Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2015, 12:38   #420
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Kamień znalazł się na swoim miejscu, ostrożnie podsunięty przez drżącego ze strachu chłopaka. Jego towarzyszka trzymała się z dala, razem z kozą.
- Mmoże ttto coś ttakiego zzawaliło ttunnel z ddrugiej sstrony? - wyjąkała przerażona.
Dwójka bardziej doświadczonych rewolucjonistów nie szczękała zębami. No, Juan może odrobinę, zanim opanował drgające nerwy. Strzelać do kundli reżimu to jedno, wdepnąć na minę to coś zupełnie innego. Kamień prawdopodobnie wystarczyłby, lecz Nunes postanowiła nie ryzykować, licząc na to pewnie, że wracać będą z pełnymi rękami. Przeanalizowała pułapkę, nie mogąc niestety dotrzeć do mechanizmu. Wywiercona w murze dziura ledwo mieściła tę linkę i niewiele więcej. Przyglądając się temu przy świetle latarki udało się stwierdzić, że utrzymując odpowiednie naprężenie i linkę obwiązaną wokół jakiegoś patyka lub kamyka, dało się ją bez problemu odciąć. Mechanizm musiał być na nacisk.
Ostrożnie, zręcznymi paluszkami, bez niepotrzebnych drgnięć. Delikatnie jak operacja lub pieszczoty po gwałtownym seksie. Gdy skończyła, nie było już szans, że ktoś się przypadkiem o linkę potknie.

Ruszyli dalej, bardzo powoli i ostrożnie. Idąca na przedzie osoba zważała na każdy krok, a idący za nią wcale nie byli mniej ostrożni. Kilkanaście metrów dalej znaleźli wejście do bocznego korytarzyka technicznego prowadzącego z powrotem. Była to ślepa uliczka, ale przed jej końcem znaleźli mechanizm pułapki przymocowany do kilku lasek dynamitu. Starego i rozlanego, czyli bardziej niebezpiecznego. Zostawili to i wrócili do głównego korytarza.

Droga sama w sobie daleką nie była, lecz prędkość z jaką się poruszali, wydłużała ją do poziomu przysłowiowej nieskończoności. Nie napotkali już żadnej liny, ale pod dwoma niewielkimi, prawie płaskimi kupkami gruzu znaleźli dwa niemal niewidoczne zapalniki min przeciwpancernych przerobionych tak, aby zadziałały po zahaczeniu przez człowieka. Obie prawdopodobnie mogły zawalić przejście podobnie jak wcześniej dynamit. Poza nimi już nie było pułapek, za to dotarli do stalowych, podrdzewiałych drzwi, na których również namalowano trupią czaszkę. Zamiast dwóch piszczeli miała jeden, umieszczony na płasko. Miały dwa zamki - jeden standardowy, Manuela nie widziała problemu ze sforsowaniem go, ale drugi typowy mniej, z szeroką, okrągłą dziurką. Wyraźnie dodany został później, przyglądając się dało się dostrzec nierówne wiercenie w stali. Nunes nie znała tego mechanizmu. Patrząc przez tę dziurkę, po drugiej stronie dostrzegali jedynie ciemność.

Korytarz niewiele dalej kończył się rumowiskiem. Wystawały z niego dwie grube rury, trochę blachy i trochę ludzkich kości, bielących się w świetle latarki. Młoda dziewczyna krzyknęła.


Błyskawice przecinały niebo za oknem drewnianej chaty. Deszcz bębnił o dach, a wiatr świszczał, trzęsąc wszystkim czym mógł. Część tych potężnych podmuchów przedostawało się do środka, poruszając promieniami kolorowych świec. Taylor miała do czynienia z wieloma przejawami tak zwanych guseł, widziała wszelkie możliwe oszustwa. Sharra jednakże była inna. Za mocno wierzyła w to co robi, była pewna siebie. Zwykłych oszustów oko van de Graaf wyłapywało szybko. Tu tego nie dostrzegła.
Ostry od ziół napar spłynął do gardła, dym podrażniał zmysły. Te wyostrzały się. Oczy zamykały się same.

Czy to był sen?
Czy jawa odbierana w sposób o wiele bardziej odczuwalny?

Wpierw zaczęła czuć na skórze pasma unoszącej się w pomieszczeniu mgiełki. Już nie widziała Sharry, ale czuła… coś. Obcą obecność, otulającą ciało w sposób niemal intymny. Może bardziej intymny niż wcześniej jakikolwiek mężczyzna. Wdzierała się do środka. Pachniała przyjemnie, łagodnie. Jak egzotyczny kwiat.

To musiała być wyobraźnia. Pojawił się obraz. Taylor stała przed drzwiami własnego domu rodzinnego. Słyszała pukanie, coś nietypowego przy tej całej elektronice. Za małym okienkiem widziała czarnowłosą, uśmiechniętą dziewczynkę z czerwonym kwiatem w dłoniach. Rysy twarzy do złudzenia przypominały tubylczą kobietę poznaną niedawno. Na pewno niedawno? Teraz wydawało się, że zna ją długo. Wiedziała, że to jej ulubiony kwiat, zielony to ulubiony kolor, a w młodości uwielbiała wspinać się na drzewa.

Wyczuła, że może się poruszyć. Że ten sen lub widzenie potrafi kształtować swoją wolą. Dziewczynka będąca Sharrą zapukała jeszcze raz.
 
Sekal jest offline