Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2015, 11:07   #119
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Wesele Leili i Couryna


Ślub się skończył, pozostało wesele, na które czekały załogi obu żaglowców.
Wpierw wszystkich przetransportowano na plażę.
Tam nastąpiły zwyczajowe toasty za młodą parę.
Pierwszemu walcowi nowożeńców przyglądali się wszyscy, póki nie dołączyli do tańczących komandor i kapitan.

Potem nastąpił zwyczajowy rzut bukietem. Wylądował on w rekach zaskoczonej Lei, która nawet nie brała udziału w chwytaniu go, stała tylko z boku, przyglądając się z uśmiechem. Bukiet jednak za sprawą Tymory, odbity od dłoni Tanii, wylądował w ramionach zaskoczonej takim obrotem spawy paladynki, która, widząc co się napatoczyło do jej dłoni, lekko się zaczerwieniła.

Potem zaproszeni goście wrócili na „Złotego Smoka”, z którego pokładu przeszli - przy pomocy pierścieni - do „Pałacyku Smoków”.

W sali biesiadnej wszystko było już przygotowane. Stoły zapełnione były zimnymi przystawkami.

Gdy wszyscy zajęli miejsca za stołem, kapitan Blasea wstał z kielichem w dłoni.

Dzisiaj ślub wasz, Państwo młodzi,
W takim dniu się zawsze godzi.
Życzyć szczęścia dni rozlicznych,
I gromadki dzieci ślicznych.
Tylko one sprawić mogą,
Że nad życia trudną drogą.
Pośród smutków, zawsze, wszędzie,
Słońce wam świeciło będzie.


Wszyscy spełnili toast. Potem kielich podniósł i wzniósł toast komandor Dev.

Teraz wy już nie samotni,
teraz wy we dwoje.
Na łzy, smutki i radości
pójdziecie oboje.
Już wam teraz droga życia
łatwiejsza i lżejsza
O! bo miłość wszelkie trudy
usuwa lub zmniejsza.
Niechaj złość i boleść
u was się nie zjawi,
niech wam zawsze Młoda Paro
Bogowie błogosławią.


Zabawa trwała w najlepsze. Do tańców przygrywali szantymeni ze „Smoka”. Półprzejrzysta służba w liberiach donosiła gorące potrawy.

W pewnym momencie komandor Dev znów się podniósł i poprosił o ciszę.
- Courynie i Leilo postanowiliśmy wraz z kapitanem Blaseą ufundować wam dom lub mieszkanie. Nie będzie to jednak akcja jednokrotna, wszystkie młode pary od tej pory otrzymywać będą mieszkania. O formie ich jeszcze się zdecyduje.

Popatrzył na Blaseę, który przytaknął mu z uśmiechem.
- W związku z rozpięciem wojny na tak szeroką skalę postanowiliśmy utworzyć armadę. Docelowo ma się znaleźć w niej pięć galeonów, dziesięć fregat i nieokreślona bliżej liczba mniejszych statków. By zapewnić bezpieczeństwo naszym załogom i ich rodzinom, tworzona jest baza tutaj - na wyspie nazywanej Kryjówką Smoków - oraz miasto-dzielnica o własnych prawach w pobliżu murów miejskich stolicy. W planach jest utworzenie twierdz przynależnych do konkretnych żaglowców wielkości co najmniej fregaty. Wokół nich będą stawiane domy dla rodzin naszych załóg.

Zapewne wiecie, iż w miarę postępów walk, za nasze głowy wyznaczane będą coraz większe nagrody. Własna dzielnica miasto zwiększy bezpieczeństwo naszych rodzin. Tymi planami dzielę się z wami jako pierwszymi z załóg. Jeśli macie jakieś pytanie, możecie teraz je zadać.


- Chciałbym wspomóc naszą sprawę. Po powrocie do stolicy mam zamiar nadać wiadomość i spróbować nakłonić moich braci, kapłanów Wodnego pana, do zaangażowania w ten projekt.
- Chciałbym też zapytać osób lepiej obeznanych, jaką kwoty należałoby zebrać od darczyńców lub inwestorów, by wzmocnić naszą eskadrę o galeon lub fregatę?

- Koszty są olbrzymie. Sam koszt fregaty bez przeróbek to czterdzieści tysięcy sztuk złota, galeonu sześćdziesiąt, z przeróbkami i wyposażeniem do pierwszej wyprawy to nawet drugie tyle. W końcu jedna armata kosztuje dwa tysiące sztuk złota, dlatego też będziemy mieli własną ludwisarnię. Mamy już nawet odpowiednich mistrzów i już pracują nad nową partią armat.

Odpowiedział Blasea, drapiąc się w gładko ogoloną brodę.

Komandor potwierdził kiwając głową. Potem rzekł poważnie.
- Koszty są wysokie, lecz w porównaniu z kosztami zapewnienia odpowiedniego bezpieczeństwa armadzie w czasie postoju oraz rodzinom członków załogi, to jest ledwie kropelka w morzu. Pamiętać trzeba, że za moją głowę już teraz jest nagroda sześćdziesięciu tysięcy złotych monet. Za Drake’a, Thay wyznaczyło dwadzieścia milionów sztuk złota. Do końca wojny zapewne moja głowa będzie tyle warta, może nawet więcej, a głowy najmłodszych członków załogi po kilka - kilkanaście tysięcy złotych monet.

Przez dłuższy moment Couryn milczał, zaskoczony ofertą Deva, oraz innymi wiadomościami.
- To bardzo szczodra propozycja, panie komadorze - powiedział. - Bardzo jesteśmy wdzięczni. - Z uśmiechem spojrzał na swą świeżo poślubioną małżonkę.

Nie był do końca pewien, czy to nie koliduje nieco z planami Leili, by odzyskać jej rodzinne ziemie, ale wnet doszedł do wniosku, że jedno drugiemu nie będzie przeszkadzać.
- Domek, na tej pięknej wyspie, to wspaniały pomysł - dodał.

Mniej mu się podobało zamieszkanie w specjalnej dzielnicy, otoczonej murami. Ale w tej chwili nie miał zamiaru dyskutować na temat wad i zalet takiego pomysłu.
- Niestety muszę was rozczarować Courynie. Na tej wyspie nie będzie żadnych domków, jedynie baza wyrąbana w skale. To nie znaczy, że nie będzie wygodna.

Sprostował komandor a w zasadzie, zgodnie z planami, już admirał Dev.
- Widocznie źle zrozumiałem. - Couryn skomentował słowa admirała. -

Leila początkowo nie wiedziała, co powiedzieć. Tyle emocji i nowin w ciągu jednego dnia? To nawet jak na nią było zbyt wiele.
- Proszę o wybaczenie, komandorze, kapitanie - zaczęła ostrożnie -to niezwykle szczodra oferta, jak powiedział mój mąż - dodała z uśmiechem i uścisnęła dłoń Couryna. - Myślę, że w obrębie miasta-dzielnicy, która powstanie, wystarczy nam jakiś nieduży, bezpieczny kącik. Rodziny na razie nie planujemy powiększać - mówiąc to, schowała rękę, na której spoczywał Dragonel, za plecami, by nie słuchać kolejnego marudnego komentarza na ten temat. - Mamy natomiast inne plany na bardziej odległą przyszłość. Biorąc pod uwagę, jak wielkie koszta przed nami, nie ma potrzeby wydawać kroci na dom czy mieszkanie dla nas.

Leila wypowiadała się w liczbie mnogiej, aczkolwiek nie była do końca pewna czy jej mąż poprze jej postawę.
- Porozmawiamy o tym jeszcze - odpowiedział ze śmiechem komandor, kapitan zaś pokiwał tylko głową z uśmiechem.

Lea analizowała światły plan kapitana, lecz w jej myśli wdarł się jakiś cień. Podrapała się po głowie w zamyśleniu, ale kwestia, o którą chciała zapytać, pozostała.
- Komandorze. Rodziny załóg Smoków będą chronione przez twoich ludzi, czy przez straż miejską?
- Oczywiście, że przez naszych ludzi. Mamy odpowiednie uprawnienia i zezwolenia do utworzenia własnych oddziałów zbrojnych, pełniących służbę straży miejskiej na naszym terenie. Głupotą było by oddawanie bezpieczeństwa, naszego i rodzin, ludziom nie sprawdzonym przez nas.
Odparł ze śmiechem komandor.
- Straż miejska zwykła nie będzie miał żadnych uprawnień na tym terenie, na mocy porozumienia.
Dodał jego zastępca kapitan Blasea

Gdy skończyły się pytania na temat planów admirała Deva, do stołu gdzie siedziała młoda para oraz czterech najważniejszych dowódców eskadry, podeszły siostry Golddragon. Ann, Elza i Indira uśmiechnięte były promiennie, Greta była cała spłoniona. Z opuszczonym wzrokiem i nikłym uśmiechem przemówiła:

- Przygotowałyśmy z siostrami prezent, który ma przypominać o waszej miłości i jedności, jaką teraz tworzycie. Sakiewkę uszyłam ja, łańcuszki wykonała Indira, płaskorzeźby medalionu kameowego zrobiła w jazodrzewie Ann. Oprawa z żywej stali oraz łańcuszki z niej symbolizują odradzanie się i nowe życie oraz żywą miłość. Medalion można podzielić tak, byście mieli własne podobizny, zamek jest pomysłem Elzy. Wszystkiego najlepszego pani bosman Leilo i panie bosmanie Courynie.

Spojrzenie Grety, gdy podawała sakiewkę i rozłożone medaliony, było smutne i jednocześnie jakby błagalne. Leila w końcu zrozumiała, iż Greta cierpi, widząc ich - jak zdawało się dziewczynce - niechętne spojrzenia, którymi w ostatnich dniach obserwowali poczynania dziewczynek Golddragon, a zwłaszcza jej samej. W końcu Leila, Couryn i Lea były dla dziewcząt najbliższymi osobami na statku.

Podane przedmioty były wykonane z pietyzmem i miłością. Sakiewka z czerwonego złotogłowiu z aplikacją ze złotego złotogłowiu w kształcie smoka. Na dwóch połówkach medalionu, posiadających własne oprawy i łańcuszki, były wyrzeźbiona głowa Couryna i na drugiej połówce głowa Leili, zaś od zewnątrz smok, który został pozłocony. Połówki te można było połączyć, tak by tworzyły jeden medalion, lub nosić osobno. Łańcuszki były w formie winnych pnączy i liści.
- Dziękujemy, są piękne - powiedziała Leila, uśmiechając się do dziewczynek i przyjmując od nich prezent.
Następnie uściskała serdecznie każdą z nich.
- Ja również bardzo dziękuję - powiedział Couryn. - To jest śliczne.
Przyklęknął i, podobnie jak leila, uściskał dziewczynki.

Dziewczęta odeszły uradowane, dając miejsce paladynce.

Po dziewczynkach podeszła Lea trzymając w rękach dość spore pudełko. Było ono wykonane z jazodrzewa, a w nim wyryty został symbol Sune. Możnaby rzec, że elfka wręcz promieniała radością - bez żadnego powodu, a przynajmniej tak się wydawało.
- Proszę, to dla Was. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. - powiedziała dając prezent parze.

W środku był posążek o wymiarach około dwie na dwie dłonie przestawiający przytulającą się parę, biorąc pod uwagę kształt twórczyni bardzo chciała przedstawić w ten sposób Leilę i Couryna. Na podeście, na którym stały ludzkie figury, było napisane "Niechaj miłość kwitnie między wami każdego dnia". Całość była, tak samo jak pudełko, wykonane z jazodrzewa.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/46/85/0f/46850f22fab48686a30dd5c9a96bc07a.jpg[/MEDIA]
Couryn przytrzymał szkatułkę, a Leila ostrożnie wyjęła posążek, by wspólnie mogli obejrzeć go z każdej strony. Trzeba przyznać, że podobieństwo było uderzające. Pani młoda promiennie uśmiechnęła się do elfki.
- Dziękujemy - powiedziała z oboje. - To przepiękne, naprawdę. Aż trudno mi uwierzyć, że to dzieło elfich rąk… Choć patrząc na nasze obrączki. Ah, ten talent… - zamieszała się Leila w swoich podziękowań.

Ostrożnie odłożyła posążek na jego miejsce w szkatułce, po czym rzuciła się paladynce na szyję.
- Dziękuję, bez ciebie ten dzień nie byłby taki sam - powiedziała szeptem, ściskając ją mocno.

Paladynka również uściskała Leilę jeszcze bardziej emanując radością.
- Jednak gdyby nie wy, to by dzisiejszy dzień nie wygląda tak, jak wygląda. Bardzo się cieszę, że się wam podoba. - odparła cicho, jednak tak, że Couryn również zdołał to usłyszeć.
- Bardzo się nam podoba - odparł cicho Couryn, ściskając Leę i całując ją w policzek. - Dziękuję.

Gdy odeszła od młodej pary, udała się na chwilę do swoich sal, by się przebrać. Na "część artystyczną" miała zaplanowanego coś specjalnego.


Gdy posiłek się zakończył zgromadzeni przeszli piętro wyżej do reprezentacyjnej auli, gdzie czekały na nich inne atrakcje - przede wszystkim tańce. O muzykę tym razem również zadbali szantymeni ze “Smoka”. Większość zaproszonych znalazła sobie partnerów do tańców, nawet dziewczęta, a przynajmniej te starsze, znalazły sobie partnerów wśród Dragonów.

Leila i Couryn byli wręcz rozchwytywani. Każdy chciał zatańczył z młodą parą, więc razem udało się im zatańczyć tylko pierwszy taniec.


W pewnym momencie przy organach, na których grał jeden z szantymenów z załogi “Smoka”, podeszła Ann. Przez chwilę szeptała, po czym wszyscy usłyszeli piosenkę, zaś Greta cała spurpurowiała ze wstydu, słysząc jej treść.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xzO_iXvfsIk[/MEDIA]

Oczywiście piosenka odnosiła się do ostatnich wybryków najstarszej Golddragonówny


Po pewnym czasie, gdy było już dość późno, wszyscy zostali zaproszeni na plażę na pokaz artystyczny.

Było już bardzo ciemno, jednak plażę rozświetlały pochodnie bawiących się na zewnątrz załogantów. Jedno miejsce się z tego wszystkiego wyróżniało, gdyż półokrąg ludzi zajmował środkową część - tam, gdzie miało być coś ponoć zaplanowane. I miała być to do tego momentu tajemnica. Nieukończony krąg miał dość dużą średnicę

Gdy nowożeńcy się zbliżyli, dostrzegli stojącą na środku Leę. Na sobie biała dopasowane skórzane czarne spodnie do połowy łydki oraz czerwoną przepaskę piersiową. Biegała boso, a ramiona i brzuch miała odsłonięte. Jej figura zdecydowanie przyciągała mnóstwo spojrzeń.

Widząc, że biesiadnicy z sali się już zbliżają, elfka dała znak Neevanowi stojącemu przy obwodzie wewnątrz kręgu, a on dał znak ośmiu grajkom z różnymi instrumentami strunowymi i smyczkowymi, by się przygotowali. Zostawiono jej jedną pochodnię, a resztę odsunięto od koła. W składzie zespołu grającego byli zarówno Ann, jak i Indira.

Oczy Lei jakby zabłysły ma chwilę, wymówiła inkantację dla zaklęcia kuglarstwa, podpaliła leżące niedaleko instrumenty stworzone specjalnie na tą okazję i zaczęła tańczyć. Tańczyć z ogniem. A instrumenty ekipy grającej zaczęły grać.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=U_oaPY0Brrw[/MEDIA]

Efekty tworzone za pomocą zaklęć były niesamowite. Sypały się iskry, czasami przedmoty latały w powietrzu, by później znów zostać złapane przez zwinną tancerkę wykonującą sporo akrobatycznych manewrów. Gdy zakończyła występ jej skóra lśniła od potu, a sama oddychała ciężej, jednak wyglądało to tak, jakby mogła tańczyć dalej. Na twarzy Lei gościł uśmiech. Taka forma aktywności zdecydowanie sprawiała jej radość.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ykom-uClq4E[/MEDIA]
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Lq0W0ZV-6N4[/MEDIA]
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=yLkUDU-HwP4[/MEDIA]

Zabawy trwały do świtu.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 21-07-2015 o 11:12.
Cedryk jest offline