Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2015, 12:01   #117
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
20 Mirtula 1372RD, po piątym dzwonie po południu.


Nikt nie spodziewał się, że Smoki będą moknąć na plaży!
Lea w sumie też nie... ale trzeba rozruszać swoje stawy i swojej drużyny.
- Dziś zajmiemy się ćwiczeniami... W sumie sprawnościowymi. - powiedziała do ustawionych w szeregu podkomendnych - Nie możemy liczyć na to, że zawsze będziemy walczyć w pięknej pogodzie. Teraz mamy być może jedyną szansę na to, by poćwiczyć walkę w deszczu. Macie kilka celów oraz przed każdą tarczą - inną broń. Spróbujcie przebiec trasę jak najszybciej i trafiać jak najcelniej. Może zademonstruję.
Tarcze strzeleckie były rozmieszczone między sobą w odległości jakoś trzech metrów, a broń była ułożona w kolejności malejącej na jednej czwartej całkowitego możliwego zasięgu. W piach był wbity najróżniejszy oręż do walki dystansowej lub amunicja - strzały, bełty, toporki, noże, proca i kule do niej w małej drewnianej misce. Nawet znalazły się trzy shurikeny, co było dość dziwne.
Tam, gdzie było trzeba, stały przy prowizorycznych stojakach łuki i kusze.
Lea przeszła do truchtu i zaczęła po kolei używać kolejnych broni. Strzał z łuku okazał się prawie perfekcyjny, czego nie można było powiedzieć o kolejnej broni, bo trzy milimetry i bełt by poleciał w las. Z procą i toporkami nie było większego problemu, bo trafiły w tarczę, lecz nie idealnie. Efekt rzutu nożem był prawie taki sam, jak przy kuszy, zaś shuriken, chyba czystym przypadkiem, trafił w sam środek.
Całość zajęła, wraz z odkładaniem broni i amunicji na miejsce, koło dwóch i pół minuty.
Paladynka odgarnęła mokre włosy i powiedziała do reszty:
- Teraz wy. Kolejność dowolna. Spróbujcie się przy tym dobrze bawić.

Zaczął Trynwor chcąc zaimponować wszystkim zgromadzonym paniom. Dwa perfekcyjne trafienia miał z łuku i kuszy, lecz reszta ledwo trafiła. Z kobiet zas na przód wyszła Meilil... A jej próba była katastrofalna. Bełt poleciał gdzieś w las, na nożem nawet do celu nie dorzuciła. Między stanowiskiem czwartym a piątym się potknęła. Pozostałe próby całej reszty szły dośc przeciętnie i też kończyły w czasie koło dwóch i pół minuty.

Po jednym dzwonie zebrali cały sprzęt i dali pod pokład "Rybitwy" do wysuszenia. Akurat Spiżowi ćwiczyli tam walkę bronią improwizowaną. Lea usiadła obok przyglądającej się swoim ludziom Urlany.
- Ćwiczenia, co? - zapytała się bez emocji wielka kobieta.
- A no. Musiałam się zapytać kapitana o to, czy nam pozwoli ćwiczyć na deszczu. Na szczęście pozwolił. - odpowiedziała elfka susząc swe ubrania za pomocą kuglarstwa.
- Ja się tu nudzić zaczynam - powiedziała Urlana i wstała - Ni cholery nic nie widać poza deszczem na zewnątrz. Nawet pić nie możemy.
- Ćwiczenia są dobrym sposobem na zabicie nudy. Wypróbowane przez Couryna i Leilę. - uśmiechnęła się paladynka.
Barbarzynka wzięła w tym momencie dwa długie miecze ćwiczebne i jeden rzuciła w stronę Lei. Zaskoczona ledwo go chwyciła.
- W takim razie poćwicz ze mną! - powiedziała i wskazała drewnianym ostrzem na elfkę - Przynajmniej zleci nam trochę czasu.
Smoki i Spiżowi zaczęli się z zainteresowaniem przyglądać scenie. Wyzwana uśmiechnęła się i również wstała.
- Czy to wyzwanie? Chyba nie mogę go nie przyjąć. W takim razie pojedynkujmy się do trzech trafień - znowu uśmiechnęła się szeroko i stanęła w odległości dziesięciu metrów od swojego przeciwnika - Gotowa?
- Walczmy! - krzyknęła Urlana i rzuciła się do przodu próbując zaatakować Leę.
Jej cios został zablokowany. Próbowała wyprowadzić natychmiastowy drugi atak, lecz trafiła w próżnię. Jej refleks był niesamowity, bo w ostatnim momencie uchyliła się przed atakiem paladynki wyprowadzonym od prawej.
Drewniane ostrza znów się spotkały ze sporym impetem. Gdyby walczyły metalowym orężem, to zapewne posypały by się iskry. Wykorzystując okazję elfka odbiła na prawo i trafiła w ramię. Odskoczyła i stanęła w odległości około czterech metrów od Urlany.
- Jeden - zero - odezwała się i zablokowała kolejny potężny atak Urlany, który uniemożliwił jej wykonanie uderzenia.
Tym razem to Lea postanowiła przejąć inicjatywę. Zwinnym manewrem uchyliła się przed lecącym w tej stronę ciosem i trafiła w udo swej przeciwniczki. Przeskoczyła na drugą stronę i odwróciła się dostrzegając uważny wzrok Urlany.
- Dwa - zero - powiedziała, lecz po tych słowach po jej boku rozszedł się dość dotkliwy ból. Została trafiona.
- Dwa - jeden! - krzyknęła druga kobieta i rzuciła się znowu do ataku, jednak drewniane ostrza znów się spotkały. I znów. Aż wreszcie paladynka otrzymała kolejne trafienie w lewe przedramię.
- Dwa - dwa - zakomunikowała barbarzynka i stanęła naprzeciwko Lei. Obie obchodziły się wzajemnie chodząc w kole, aż wreszcie jednocześnie obie wyskoczyły na siebie. Nikt do końca nie zauważył co się stało, jednak oba miecze ćwiczebne nagle znalazły się przy gardłach swych przeciwników.
- No to mamy remis - uśmiechnęła się paladynka do kobiety stojącej naprzeciwko, jednocześnie opuszczając broń.
- A żeśmy się wpakowały. Takiego remisu się nie spodziewałam - Urlana również się uśmiechnęła.
Obie podały sobie dłonie, a obie drużyny zaczęły bić brawa po walce.

*


21 Mirtula 1372RD, siódmy dzwon.


Lea siedziała na łóżku, kiedy w jej pokoju zjawiła się Indira. Pachniała różami, przez co elfka zdołała wywnioskować, że zaczęła tych samych olei kąpielowych, co ona. W dłoni trzymała wykonany z jazodrzewa święty symbol Sune na łańcuszku ze srebra. Wstała i zbliżyła się do dziewczynki.
- Witaj Indiro. Jak się spało? - uśmiechnęła się do niej paladynka.
Miała nadzieję, że koszmary nocne ją już nie dręczyły.
- Dobrze mistrzyni.
Odparła dziewczynka z uśmiechem, jednakże jej wygląd przeczył słowom, z pewnością nie pamiętała koszmarów, jednak nadal ją nocami dręczyły.
Jej mentorka popatrzyła na nią zatroskana. Przykucnęła przy niej i pogłaskała po głowie.
- Jesteś pewna? Jeśli coś ci leży na sercu, to mi powiedz, kochana. - zapytała patrząc Indirze prosto w oczy.
- Tak pani bosman. Martwię się, że może to się skończyć, ale Greta mi wyjaśniła, że się nie skończy póki będą ludzie z “Złotego smoka”.
Odpowiedziała trochę zawile dziewczynka.
- Nie skończy się, póki jestem tu ja, kapitan czy komandor. Należysz do rodziny, a z niej nie można tak po prostu kogoś wyrzucić. - mówiła uspokajającym tonem - Poza tym ja nigdy was nie zostawię. Poza tym jestem Twoją mentorką, więc przez najbliższe lata będziemy razem podróżować.
Radosny uśmiech rozjaśnił twarz Indiry.
Lea cieszyła się z radości Golddragówny. Wstała i uklękła przy łożu, twarzą w stronę wizerunku Sune na ścianie, dając jednocześnie swej uczennicy znak, że to chwila na modlitwę.

Minęło trochę czasu, kiedy paladynka wstała i odwróciła się do Indiry. Pokazała dziewczynie trzymany w rękach amulet.
- Indiro Golddragon, moja uczennico, przyszła paladynko Sune. W obecności Sune daję Ci ten święty amulet jako symbol twej służby dla Ognistowłosej. Noś go z dumą i ukazuj dobroć naszej pani gdziekolwiek pójdziesz.
Zawiesiła na szyi dziewczyny święty symbol i uśmiechnęła się do niej.

Dziewczynka nie nauczona jeszcze odpowiednich modlitw naśladowała swoją mentorkę.
Dziewczynka klęczała wpatrzona w wizerunek Sune.
Tak też przyjęła amulet, po czym zwiesiła.
- Przysięgam postępować według nauk Sune.
Odparła. W jej oczach błyszczały łzy wzruszenia.
- Tak niech się stanie - powiedziała.

- Jakby coś leżało na Twym sercu, miałabyś jakieś pytanie lub chciałabyś po prostu porozmawiać, to moje drzwi są zawsze dla ciebie otwarte. A teraz przygotujmy się do ślubu Leili i Couryna - powiedziała z entuzjazmem i zakręciła się przy szafie - Potrzebujesz pomocy z ubraniem się?
- Dziękuję mistrzyni, lecz siostry mi pomogą. Nawzajem sobie pomożemy w strojeniu.
Odpowiedziała z radosnym błyskiem w oku.
- W takim razie leć do nich. Zróbmy się na piękności. Niech się za nami oglądają - zaśmiała się elfka.
Indira dygnęła nim wyszła. Widocznie siostry zaczęły już ją uczyć odpowiedniego zachowania.
 
Flamedancer jest offline