Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2015, 12:06   #118
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
21 Mirtula 1372RD. Dziesiąty dzwon. Ślub Leili i Couryna.


Wszystko było już przygotowane do ceremonii zaślubin. Zgodnie z planem Leila miała przejść z podpokładu na mostek „Złotego Smoka”, gdy usłyszy grany marsz weselny. Do niesienia jej welonu została wybrana Indira. Ann miała jej podać bukiet kwiatów po wejściu na pokład. Komandor Dev miał zastąpić ojca i poprowadzić pannę młodą do mostku, na którym mieli czekali Couryn, druhna i drużba oraz kapitan Blasea.

Leila czuła się, jakby w jej żołądku zagnieździło się stado motyli i akurat w tej chwili bardzo chciało wyrwać się na zewnątrz. Nie bardzo wiedziała, skąd to uczucie. Była przecież pewna, że chce ślubu z Courynem i nie miała wobec tego najmniejszych wątpliwości. Wiedziała, że gdy tylko pojawi się na pokładzie, wszyscy zaczną patrzeć w jej stronę, jednak to również nigdy nie było dla niej problemem. Zawsze uważała, że w jej przypadku jest na co patrzeć, a od patrzenia niczego nie ubywa. Ostatecznie uznała więc, że najbardziej stresuje ją całe to oczekiwanie na pierwsze nuty marszu, który miał być dla niej sygnałem. Chciała już mieć to za sobą - wyjść na słońce, podążyć do mostka, stanąć u boku ukochanego.

Gdy tak Leila czekała wraz Indirą na swoje wejście, z pokładu dolatywał do niej głos Neevana. Pieśni, które miały stworzyć odpowiedni nastrój, niosły się po pokładzie i dalej w morze.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qp1qnzLHhk4&list=RDc1_nhsZEBgs&index=13&sp freload=10[/MEDIA]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=GfCNRmCv2f4&index=18&list=RDc1_nhsZEBgs&sp freload=10[/MEDIA]


Każda nowa melodia wywoływała u Leili lekki dreszcz. Za każdym razem miała wrażenie, że to właśnie już teraz grają marsz i powinna wychodzić. Na szczęście zawsze w porę udało jej się rozpoznać kolejny utwór i obyło się bez falstartu. Przy okazji uświadomiła sobie, że pół nocy myślenia i rozważań nad przysięgą małżeńską zupełnie nie przyniosło efektu. Miała w głowie totalną pustkę i nie miała pojęcia, co powiedzieć narzeczonemu przed tymi wszystkimi ludźmi, morzem i bogami...

Couryn czekał i czekał na pojawienie Leili. I udawał, że się nie denerwuje. Że jest spokojny. W końcu wszystko musiało się udać. Nic nie mogło iść nie tak. Wszystko było ustalone. A Leila z pewnością nie miała zamiaru się rozmyślić.


W końcu zabrzmiał marsz weselny. Leila wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze. Zerknęła przez ramię, by upewnić się, że Indira jest na swoim miejscu. W końcu zaczęła się wspinać na pokład.

http://www.youtube.com/watch?feature...&v=elB7sgqU1Zs

Gdy wyszła spod pokładu, ujrzała, iż załoga w odświętnych strojach zgromadziła się na bakburcie. Od sterburty kotwiczył olbrzymi „Smok”, którego załoga ustawiona była w szyku, również na bakburcie. Gdy tylko zobaczyła wszystkich przybyłych, wszelki stres momentalnie wyparował. To był ich dzień, ich święto i wszyscy ci ludzie byli tutaj dla nich - przynajmniej tak sądziła. Jej uwadze nie uszły spojrzenia Daga i Kamiona, którzy najwyraźniej całkiem nieźle zaczęli dogadywać się po ostatnim treningu. Teraz, gdy Złoci i Srebrni stali razem przy bakburcie, obaj robili smutne miny, spoglądając ku pani bosman, i ukradkiem ocierali niewidoczne łzy.

Wystrojona Ann podała Leili bukiet z kwiatów dostarczonych przez Ssess, a komandor podał swe ramię. Panna młoda kroczyła po pokładzie wysypanym płatkami kwiatów.

W końcu stanęła na mostku, wtedy też Neevan zakończył grać marsz.

Na chwilę zapadła cisza, którą przerywał tylko cichy szum fal w zatoce. Promienie słońca musnęły biel sukni ślubnej i powędrowały ochoczo ku złotym zdobieniom, budząc nagle w misternych zdobieniach setki gwiazd. Trzeba przyznać, że krawcowe pod okiem Evy wykonały swoją pracę wzorowo. Zresztą Lea również wyglądała zjawiskowo, mimo że jej suknia była dużo skromniejsza. Srebrzysty materiał połyskiwał subtelnie w słońcu. Chcąc, nie chcąc, elfka również przyciągała wiele spojrzeń. Ta jednak dziwnie się czuła w innym ubraniu, niż w tym, co miała zazwyczaj. Zawsze uważała, że we wszystkim dobrze, ale w swoich szatach najlepiej.

Lea podziwiała ubiór Leili, który idealnie się na niej układał. Cieszyła się nie tylko słońcem, którego ostatnio brakowało, ale również z faktu, że dwie dusze, jej towarzysze, złączą swój los. Miała dla nich specjalny prezent i miała nadzieję, że im się spodoba.

Kapitan uśmiechnął się do młodej pary. Potem mocnym wytrenowanym głosem przemówił:
- Zebraliśmy się tu, aby połączyć te dwie dusze. Nie jestem kapłanem, więc nie będę was wszystkich zanudzał objaśnieniami, czym jest małżeństwo. Nie będę wszystkim objaśniał potęgi miłości, jak mówiłem - nie jestem kapłanem, a jedynie kapitanem.

W załogach rozległy się śmiechy, Blasea gestem poprosił o spokój. Chociaż jego przemowa miała zapewne taki cel - rozładować napięcie.

Gdy już uspokoiło się, kapitan kontynuował.
- Zebraliśmy się tu, by być świadkami przysiąg pary młodej, przed nimi samymi i bogami.

Kapitan skinął na Krossara, by podał młodym pierścionki wykonane przez Leę, a spoczywające w szkatułce zrobionej przez Ann i Indirę.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/d9/99/8a/d9998ac8e8fd10d03af322c0e8cda822.jpg[/MEDIA]

Krossar, podając pierścionki, powiedział:
- Ja natomiast jestem kapłanem. Niech Wodny Pan błogosławi związek tej dwójki żeglarzy. Oby był to początek pozytywnych zmian w waszym życiu - wykonał ręką błogosławieństwo młodej pary.

Państwo młodzi uśmiechnęli się do drużby z wdzięcznością. Leila była również pod wrażeniem kunsztu, z jakim wykonane zostały obrączki. Potwierdziły się jej słowa sprzed kilku dni - z pewnością nie zostaną zastąpione innymi, zakupionymi u byle jubilera. Jedynie pójdą do świątyni, by zostały dodatkowo uświęcone przez Sune.

- Courynie, twoja przysięga. – powiedział z uśmiechem kapitan.

W tym czasie Neevan zaczął na skrzypcach cicho grać delikatną melodię.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=w0cZkHJi7DI&spfreload=10[/MEDIA]

- W obliczu bogów i w obecności świadków biorę ciebie, Leilo, za żonę i przysięgam, że będę przy tobie w zdrowiu i chorobie, dobrobycie i biedzie, że nie zamienię cię na inną kobietę, cokolwiek by się stało. Że będę cię kochać do końca dni, że będziesz dla mnie najważniejsza na świecie. Do ciebie będzie należeć moje serce i moje życie.


- Teraz twa przysięga, Leilo. – przypomniał Menalon.

Leila uśmiechnęła się do Couryna i choć do tej pory miała zupełną pustkę w głowie, teraz dokładnie wiedziała, co chce powiedzieć.

- Gdy byłam mała, słyszałam, jak mówiono "Kochaj jak wola twoja" - zaczęła - choć moi rodzice nigdy nie hołdowali tej zasadzie - dodała, patrząc ukochanemu w oczy. - Ja jednak zamierzam.

- Courynie Telstaer, w obecności świadków i bogów, biorę ciebie, Courynie, za męża i przysięgam kochać cię po kres istnienia. Nie tylko w tym świecie, ale i każdym innym, do którego zawędruje moja dusza. Póki nasze serca będą biły, przysięgam uczynić każdy twój dzień wartym uśmiechu. Zaś nawet w biedzie i chorobie kochać będę cię jeszcze bardziej niż w zdrowiu i bogactwie, bowiem to nasza miłość na zawsze pozostanie dla mnie największą wartością. Przysięgam, że dołożę wszelkich starań, by być ci przykładną żoną i kochanką, a w gdy nadejdzie odpowiedni czas także wzorową matką naszych dzieci - powiedziała lekko drżącym ze wzruszenia głosem, nie zająknąwszy się jednak ani razu.
- Nie będąc gotowym na oddanie życia i duszy drugiej osobie, nie można oczekiwać, by zrobiła to samo. Courynie Telstaer, moje życie i dusza należą do ciebie - zakończyła, nie przestając się uśmiechać.


Gdy przysięgi wybrzmiały kapitan kontynuował.
- Niech drużba i druhna przepasają liną w pasie młodą parę, a końce lin przekażą mi.
Gdy było już to zrobione, przyjął od świadków końcówki lin. Potem połączył dłonie nowożeńców i przewiązał je linami.

- Mocą wynikająca z tradycji, w obecności bogów i świadków, łączę cię Leilo z tym mężczyzną. Mocą wynikająca z tradycji, w obecności bogów i świadków, łączę cię Courynie Telstaer z tą kobietą. Co zostało złączone, niech nikt nie waży się rozrywać.

Na pokładach rozległy się wiwaty.

Potem kapitan podniósł rękę, by uspokoić załogi.
- To jeszcze nie koniec. Teraz poproszę młodą parę i świadków o złożenie podpisów na aktach ślubu.

Na stole, na którym zwykle leżała mapa, leżały przygotowane cztery pergaminy, akty ślubu opatrzone pieczęciami Republiki Turmish, pieczęciami i podpisami komandora Deva i kapitana Blasei, czekając na podpisy młodej pary i świadków.

W tym czasie Neevan rozpoczął następną pieśń, w której dołączył też głos Cyntii.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=pywa6BjhaDM&index=2&list=RDyrF_2SbyaP8&spf reload=10[/MEDIA]

Leila promieniała radością. Najchętniej pocałowałaby Couryna już teraz przy wszystkich, by przypieczętować wygłoszone przysięgi. Niestety formalnościom musiało stać się zadość. Jako pierwsza podeszła do stołu i złożyła podpis - wyłącznie swoje imię - na wszystkich czterech pergaminach.

Couryn, który stał tuż za nią, przez moment spoglądał na podpisane papiery.

- Mam nadzieję, że to po raz ostatni się tak podpisujesz, Leilo - powiedział z uśmiechem, po czym złożył podpisy na wszystkich dokumentach.
- Ja również - powiedziała cicho, gdy druhna zajęła się podpisywaniem aktów. - Chyba od teraz jestem już Leilą Telstaer? - zapytała, smakując zestawienie tych słów.
- Jak tylko zostanie złożony ostatni podpis, oficjalnie zostaniesz Leilą Telstaer - potwierdził z uśmiechem Couryn.
- Jak to ładnie brzmi! - ucieszyła się Leila.

W końcu dopełniono formalności. Blasea się uśmiechnął. Również uśmiechnięty promiennie komandor Dev zawołał.

- Na co czekacie? Gorzko!

Gdy młoda zakończyła swój pocałunek, rozległ się gromki okrzyk załogi „Złotego Smoka'”, zaraz za nim ogłuszający okrzyk z ponad pięciuset piersi załogi galeonu „Smok”.
W chwile potem na sygnał Blasei huknęły dział pinasy. Jeszcze dobrze nie wybrzmiał echo wystrzałów gdy „Smok”odpalił salwy całoburtowe. Oba statki spowiła chmura dymu, szybko rozproszona przez bryzę.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 19-07-2015 o 12:14.
Cedryk jest offline