Hadrian, Szepcząca Puszcza Blef okazał się niewypałem. Paskudnym w dodatku. Dodatkowo, okazał się niepotrzebny zupełnie, kiedy bowiem wężowa kobieta jednak zaatakowała, zrobiła to z piorunującą szybkością.
Bayarda oplotła w mgnieniu oka, tak szybko, że jeden z noży Hadrian rzucił w miejsce, gdzie węża już nie było. Drugi nóż trafił, lecz minstrel sam przed sobą przyznawał, że to nie ów nóż ocalił sytuację, a zaklęcie Mabel.
Maleńki zielonkawy zaskroniec zniknął między suchymi gałęziami, pozostawiając grajka spoconego, z ułożonymi do krzyku ustami i ciężko oddychającego. Hadrian wręcz czuł jak serce próbuje mu wyskoczyć z piersi w szaleńczym galopie.
- Co za monstrum... - wyszeptał wreszcie zdjęty trwogą. - O matko...
Szorstkie słowa Mądrej poderwały go na równe nogi. Błyskawicznie podskoczył do kompana i pomógł mu wstać, pytając przy okazji, czy wszystko w porządku.
Rozglądnął się za swoimi nożami, by móc je zgarnąć i schować. "Dobre to noże, szkoda by ich było...", pomyślał, rozgarniając trawy w ich poszukiwaniu.
Widząc, że kobieta rozpoczyna marsz minstrel skłonił się naprawdę nisko i rzucił:
- Pani, dziękuję. Wdzięcznym doprawdy za życia zratowanie. Z tego co wcześniej mówiłem, początek był prawdą - za Twe czuwanie nad nami też wdzięcznym; bowiem nie mylę się mówiąc, iż pozdrawiałem Cię pani wcześniej, prawda? O Uskrzydleniu wiemy doprawdy niewiele. Księżniczkę Ciatynne spotkaliśmy pięć dni temu. Ona sama zorientowawszy się, że nasze spotkanie chwilowo odczyniło klątwę, zrozumiała, iż jeden z nas jest tym, który klątwę ma moc w ogóle odczynić. Spotkała się z nami tedy cztery dni temu i wyjaśniła sprawę. - Hadrian streścił opowieść o Pani Przestworzy, drewnianej zabawce oraz corocznym zlocie panien Uskrzydlonych. Wzdrygnął się, gdy mówił o Skrzydlatym Klejnocie. Opowiadając, spoglądał uważnie na ich przewodniczkę starając się nie pozostawać w tyle. - Opowieść ta nasuwa mi jedno pytanie, pani. Czy i Ty byłaś może niegdyś Uskrzydlona, czy też krucza Twa postać z innych arkanów wzięta? Jeśli spytać mi wolno, oczywiście. Zaznaczę tu, nie pytam z próżnej ciekawości czy dla własnego interesu, los swój na Stare Prawa z losem panny związałem; straszna, taka klątwa, a do następnego zlotu - niecały rok.
Hadrian mówił wprost, bez namysłów, zastanowień czy zająknięć. Szczerość i prostota przebijała spod słów minstrela, on sam zaś z uwagą i zdrowym respektem patrzył na starą kobietę. |