Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2015, 17:27   #22
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Samantha długo i w milczeniu obserwowała ojca. Szczerze mówiąc, to sama niemal się nabrała na to, że wypuści Hanzystę.Ona by tego nie zoribła, a jej ojciec chciał? Było to niebywałe i trudne do uwierzenia, jednakże gra aktorska Kapitana była chyba na najwyższym poziomie. Być może minął się z powołaniem? Zdecydowanie tak było. Samantha miała ochotę oddać aplauz na stojąco, kiedy to James zaczął skakać po kręgosłupie ofiary, łamiąc i deformując jego kręgi. Kiedy jeden z kręgów szyjnych gruchnął, płyn mózgowo-rdzeniowy stracił swój kanał i nastąpiła śmierć mózgu. Cóż, ciekawe kto to teraz posprząta? Samantha odwróciła się tyłem opuszczając pomieszczenie. Z nosem zadartym ku górze, niespiesznym krokiem. Nie będzie sprzątać tego syfu.

Kiedy ojciec był zajęty nawoływaniem i pruciem ryja na każdego napotkanego pirata, Samantha postanowiła wykorzystać okazję i zrobić to, co robi zawsze. Zejść do Lucasa i namówić go na implant. Robiła to nagminne, na tyle często, że powinien mieć już ją w nosie i skutecznie ignorować.

Póki ojciec był zajęty i nie kontrolował poczynań dziewczyny, ta postanowiła zejść niżej pod pokład i poszukać Lucasa. Nie to, żeby chciała od niego coś konkretnego, po prostu warto było próbować za każdym razem, kiedy to Kapitan nie miał jej na celowniku swojego bystrego, ojcowskiego spojrzenia.
Niezauważona, weszła do kajuty przerobionej na warsztat. Otaczały ją stoły pełne śrub i kół zębatych. Na końcu pomieszczenia, między dwoma cylindrami nachylał się Lucas. Właśnie spawał metalową powłokę jednego z nich. Twarz zakrywała mu maska z prostokątnym wizjerem.
- Lucas! - krzyknęła miło w miare swych możliwości i podskoczyła bliżej do mężczyzny.
- Co jest? Nie strasz mnie tak! - mężczyzna aż się wzdrygnął. Odłożył palnik i wytarł ręce w fartuch.
- Chcę nowy implant. Teraz! - rzuciła rozkazująco szerząc swoje idealne, białe i zdrowe zęby. O tak, kochała implanty i chciała mieć ich znacznie więcej, pewnie gdyby nie te głupie nakazy ojca, już dawno byłaby naszpricowana tymi wspaniałymi mechanizmami. Jej wzrok błądził wokół kąta pokoju. Stała tam skrzynia opatrzona skomplikowanym zamkiem. Dobrze wiedziała jakiego typu przedmioty znajdują się w środku.
- Co masz do wyboru? - spytała jakby nie interesował ją żaden sprzeciw i oparła się o poblisku, drewniany słup, patrząc z zaciekawieniem na poczynania mechanika.
Lucas zdjął maskę, ukazując wychudzoną, zapadniętą twarz. Wielu nazywało go z tego powodu ,,Kościejem”.
- Nie będę tego więcej przerabiać. Te rzeczy są na wagę złota i dopóki nie dostanę bezpośredniego rozkazu od Jamesa, zostają tam - wskazał suchym palcem na skrytkę.
- Oo, raaanyyy~, a co za różnica czy wszczepisz mi to teraz czy później? Ojciec się zgodził~ - skłamała z uśmiechem łypiąc zachłannie na skrzynie.
- Znasz zasady - odpowiedział i uznając, że temat jest skończony powrócił do swojego zajęcia.
Zawsze marzyła o tym, by mieć mnóstwo implantów, choć czuła, że prędzej ojciec strzeli jej w łeb niż to się stanie. Lucasa nie przekona, była tego pewna, no bo co go obchodziło, co ta kobieta chce? Liczyło się to, co powie Kapitan. Zresztą, nie pierwszy raz tutaj była i marudziła, więc pewnie już się przyzwyczaił do jej nachalnego wymuszania, któremu i tak nie mógłby ulec. I tak cud, że w ogóle chciał z nią dziś rozmawiać, a nie zbył ją milczeniem. Może ma dziś lepszy dzień?
- Po prostu nie chce mu się tutaj schodzić, bo jest zajęty. Słyszałeś już gdzie płyniemy? - zagrzmiała melodyjnie, choć była to raczej ostra i wzbudzająca niepokój melodia.
- Eta Carinae~ Mówi Ci to coś? - jej ton głosu był na tyle wredny, że można by to wziąć za srogi żart. Jakby go chciała nastraszyć i tym samym wymusić swoje chcenia.
Wiadomość mogła jeszcze nie dotrzeć do inżyniera, gdyż większość czasu spędzał w swojej pracowni. Wyglądało na to, że istotnie tak było. Znów powstał, odsłonił twarz. Powziął z blatu pokrytą pyłem ścierkę i potarł nią trupią facjatę.
- Kapitan musi być więc bardzo pewny swoich zamiarów - jego głos był spokojny, jednak Samantha zauważyła, że mężczyzna wycierał szyję długo po tym, jak pozbył się z niej sadzy.

Niezadowolona z próby naciągnięcia Lucasa na implant, Samantha z głośnym fuknięciem wróciła na na główny pokład. Każdy pracował, zdawało się, że tylko nieliczni jak ona sie opierniczali w całym tym zamieszaniu i niepokoju. Chyba dawno nie widziała by jej ojciec był tak podekscytowany, a może tylko jej się wydawało?
Kobieta wymieniła się groźnymi spojrzeniami z Laytonem, przepełnione były one nienawiścią i chęcią mordu. Bosman jak zwykle przechadzał się po nadbudówce i rugał innych piratów. Na oku nosił mechaniczny monokl. Mogła to być w istocie część implantu, gdyż nikt nie widział go bez tego gadżetu. Od razu wychwycił postać dziewczyny. Poruszając bez słów ustami, wyartykułował by spieprzała. Ta jednak łatwo nie dawała za wygraną. Długo tak się na niego gapiła zupełnie jakby chciała go wkurwić i wyprowadzić z równowagi, może wtedy ojciec wypierdoliłby go za burtę, albo przywiązał do masztu do góry nogami. Wtedy mogłaby zrobić z niego swoją tarcze i ćwiczyć plucie lub rzut zgniłymi owocami.
Mimo tych złych myśli, nie podeszła do niego. Wolała zostać z jedną z milszych osób na pokładzie, a przynajmniej w stosunku do niej był dobrym człowiekiem.
- Hej Rukar. - zagaiła ochryple i odkaszlnęła. Założyła ręce krzyżem na piersiach opierając się o barierę dzielącą ten pokład od bezkresu morza, do którego mogłaby wpaść, gdyby to podpórka okazała się nie być stabilną.
Nalany, podeszły w wieku starzec cerował swoją koszulę. W jego uszach tkwiły zatyczki. Często ich używał, twierdząc że nie idzie słuchać zawodzenia reszty załogi, które oni nazywali szantami. Kidd musiała go szturchnąć, by w ogóle zwrócił na nią uwagę.
- Co sądzisz o tym, gdzie płyniemy? Większość załogi dziwnie zareagowała. - mimo iż wiedziała czym było to miejsce, jakoś nie potrafiła czuć niepokoju w stosunku do niego. Może obawiała się troche tych legend, opowieści, jednakże poznanie nowego wciąż ją fascynowało. Chciałaby się przekonać czy to co mówią jest prawdą, nawet jeśli miałaby na tym zakończyć swoją przygodę z życiem na morzu. Śmierć wśród swoich, na wodzie, byłaby dobrym zakończeniem. Na chwilę popadła w zamysł, wzdychając ciężko i delektując się silnym powiewem wiatru, jaki to owiewał jej twarz, targając włosami, które dotąd zasłaniały bliznę, a teraz pozwoliły jej się ukazać.
- Cóż, byłem kiedyś na obrzeżach Carinae. Zanim pływał ja z twoim ojczulkiem. Nic ciekawego. Ludzie pieprzyli, że morskie wiedźmy nas zjedzo, że jasny piorun szczeli. Coś ci powiem młoda. Moje stare dupsko wozi się na wszelakich łajbach sześćdziesiąty rok. I nigdy żadnej magyji nie widział.
Samantha westchnela teatralnie
- To ja nie wiem o co sie wszyscy tak sraja. Tchorze i kurwy przyportowe a nie Piraci! Osral ich pies - oburzyla sie, gdyz sadzila, ze dziadek ją nastraszy, a ten, że nie ma co sie bac nieznanego. Poza tym on zna wszystko i wie wszystko.
Rukar nie skomentował tej uwagi. Skończył swoją robotę i zszedł z drogi dwóm okładającym się mężczyznom, jakby była to najzwyklejsza rzecz. Razem z Samanthą oparli się o burtę.
- Po co staremu ten sekstans? Wiesz moze, co on knuje?
- Chuj tam że sekstans. Ale z czego zrobiony. Minerał zwą deli… dithi… o, dilithium! Rudę znaleziono ino jeden raz. Wyłóż sobie, panno moja, że w lodowych blokach. Na północy. To zrzedły mordy kujonom, co mówili że tam żadnej kultury być nie może. Bo za zimno i tyłki marzno. No ale z Jamesa żaden jajogłowy i koło frędzla mu to lata. Opchnie w Al Chiba jak go znam.

Po tej wymianie zdań, niezadowolona i naburmuszona odeszła kawałek dalej. Odechciało jej się już gadać z każdym. Nie chciało jej się nawet patrzeć na tę bandę wyrzutków. Wzdychając ciężko patrzyła na to, co ją otacza.
Musiała przyznać, że w życiu Pirata było kilka pięknych chwil, widoków. To był jeden z nich.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline