Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2015, 18:01   #48
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Doc; Warlock x Nami

Kiedy Sophie weszła na górę zdążyła jedynie zauważyć zamykające się drzwi do jednego z pokoi. Zgrzyt przekręcanego kluczyka sugerował, że osoba, która tam weszła, nie życzy sobie dziś już żadnych odwiedzin i ma ochotę odpocząć.
Całe szczęście, że kobieta również miała na to ochotę, by poczuć odrobinę spokoju i ciszy. Chciała w końcu odetchnąć od swoich trosk i zmartwień, a nie ciągle się nimi zadręczać. Miała również nadzieję, że nikt nie będzie jej dręczył pytaniami o jej pochodzenie, nawet jeśli mieli swoje własne myśli, niech je pozostawią dla siebie i nie dociekają. To będzie prawdziwa ulga.
Gdy tylko wybrała pokój, otworzyła drzwi i rozejrzała się. Nie było tutaj najpiękniej, ale nie mogła wybrzydzać. To, że coś nie wyglądało tak cudownie jak u niej w domu, nie oznaczało wcale, że było gorsze. Bynajmniej, mogło wręcz wskazywać na milsze warunki, bezpieczniejsze może?
Sophie z przyzwyczajenia pozostawiła rękawiczkę na zewnętrznej gałce drzwi, co miało oznaczać, że jest zajęta. Nie czuła co prawda zmęczenia na tyle silnego, by od razu iść spać, pewnie położy się kilka godzin później i będzie to jedynie niedługa drzemka. Ciemnowłosa zamykając za sobą drzwi, westchnęła głośno. Zdjęła drugą rękawiczkę by rzucić ją na stolik obok łóżka. Zdjęła kołczan, łuk, ściągnęła z siebie płaszcz. Ubrana była w przylegające i niekrępujące ruchów, ciemnobrązowe leginsy, długie, brązowe buty, białą koszulę oraz ciemnoczerwony gorset, którym owa koszula była ściśnięta. Zarzuciła swoje kręcone włosy na plecy i podeszła do okna, by je otworzyć. Ciche i dziwne odgłosy wydawane z jej ust nie zwracały nadto uwagi przechodniów, nie brzmiały nawet do końca ludzko, raczej jakby jakieś zwierzątko gryzło coś twardego gdzieś między pustymi beczkami, które stały przed gospodą.
Niedługo po tym nawoływaniu, na drewnianym parapecie pojawił się szop.


- Cześć Skarbie. - szepnęła słodko i biorąc zwierzątko pod paszki, uniosła go wysoko, a następnie przytuliła do piersi. Ucałowała go w główkę i trzymając jedną ręką, drugą zamknęła okno, odchodząc od jego szyb.
- Ale się umorusałeś, gdzieś Ty chodził, co? - w odpowiedzi usłyszała jedynie krótkie popiskiwanie. Jego nosek zbliżył się do jej buzi i poruszył się zabawnie, niuchając Sophie po ustach, jednak ich nie dotykając.
- Umyjemy Cię, byś był gotowy. Gdy się ściemni, a na ulicach nastanie cisza i wyludnienie, będziemy wychodzić na walkę. - oznajmiła dumnie, jakby sądziła, że Jack ją rozumie. W rzeczywistości zapewne rozumiał, tak jak ona wiedziała, że zwierz wcale nie ma ochoty na kąpiel. Kobieta jednak zaczęła przygotowywać wodę na mycie. I bynajmniej nie miała zamiaru myć samej siebie.

Po chwili zabrzmiało pukanie do drzwi, które kompletnie zaskoczyło zajętą kąpaniem swego pupila łowczynię.
- Sophie…? - Odezwał się głos Theadalasa, który starał się mówić na tyle dyskretnie by nikt poza nią go nie usłyszał. - Chciałbym wejść na chwilę i pomówić z tobą o czekającej nas walce. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam… - słysząc chwilowy brak odpowiedzi szybko dodał - Poczekam na korytarzu, nie śpiesz się.

Kobieta ze zmrużonymi oczami uniosła głowę zerkając w kierunku drzwi. Szop był już cały mokry i namydlony, ale trzymanie go by się nie wyrwał wymagało raczej skupienia, a to zostało zaburzone. Przez to sprytny Jack spróbował wykorzystać okazję i szarpnął się, próbując wyślizgnąć swoje chude ciało z mokrych dłoni szlachcianki.
- Gdzie się szarpiesz, wracaj tutaj! - Uniosła głos będąc zaskoczoną tym nagłym ruchem zwierzaka, który rzucając się niczym karp ochlapał jej ubranie.
- Wejdź, tylko szybko! - odpowiedziała w kierunku drzwi próbując utrzymać nieznośnego łobuza, który nie dawał za wygraną.
- I tak Ci wyszoruję ten grzbiet!

- Obawiam się, że zakluczyłaś drzwi - odparł Theadalas z uśmiechem rozbawienia na twarzy, którego łowczyni z oczywistych względów dostrzec nie mogła. - Poza tym... mój grzbiet jest całkiem czysty, ale dziękuję uprzejmie za propozycję.

Zaśmiała się pod nosem niemal niesłyszalnie. I co miała teraz zrobić, skoro trzymała mokrego szopa? Przecież go nie zostawi z nadzieją, że ten grzecznie przeczeka w bali pełnej wody i mydlin, ta jasne.
Chwyciła go mocno i przycisnęła do swojej klatki piersiowej, w ten sposób ograniczyła mu trochę możliwości szarpania się. Wstała z klęczka i podeszła do drzwi. Dało się słyszeć szybki zgrzyt zamka, jednak drzwi się nie otworzyły, gdyż Sophie szybko powróciła na poprzednią pozycję, wciskając z powrotem zwierza do wody, co było utrudnione, bo ten zapierał się chudymi łapkami o brzeg drewnianej miski, wbijając w nią swe drobne pazurki.

Theadalas słysząc zgrzyt zamka nacisnął na klamkę, po czym wszedł do środka i pierwszą rzeczą, na jaką zwrócił uwagę był biało-czarny zwierz, którego Sophie ściskała w dłoniach i próbowała wsadzić z powrotem do wanny. Szop stawiał opór, lecz dla niego było to bardziej formą zabawy niż czymś niechcianym.
- Nie sądziłem, że ktoś tak wysoko urodzony będzie w stanie tolerować towarzystwo zwierząt innych niż konie. Szopy raczej nie słyną z łagodnego usposobienia - powiedział elf, zamykając za sobą drzwi, lecz nie przekluczając zamka. Szybko odnalazł sobie wolny fotel, na którym wygodnie usiadł, nie spuszczając wzroku ze zmagającej się ze swoim pupilem Sophie.
- Nie ocenia się książki po okładce, mój drogi - odparła jedynie uśmiechając się pod nosem i szorując szopowi głowę.
- Naria i Nel to sprytne dziewczynki. Życie w Rzecznym Kwartale przysporzyło im sporo cierpienia… Przypuszczam, że więcej doświadczyły od niejednej dojrzałej osoby, ale to wciąż dzieci, których ambicje często przerastają ich własne możliwości. W fachu, którym się trudnią są wręcz niezrównane, ale przez to często same się pchają w kłopoty. Jest jeszcze Etsy, która jest chyba najbardziej inteligentną i oczytaną osobą jaką znam, ale ona sama nie potrafi w siebie uwierzyć… Całe życie wmawiono jej, że jest do niczego i w końcu sama w to uwierzyła - Theadalas lekko kaszlnął, próbując pozbyć się nagłej chrypki, która wdarła się do jego głosu. Następnie sięgnął za pazuchę i wyciągnął swoją srebrzystą manierkę, w której zawsze trzymał swój ulubiony trunek - ognistą brandy.
- Przypomina mi kogoś. Tak bardzo przypomina mi pewną bliską mi osobę, że znowu zacząłem parać się niebezpieczną magią wieszczenia, przejrzałem kilka ksiąg z zapiskami z ostatnich lat, połączyłem ze sobą kilka faktów i… - Elf odkorkował manierkę, po czym pociągnął solidny łyk trunku, który rozpalił mu gardło.
- ...i to chyba jest moja córka. Widziałem ją w życiu tylko kilka razy, gdy była jeszcze niemowlęciem. Później jak miała cztery lata została zabrana z rodzinnego domu, razem z jej matką, którą kochałem. Nesmerina została wbrew swojej woli wydana za złego człowieka, a ja z rozdartym sercem mogłem się temu tylko bezradnie przyglądać...
- Mówię ci to, bo chciałbym byś zadbała o ich bezpieczeństwo. To niebezpieczna wyprawa, z której być może nikt nie wróci, ale wy będziecie mieć chyba największe szanse na przetrwanie. Zwłaszcza, że nasz atak zwróci uwagę wszystkich orków…

Dalszej części wysłuchała w milczeniu, drapiąc Jack’a za uchem lub tuż brzy nasadzie ogonka, którego też nie pominęła podczas kąpieli. Kiedy elf mówił, ona w spokojnym rytmie słuchając go uważnie dbała o jedyną istotę, którą mogła kochać nie mając do niej żadnych wyrzutów i żalów. Przez pewien moment sądziła, że mogłaby się wtrącić, jednakże przerywanie mężczyźnie zdawało jej się być niegrzeczne w tym momencie, dlatego też wciąż kontynuowała to, co postanowiła, że dziś zrobi, by rozmówca mógł wyrzucić z siebie wszystko, co tylko chciał. Nie rozumiała, czemu akurat trafiło na nią, czemu jej chciał to powiedzieć, a nie tym, których przed chwilą poznała. Zdawało jej się, że zna ich dłużej, na pewno nie przypadkowo i nie przed chwilą, trafili do tej gospody z wyraźnym celem i zamiarem.
- Zrobię co w mojej mocy, jeśli cię to pocieszy i sprawi ulgę - odparła spokojnie, a jej kobiecy ton głosu miał uspokajającą melodię. Czasami słuchając Sophie, można było odnieść wrażenie, że rozmawia się z kimś matczynym, nadzwyczaj łagodnym i cierpliwym.
- Nie wiem co mogłabym zrobić by odpędzić od ciebie te złe wspomnienia. Nie mogę pozwolić sobie na to, by sugerować ci zapomnienie. Ono nie zawsze jest dobre, czasami lepiej po prostu przyjąć fakt i zawrzeć z nim zgodę, pogodzić się z tym co się stało, zaakceptować. Najgorsze w akceptacji jest znalezienie sensu zdarzenia, jakiegokolwiek sensownego powodu, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. - Mówiąc to nie spieszyła się w swych słowach. Można było je analizować na bieżąco i przyswajać wraz z przyjemnym dźwiękiem płynącym z ust kobiety. W między czasie ta wycierała swoje zwierzątko wełnianym kawałkiem materiału. Od samego tarcia jego futerko stało się puszyste i mniej mokre, niż było na początku. Kobieta zaś nie mogła tego samego stwierdzić patrząc na siebie. Mokre spodnie, bluzka, która zaczęła przyklejać się do jej ciała. Nieźle nabroił.
Sophie podniosła się z podłogi i wyprostowała się, odwracając swoje ciało w kierunku elfa. Odłożyła szopa na materac łóżka, a ten szybko uciekł na poduszkę, zawijając się na niej w kulkę i lekko drżąc.
- Nie powinieneś tyle tego pić, to przez to łapią cię częste chrypki - zasugerowała troskliwie, jednak nie miała zamiaru szarpać się z elfem o pojemnik z trunkiem. Był już dużym mężczyzną, pewnie sto razy starszym od niej, więc sam powinien wiedzieć, co dla niego jest dobre. Ona jedynie uśmiechnęła się szczerze, świdrując go spojrzeniem orzechowych oczu.

- Cóż, powiedzmy, że od dwudziestu lat jestem od tego uzależniony - odparł Theadalas cicho chichocząc - ale masz rację… Jutro czeka nas walka, a nie chciałbym odnaleźć się na polu bitwy całkowicie pijany - dodał z uśmiechem na twarzy, po czym schował manierkę do wewnętrznej kieszeni swojej czarnej jak pióra kruka szaty. Bystrym spojrzeniem szybko zlustrował dziewczynę, była piękna, a jej ciało ponętne, lecz elf nie odczuwał w swym sercu choć krzty pożądania. Zbyt wiele stracił, zbyt wiele wycierpiał… Odwrócił wzrok, jakby onieśmielony. Spojrzał przez okno na jaśniejący w pełni księżyc, po czym skrzyżował nogi i zagłębił się dalej w wygodny fotel, wzdychając przy tym z żalu.
- Nawet nie wiem jak jej to powiedzieć - powiedział po dłuższej chwili ciszy Theadalas, mając na myśli Etsy. - A ty jakbyś zareagowała, gdyby po latach życia w niewoli obcy tobie mężczyzna podszedł do ciebie i wyznał, że jest twoim ojcem? Że nie uchronił ciebie przed cierpieniem, wręcz pozwolił by inni ciebie krzywdzili… Obawiam się, że nie mam nic na swe usprawiedliwienie i chyba nie mam odwagi jej tego powiedzieć.

- Miałabym kogo nienawidzić z całego serca. - odparła szczerze przechylając głowę lekko w bok i mrużąc oczy. Nie odrywała od niego spojrzenia, zupełnie jakby była drapieżnym ptakiem, który obserwuje swoją ofiarę, a żeby w odpowiedniej chwili rzucić się do lotu i porwać ją swymi szponami. W rzeczywistości jednak testowała jego reakcje na różne czynniki, patrzyła jak się zachowuje, próbowała poznać granice, czytać z niego jak z otwartej księgi. Dzięki obserwacjom można było wiele wywnioskować, bardzo wiele.
- Nie mów jej. Po prostu bądź gdzieś w pobliżu. To najlepsze co możesz jej dać - dodała po chwili nie pozwalając elfowi wtrącić się, nim tego nie dokończyła. Milczała chwilę czasu, tworząc z ciszy prowokującą atmosferę, tak naprawdę właśnie tylko temu służyła ta pauza. Chociaż dobór słów dla kobiety również był istotny, nie chciała z marszu powiedzieć czegoś nieodpowiedniego.
- Nawet jeśli nie zawiniłeś, to i tak będziesz winny. Ona chyba nie ma innej osoby, na którą ową winę mogłaby zrzucić. Jeśli przyznasz się, że to Ty, nigdy się do niej nie zbliżysz. Może i brakuje jej kogoś bliskiego, rodzica czy po prostu przyjaciela, ale jako ojciec, w sytuacji w jakiej się znalazłeś, w jakiej znalazła się ona… Nie ma sensu uzewnętrznianie się. Myślę, że Ty lepiej zniesiesz ukrywanie, niż ona prawdę - skończyła. Podeszła o krok i położyła mu swą dłoń na ramieniu. Trwało to krótko, nawet nie zdążyłby pomyśleć nad tym gestem. Jej delikatna dłoń zsunęła się po jego barku, a sama Sophie skierowała się w stronę łóżka, z zamiarem spoczynku, jednak nie było jej to jeszcze dane.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline