Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2015, 20:59   #38
Komiko
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
- Pierdolone gówno. - skomentował konstrukcje Arthur spoglądając to na Luciusa to na Skowyta. - Co tu się do cholery kurwy jasnej w dupsko ruchanej stało? - wilk chodził naokoło “pobojowiska” badając z niedowierzaniem owe zjawisko z każdej możliwej strony.
-To mi wygląda na przejście… Przejście do umbry… - Ocenił szeptem Eamon i powoli ściągnął ze swojej głowy kominiarkę, którą schował do plecaka, od dłuższego czasu miał wrażenie, że tylko niepotrzebnie grzeje go w twarz, złośliwe żarty Luciusa też nie zachęcały go do jej dalszego noszenia.
- To robota zmiennych… Ludzcy Magowie, nie robiliby czegoś takiego. - Chłopak wskazał palcem wskazującym prawej dłoni na dziwne patyczkowe konstrukcje i popatrzył najpierw, na Luciusa, potem na Arthura.
- Wyglądają na indiańskie, ale nie jestem Teurgiem, więc trudno mi ocenić dokładne znaczenie tego rytuału… Może ktoś złożył ofiarę z ludzi, żeby ubłagać jakieś duchy, by pomogły mu bezpiecznie przejść na drugą stronę. Gdyby tak było, może przejście byłoby stabilne, a nie takie jak przy moim przejściu o którym wam opowiadałem. Ten ktoś penie nie chciał niemiłych niespodzianek… Ale problemem są te ciała. My nie składamy ofiar z ludzi, ani nie jemy ich mięsa, zabijamy w ostateczności… To barbarzyństwo, nawet w kategoriach szamanizmu. Obawiam się, że możemy mieć do czynienia z Tancerzami Czarnej Spirali, albo jakimś innym plemieniem zmiennokształtnych, którzy nie do końca mają poukładane w głowach… -
Kojot wydawał się zmartwiony wnioskami które wysnuł, nawet bardzo, ale takie wyjaśnienie wydawało mu się najbardziej logicznym. Nie sądził by było to dzieło zwyczajnych wilkołaków, ani kogokolwiek z ich wyspy, ani Walther, ani Lisica nie wyglądali na kultystów żmija, nawet jeśli nie do końca wzbudzali jego zaufanie.
Arthur się zastanowił. Tego całego Korpusu unikał, ale gdyby to była robota żmijowców, wtedy z kojotem mieliby może trochę przewagi. Wszakże to zagrożenie znali namacalnie. Inną sprawą pozostawało to, że według słów Walthera i dziwnych wskazówek, niekoniecznie bezpośrednich, od pijawek, świat się już zmienił. Mieli tego dowód niemal tu przed sobą. A co jeśli już nie ma spirali w takiej formie jaką znali? Co jeśli korpus był spiralą, a spirala korpusem? Wilk otrząsnął się z pesymistycznych myśli.
-Tego nie wiemy. - kominiarka lekko tłumiła jego głos - Może już nie istnieje żadna Spirala tylko co innego? Może zrobił to ktoś z “naszych”, a może było to coś podobnego do tego co spotkałeś tam z drugiej strony? Nie wiem. Zapamiętajmy to. Luciusie. Możesz przekazać Waltherowi co tu widzieliśmy? Wie, że jesteśmy na zwiadzie. Przekaż mu to niezwłocznie i proszę ostrzeż też innych. Wrócimy na Oak i będziemy z kojotem trzymać wartę. Oby nic podobnego nie przyszło i tam.
Arthur spojrzał na Skowyta. - Spróbujmy zapamiętać ułożenie. Może być to istotne, a nawet połączone z tymi hasłami. Cholera. Trzeba będzie przekonać miśka żeby puścił się z nami na dzienny zwiad. Teraz z połowa śladów nam pewnie umyka.
Wilkołak dla upewnienia się zaczął obwąchiwać miejsce. Mając w pamięci “tamten” wodorostowy odór.
Lucius nie nie mówił. Oglądał tylko miejsce makabrycznej zbrodni. Gdy Arthur wciągnął głęboko powietrze, poczuł dokładnie ten sam dziwny zapach. Był słaby, ale wyczuwalny.
- Może pokręćmy się po wyspie jeszcze z piętnaście minut, czy pół godziny, może znajdziemy coś jeszcze. Jak sądzisz? - To pytanie Skowyt skierował bezpośrednio do milczącego Luciusa, jakby chciał by bardziej aktywnie włączył się w ich działania.
- Hmmm… - mruknął wampir - Tylko coś czuję, że ich tu już nie ma. Zrobili swoje i poszli.
- Moglibyśmy zabrać jeden z tych patyków… Może Walther lepiej zna się na szamaniźmie… Szkoda, że nie zostawili więcej śladów. - Kojot wydął usta w niezadowolonym grymasie i rozejrzał się po okolicy jakby licząc, że coś jeszcze znajdą.
-A co jeśli patyk to cześć pajęczyny? Trącisz takiego i “pająk” wie, że ma następną ofiarę… Lepiej nie ruszać. Tylko patrzeć i niuchać.
Kojot popatrzył na Arthura i lekko uniósł brwi.
- Wilk ma rację - mruknął ponownie Lucius - Lepiej tego nie tykać. Kto wie, co to za gówno. Śmierdzi mi tu magią.
- Dla mnie to zwykły patyk i dramatyzujecie…. Ale jak chcecie… - Kojot wzruszył lekko ramionami.
-Mi wodorostami - skomentował wilk - Znów zrobisz coś głupiego i oboje wylecimy. Dziś się wstrzymaj. Spytamy Lisicę i Walthera. Może o tym słyszeli. Luciusie, liczę że jeśli Cię nic nie powstrzyma to nas znajdziesz. I dasz odpowiedź. - bardziej stwierdził niż zapytał wilkołak*
- Z tym paplaniem, to ja bym się wstrzymał. Wy idźcie na rajd wokół wyspy, a ja tu zaczekam. Spotkamy się za godzinę przy łodzi. Wtedy postanowimy, co dalej.
-No to mała przebieżka. Uważaj na łódź. Na lądzie widać. Pod wodą nie. Zwłaszcza nocą. nie chcę ryzykować przeprawy wpław. - mruknął Luciusowi i ruszył dziwnie podskakując garou - Malkav mówi że mam iść… - dotarło do uszu Luciusa - Malkav mówi, że mam iść… - trochę ciszej - Nie będziemy jajek myć… - i znów to samo ale ciszej. Kroki Arthur stawiał mamrocząc pod nosem kolejne wersy wymyślanej na poczekaniu przyśpiewki.
- O jakie jajka ci chodzi? Takie do jedzenia? - Zapytał nuwisha, który szedł za Arthurem, kiedy się oddalali, obejrzał się jeszcze na Luciusa.
-Idziesz czy chcesz moczyć tu kutasa? - wilk przystanął i spojrzał na kojota - Kojot boi wody się… - podjął dalszy marsz garou.
 
Komiko jest offline