Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2015, 00:06   #41
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Po rozmowie z księciem Arinf był lekko skołowany tym co usłyszał. Nie do końca wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Postanowił więc się przejść po bunkrze i udawać, że ma jakieś zajęcie. Wszystko lepsze niż bycie sam na sam ze swoimi myślami I tak też napotkał na swojej drodzę Stefana…
- Byłeś popływać? - zakpił na widok drugiego Kainity. Capił też jak tony wody jeziornej. Czyli jak muł i glony.
- Poznawałem nowych przyjaciół. - Odparł Stefan. - To jest Kodo a to Podo. - Przedstawił martwe wydry.
- Nie chcieli wyjść na brzeg to poszedłem do nich.
- A myślałem, że to Lucius dzierży rolę wariata.. - odpowiedział na przedstawienie sobie wydr. - Tyle zachodu o jakieś rozjechane szczury?
- No wybacz, do tej pory nie musiałem specjalnie polować to i nie jestem tak dobry jak niektórzy więc i nie mam zamiaru wybrzydzać jak już coś złapię. Proste.
- Świat zdaje się wariować, a ty bawisz się w polowanie na myszy. Jak to robisz? - zapytał z kpiną. Odpowiedź była przecież prosta - nie myśleć w ogóle i polować na wydry!
- Znienacka. - Muzyk podchwycił dowcip. - Chyba nie zagadałeś tylko po to by się pośmiać z chłopaka z miasta co go w dziczy zostawili?
- Tak, masz rację, ale chodźmy stąd. Mam coś co może cię zainteresować - powiedział spokojnie i ruszył w kierunku nieużywanej części bunkra.
- A mogę się najpierw przebrać?
Zatrzymał się i odwrócił do drugiego Kainity.
- Tak, dobry pomysł, capisz jak stary staw. Jak coś to będę się kręcił przy magazynach. Tam nikt nie powinien nas niepokoić, a jeśli miałbyś wątpliwości to powiem, że sprawa tyczy się twojego ulubionego księciunia - powiedział zaczepnie i ponownie się odwrócił, aby kontynuować swoją wycieczkę.
Kliknij w miniaturkę
Po niespełna kwadransie w zasięgu jego wzroku pojawił się Stefan i od razu zaczął z grubej rury.
- To co tam w sprawie naszego ukochanego dobroczyńcy jaśnie wielmożnego Bertolda?
Nie wiedział czemu, ale poczuł się zaskoczony tym, że Stefan jednak przyszedł w umówione miejsce. Odsunął się od ściany o którą się opierał plecami.
- Przyszedł do mnie z własnej woli na ploteczki, dasz wiarę?
- Nie. Chyba, że na ploteczkach nie poprzestał.

Uśmiechnął się na to, ale nie dało się wykryć czy go rozbawiły słowa wampira czy jednak to było coś innego.
- A żebyś wiedział, że nie poprzestał na ploteczkach o tym co kto miał na sobie w trakcie narady. Nasz księciunio ma brzydkie domysły, że to rzeczywiście Misio może być źródłem problemów.
- Tak, jasne, że ma. Całkiem przypadkiem w noc jego przybycia pojawia się śmigłowiec, i całkiem przypadkiem to obecny lider ma być źródłem problemów, i całkiem przypadkiem mówi o tym były książę który trzymał swoje miasto za mordę od chuj wie ilu dekad, i całkiem przypadkiem mówi o tym komuś kogo można wykorzystać by pozbyć się misia. Co za cholerny zbieg okoliczności. - Stefan nie potrafił ukryć zniesmaczenia postawą Bertolda. - Jakby nam kurwa korpus nie wystarczał.
- Ciekawa z niego persona, nieprawdaż? Myślisz, że to tylko kwestia władzy? Gościu mówił coś też o energii, która ma wysysać z nas siły. Coraz mniej mi się to wszystko podoba. Za dużo knują wkoło. A myślałem, że to domena Rosji.
- Co znowu za energia?
Wzruszył ramionami w odpowiedzi.
- Tego miłościwy pan mi już nie powiedział. Niby sam nie wie. Podoba mi się jak nikt nic nie wie, a każdy knuje. Poza tym mówił też o jakiś ciekawych plotkach na temat naszej społeczności. Ponoć Misiu ma zrobić sobie z nas armie do obrony wyspy.
- To albo się bardzo postara nasz miso albo zrobi ze mnie tajną broń psychologiczną do łamania morale korpusu za pomocą dołujących piosenek. Myślisz, że mam szansę na taki angaż?
- Możliwe, ale to zabawne. Zrobił sobie armie z beznadziejnych pokoleń? Jakbyśmy mieli szanse na cokolwiek. Tak czy siak, Misiek nieco się oburzył jeśli chodzi o tę ich.. jak tam temu było.. Umbrę. Okrzyczał naszego biednego Kojocika -udał zasmucenie, bardzo nieudolnie swoją drogą - ale myślę, że jeżeli chcemy przeżyć to będziemy musieli zapytać o więcej informacji te futrzaste kłaki.
- Pogadaj z samym zainteresowanym, znaczy kojotem. Zdaje się, że on nie wie kiedy się zamknąć. Tylko musisz mieć jakiś dobry wykrywacz kłamstw… albo poczucie humoru podobne. - Stefan machnął ręka na kojocie sprawy. - A tak w ogóle to jak to było z tym helikopterem? Zrzucił coś tak jak to psiak wyszczekał?

Zawahał się, ale tylko chwilę. W sumie jak już postanowił coś wygadać to może już brnąć w to dalej. Stefan w odróżnieniu od Kojota wydawał się człowiekiem, który wie kiedy zamknąć paszcze. Zobaczy czy jego zaufanie go zabije.
- Tak, rzeczywiście. Bojan to od razu zabrał skrzynie. Prosił, aby nie mówić nic Miśkowi. To ponoć coś ważnego. Nie wiem co. Ufam jednak, że nie polecisz zaraz do futrzaka i mu nie wygadasz. Wtedy kłopoty będę miał nie tylko ja, ale i ty, a coś mi mówi, że Bojan pokazuje nam tylko tyle ile sam zechce. Wolałbym z nim nie zadzierać. Jakieś chore układy. Na razie obserwuję sobie co się dzieje, a zaczyna się dziać. Szkoda tylko, że mało kto rozumie co.

Stefan obserwował z uwagą assamitę, długo zwlekał nim w końcu coś na te rewelacje odpowiedział.
- Chyba wolę nie wiedzieć czym Cię tak Bojan nastraszył. - Mówił całkiem poważnie, bez śladu żartu czy złośliwości w głosie. - Możesz być spokojny, nawet jakbym uderzył się w głowę i wpadł na tak głupi pomysł to mamy nauczkę po kojocie jak kończy się oskarżanie bez dowodów. No i… chyba tylko skończony idiota naraża się na raz tzimisce i assamicie.
Jedno trzeba było przyznać Stefanowi, wiedział jak połechtać ego. Wprawdzie taki z niego był Assamita, że pożal się Boże, ale zawsze! Tak, Arinf lubił czasami poczuć, że ma nad czymś kontrolę.
- Od razu zastraszył. Poprosił, a ja powiedziałem “Jasne Bojan, spoko. Będziemy przyjaciółmi?”, a potem wpisałem mu się do pamiętniczka - odpowiedział lekko, aby zaraz spoważnieć. - Po prostu życie mnie nauczyło, aby nie igrać z kimś o kim wiem tyle co nic. Nie znam jego możliwości i coś czuję, że nie chcę poznać. Jestem tylko ciekaw co to za strategiczna skrzynka… Ale wtedy twoja teoria, że to sprawka księciunia trochę się rypie. Po co miałby to robić? Chyba, że chodzi tylko o zasianie tajemnicy i rozwinięcie sprzeczek.
- No a dlaczego by nie? Najpierw chaos którego miś nie ogarnie a potem zbawca który go zastąpi. Filmów nie oglądałeś? Klasyczny scenariusz. A czy skrzynka rozwali moją teorię to zależy co w niej było, albo dalej jest.
- O to już musiałbyś spytać Bojana, ale swoją drogą, skoro Tzimisce tak bardzo chciał przechwycić zrzut.. To jaka jest jego rola w tym przedstawieniu? Księciunio odpali mu wpływy na wyspie?
- Jest takie powiedzenie: “Gdzie dwóch się bije…” - Stefan pozwolił by Arinf sam sobie dopowiedział resztę.
- Znam to powiedzenie, ale uważasz, że pole walki i zagrożenie istnienia wszystkich Kainitów i futrzaków to serio pora na zabawę w intrygi w celu zdobycia władzy na.. mikroskopijnej wysepce?
- Może u Ciebie to nie było tak widoczne ale ja pochodzę z Niemiec, z cholernego frontu walk o wpływy między Ventrue i Tzimisce. Pomieszkałbyś tam trochę to szybko doszedłbyś do wniosku, że apokalipsa to za mało by przestali się żreć miedzy sobą.
- Tak uważasz? Nie do końca się znam na tych zasranych klanowych niesnaskach. Moja przemiana to w ogóle był jakiś żart. Ale myślę, że nawet oni.. a zwłaszcza oni skoro mają już tyle lat, że by obdzielili połowę swiata, wiedzą, że najpierw zaufanie, a potem nóż w plecy jak się uspokoi. A tak chociaż robi się w Rosji.
- Tyle, że oni sobie nie zaufają… za długo to trwa, w cholerę wojen tajnych i drugie tyle jawnych w tym dwie światowe. Przy tym konflikt między Camarillą a Sabatem w Stanach to jak sprzeczka dzieciaków na podwórku. To przy okazji powinno tłumaczyć moje szczęście na wieść o przyjeździe księcia Ventrue na wyspę gdzie trzeci po bogu jest Tzimisce.
- To nawet mogłoby mieć sens. Ale wypadałoby jakoś mieć czym to wszystko poprzeć, a nie bawić się w gdybanie. Gdybaniem można napytać sobie biedy. Jak Kojot.
- Toż i w sumie cicho siedzę… tylko tobie mówię co myślę. W sumie teraz mamy coś na siebie nawzajem, nie? - Zaśmiał się nerwowo.
- Dobrze mieć czasami kogoś kto dzieli z tobą jedno bagno. A bagno to niestety mój drugi dom. Tylko jak zacznę tonąc to ciebie też za sobą pociągnę - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem.
- Taa… nie wątpię. - Przyznał mu rację Stefan. - A mimo to cholernie ciekawi mnie co jest w skrzynce, to by mogło rzucić nieco światła na cała sprawę.
- Kojot wyniuchał z tego zapach padliny - odpowiedział krótko. Dlaczego mu o tym powiedział? Chyba po prostu trochę go już męczyła zabawa w chowanego w pojedynkę.
- No ale z kojotem na ten temat nie będę gadał, życie mi miłe… znaczy wiesz co mam na myśli.
- Tak, doskonale wiem. Ten kretyn i tak już sporo namieszał. Kiedyś mu ładnie podziękuję za próbę wkopania i mnie i Bojana. Chyba za dużo spędził czasu w dziczy i nie wie, że nie kłapie się o wszystkim na prawo i lewo - skrzywił się z niesmakiem. - Ale nawet jeśli to trup. To po co komu?
- A bo ja wiem? Może mają jakąś umowę z Giovanni czy coś… zbyt wiele możliwości by cokolwiek przypuszczać. Może jakbyśmy wiedzieli co to za trup było by prościej a tak to tylko mrok wokół tajemnicy się zagęszcza. Tu by chyba tylko Lucius sens odnalazł.
- Właśnie. Lucius, ten wariat wydaje się wiedzieć dużo więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.. Tylko jaka szansa, że zechce cokolwiek nam zdradzić?
- Rzuć monetą wypadnie orzeł to chce, wypadnie reszka to nie chce… i rzucaj tak sobie ile razy chcesz. Jak to Malkavianin, no chyba, że naprawdę jest ostatnim Salubri…
- Cokowliek to u cholery znaczy, pamiętaj, że moja przemiana to komizm. Ale wnosząc po twoim tonie to raczej nie jest coś równie spotykanego jak trawa.
- Taa, i na tym skończmy dociekania kim naprawdę jest Lucius. Pytanie raczej co tak naprawdę wie i kogo wspiera, bo do władzy raczej nie dąży, zresztą Malkavianie niezbyt często o nią zabiegają. Ciekawe czy to oznacza, że nie są tak szaleni za jakich się ich uważa. W każdym razie nie słyszałem o żadnym księciu z tego klanu.
- Możliwe, dążenie do władzy absolutnej jest dosyć niebezpiecznie, za wielu czyha na twoje marne życie. Swoją drogą ciekawe to co powiedział nasz świrus na zebraniu. O chodzącym trupie i wodzie święconej… Misiek wyglądał na wystraszonego.
- A mało to trupów chodzi na wyspie? Choćby my dwaj, żeby nie szukać daleko. Nie mniej to o wodzie i strach miśka to dziwne trochę.
- Serio myślisz, że Misiek wystraszyłby się jeśli chodziłoby o nas?
- Przecież nie siedzę mu w głowie. Kto może wiedzieć o czym misiek myśli, nie mniej póki co mamy u niego bezpieczne schronienie.
- Póki co..- przytaknął - Ale sprawa zaczyna coraz gorzej śmierdzieć, nie zdziwię się jak rzeczywiście gdzieś tutaj czają się ghule czy inne świństwo.
- Może masz rację, ale jak wspomniałeś. Gdybanie nas nigdzie nie zaprowadzi, musimy mieć przynajmniej poszlaki by myśleć o spiskach. Inaczej skończymy jak Lucius tyle, że pewnie bez tych jego pokładów plotek i obserwacji.
- Możliwe. A ty nie masz może żadnych ciekawych obserwacji do podzielenia się? Może też coś zauważyłeś przy okazji łapania szczurów? Wydaje się, że ta wyspa jest naszpikowana wręcz jakimiś chorymi akcjami.
- Tylko przyjaciół którzy zapewnili mi kolację, zresztą przez to mokry wróciłem. - Odparł Stefan. - Niestety a może na szczęście nic więcej się nie wydarzyło.
Kiwnął głową na znak, że zrozumiał.
- Ja ostatnio łapiąc kota widziałem jak jedna wiewiórka wpierdala inną więc wiesz - odpowiedział wzruszając ramionami. Tak. Ta wyspa przyciągała dziwne zdarzenia.
- Znaczy, dziwniejsze niż komuna wampirów i łaków? - Upewnił się muzyk.
Zrezygnowanie na twarzy Rosjanina mówiło samo za siebie.
- Jeśli coś wymyślisz co do tego co ci powiedziałem to będę wdzięczny jeśli się kiedyś podzielisz swoimi rozmyśleniami.
- Jak sobie życzysz, więc wymyśliłem tyle, że powinniśmy porozmawiać szczerze z Luciusem i Bojanem. Ciebie już z Bojanem łączy wspólna tajemnica czyli ja zajmę się Luciusem. Może nawet wrócę normalny.
- A ja żywy - odpowiedział mało przekonany. - No nic. Idę, przydałoby się może coś jeszcze upolować nim świt nas zastanie - pożegnał się bez entuzjazmu i ruszył w swoją stronę. To znaczy poza obrzeża bunkra. Łatwiej jednak zwierzynę łapać na wolnym powietrzu.
 
Googolplex jest offline