Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2015, 01:41   #13
Martinez
 
Martinez's Avatar
 
Reputacja: 1 Martinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputację
Dzień 2, Popołudnie, Kotlina Ørm

Stare świerki kołysały się lekko, ledwo dopuszczając światło dzienne do gęstych paproci. Bór był ciemny, nawet w dzień. Gdzieniegdzie leżały zwały topniejącego śniegu, a co jakiś czas z ziemi wyrastał wielki głaz.



Locha podniosła gwałtownie łeb i zastrzygła uszami. Stała tak zaniepokojona chwilę wyczekując. W dali zaszeleściły krzewy i coś ruszyło gwałtownie, łamiąc gałęzie, warcząc i pędząc wprost na dzika. Locha wystartował przebierając krótkimi nogami. Wpadła w zarośla, po czym pognała przed siebie co tchu kwicząc. A za nią Farsa.

Häki stał z napiętym łukiem. Skupiony, świdrował wzrokiem knieje i gęste od paproci poszycie leśne. Słyszał ujadanie psa i zbliżający się w jego kierunku zgiełk.
- Młody! Biegnie na ciebie! - wrzeszczał Hugo gdzieś w dali.
Paprocie zakotłowały się, trzasnęły gałęzie. Zygzakiem, gdzieś w tych liściach gnała locha, klucząc przed Farsą. Obie po uszy w tych chaszczach, że ledwie było je widać. Häki ruszył biegiem w bok, bo i dzik zmieniał kierunki co chwila. Wreszcie stanął, widząc że Farsa gna lochę wprost na niego. Napiął łuk i wycelował w gęste krzewy i wtem pojawiła się myśl.
A co jeśli trafię psa?

Dzik wypadł z krzaczorów, waląc łbem prosto w udo Häki’ego. Chłopak puścił cięciwę, zamachał rękami i runął w jar.
Trzaskały gałęzie i patyki, ostre krzewy chłostały go po głowie, gdy koziołkował w dół stromego zbocza. Dwa razy wyrżnął w potężne konary i raz o kamień. Przetoczył się jeszcze dwa metry w dół i zarył w runo leśne.

Leżał nieruchomo, patrząc w niebo. Zęby miał zaciśnięte i powoli, naprawdę powoli, zaczynał czuć swoje ciało. A wraz z nim ból.
Jęknął. Z trudem obrócił głowę i spojrzał w kierunku z którego się stoczył. Z góry, po liściach, wolno sunęło ciało ustrzelonego dzika.
Nad skarpą stała Farsa, merdając ogonem. Zaszczekała i odwróciła się. Nadbiegł zziajany Hugo.
- Żyjesz?! - krzyknął

Chłopak próbował wstać, ale szło mu ciężko. Kolano szyło bólem w górę, do uda. Jęknął.
- Idę do ciebie! - usłyszał młody.

Hugo schodził ostrożnie, opierając się o pnie, a jar ciążył i przyciągał każdy kopnięty kamyk i gałązkę. Od drzewa do drzewa i udało mu się zejść, choć na końcu zjechał na tyłku.
- Jesteś cały? - Hugo dał kroka przez dzika i podszedł do chłopaka
- Kolano - syknął młody - chyba złamałem.
Hugo podwinął nogawkę spodni. Piszczel był obtłuczony i podrapany. Kolano napuchnięte, ale całe. Pomacał rzepkę.
- Kurw… - Häki aż zapluł brodę śliną
- Kolano całe - Rzekł Hugo i zaczął rozglądać się za jakimś kijem - ale biegać to ty na razie nie będziesz... Niech no coś znajdę...

Locha poruszyła krótkimi nóżkami i jak leżała, stanąła teraz ze stoperczącym kawałkiem strzały z grzbietu. Chwiała się lekko na nogach i zrobiła dwa kroki do przodu, ale zad jej siadł.
- Oż ty… - Hugo złapał kawałek konara i zamachnął się na dziką świnię. Pierwszy raz nie trafił. Za drugim poszło lepiej.


Na skraju polany pasł się koń przywiązany do drzewa. Choć ziemia jeszcze nie odtajała od mrozów, rosło tu trochę traw, a i kilka świeżych łodyg niedawno się przebiło.
Grimür układał drewno na ognisko, gdy z kniei wynurzył się Hakan. Niósł zająca.
- Sidła rozstawione. Tylko tyle udało mi się złapać - rzekł.
- Może jutro pójdzie lepiej - mruknął Grimür - nie miałeś skórować tych zwierząt?
- A miałem, -odrzekł Hakan i złożył trofeum na ziemi - Ale nie jest to najlepszy pomysł. Teraz gdy wiosna nadchodzi, do kotliny schodzą niedźwiedzie z gór. Zwęszą mięso i nie będziemy mogli się od niech odpędzić.

Dowódca łowczych kiwnął głową. Niedźwiedzie były dobre na sadło, ale pewnie teraz, po zimie, sadła miały tyle co młody Häki. Skóry też wylniałe...
Hakon usiadł na płóciennym worku na ziemi i zapytał
- Jak tam było?... Na Fiorken?
Grimür spojrzał na towarzysza spode łba.
- Nijak. Przegraliśmy - i wyciągnął z zawiniątka susz błyskoporka po czym rzucił Hakonowi
- Rozpal.
Następnie przeszedł do wiszącej kaczki na sznurze którą rankiem ustrzelił Hugo nad rzeką i zdjął ją.
- Przegrana boli najbardziej - banalnie stwierdził Hakon krzesając iskry
- Oj nie, mój przyjacielu - Grimür wrócił, usiadł i zaczął skubać ptaka - Gdy my wyrąbywaliśmy sobie drogę na północ, jazda ÿekebørdzka stała i patrzyła. Nie zrobili nic. Nasi bracia tam konali od thurskich i kørsbärdzkich mieczy a ci, w liczbie 3000 po prostu stali.. - pokręcił głową - Zdrada boli bardziej...

Z oddali przybiegła Farsa i zainteresowana zaczęła wszystko obwąchiwać. Mężczyźni spojrzeli za siebie. Na niewielką polankę wyszedł rosły Hugo, który wspierał utykającego Häki’ego. Młody pomagał sobie dodatkowo kijem i z każdym krokiem syczał albo jęczał.
- A co wam się przydarzyło? - Grimür wstał i podszedł im pomóc.
- Młody miał wypadek - odrzekł Hugo - Muszę wrócić, bo dzika tam jeszcze mamy, ale już nie dałem rady ich obu dotachać tutaj.
Położyli Häki’ego obok rozniecanego ogniska.
- Idź - rzekł dowódca i westchnął spoglądając na rannego chłopaka - tośmy się napolowali, przyjacielu
- Zaraz go obejrzę - powiedział Hakan kończąc rozpalanie ognia - znam się trochę na tym.

Gdy zapadł zmierzch, wszyscy siedzieli przy ognisku i zajadali się kaczką. Ustalili, że dadzą radę polować dalej. Musieli się jednak podzielić. Grimür z Häkim pójdą nad rzekę i będą łowić. Hugo i Hakan udadzą się dalej w las by polować. Udało im się też usztywnić kolano młodego. Szybko poszli spać. Wiedzieli, że trzeba się bardziej postarać i wrócić z czymś konkretnym do twierdzy.

 

Ostatnio edytowane przez Martinez : 21-09-2015 o 15:14.
Martinez jest offline