Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2015, 16:23   #16
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
W tym miejscu zajebiste jest to że te wszystkie chore rzeczy co widziałeś w hentaiach, są tutaj w wierzy bardzo możliwe!

Strife, podając blanta następnej osobie

Dobrą chwilę zajęło mu przypomnienie sobie tego o czym bardzo chciał zapomnieć.
- Przedobrzyłem… - wykrztusił ledwie zachrypnietym głosem. Spojrzał na osobę która na nim siedziała i go chyba nawet dusiła. Lina.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć. Ale póki nie załatwię Legiona nie mam zamiaru zdychać. - Rzucił pewnie, będąc pewnym że miks amfy, spirytusu i tych zasranych leków powoduje takie coś. Inna sprawa że był właściwie przerażony, zwłaszcza jej wzrokiem, a raczej jego brakiem.
- Wiesz, co masz powiedzieć… Ale się tego boisz. Kim ty właściwie jesteś? - Lina wyprostowała się, odejmując dłonie z szyi Strife’a.
- Ćpunem, degeneratem, zboczeńcem. Niczym wiecej niczym mniej. - zmrużył oczy. - Ale też twoim ziomkiem, do końca.
Dziewczyna zwęziła oczy, a jej oczy stały sie ciemniejsze niż wcześniej. Jej usta lekko się skrzywiły, gdy słuchała odpowiedzi na swoje pytanie.
- Kto rozwalił mnie w tamtej łazience pistoletami? - ruchem głowy wskazała na drzwi łazienki z plakatem idolki Strife’a.
- Myślisz że mnie to nie boli? Boli mnie to jak skurwysyn. O JAPIERDOLE nie wiem czy ktoś mi sprawił większy ból niż ten który poczułem gdy zobaczyłem twoje ciało. Zabiła cię Legion, nie ja nigdy bym ci nie zrobił krzywdy, ani nikomu bym na to nie pozwolił. Co ja pierdole właśnie pozwoliłem. - Na jego gębie pojawił się ironiczny uśmiech. - Czego sie nie dotknę zamienia się w gówno. - Strife westchnął przeciągle, i zacisnął powieki. Starał sie jak mógł by znowu nie ryczeć. Nawet jego ptasi mózg nie daje mu spokoju.
- Legion? To ta czerwonowłosa picza, co się pojawiła w przyczepie?
- Ta. właściwie to nie. Ta czerwona picza to moja siostra. Jej ciało znaczy. Legion to monstrum które uwielbia sprawiać ból i cierpienie. Właściwie nic innego go nie interesuje. Ubrał sobie mnie za cel bo tak jest zabawniej dla niego. Czy tam kurwa jej. Nie wiem już sam. - Otworzył oczy. - Kurwa mać tak bardzo cię przepraszam.
- Ta czerwonowłosa zdzira nagle pojawiła się koło mnie… potem nie wiem kiedy, nagle znalazłam się w łazience. Skrępowała mnie i zakneblowała… - głos Luny przerodził się w szept, jakby mówiła bardziej sama do siebie. Jej ciało (czy może forma) zadrżało, jakby w poruszeniu. Po twarzy pociekły jej łzy i zaczęła płakać. - Ale tylko tyle zrobiła! A ty mnie rozstrzelałeś jak gówno! - łkała. - Czym ty się różnisz od tego potwora?! Zabrałeś mi życie z byle powodu!
- Nienawidzę tego że ci dobrzy ludzie, istoty, mają przejebane bo ktoś ma taki kaprys. Wkurwiają mnie istoty które dla zabawy czy własnego zysku krzywdzą innych. Nie porównuj mnie to tego ścierwa. Naprawdę myślisz że pociągnał bym za spusty gdybym wiedział że to podstęp tego potwora?!- Zacisnął zęby.
Po chwili Strife dostał w twarz z ręki Liny. Nie czuł bólu, ale mimo to ten cios nie był z jakiegoś powodu obojętny fizycznie Strife’owi.
- Ty zawsze tak robisz! Pierwsze co robisz, to wszystkich rozpieprzasz z tych kałachów! Mnie też rozwaliłeś! - wrzeszczała w jakiejś furii. Jej oczy zupełnie zaszły ciemnością. - Nigdy ci tego nie wybacze! - i ponownie zaczęła dusić Strife’a.
Strife mimo wszystko wysilił się na uśmiech, jakby doznał ulgi.
- Nie zasługuję na czyjekolwiek wybaczenie. Ciesze się że to widzisz.- Spoglądał prosto na nią bezradnym wzrokiem. - Dziękuję. Za wszystko. - Dodał.
Lina spoliczkowała ponownie Strife’a. Dyszała ze wściekłości, przyszpilając czarne jak noc oczy w łowcę.
- Widzę to. Ale ty musisz za to zapłacić. Za to, co zrobiłeś. Czy uważasz, że każda zbrodnia powinna mieć karę? - zapytała gunslingera chłodnym głosem.
- Dopóki nie załatwie Legion nie dam się zabić. Nikomu. Ale jak juz to zrobię, możesz tu wrócić i skręcić mi kark. - Odwrócił wzrok. - Zrobiła byś mi przysługę. W piekle i tak czekają całe hordy ścierwa które tam wysłałem by mnie ostro przecwelić. Lucek jest na początku kolejki.
- Czyli tak uważasz... - mruknęła Lina, dalej wpatrując się w Strife’a. - Ale ty również zrobisz przysługę dla mnie.
- Dla ciebie wsio Linana. - Nazwał ją w charakterystyczny dla siebie sposób. - Coś konkretnego? - Zapytał unosząc brew. Sam nie wierzył w całą tą sytuację. Niestety było to aż nazbyt realne. Zakamarki jego małego móżdżku są całkiem upiorne.
- Owszem - dziewczyna uśmiechnęła się uwodzicielsko. Przyciągnęła do siebie Strife’a, któremu odzienie rozpadło się na popiół. - Zostaniesz moim sługą. Co noc będziesz mi się oddawał na wszystkie sposoby, jakie sobie wymarzę i wymyślę. - wokół ramion i torsu Strife’a ni z tego, ni z owego pojawiły się łańcuchy, które jeszcze się tliły. - Jesteś mi to winny - Lina wyszczerzyla po raz pierwszy zęby. Błyskały olśniewającą bielą… i trochę zbyt dlugimi kłami.
Coś mu tu zaczęło ostro śmierdzieć. Takie zagrywki miał Legion. No i nie pamiętał by jej zeby wyglądały tak… uroczo. Fakt że miała go wykorzystywać każdej nocy jego zmarła przyjaciólka nawet dla niego wydawał się troszeczkę chory.
- Oh? Nawet nie zaprosiłaś mnie na kawę. - spoglądnął na nią smutno. Inna sprawa że był z każdą sekundą coraz bardziej przerażony, ale jakoś starał się to ukryć, za tym debilnym żartem.
- Legion? Nie, Strife… Tu nie ma nikogo poza nami - Lina spojrzała rozczulona prosto w oczy Strife’a. Z jej oczu zniknęło nieco mroku, ale nadal trzymała go jedną ręką za łańcuchy, a drugą dłonią wodziła delikatnie po jego nieogolonej mordzie. - Jestem tylko ja i ty - przechyliła delikatnie na bok głowę i uśmiechnęła się uroczo.
- Ciebie tu nie ma… - Nie wytrzymał, i parę kropli łez pociekło mu po policzkach. - To tylko moje chore schizy. - Obdarował Linę spojrzeniem, które oznaczało uległość, czy też po prostu poddanie się. W tamtym momencie już go nie obchodziło co z nim zrobi zmora. W każdej innej sytuacji, sam by wyskoczył z ubrań ale to było troszkę za dużo dla niego.
- Rób co chcesz. - Dodał.
Gdy tylko orzekł te słowa i dał znak poddaństwa odmienionej Linie, na oczach Strife’a zmaterializowała się czarna opaska, zasłaniając mu całkowicie wizję. - To przykre, że masz mnie za wytwór twojego umysłu. Ale udowodnię ci, że się mylisz - po czym poczuł język Liny w swoich ustach, gdy ta obdarzyła go namiętnym pocałunkiem. Później jego głowa znalazła się między jej piersiami, a później ciepłe, wilgotne uda Liny oplotły jego szyję...

=***=
Strife obudził się, jego ciało reagowało jak po ostrym seksie, acz jednocześnie czuł się dziwnie wyzuty z sił. Miał mroczki w pamięci, pamiętał wszystko do momentu zakrycia mu oczu przez Linę czarną opaską. Dodatkowo dziwnie pulsowało mu w głowie, w spodniach miał mokro, a tam, gdzie “lokatorka” oplotła go łańcuchami, czuł coś w rodzaju lekkiego oparzenia. Kłucie - mocniejsze niż w przypadku torsu - czuł na prawej łopatce, jakby ktoś lub coś wypaliło mu piętno na niej.
Na podłodze dojrzał sporo kałuż, a w pomieszczeniu, w którym spał, panował chłód. Słońce musiało jakiś czas temu wzejść; niebo zaś było zachmurzone.
- O kurwełe… - Wyjęczał ledwo dzwigając się do góry. Sam nie wiedział co ma myśleć, ale przynejmniej może pominąć poranny rytuał “Śrutowania predatora”. Apropo tego, musiał gacie zmienić. Łeb go napieprzał, a w gębie czuł jak jego jezyk zamienił się w papier ścierny. Wody. Zataczająć się delikatnie i rozmasowując skroń polazł do kranu. Przyssał się do niego na dobrą minutę Gdy skończył odetchnął z ulgą i poszedł zapalić papierosa. Z fajką w zębach zaczął się przebierać. Nowe bokserki, o białej barwie w czerwone serduszka, T-shirt z zespołu “Demon hunter” i jego legendarne klapki kubota. Gdy już skończył przypomniał sobie że wypadało by się umyć bo się spocił jak świnia, i tak też jebał. Znowu się rozebrał. Leniwym krokiem polazł do “łaźni”. Starał się nie rozglądać zbytnio. Coś mu jednak nie pasowało, coś na prawej łopatce. Stanął plecami do lustra by obejrzeć co go tak piecze.
Strife’owi nie mogło się to spodobać, nie chodziło nawet o samo znamię. Ktoś na prawej łopatce wypalił mu znak.
Siedmiokąt foremny, przypominający białą gwiazdę, na tle identycznej figury, tyle ze czarnej, obróconą o około 20 stopni. W te dwie figury wpisana była jeszcze jedna siedmioramienna gwiazda, tyle że mniejsza. W centrum znaku widniały dwa czarne okręgi - wydawało się łowcy, że cały tatuaż był tak naprawdę zbudowany z wielu maleńkich run. Nie miał jednak na tyle dobrego wzroku, by móc je rozczytać, aczkolwiek nie potrzebował w tym przypadku posiadać sokolego oka, by domyśleć się, że jakieś piekliszcze wmieszało się w jego życie. Co gorsza - jeszcze potężniejsze niż Legion.*
- O nie. - Jęknął. - Kurwa no nie, NO PO PROSTU KURWA NIE. - Wrzeszczał wściekły, lecz szybko przestał bo zakręciło mu się w głowie. Nie miał pojęcia jakiemu demonowi był przypisany ten znak. Ale wiedział żę ma delikatnie mówiąc przesrane. Przyglądał się nowej dziarze jeszcze chwilę, potem wskoczył pod prysznic, a raczej to co z niego zostało. Odkręcił kurek by chlusnęła w niego lodowata woda. Zapomniał o fajce w zębach, ale szybko wypluł ja pod stopu. Po około 15 minutach, był już odświeżony. Jeszcze tylko wypsikał się dezodorantem “Topór”, dwa na obojczyki, i długie przez całe tors psiknięcie. Tak mówili w reklamie. Ubrał znowu to samo i polazł siąść na łóżko. Pora zaaplikować sobie lekarstwo. Ze stołu zgarnął pudełeczko z ampułkami i wyciagną jedną, Naprężał rękę iu ją rozluźniał by uwydatnić żyły. Zębami zerwał mała zakrętkę, która kryłą igłę. Z wyraźnym grymasem niezadowolenia wbił ją sobie tuż nad raną, tak jak konował mu przepisywał. Pustą amupułkę rzucił na stół. Siedział dobrą chwilę nie wiedząc co ze sobą zrobić. Może się odświerzył ale łeb nadal bolał. Ale na to wystarczy jedno piwko. Niby mówili żeby nie mieszał tego lekarstwa z alkoholem, ale przecież piwo to nie jest alkohol. W jego mniemaniu. Spod łóżka wyciągnął puszkę jakiegoś taniego sikacza i zerwał zawleczkę. Jak zwykle się oblał.
- Ugh… co jeszcze mi się przytrafi? To nie było wyzwanie jakby co! - Dorzucił patrząc w górę. Wziął pilota i włączył swoje pudełko. Widział tam jakiś polityków żrących się o sprawy których nawet nie pojmował. Ale śmiesznie się kłócili, jeden mały gruby i troszkę łysawy na głowie wrzeszczał do drugiego.
- Moja racja jest właściwa! -
- A moja jest najmojższa! - Strife opluł się piwem i skomentował - Co kurwa? - Przerzucił kanał. Tam zaś jakiś wymalowany pajac prowadził listę “hitów”. Gadał żywiołowo i z przesadzonym entuzjazmem.
- Lista lista dziesięć hitów, jeden po drugim, drugi po trzecim trzeci po czwartym!! Teraz najnowszy singiel grupy The Homophobes, zatytuowany: “Dupa jest od srania”.. - Strife ponownie zmienił kanał zażenowany gównem które właśnie widzi. Sam szajs nigdzie nic ciekawego, a na erotyki było jeszcze za wcześnie. Wyłączył pudło, a pilota cisnął gdzieś na poduszkę. Wstał z cichym stęknieciem w stronę komputera. Odsunął delikatnie krzesło i siadł na nim, A raczej kucnął, z tym że pod dupą miał jedną stopę na której to właściwie siedział. Druga noga byął podkulona tak że opierał brodę na kolanie. Zalogował się na swoje konto. Minęła chwila nim ujrzał nagą panienkę która byłą jego tapetą na pulpicie. Od razu kliknął w ikonkę gry “Pig of peasants”. Login jego już widniał na ekranie a brzmiał on “Pussydestroyer1337”, wklepał jedynie hasło i dał wyszukiwanie meczu. Zdążył sobie żarcie zrobić nim znalazło. Na trzy kęsy pożarł zapiekankę i to wtedy właśnie odnalazło mu drużynę.
Ledwo otworzyło się lobby a już się serdecznie wyzywali od lachociągów, że ruchaja czyjeś matki i coś tam jeszcze. Strife jedynie przewrócił oczami i nacisnął “alt+f4”. Wstał gwałtownie i kopniakiem posłał krzesło na drugi koniec przyczepy. - Co ja kurwa wyprawiam? - Zapytał samego siebie jakby miał też sobie sam odpowiedzieć. Nagle go olśniło. - Wiem co musze sprawdzić. - Poleciał po krzesło i równie szybko z nim wrócił przed komputer. Wbił na pewne forum okultystyczne i o demonologi, gdzież był członkiem. Zaczął szukać czegoś podobnego do znamienia które posiadał na łopatce. W drugim oknie otworzył yt i odpalił muzykę
Znalazło się kilka podobnych znaków, jednak tylko podobnych, nie były one podobne kropka w kropkę do wypalonego znamienia. Nie posiadały one trzech siedmioramiennych gwiazd.
Wklepał w pasku “szukaj” tagi: Demon snu, zmora senna i podśpiewywał pod nosem refren piosenki.
Strife pozyskał informacje, w jaki sposób takie wynaturzenia można się pozbyć, bądź co im szkodzi. Zmory senne nie znosiły niczego świętego czy poświęconego, jak diabeł wody święconej. Symptomy, których doświadczył Strife, pasowały do fenomenów spotykanych przy nich. Niektóre zmory senne lubiły przejmować ciała zmarłych, istniała też wersja, że są to tak naprawdę duchy zmarłych, które przed śmiercią nie oczyściły swej duszy z odwetu, a pragnienie zemsty przewyższało chęć udania się na drugą stronę. Wersji było mnóstwo - w kwestii demonów snu Strife dostrzegł między innymi sukkuby i inkuby. “Lina” bardzo pasowała do kategorii sukkubów. Aczkolwiek coś Strife’owi mówiło, że choć to jeszcze nie dało mu pełnej odpowiedzi na pytanie z czym miał do czynienia, dało mu narzędzia do walki z “nową” Liną lub choćby metodę na jej odpędzenie.*
- Hmm… - Mruknął pocierając zarost na podbródku. Splótł palce za głową i obócił się na krześle dookoła, tak że znów był twarzą do monitora. Samo działanie zmory niespecjalnie mu przeszkadzało, ale na pewno w jakiś sposób go powoli zabijało. Przeprowadzał już egzorcyzmy, ale nigdy na samym sobie. Miał jeszcze jeden pomysł. Na forum jest masa ekspertów, ale muszą widzieć z czym mają do czynienia. Pognał do łazienki, po drodze łapiąc za swoją komórkę. Ustawił sie do lustra jak ostatnio i cyknął sobie słit focie, tak by znamię było widoczne. Dobrą chwilę zajęło mu znalezienie kabla i odszukanie odpowiednich sterowników by Pcet “widział” jego telefon. Stworzył nowy temat zatytuowany “Senna mara” w treści napisał:

Cytat:
Moja zmarła przyjaciółka objawiła mi się ostatniej nocy, obwiniając mnie za swoją śmierć. Następnie mnie po prostu wyruchała. Tja. Jak się obudziłem miałem to gówno na plecach.
Wkleił zdjęcię do posta i wrzucił na forum. Na odpowiedź będzie musiał chwilę poczekać, przeciągnął się wgapiony w monitor*
Kiedy Strife odświeżył stronę, ktoś mu przysłał wiadomość prywatną. Jakiś: verdandi11.
Gwałtownie zbliżył łeb do monitora, nie wierzył że tak szybko mu ktoś odpowie. Pośpiesznie otworzył wiadomość.
A jej treść brzmiała następująco:

Kod:
“Czesc Lu. Coście za towar mieli? Ja też chcę. Podpisano: Sam wiesz kto (nikiem sie nie sugeruj, wybrało sie pierwsze lepsze ciulstwo, jakie przyszło do głowy)”
Kod:
“Byłem pewien że powiedziałem byś nawet się nie przyznawała że mnie znasz. Ale chuj w to na forum chyba nie siedzi. Widziałaś mojego posta? Taki kurwa towar.”
Odpowiedział, po czym nacisnął “enter”.

Kod:
“Widziałam ten towar. Moglibysmy sie sptkac w jakims miejscu i pogadac? PS. Nie przejmuj sie, nie takie chuje jak Legion mi grozily.”
- przyszło po kilku minutach.
Kod:
“Mów gdzie mam cię szukać, wszystkie moje mety zna. Tylko kurwa na boga jak jakimś cudem nas znajdzie masz spierdalać natychmiast”.
Odpowiedź wysłał natychmiastowo.
Kod:
“Sektor 17, bar Strefa - pasje?”
Kod:
“Lece tam.”
Równie szybko co wcześnie napisał wiadomość i nie czekając na odpowiedź zaczął się ubierać w swój bojowo wyjściowy strój. Był to niemały kawał drogi, ale Strife miał swoje ścieżki.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline