Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2015, 12:20   #13
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Ciemno i straszno

Im więcej czasu Zafara spędzał z Soni na przeglądaniu ogłoszeń i poszukiwaniu potencjalnych kandydatów do drużyny, tym bardziej był rozczarowany panującym w sieci bałaganem. Praktycznie każdy, mógł napisać cokolwiek, jakkolwiek mu się podobało. Zupełnie inaczej niż w szpitalu tu nie obowiązywały żadne zasady. Wreszcie zniechęcony, postanowił iść się położyć z nadzieją, że być może na tym polu poczyni jakieś postępy. W końcu jeśli nie upora się prędko z nawiedzającymi go wizjami, nawet najlepiej dobrana grupa nic mu nie pomoże. Zwinąwszy się w kłębek na dywanie pod swoim ulubionym i zarazem jedynym kocem powoli przeniósł się w doskonale już znaną sobie scenerię.
Tym razem nawiedzający go starzec rozsiadł się na piaskowym tronie, wokół którego szalała burza. Miotane porywami gorącego powietrza drobiny piasku tworzyły piękny spektakl, duch pustyni nie przybył tu jednak by go podziwiać.
-Kim jesteś?- zapytał postać na pobliskim wzgórzu nie podnosząc głosu, jakimś sposobem przekonany, że wycie wiatru nie będzie przeszkodą w tej rozmowie. -Kim ja jestem?- dodał i choć pytanie padło jako drugie, to właśnie na nie bardziej pragnął poznać odpowiedź.
- Nazywam się Ar Afaz - przedstawił się starzec. - Ty zaś jesteś moim sługą, Zafara - wyjaśnił też swemu rozmówcy, jak on się nazywa. - Cóż cię trapi, że do mnie przybyłeś?
-Ty.- odparł długouchy z prostotą. -Nie powinno cię tu być. I choć czerwonowłosy nie wiedział praktycznie nic o swojej przeszłości, o tym czy podobna scena w podobnym do tego miejscu kiedykolwiek się wydarzyła, był przekonany że starzec nie jest tym samym którego spotkał na początku, a intruzem w jego wewnętrznym świecie.
- Mylisz się, Zafara. Jestem w jak najbardziej odpowiednim miejscu. Miejsce sługi nie znajduje się na tronie, a przed nim - odparł na kwestię ducha, zaś piaskowa wichura wykształciła z sąsiednich wydm kolumny, a nawet kotary otaczającej pustynny tron. - Ja zaś jestem twoim panem, czy ci się to podoba czy też nie.
-Nie jestem twoim sługą.- odpowiedział duch pustyni w najmniejszym stopniu nie przejmując się pokazem siły starca, trudno było jednak ocenić, czy miał na myśli to, że nikomu nie służy, czy może chciał przekazać iż uważa, że kto inny jest jego panem.
- Twoja przekora jest doprawdy urzekająca, mój wierny sługo. Niemniej im bardziej się chcesz tego wyprzeć, tym bardziej chcesz mi służyć - starzec wypowiedział się enigmatycznym tonem. Nieco się wyprostował i z wysoka spojrzał na dżina. Jegomość wydał się wyższy od Zafary o dobry metr. - Pragniesz tego i nie potrafisz z tym wygrać.
Rozmowa raczej nie zmierzała w stronę która odpowiadałaby długouchemu, zarówno on jak i Ar Afaz mieli swoje zdanie, którego nie zamierzali zmienić.
-Nie mam wpływu na twoje myśli. Jeśli uważasz mnie za swego sługę, nic na to nie poradzę.- odparł jak zawsze spokojnie, nie oznaczało to bynajmniej że odkrył w sobie choćby najmniejszą chęć by uznać starca za swojego pana. Nie miał pana. To przekonanie, ta myśl była dla niego bardzo istotna odkąd zjawił się w wieży. Co gdyby się zastanowić mogło oznaczać że w przeszłości był czyimś sługą, teraz nie miało to jednak już znaczenia. Duch pustyni próbując swoich sił postanowił oderwać kilka ziarenek piasku od wydmy na której stał, stworzyć maleńki piaskowy wir i karmić go swoją energią by rósł w siłę.
Dziecię pustyni wlewało swą moc w kilka ziaren, które w krótkim czasie przeistoczyły się w wir. Powoli, acz nieustannie drobinki ugrupowały się w huragan podobny do tego, którym władał starzec. Magiczna wichura Zafary otaczała swego stwórcę w podobny sposób, co kolumnady i kotary tego “krula” od siedmiu boleści.
- Niezwykle mądrze powiedziane, mój wierny sługo. Czyli tak naprawdę przybyłeś tu po moc - orzekł Ar Afaz, jak gdyby nigdy nie doszło do incydentu ze strony krnąbrnego “sługi”. - Chcesz być taki jak ja - dodał, obserwując ze spokojem twór ducha pustyni.
-Chcę odzyskać to co utraciłem.- długouchy częściowo przyznał rację swojemu “panu”, sprawiając że piasek wzbijał się co raz wyżej w górę jakby kolumna chciała dotknąć nieba. -Zapewne była to także moc.- dodał kończąc życie wiru i pozwalając by chmura drobnego pyłu i piachu zasłaniająca gwiazdy nad nim zaczęła opadać. Ostatnie stwierdzenie pustynnego króla pozostawił jednak bez odpowiedzi.
Król, który przyglądał się pokazowi, wyciągnął przed siebie prawą rękę. Z dłoni wyłoniła się…
Szczerozłota piękna lampa z wieloma ozdobami i z czerwonym rubinem, identycznym, nad którym Zafara nieraz medytował. Starzec lekko pomuskał to naczynie drugą ręką, zaś duch pustyni poczuł, jak jego postać otacza coraz gęstsza mgła stworzona z pyłu, w którego przedtem tworzył piaskową burzę.
- Wracaj do siebie, sługo… - jeszcze słowa starca, jak gdyby coraz bardziej oddalającego się od Zafary, dotarły do dżina. - Niebawem cię wezmę. Bądź gotowy - dodał i wkrótce ducha coś zaczęło wciągać do tej lampy, jak wodę z wanny do spływu.

=***=
Duch pustyni znajdował się w tym samym miejscu, w którym zawsze medytował. Poza tym, ze w pomieszczeniu przybyło nieco kurzu, nic się nie zmieniło.
- Zaf, wszystko gra?! - Soni odezwała się do swego towarzysza zza zamkniętych drzwi.
Zafara przez chwilę analizował w myślach spotkanie z którego właśnie został wyproszony. Udało mu się porozmawiać z przyczyną swojego problemu i nie dostać w twarz macką ciemności, był to niewątpliwie jakiś postęp, ale deklaracja Ar Afaza jakoby miał go wkrótce wezwać była dość niepokojąca. Tego właśnie duch pustyni miał nadzieję uniknąć, sytuacji w których wylogowywał się z rzeczywistości nie mając na to wpływu. Nie był pewien czy sam zdoła sobie z tym poradzić, dlatego też postanowił, że spróbuje zasięgnąć rady specjalisty. Tak właśnie “doktor Zafara” postanowił zostać pacjentem Zafarą. Przywołał ATS żeby sprawdzić godzinę wychodząc do przedpokoju.
Zaczął się drugi dzień, była już… pierwsza w nocy. Zafara poszedł spać o 22.00 poprzedniego dnia. Czyli zszedł z rzeczywistości na trzy godziny. Wrócił razem ze sporą ilością pyłu, który walał się po mieszkaniu.
- Zaf, co się stało? - Soni spytała o to, zaniepokojona. - I czemu jest tyle kurzu w mieszkaniu? - zdziwiła się.
Faktycznie, pyłu przybyło nie tylko w pokoju. W całym lokum wszędzie walało się tyle kurzu, jakby nikt w nim od lat nie sprzątał. Pojedyncze szare chmureczki unosiły się wokół Zafary.
- Chwilę temu jeszcze tego tutaj nie było - dodała, obserwując to wszystko.
-Musiałem zrobić to przez sen.- wyjaśnił, sam nieco zaskoczony takim obrotem sprawy, najwidoczniej nie tracił kontaktu z rzeczywistością całkowicie… co było jeszcze bardziej niepokojące. Wrócił do swojego pokoju wszedł na łóżko i otworzył okno, a potem użył swojej zdolności kontroli piasku żeby posłać wszystkie nieproszone drobinki na zewnątrz.
Zafara niczym odkurzacz (tylko znacznie lepszy) wygonił nieproszonych gości w postaci kurzu i innych tego typu zanieczyszczeń z całego mieszkania. Zajęło mu to chwilę, jednak udało się. Uświadomił sobie, że po tym dziwnym spotkaniu jest bardziej zmęczony niż mu się wydawało. Soni stała gotowa, by pomóc duchowi “stać na nogach”. Kiedy na nią spojrzał, zdał sobie sprawę, że dziewczyna-cyborg nie mogła zasnąć. Przeważnie chodziła spać niewiele później po nim, teraz jednak stała, odziana w pidżamę i ewidentnie wyglądała na taką, co nie może usnąć.
- Zaf, martwię się o ciebie. Ostatnio wyglądasz… niewyraźnie - dziewczyna odprowadziła go do kuchni i posadziła na krześle. - I wydajesz się bardziej zmęczony niż wcześniej. W dodatku ten kurz… nigdy ci się to wcześniej nie zdarzało - zwierzyła mu się. - Nie wiem, co się dzieje, ale nie jestem w stanie zasnąć. Boję się.
Wyczerpany czerwonowłosy pozwolił się prowadzić, a właściwie zaciągnąć na stołek, oparł się łokciami o blat kuchenny i słuchał zaniepokojonej współlokatorki. Jakoś nie miał ochoty na przemowę, ale wiedział że powinien powiedzieć jej o wszystkim.
-Mam wizje, widzę w nich starca, który uważa się za mojego pana. Nie panuję nad tym.- zaczął najlepiej jak potrafił. -Pójdę dzisiaj do specjalisty.- dodał żeby nieco ją uspokoić, zupełnie jakby złapał przeziębienie, a jedna wizyta w przychodni mogła rozwiązać problem.
- Zaf… co to za starzec? Czemu uważa się za twojego pana? - Soni dopytywała, coraz bardziej zaniepokojona krótką, acz rzeczową opowieścią przyjaciela. - To nie brzmi wcale dobrze. Od kiedy tak masz?
Na pierwsze dwa pytania wyczerpany żółtooki nie znał odpowiedzi więc pominął je milczeniem, odezwał się by wyjaśnić ostatnią kwestię.
-Mam ten sen odkąd rozmawialiśmy o moim podejściu do problemów, ale wczoraj starca ze snu zastąpił inny, przejął kontrolę.- wyjaśnił jak na siebie dość szczegółowo.
- Zaf, miałeś z kimś ostatnio… dziwnym, do czynienia? Albo czymś takim? - dziewczyna drążyła nadal temat. - To nie mogło się wziąć znikąd.
Długouchy uniósł brew i obdarzył współlokatorkę specyficznym spojrzeniem. Czyżby Soni nagle zapomniała że znajdują się w wieży, miejscu do którego trafiały najbardziej dziwaczne stwory z całego uniwersum?
-Codziennie.- odparł, ale potem zastanowił się chwilę, jednak nie potrafił sobie przypomnieć żeby bezpośrednio przed pierwszym “atakiem” działo się coś szczególnego, ot “zwyczajne” przypadki i rutynowe wypełnianie papierów.
- Em, mam na myśli naprawdę kogoś podejrzanego albo w tym stylu - dziewczyna poczerwieniała ze wstydu, zdając sobie z gafy. Jednak to nie była jej wina, potrzebowała naładować akumulatory. Zresztą była późna pora i niekoniecznie myślała trzeźwo w tym czasie. - Skoro mówisz, że to od niedawna…?
-Pacjent obudził się mimo działania anestetyków kiedy byłem nieświadomy.- duch podjął kolejną próbę znalezienia jakiegoś punktu zaczepienia, ale nie wierzył by to zdarzenie było przyczyną, zdecydowanie bardziej skutkiem jego dziwnego stanu, tak jak kurz w mieszkaniu.
-Pomożesz mi wrócić do pokoju? Muszę odnowić siły.- poprosił wiedząc że w obecnym stanie musiałby wędrować na czworakach jak jakieś zwierze.
Soni skinęła głową i poszła wraz z nim do jego pokoju. Nagle w ściany bloku coś uderzyło. Soni krzyknęła ze strachu, kiedy fala uderzeniowa rozbiła okna w ich mieszkaniu. Zaskoczenie rozbudziło ją lepiej niż poranna kawa. Chyba tej nocy lokatorka nie zaśnie spokojnie.
- Zzzaf… poczekajmy… mam nadzieję, że to nic poważnego… - cyborg wydusił z siebie te słowa, ze strachem. - Jjjakby co… wyślę latarnię i zbadam, co się dzieje…
Tego już było za wiele, skołowany duch pustyni ledwie rozumiał co się dzieje, kilka sekund zajęło zanim dotarło do niego że to nie przeciąg trzasnął nie zamkniętym oknem w jego pokoju i że ostre odłamki szkła pokrywają zarówno łóżko jak i dywan.
-W prawej szufladzie, shinsoo.- powiedział tylko, cokolwiek się stało sytuacja była zbyt nagła by miał czas odnawiać siły tak jak zwykle, w takich wypadkach przydawało się wspomaganie w postaci płynnego shinsoo. Na szczęście Soni wczoraj kupiła je dla niego.
- Ym! - dziewczyna spełniła polecenie i poszła po butelkę shinso dla kompana. - Trzymaj! Sprawdzę, co się dzieje - podała “energetyk” Zafarze, sama zaś wysłała latarnie na zwiad. Szybko przywołała też swoją bazę operacyjną.
Długouchy spróbował odkręcić zakrętkę mając nadzieję że starczy mu siły i jak najszybciej wypić zawartość buteleczki.
Duch wypił sobie swoistego rodzaju actimela dla istot pustynnych. Czuł, jak napój dodaje mu sił po tym dziwnie wyczerpującym spotkaniu ze starcem. Lokatorka badała sytuację, po czym wydała werdykt.
- Zaf, nikogo nie widać. Ale parę mieszkań na lewo od nas… w jedno mieszkanie uderzyła jakaś wiązka energii. Bardzo potężnej, ale to nie od rankerów… - Soni odczytywała dane, które pozyskały jej urządzenia. - To dziwne, Zaf, ale ten ładunek został wystrzelony ze szpitala, w którym pracujesz.
-Zadzwoń na policję.- poradził przytomnie dziewczynie przerywając potok informacji. -Do szpitala też zadzwoń i… - w tym momencie Zafara skierował dłoń na ścianę i otworzył na niej portal do parku, nad staw w którym nie tak znowu dawno wylądował jaszczur- lepiej opuść to miejsce. - dokończył, bojąc się że tajemnicza energia może znowu uderzyć, tym razem w ich mieszkanie.
- Zaf, dasz sobie radę? - latarniczka spytała Zafarę. - W razie czego, gdzie się spotkamy?
- Zadzwonię jak będzie bezpiecznie.- rzucił krótko i ponaglił dziewczynę gestem.
Soni skinęła głową, przypięła latarnię do Zafary. - Zostawię ci latarnię - i ruszyła, mimo, że sama nosiła teraz tylko pidżamę. Rozumiała powagę sytuacji. Pozostałe dwie latarnie zostawiła sobie i ruszyła do portalu, odmachując duchowi na pożegnanie. Wkrótce weszła do bramy stworzonej przez władcę piasku.
Kiedy tylko przedszkolanka znalazła się po drugiej stronie portalu Zafara zamknął go. Mając pewność że jego współlokatorka jest w bezpiecznym miejscu zmienił formę na niematerialną i wypłynął przez strzaskane okno kierując się do miejsca w które trafiła wiązka. Musiał sprawdzić kto i jak bardzo ucierpiał.
Duch wyleciał z mieszkania przez rozbite falą okna. W budynku na piętrach siódmym i ósmym zapanowała panika. Tak jak mówiła Soni, rzeczywiście jakaś energia uderzyła w jedno z mieszkań na piętrze, na którym mieszkał razem z dziewczyną. Niemniej… wyglądało to bardziej na przypadkowe uderzenie. Co nie zmienia faktu, że tam, gdzie trafił ten “grom”, Zafara dostrzegł największe szkody. Mianowicie rozwaliło tam kawałek ściany, razem z oknem. Na szczęście nikomu się nic nie stało, a zniszczenia nie były wielkie.
Dziecię pustyni wypatrywało jakichkolwiek oznak ataku, jednak na nic takiego się nie zapowiadało. Musiał być to jednorazowy wybryk jakiegoś regularnego albo wypadek przy jakiejś pracy czy eksperymencie. Tylko Soni mówiła, że ten pocisk wyleciał ze szpitala, w którym pracował Zafara. Co tam się mogło stać?
- Zadzwoniłam na policję i do twojego szpitala. W szpitalu nikt nie odbiera - latarnia latająca koło Zafary rozbrzmiała głosem cyborga. - Z policji kogoś wyślą.
-Nikomu nic się nie stało.- uspokoił dziewczynę przemawiając do sześcianu, karetka na szczęście nie była potrzebna. Przekonawszy się że zdarzenie nie stanowi większego zagrożenia opadł swobodnie na chodnik przed budynkiem i tam otworzył portal by Soni mogła wrócić z parku, mógł zrobić to w mieszkaniu, ale mimo wszystko wolał by latarniczka jeszcze nie wracała na górę, przynajmniej dopóki sam nie dowie się skąd wzięła się ta dziwna wiązka energii i nie upewni że wyładowanie było jednorazowe, dlatego też chwilę później również skrót prowadzący do szpitala został otwarty.
Latarniczka powróciła przez portal przed budynek, w którym mieszkała. Wkrótce otwarły się też drugie stworzone przez dżina wrota, które prowadziły do szpitala, w którym pracował Zafara. Kiedy portal się otworzył, duch pustyni nagle poczuł się zagrożony. To uczucie uderzyło w niego z ogromną mocą, coś kazało mu stanowczo niczym czaszka z dwoma skrzyżowanymi piszczelami na tle żółtego trójkąta, by nie szedł do tej placówki, jeśli pragnie ujść z życiem. Jego niematerialne ciało “zdrętwiało” od tego przytłaczającego niepokoju.
Duch ujrzał poprzez bramę korytarz na jednym z pięter. Na ścianach, suficie oraz podłodze dostrzegł sporo krwi tak, jakby grupka osób się tam wzajemnie pomordowała.
Paraliżujące poczucie zagrożenia i zbryzgane krwią ściany były ostrzeżeniem które całkowicie mu wystarczało, nie mogło być nawet mowy o tym żeby dalej próbował drążyć sprawę. Bez namysłu zatrzasnął portal.
-W szpitalu też przyda się policja, najlepiej grupa do zadań specjalnych.- powiedział do Soni siadając na chodniku. Miał zdecydowanie dość wrażeń jak na jeden dzień zwłaszcza że była dopiero pierwsza w nocy.
- Zdecydowanie powinniśmy odpocząć - stwierdziła Soni. Ona również miała dość przygód tego dnia. - Tylko musimy jakoś przeżyć wizytę funkcjonariuszy, pewnie będą chcieli z nami porozmawiać. No i to, żeby coś znowu dziwnego się nie stało - dodała, siadając na chodniku obok Zafary.
 
Agape jest offline