zakomunikowała, po czym odwróciła się do namalowanego na ścianie symbolu Sune i uklękła.
Golddragówny poszły w jej ślady. Lea położyła na łóżku na odległości ręki Ael oraz cztery kamienie. Cytryn przy jelcu, a pozostałe przy rękojeści. Złożyła dłonie i zaczęła modlitwę:
- Sune, bogini piękna, pasji i miłości. Chwalimy ciebie i twoją ochronę wszystkiego, co związane jest z miłością, sztuką oraz pięknem. Powołując się na twój aspekt protekcji proszę cię, byś powiązała te kamienie szlachetne odpowiadające zebranym tutaj dziewczynkom - cytryn dla Grety, granat dla Ann, chalcedon dla Elzy, tygrysie oko dla Indiry - z Ael, znajdującym się tu przed nami sztyletem. Ognistowłosa, proszę cię, byś powiązała Ael ze mną, bym mogła chronić zebrane tutaj siostry Golddragon od wszelkiego zła i ran.
Po tych słowach sztylet oraz kamienie uniosły się w powietrze. Blask zaczął bić z Ael oślepiając na chwilę wszystkich, aż wreszcie, gdy Lea i dziewczynki mogły przejrzeć na oczy, dostrzegły leżący na łóżku sztylet z wprawionymi w gniazda kamieniami szlachetnymi lekko bijącymi ledwo zauważalnym blaskiem ze swego wnętrza.
- Dziękuję Leo. Czy rozmawiałaś już z panem kaptanem Blaseą by zezwolił nam pomagać?
Bez jego zgody nie wyjdziemy z pod pokładu

Zapytała z uśmiechem Greta. Inidira z zachwytem w oczach dotknęła Ael i lekko ją pogłaskała. Na ramionach dziewczynek siedziały corralaksy, zachowujące się nad wyraz cicho.
- Jeszcze nie. - odpowiedziała paladynka na pytanie dziewczyny siadając w miedzyczasie na łóżku - Najpierw chciałam się zająć tą sprawą, gdy już zajmiemy się modlitwą. Zapytam się go po śniadaniu.
Indira w tym czasie zainteresowała się Hadrianem, który leżał w formie sztyletu na półce obok łoża.
Tuż obok pojawił się pół przejrzysty, stary, przygarbiony rycerz.
- No nie, ten szkrab ma mną władać? Toż zupełnie się nie nadaje. Leo, trzeba się za nią wziąć, by mogła broń unieść.
Zrzędził miecz, który szczególnie nie lubił przebywać w swej aktualnej formie.
Lea popatrzyła na obudzonego rycerza z rozbawieniem.
- Oj Hadrianie, zajmiemy się nią, nie martw się. Na pewno w przyszłości będzie wspaniałą wojowniczką, u boku której nie będziesz narzekać - odpowiedziała uśmiechając się.
-Pani Leo, chcecie mnie na swojego giermka?
Zapytała zaskoczona Indira. Jej oczy stały się wielkie jak spodki.
Elfka popatrzyła równie zaskoczona na ciemnoskórą dziewczynkę. Nie spodziewała się tego pytania od nikogo. Aż przypomniała jej się scena, kiedy to zadała podobne pytanie swojemu mentorowi. Wstała z łóżka i stanęła przed tą drugą.
- Jeśli czujesz powołanie, by służyć Sune i dobru, i akceptujesz swoje przeznaczenie, by zostać paladynem, jestem gotowa być twoim mentorem - powiedziała poważnie do Indiry - Twą bronią będzie wiara w Ognistowłosą, potrzeba dążenia do dobra, wola wspierania prawa, chęć ochrony piękna i pragnienie niszczenia zła. Może się to wiązać z wieloma poświęceniami i trudnymi decyzjami, jednak w krainach pełnych intryg, złych czarnoksiężników, plugawych kapłanów i innych mrożących krew w żyłach stworzeń to ty będziesz tym ostatnim płomykiem nadziei. Płomykiem, którego nie sposób zgasić. Droga ta wymaga pełnego oddania i stałego serca.
Uśmiechnęła się i wyciągnęła otwartą dłoń do dziewczyny.
- Indiro Golddragon. Jeśli tego pragniesz i jesteś gotowa przyjąć swe przeznaczenie, będę Cię nauczać i pomagać na drodze, którą wybierzesz.
- Tak, będę służyła Ognistowłosej Pani. Dziękuję, że wybrałaś mnie byłą niewolnicę pani Leo - odparła dziewczynka z łzami w oczach, chwytając wyciągniętą dłoń. Lea wyciągła chustkę i otarła jej oczy.
- W takim razie już dzisiaj zaczniemy nauki. Życzę Ci wszystkiego, co najlepsze na obranej drodze. Bądź silna i wytrwała.
Dziewczynka się uśmiechnęła. Ann podbiegła do Lei i wykorzystując jej ciało jak pień, wspięła się, by ucałować ją w policzek. Potem uściskała i obcałowała Indirę. Elza i Greta również jej pogratulowały, lecz już mniej wylewnie.

Po śniadaniu i załatwieniu reszty swoich spraw, Lea udała się szukać Blasei, by go zapytać o pozwolenie na udzielanie pomocy rannym w trakcie walki przez dziewczynki. Poszła do nowo budowanej bazy.
Tam też odnalazła kapitana rozmawiającego z komandorem.
Nawet nie przysłuchiwała się rozmowie, bo wiedziała, że tak nie wolno. Stanęła w pewnej odległości i czekała, aż przestaną rozmawiać.
Gdy wreszcie skończyli, podeszła do kapitana i zasalutowała.
- Kapitanie. Macie chwilę? - zapytała.
- Tak , bosmanie ma teraz chwilę czasu. Słucham was - odpowiedział Menalon rozcierając twarz, na której widoczne było zmęczenie.
Popatrzyła ze współczuciem na Blaseę, lecz nie mogła powiedzieć, by odpoczął, a poza tym kapitan Dev, jak i cała reszta potrzebowali tej bazy na morzu. Trzeba było się spieszyć.
- Greta oraz Ann chcą pomagać rannym w trakcie walk morskich. Normalnie sama bym im nie pozwoliła, jednak boskie siły umożliwiły odprawienie rytuału. Mogę zagwarantować, że nic im się nie stanie. Potrzebna jest jedynie pana zgoda. - przestawiła krótko sytuację, jednak spodziewała się trochę większej ilości pytań.
Kapitan się uśmiechnął smutno.
- Wiedziałem, że tak będzie. Nie będą w stanie usiedzieć pod pokładem. Zezwalam, jednakże na moich warunkach. Przebywają tylko w mesie i lazarecie. Wolno im wyjść na pokład dopiero po zwycięstwie, a przejść na wrogi żaglowiec, gdy wszyscy wrogowie będą skuci lub wyrzuceni za burtę. Ustępstw tym razem nie będzie. Możesz to przekazać dziewczętom Golddragon.
- Dziękuję kapitanie - uśmiechnęła się do Menalona - To dobre dziewczyny. Myślę, że po prostu chcą brać przykład z tych, którzy je uratowali. Dlatego chcą pomagać, jak tylko mogą.
Blasea pokiwał głową już z wesołym uśmiechem. Potem ze śmiechem stwierdził.
- Wiem, tylko pewnie przez ich dobre chęci i serca, szybko będę siwy jak komandor Dev.
Paladynka lekko przekrzywiła głowę oglądając włosy kapitana.
- Byłaby wielka szkoda. Siwy do pana kapitana nie pasuje - zażartowała uśmiechając się szeroko.
- Pewnie masz rację, ale dość tego. Muszę wracać do nadzorowania i ma jeszcze kilka spraw do przedyskutowania z komandorem - odparł ze śmiechem.
- Tak jest kapitanie. W takim razie wracam do sióstr Golddragon, by przekazać im wieści. - zasalutowała i odeszła, by poinformować dwójkę sióstr o postanowieniach Menalona.
 
Flamedancer jest offline