Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2015, 20:15   #43
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Lucille procenty uderzyły trochę do głowy. Szła ani z przodu ani z tyłu. Może to i lepiej? Od czasu do czasu przytrzymywała się ściany, żeby nie stracić równowagi. Raz na jakiś czas popijała sobie. Złapała ją czkawka i rudowłosa chciała ją jakoś powstrzymać. Humor miała jeszcze bardziej parszywy niż na górze. Zupełnie jakby miała dostać okres... mentalny. Kobieta nie odzywała się do nikogo, po co psuć i tak nagryzione już mocno humory? Choć szczerze to miała to w głębokim poważaniu. Chciała się znaleźć za murami miasta tylko po to, by mieć święty spokój. Plan iście idealny.
Niestety, zawsze musiało coś się zepsuć. Mężczyźni się zatrzymali, to i ona. Latarką zaczęła świecić po ścianach, a coś zupełnie jakby było wrażliwe na światło. Lucille czknęła dość głośno. Tym razem nad tym nie zapanowała. Obejrzała sobie to nie-wiadomo-co i niewiele myśląc, złapała ze swojej nerki bandaż i rzuciła na środek. Jakoś nagle górę wzięła w niej ciekawość: co się stanie. Czy to coś rzuci się na bandaż czy może uda im się pod tym przejść swobodnie.

W miejscu upadku bandażu, pojawiła się mgiełka. Początkowo nie zajmowała dużego obszaru. Z czasem jednak zaczęła gęstnień i się poszerzać. Rozprzestrzeniła się niemal na całe pomieszczenie. Sięgała do pasa Lucille. Stała się tak gęsta, że nie sposób było dojrzeć cokolwiek pod nią ukryte. “Śpiąca” istota nie poruszyła się, nie wydała żadnego dźwięku. Nic się w jej wypadku nie zmieniło.

Martin pociągnął Lucille do tyłu. Ta cała mgła mu się nie podobała. Być może to coś co znaleźli może ich zaatakować, ale brakuje mu prędkości? Maskując się zyskiwało jednak atut zaskoczenia.
- Trzymajcie się z dala od tej mgły - szepnął do pozostałych. - Liso, czy za pomocą swojej mocy byłabyś w stanie ją rozproszyć?

Lisa prychnęła natychmiastowo.
- Mogę zrobić tarczę, ona eliminuje jedynie zagrożenia, a nie jakieś anomalie pogodowe. - założyła ręce krzyżem na piersiach dając kilka kroków w tył. Ta przyziemna mgiełka po prostu ją brzydziła i nie chciała w niej stać. Stworzyła ścianę ochronną, oddzielającą ich od potwora, tylko po to by sprawdzić, czy poskutkuje to też na mgłę.
Kątem oka spojrzała na Martina, który się do niej odezwał. Naburmuszyła się i nabrała w usta powietrza, by móc go wypuścić z fuknięciem.

Tarcza Lisy w żaden widoczny sposób nie wpłynęła na mgłę. Nie zaczęła się oddalać, czy przybliżać do łowców. Jednak demon zareagował. Być może wyczuł użycie skazy i to wyrwało go z letargu. Tak to wyglądało. Otworzył oczy, które wpatrywały się w grupę łowców. Pierwsza ziewnęła Lucille, potem Lisa. Obie zaczęły czuć silne zmęczenie. Siergiej i Martin nie czuli nic dziwnego.

Lucille zrobiła krok w tył tak, jak pociągnął ją Martin. Potem zerknęła na Lisę. Chyba coś dziewczynę ugryz... no tak. Rudowłosa westchnęła dość smutno.
- I tak to już mi wszystko jedno - powiedziała i machnęła ręką. Poczuła ogromną chęć położenia się: tu i teraz. Chyba procenty (których de facto aż tak dużo nie wypiła) zaczęły działać. Może to i lepiej? Ziewnęła i przetarła oczy. Potem poczuła, że najprawdopodobniej to coś wiszące pod sufitem ich obserwuje. Nie miała odwagi jakoś specjalnie podnieść głowę, żeby sprawdzić. Na wszelki wypadek sięgnęła po swój pistolet. Położyła na nim dłoń. Jej ręka zdawała się być taka ciężka…

Siergiej wyciągnął Iwana z kieszeni, nie wiedział dlaczego to zrobił, ale zawsze kiedy nie był pewny co to za bestia to wykorzystywał zwierzęcy instynkt chomika. Ciekawiło go czy zwierzak zacznie piszczeć czy będzie spokojny. Ten demon, bestia, wynaturzenie(?) skojarzyło mu się z mózgiem całej armii demonów, które ma jakieś zdolności psioniczne. Normalnie powiedziałby sobie, że oglądał za dużo filmów fantasy, ale teraz wydawało mu się to jakoś trafne.
- Rozmowa z tym czymś raczej nie będzie najmądrzejszym rozwiązaniem. - Powiedział odsuwając się od mgły.

Sergiej miał rację. Zakładając, że to coś w ogóle zna ich język i potrafi się komunikować w ten czy inny sposób i tak nie dawało gwarancji jego dobrych zamiarów. Zresztą kto słyszał o pertraktacjach z demonem? Jedynym dobrym sposobem komunikacji z nimi jest ich eksterminacja. W pierwszej chwili Martin chciał jednak uciekać. Niezwykłość napotkanego stwora i niepewność tego co może za chwilę nastąpić napełniły jego serce strachem. Nagle poczuł niezwykła ochotę by wycofać się przez rozbite drzwi i biec w stronę wejścia do katakumb. I nie miało to wielkiego znaczenia czy reszta ruszy za nim czy też nie.
Po chwili jednak poczuł się znów jak wtedy, przed walką z demonami przy ognisku. Przypomniał sobie to co się stało w Paryżu. Ostatnia rzecz jaka trzymała go przy zmysłach i dawała powody by codziennie wstawać z łóżka już odeszła, a on nic nie mógł na to poradzić. Od tamtej pory karmił się pragnieniem zemsty i ona była jego celem, ale czy była w ogóle realna? Tutaj zaś mógł dokonać czegoś dla dobra innych, czegoś naprawdę wielkiego. Znów poczuć się jak za starych dobrych czasów w GIGN.
Intuicja podpowiadała, że ten demon jest tak niezwykły jak jego wygląd. Jego, zapewne, niewielka mobilność wykluczała możliwość użycia go w walce, choć nie oznaczało to, że w swoim "leżu" nie będzie groźny. Musiał więc spełniać inną funkcję. A jeśli właśnie kieruje próbą zdobycia miasta? Jeśli szefuje demonom stworzonym do walki? A nawet jeśli jest zwykłym potworem, jego śmierć z pewnością nie pogorszy sytuacji ludzi.
- Ucieczka też może okazać się nie taka łatwa - Raynaud odpowiedział Ruskowi. - Walka z czymś nieznanym, o którego możliwościach nic nie wiemy, jest z kolei przejawem skrajnej głupoty lub szaleństwa, nie uważasz? Dobrze by było, żeby ktoś zobaczył to coś w akcji zanim spróbuje walki. Pozna jego mocne i słabe strony, rozumiesz? - Komandos dał chwilę Sergiejowi na przetrawienie tego co powiedział. - Weź dziewczyny i skieruj się do wyjścia, obierzcie jedną z bocznych dróg do miasta, podejrzewam, że takich demonów jak on już tu nie znajdziecie. A ja zobaczę na co stać tą obślizłą glizdę. Macie pięć minut - to mówiąc Martin przeładował MP5.

Lisa dała kilka kroków w tył, jednak szybko poczuła się słaba. Nie tylko ziewnęła, a jej powieki zaczęły opadać, ona sama wręcz zaczęła opadać, a było już za późno, by wydostać się z otaczającej ich mgły, która nie tylko wiła się wokół ich stóp, ale rozpościerała się też za łowcami. Tracąc siły jej tarcza automatycznie zniknęła, a sama kobieta po prostu runęła w tył. Z samego wyglądu widać było, że nie należy do najsilniejszych fizycznie i nawet mała anomalia, powodująca nadmierną senność, mogła wzbudzić w niej krótkie omdlenie.

Lucille spojrzała na mężczyzn.
- Idźmy wszyscy... - powiedziała sennie. Poczuła się zamroczona. Nie wiedziała, skąd u niej wzięło się aż takie zmęczenie. - Jak tu dłużej postoimy, to usnę chyba...
I później zerknęła, jak Lisa się osuwa. Lucille zacisnęła oczy i potrząsnęła głową, żeby się trochę ocucić. Podeszła do kobiety i przykucnęła przy niej.
- Lisa? - zapytała w eter. Palcami zbadała puls aktoreczki. Szybko zorientowała się (o ile można powiedzieć, że w stanie lekarki cokolwiek może pójść szybko), że to jedynie omdlenie. - Zajmę się nią - powiedziała do mężczyzn i przesunęła się tak, by móc unieść nogi aktorki. To powinno spowodować napływ krwi do mózgu, dotlenienie go i powrót świadomości. Tylko dlaczego nogi Lisy były tak ciężkie, a ręce lekarki drżały na potęgę?

- Jobanyj, wybierasz mniej upierdliwą opcje, co? - Rusek nie zamierzał dyskutować, musieli iść do przodu, a Martin był najlepiej wyszkolony z nich wszystkich w walce. Jeżeli taki mieli plan to on był najlepszym wyborem do pozostania w tym miejscu. Siergiej podszedł do dziewczyn i obydwie zdzielił porządnie otwartą dłonią po twarzach. Musiały się wybudzić z tego marazmu, iluzji, czy co to było do cholery. Z nimi dwoma na plecach napewno daleko nie zajdzie.
- Lisa, Lu, idziemy. - Jego ramiona podniosły aktorkę na nogi i sprawdziły czy ustoi na nich. Tak samo zrobił z medyczką. Pięć minut to było dużo czasu. Jednak musiał się spieszyć. Martin się poświęcał, a Siergiej już się dowiedział, że go nie przekona do zmiany decyzji, chociażby wtedy pod Paryżem.
- Loup, do zobaczenia po drugie stronie muru! - Powiedział przeładowując shotguna. W tych tunelach powinien najbardziej się przydać.

Martin mimowolnie uśmiechnął się na komentarz Sergieja, ale szybko to ukrył opuszczając na twarz kominiarkę. Sprawdził jeszcze czy hełm jest dobrze zapięty, poluzował noże pochwach, a następnie chwycił lewą ręką za zdobyczny topór, a prawą uniósł MP5 i wycelował w demona.
- No to teraz się zabawimy grubasie - powiedział bardziej do siebie niż do przeciwnika, po czym wystrzelił w potwora cały magazynek.

Dziewczyny ocknęły się od razu. Zmęczenie, skąd by się nie wzięło, odeszło. Pozostawało pytanie, na jak długo. Decyzja została podjęta. Martin miał zostać walczyć, a reszta udać się do wyjścia. Był gotowy. Nacisnął spust. Pociski docierały do celu, rozrywając ciało demona. Wyglądało na to, że nie był on jakoś specjalnie uodporniony na obrażenia.. Jednak nagle mężczyzna poczuł coś. Jakby lina owijała się wokół jego nogi. Zanim zdążył zareagować, coś pociągnęło go mocno, przewracając na plecy. Mgła zaczęła się powoli podnosić do góry. Wyglądało to tak, jakby demon chciał się ukryć… ale mógł to być także sposób ataku. Spod mgły zaczął wydobywać się odgłos, jakby coś tam się poruszało, sunęło po ziemi.

Uderzenie głową o posadzkę zamroczyło na chwilę komandosa, ale szybko doszedł do siebie. Dobrze, że miał hełm, który choć trochę go ochronił. Nie zastanawiając się zbyt długo chwycił swój topór prawą ręką i, choć wciąż leżał na ziemi, posłał na oślep w kierunku, z którego dochodził odgłos. Następnie chwycił za jeden z noży i postarał się sięgnąć do nóg, żeby przeciąc mackę, która go unieruchomiła.

Po pomieszczeniu rozległ się ogłuszający pisk. Topór trafił celu, cokolwiek to było, zaczęło miotać się jak szalone, co chwile uderzając o ziemię. Macka owinięta wokół nogi Martina także zaczęła się miotać, gdy jej fragment został odcięty. Raz uderzyła mężczyznę w brzuch, a potem przestała się ruszać. Martin poczuł silny ból głowy, jakby coś się w nią wwiercało.

Trójka łowców zniknęła za drzwiami. Słyszeli strzały, które nagle ucichły, potem pisk dochodzący z pomieszczenia za nimi. Wyglądało na to, że walka rozgorzała na dobre. I jakikolwiek nie byłby jej wynik, Martin się nie poddawał. Nic nie stało na drodze, by szli dalej. Pozostawało pytanie, czy będą wstanie zostawić swojego towarzysza.

- Trzymamy się planu dziewczyny. Pisk oznacza, że Loup się trzyma, no chyba, że on go wydał. - Siergiej mógł wydawać się teraz bezdusznym skurwysynem i może takim był, ale się umówili, widzą się po drugiej stronie muru. Jak wyszkolony mundurowy nie poradził sobie z tamtym czymś to ich grupka raczej większych szans nie będzie miała. Lu była pijana i nie potrafiła strzelać, aktoreczka była… no aktoreczką.
- Nie możemy zwalniać, trzeba się dostać do miasta, może wojsko ma napalm… -

Lucille dostała na tyle mocno w pysk, by i przetrzeźwiała.
- Ej, co wyprawiasz? - mruknęła, rozmasowując policzek. Nie powiązała faktów. Obrzuciła tylko Siergieja wzorkiem pełnym wyrzutu. I obiecała sobie, że jak będzie miała możliwość (oby nie miała!) to mu odpłaci pięknym za nadobne. Prychnęła pod nosem, niekoniecznie na kogokolwiek, i zarzuciwszy plecak na ramię ruszyła.
Piski i odłgłosy walki ją zaniepokoiły na tyle, że pewnie by wróciła. Bo może Martinowi potrzebna jest pomoc? Zdenerwowanie, stres i strach spowodowały kolejny wyrzut dość sporej porcji adrenaliny do organizmu, a co za tym idzie - cały misterny plan zachlania mordy szlag jasny trafił. Zamiast cudownego rauszu powróciły czarne i ponure myśli. Lucille zacisnęła pięści na ramiączkach plecaka i ruszyła szybkim i zaciętym krokiem. Wszystko w środku się w niej buntowało i sprzeciwiało.

Potworny ból głowy zaatakował niespodziewanie Martina, aż ten przyklęknął zaraz po tym jak podniósł się z ziemi po uwolnieniu się z objęć macki. Zdawał sobie jednak sprawę że jeśli teraz straci czujność będzie po nim. Dźwignął się z trudem na nogi i rozejrzał wokół. Najszybciej jak potrafił w tym stanie zmienił magazynek w MP5, a następnie puścił serię strzelając na ślepo. Miał nadzieję znaleźć w ten sposób mackostwora a wówczas skoncentrować na nim ogień.
 
Narina jest offline