Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2015, 16:26   #163
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Biorąc pod uwagę, jak wyglądało wszystko na wyspach elfów, Garion oczekiwał czegoś nieco innego w Celestii. Dość szybko zaczął delikatnie drżeć i dźwięczeć z zimna. Gdzie podziali się pastuszkowie, owieczki i łagodne, zielone stoki na których się pasły? Czarodziej postukał chwilę palcami o brodę w zadumie i doszedł do jedynego sensownego wniosku. Podziały się w arkadii, zupełnie innym miejscu niż Celestia. Co prawda słyszał że były połączone, ale to wszystko. Były dwoma, całkowicie odmiennymi planami. Nie było co czekać. Jego umysł szybko przestawił się na rozważania jak uchronić ich od zamarznięcia. Co prawda jego kryształowej głowie jakoś szybciej się myślało, ale równie dobrze mógł spękać i rozsypać się w drobinki z zimna.
- Podejdźcie tu, rozgrzeję wasze ubrania, efekt powinien nieco pomóc, ale utrzyma się nie dłużej niż przez godzinę. - Rzucił w myślach, jednocześnie zaczynając formować esencję magii w jedną z najprostszych sztuczek, jakie znała większość magów jak i zwykłych kuglarzy. Zaklinał poszczególne części odzienia, by trzymały dość ciepłą temperaturę, przynajmniej do czasu wyczerpania się zaklęcia. - Ruszajmy na skróty i najlepiej znajdźmy jakieś solidne odzienie stosowne do klimatu. - Rzucił odłamek odrobinę mniej zamarznięty.
- Wełniany płaszcz będzie dobrym pomysłem… - Przytaknęła Estel przysuwając się do Gariona i przykazując sobie w duchu, by najpierw dowiedzieć się jak najwięcej o Planie, do którego się udaje, a potem tam się przenosić. - I zdecydowanie popieram opcję popłynięcia statkiem niż przedzierania się przez śniegi.
W Sigil za wełniany płaszcz przy takich mrozach każdy kupiec żądałby co najmniej połowy królestwo i ręki księżniczki, ale nie w Celestii. Miejscowi jedynie pokiwali głowami nad nieroztropnością gości i sprzedali im ciepły ubiór niemal po kosztach. Przy takiej zasobności kiesy, jaką mogło pochwalić się trio, cena była praktycznie nieodczuwalna.
Chłód rzeczywiście był, ale jednak dawało się jakoś wytrzymać. Przynajmniej wojownik właśnie tak uważał, szczególnie przyodziawszy ciepłe wełniane wdzianko. Pytanie rzucił po chwili:
- Co robimy?
- Idziemy na skróty do wieży. Jak tak patrze na tą statułę z ciał, jakoś odechciewa mi sie zostać w jednym miejscu, jeszcze zamarznę i mnie dorzucą do niego jako ozdobę. - Rzucił w myślach czarodziej, dzieląc się nimi ze współtowarzyszami.
- Ogólnie mówiąc szczerze, także bardziej podoba mi się wygodne płynięcie, niźli śnieg sypiący się albo za kołnierz, albo do butów - oznajmił Faeruńczyk przyjmując propozycję elfiny.
Jak postanowili, tak też zrobili. Morze, jeśli opinii miejscowych można było zaufać, było niedaleko, trzy do czterech godzin dobrym tempem. Zasadniczo spacerek, który na Twinklestarze nie robiłby żadnego wrażenia, a i Garion z Estel ulepieni byli z twardej gliny, to nie narażaliby się nawet na zadyszkę.
Dość szybko jednak okazało się, że śnieżne zaspy to paskudny teren na spacery. Wełniane płaszcze grzały prawie tak, jakby wciąż przytwierdzone były do żywych owiec, ale buty i spodnie przemakały, a chłód szybko wchodził w kości. Celestia była rajem, ale była również górą, a te przecież słynęły z trudnych warunków pogodowych. Kiedy więc trio wreszcie dotarło do klifów, kapłanka szczękała zębami, Dotian trzymał się niewiele lepiej, a czarodziej z miejsca przystąpił do rzucania kolejnych rozgrzewających zaklęć.


I nawet piękny widok jakoś nie radował w tej sytuacji. Srebrne, Astralne Morze mieniło się jasnymi odblaskami, mewy fruwały nad ostrymi skałami, a śnieżny puch zwiewany wiatrem tworzył nad taflą wody białą mgiełkę. W niewielkim oddaleniu, na szczęście dla poszukiwaczy przygód, przepływał niewielki statek. Nie była to jednostka na miarę Ognistego Szafiru, jedynie zwykły stateczek przystosowany do wodnych podróży, a który zawisłby bezwładnie w astralnym bezmiarze. Słowem, musiał należeć do mieszkańców Pogórza.

Odłamek stał chwilę w dotkliwym zimnie, starając się dodać dwa do dwóch, ich trójkę nad brzegiem i statek wolno sunący przez morze astralne. Po chwili załapał co był w stanie zrobić. - Dajcie mi dziesięć minut. - Przekazał swoim towarzyszom i sięgnął do torby wypełnionej magicznym pyłem. Zaczął recytować magiczne inkantacje z księgi, którą z kolei wyciągnął z torby bez dna. Po obiecanym czasie, spod śniegu wystrzeliły wierzchowce, dla każdego po jednym. Co prawda były nieco cieniste i pod światło można było zobaczyć co jest po drugiej stronie, za to były na miejscu. Tańczyły jakby tylko czekały aż ktoś ich dosiądzie i co najważniejsze, stanowiły izolację między śniegiem a nogami.
- No, to teraz zobaczmy czy się udały jak trzeba i potrafią biegać po wodzie. - Czarodziej wsiadł na swego wierzchowca i niezrażony niczym pognał na taflę morza. Wywołał przy tym jedynie lekkie zmarszczki na jego tafli, zupełnie jakby razem z wierzchowcem nic nie ważyli.
Eladrinka nie uważała się za strachliwą ale usiąść na przezroczystym wierzchowcu, by podróżować, nawet krótką chwilę, nad Morzem Astralnym? Musiała zebrać się mocno w sobie, gdyż przemoczenie i chłód nie poprawiały nastroju ale w końcu wsiadła ostrożnie na magiczne stworzenie i popędziła za Garionem. A dalej ruszył wojownik. Jakby bowiem nie było, dla niego ta wyprawa stanowiła wyzwanie, ale także swego rodzaju przyjemność, szczególnie po Mieście Bram.
Trzy magiczne wierzchowce mknęły po powierzchni morza wprost ku swemu celu. Załoga statku musiałaby być ślepa by przegapić takie widowiska i marynarze zebrali się przy sterburcie przyglądając się jeźdźcom. Celestia była spokojnym miejscem, ale nie zwalniało to nikogo z ostrożności - poszukiwacze przygód mogli dostrzec, że część załogi szykowała kusze. Przyjazne okrzyki i machanie rękami powstrzymało nieznajomych od ostrzegawczych strzałów, ale wbiegnięcie im na środek pokładu pewnie nie spotkałoby się z ciepłymi reakcjami.
- Czy możecie nam pomóc dostać się do Wieży? - Krzyknęła Estel w kierunku załogi.
- Najlepiej, gdybyście mogli nas zabrać na pokładzie, ale jeśli to niedaleko, to za same wskazówki również będziemy wdzięczni. - Krzyknął na głos odłamek z bezpiecznej odległości.
 
Blaithinn jest offline