Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-04-2007, 13:32   #31
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Lightbulb Hadrian, Szepcząca Puszcza

Uśmiech kobiety gdy zwracała się do Bayarda był jak pierwszy promień słońca po długiej i chłodnej nocy.
- Och... doprawdy? Jak mogłam tak się pomylić... - przez chwilę bohaterom zdawało się, że zauważyli w jej oczach cień obawy, a nawet strachu - Nieważne, nieważne - błagam wybacz mi szlachetny panie. I chodź za mną. - odeszła kilka kroków i wyczekująco patrzyła na młodzieńców - Mam nadzieję, że mój skromny dom nie będzie dla was zbyt ubogi. Ruszajmy.

Hadriana skonfundowały jej słowa i czyny. Pani Lasu, przykładająca wagę do takich rzeczy? Błagająca o wybaczenie za takie słowa? Ignorująca nazwanie jej wiedźmą? I skąd ów strach?

Nawykły do wyłapywania nastrojów publiczności grajek nie miał bowiem wątpliwości, że pośpiech, jaki narzuciła w drodze kobieta był wynikiem strachu.

Dodatkowo, podróżowali dotąd raczej szybko. Teraz, niemal biegli. I to nie ścieżką. Nie przypominało to przemarszu po czyimś podworcu lub przez domenę właścicielki, pod jej samej okiem. Przypominało to potajemną ucieczkę raczej. Nim jednak ta myśl wykrystalizowała się minstrelowi w pełni...


- Wybaczcie, nie możemy iść wolniej. Wróg czuwa. - w pięknych, głębokich jak leśne jeziora oczach kobiety było już wyraźnie widać przestrach - Biegiem! - mówiąc to, kobieta skoczyła w stronę najgęstszej kępy kolczastych krzewów. Nie zdążyła.

Stare, wyleniałe ptaszysko, które towarzyszyło im przez całą drogę, to ptaszysko, które Hadrian wesoło pozdrawiał za każdym razem gdy go widział, pokazało swe inne oblicze. Czwarta postać - stara, przygarbiona, odziana w łachmany kobieta - ogarnęła wzrokiem sytuację by się w końcu odezwać:

- Dokąd prowadzisz moich gości, Yerrotyxal? .

"Jak skrzypienie suchego konara", pomyślał minstrel, tęsknie wspominając głos Pani Lasu. Jednocześnie jednak zdał sobie sprawę, że nie ma co łapać się na piękną okładkę księgi.

- Czego chcesz ode mnie, stara wiedźmo? Czemu wciąż mnie prześladujesz? Czemu nie nazywasz mnie moim imieniem? Mieszkam w tym lesie od wieków i nie jestem przyzwyczajona, by ktoś mnie w nim lżył. Odejdź!

"Ta odpowiedź... jest obliczona na nas. Wzmianka o prawdziwym imieniu, to ma nas utwierdzić w wierze w poprzednie jej słowa. Nie nazywa tamtej, nie próbuje się z nią rozliczyć. Mabel miałaby być ścigana we własnym domu? Do licha... to się robi skomplikowane. Bo w końcu czemu nie? Przegnano ją z dworu podobno, zatem da się ją przegnać. Czy z lasu też?"

- Yer, wężowa głowo. Byłaś moją uczennicą i podstępnie poznałaś kilka moich drobnych sekretów. Przebaczyłam ci, ale od Uskrzydlenia trzymaj się daleko. Oni idą do mnie i byli na dobrej drodze, dopóki ich od ścieżki nie odwiodłaś.

- Może pozwolisz im sama zdecydować, do czyjego domu chcą pójść, hmmm?

Minstrel stanął w luźnej postawie, poprawił torby, spiął włosy nad głową dobytym z kieszeni płaszcza kościanym grzebieniem, ręce zwiesił przy bokach.

Kiedy tak stał, miotanie nożami było najłatwiejsze, a w każdym rękawie miał dobre, świetnie wyważone noże do rzucania, które zwykł był nazywać asami.

Kiedy kobiety wymieniały uwagi, nachylił się do Bayarda i szepnął:

- Trzeba dowieść, która jest prawdziwa, ale nim nie będziemy mieli pewności, przed obiema trza się trzymać na baczności. Miej kij w pogotowiu! A me następne słowa udaj, że prawdziwe i dawno Ci znane.

"Głupcem jestem, że księżniczki nawet o wygląd Mabel nie zapytałem. Ale, co wygląd znaczy, kiedy ktoś magią włada!" Drugą myśl chłopak dodał, gdy wspomniał przemianę niedawnego kruka.

Kiedy Mabel-Yer skończyła mówić, Hadrian przeniósł wzrok na starszą kobietę. Gdy i ta nic nie rzekła skłonił się delikatnie i rzekł do nowoprzybyłej:

- Pani, pozdrawiam po raz kolejny. Dzięki raz jeszcze za Twe przewodnictwo oraz dyskretne czuwanie nad nami w drodze tutaj. Mniemałem, że okoliczności jakoweś nakazują zmianę trasy, kiedy więc pojawiła się pani Yerrotyxa, podążyłem za nią, jak widzę teraz, niesłusznie. Jej podszycie się pod Ciebie pani, wziąłem za test, jakiemu nas poddała, a że chciałem ją mą wiedzą zaskoczyć, gębę na kłódkę trzymałem zawartą i udawałem, że tańczę wedle jej grania. Widzę teraz, że ma chęć zaskoczenia jej głupią była, przepraszam tedy.

Blef to był, lecz wygłoszony z opanowaną twarzą, wygłoszon w lekkim ukłonie w stronę kobiety-kruka, tak, że Yerrotyxa nie mogła obserwować oczu minstrela, kiedy ten na poczekaniu łgał. Intuicja grajka podpowiadała mu, że Yerrotyxa słabszą jest z dwu kobiet, liczył tedy, że śmiałe słowa wybiją ją z tropu i zdradzi się z czymś. Kruk zaś obserwował ich niejednokrotnie, jeśli zatem pragnąłby ich krzywdy, już nie raz zdołałby ją wyrządzić. Hadrian zadbał tedy, by w głosie jego słychać było szacunek do starszej kobiety, wdzięczność za jej czuwanie i towarzystwo w podróży. To nie było trudne, bo prawdziwie czuł jedno i drugie. Przychylność puszczy i jej gorliwość do zapewnienia im wygodnej podróży nagle stanęły minstrelowi w nowym świetle, boć przecie kobieta-kruk podróżowała z nimi...

Potem była część trudniejsza. Kiedy kłamał o teście, starał się, by głos jego brzmiał jak głos ucznia, który przeprasza mistrza za zbytnią pewność siebie, przy tym wie, że mistrz zna tę jego cechę a przez swe dokonania przeszłe liczy na mistrza pobłażliwość. Taką kwestię na przykład wypowiadał sprytny giermek Rycerza w Masce, z pieśni "O człeku co imię swe porzucił", kiedy ten poucza go iż łajdactwa nigdzie nie prowadzą. Rogarnięty zaś giermek mówił, że on nijak z łajdactwem się nie zadaje, on jedynie je przechytrza i własną bronią bije.

Ale, pieśń pieśnią, a tu stawał zuchwale kłamiąc przeciw kobiecie, co poznawała onegdaj magiczne arkana. "Śmiałym fortuna sprzyja!", pomyślał i wyprostowawszy się z ukłonu, z góry spoglądnął na młodszą kobietę, z powściąganym gniewem rzucając:

- Mów pani! Czemuś nas ze szlaku sprowadziła? Jaki cel Ci przyświecał?

Twarz minstrela ściągnęła się, zwężone oczy zaiskrzył gniew. Uniesione w górę włosy spięte kościanym grzebieniem miały w sobie pajęczyny oraz zaplątane gałązki, na policzku znać było parę szram niewielkich od przedzierania się przez krzewy, lecz czoło pokryte było marsem a usta skrzywione w dezaprobacie. Minstrel dosłownie wpił się spojrzeniem w zieloną panią, nie postąpił jednak ani o krok do przodu, w skrytości ducha bowiem wspomniał słowa wężowa głowa i obawiał się konsekwencji ataku węża po zrzuceniu przebrania.

Teraz zostawało jedynie się modlić, by starsza kobieta dała szansę na przeprowadzenie manewru oraz by młodsza wpadła w naprędce rozstawione sidła.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 08-04-2007 o 13:43. Powód: cudzysłowy dla myśli
Tammo jest offline  
Stary 08-04-2007, 21:34   #32
Cep
Banned
 
Reputacja: 1 Cep nie jest za bardzo znany
Bayard biegł jak szalony, zahipnotyzowany przez kształtną, wdzięcznie podrygującą pupcię młodej wiedźmy. Żałował jedynie, że nie może obserwować galopujących, pełnych piersi tej leśnej młódki... W takich sytuacjach chciałby być magiem. Niestety ów widok działał na młodzieńca dwojako, motywował go do szybszego biegu ale ograniczał jego percepcję do niezbędnego minimum co oznaczało wiele bolesnych siniaków i zadrapań.

Skrzek staruchy podziałał na świnipasa jak kubeł zimnej wody. Miłosne zauroczenie przestało działać i nabyte podczas karkołomnego biegu rany dały o sobie znać. Początkowe przerażenie spowodowane nagłym pojawieniem się straszliwej wiedźmy zastąpiła złość. Sielankowy obraz wspólnej wieczerzy z uroczą Mabel, zakończonej małym co nieco pod pierzynką, oczywiście bez udziału Hadriana (który w tym czasie dorzucał drwa do kominka i przygrywał na lutni), zastąpiła pokryta kurzajkami i głębokimi zmarszczkami twarz czarownicy. Tego już było za wiele!

"Niech będzie przeklęta ta stara baba! Miało być tak pięknie... Zawsze, no zawsze musi być coś nie tak!"

Bayard zacisnął dłonie w pięści i wysłuchał, w miarę spokojnie, przymilnej gadki Hadriana skierowanej do napastliwej staruchy. Wreszcie nie wytrzymał, wszystkie troski podróży dały o sobie znać w jednym krytycznym momencie, plebejski umysł eksplodował:

- Co tu się do czorta dzieje?! Odpowiadajcie natychmiast, bo my jesteśmy bohatery i to nie byle jakie! Jeśli trzeba to i... bez wahania!

Świniopas zgodnie z poleceniem Hadriana ucapił kij i stanął w bojowej pozie, której nie powstydziłby się żaden zawodowo młócący ziarno chłop. Zbliżył się przy tym nieco do uroczej młódki gdyż obmierzła aparycja starej wiedźmy nie wzbudzała w nim zaufania.
 

Ostatnio edytowane przez Cep : 08-04-2007 o 21:40.
Cep jest offline  
Stary 09-04-2007, 21:18   #33
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Kiedy setki najróżniejszych matek, niań i piastunek opowiadały dziatwie ( siedzącej na kobiercach, kamieniach, deskach czy klepiskach ) Baśń o Uskrzydleniu - zazwyczaj w tym momencie przerywały ją na chwilę. Po co?

A po to, by słuchające z zapartym tchem bachorzęta nie udusiły się do cna.

***

Mabel-Paskuda kurtuazje Hadriana skwitowała jeszcze szerszym uśmiechem pod haczykowatym nosem - zdawał się mówić "Za staram na takie kuglarzenie.". Kiedy zaś minstrel z miną tarocisty bajał o swoim przejrzeniu podstępu spod tegoż nochala dobyło się długie rzężenie, które przy odpowiedniej dawce dobrej woli należałoby uznać za chichot.

Mabel-Kusicielka na żadne ze słów Hadriana nie zareagowała tak, jak na przyjęte przez obydwu mężczyzn postawy bójkowe ( nazwanie ich bowiem bojowymi byłoby - nawet po wzięciu pod uwagę żelastwa pochowanego w odzieniu barda - znacznym nadużyciem ). Obecność Mabel-Kruczycy już wcześniej wyprowadziła ją z równowagi - a wisząca w powietrzu walka dopełniła dzieła.

- Cóż... w swojej grocie mam wielu pomocników - źrenice pięknej kobiety zwęziły się, odbierając jej nieco uroku - co oznacza prawdziwie godne powitanie wassssss - faktura sukni zmieniła się, tak samo jak jej fason - zdawała się pełznąć po ciele Mabel-Zwodzicielki i owijać ją jak druga skóra.


W najgrubszym miejscu cielsko węża obwodem przewyższało klatkę piersiową każdej z obecnych osób - a wzniesiony łeb znajdował się wyżej niż średniej wielkości drzewa. Syk, jaki wydała z siebie poczwara zdawał się narastać a w rozwartej paszczy błyskały długie jak ostrze kosy kły. Trzeba było działać szybko.

Bayard, który stał najbliżej wężoluda zamierzył się kijem na cielsko potwora - zdawało mu się, że wypatrzył słabe miejsce w łuskowym pancerzu (rzecz zrozumiała - opowieści o śmiałkach wykorzystujących takie właśnie miejsca krążyły wśród ludu od stuleci). Niestety - tym razem ani gad, ani śmiałek, ani broń nie zachowali się jak w legendach. Kij ześlizgnął się po pancerzu węża, a do obezwładnienia atakującego wystarczył subtelny i szybki skręt wężowego cielska. Bayard niestety stał na tyle blisko, że owinięcie go było dla Yer dziecinnie proste. Zmiażdżenie żeber było teraz kwestią kilkudziesięciu sekund...

Ostrza, które z rękawów Hadriana poszybowały w stronę ślepi węża były jak stalowe błyskawice - jedna z nich niestety całkowicie niecelna. Zraniony w lewe oko gad wydał z siebie głośny syk furii - a kontratak, który nastąpił był błyskawiczny. Bard zdążył już odskoczyć za zwalone drzewo - zdrowe oko węża jednak wypatrzyło go i tam a szybkość reakcji przemienionej kobiety była naprawdę zdumiewająca. Przed ciosem ociekającego jadem kła ochronił Hadriana krótki okrzyk...

- Zie'ttern hoath!
Maleńki zielonkawy zaskroniec smyrgnął między suchymi gałęziami - Mabel zaś jeszcze przez kilka sekund trwała w wystudiowanej pozycji, z wyciągniętą dłonią ułożoną w nieanatomiczny gest.
- Ponowne spasienie się zajmie jej trzydzieści lat - a tyle nie przeżyje nawet przy najpomyślniejszym obrocie tych małych wężowych sprawek.
- Nie chce mi się łazić przez te krzaki a z wrodzonej grzeczności latać nie będę. Za mną!
- stara wiedźma nie zwracała żadnej uwagi ani na kondycję towarzyszy (a Bayard był mocno obolały), ani na to czy za nią idą. Władczy gest pokręconej dłoni spowodował rozsunięcie się drzew i krzewów - trakt był szeroki, ale do najbliższego zakrętu było przynajmniej pięć tysięcy kroków.
- Opowiedzcie mi po drodze coś o sobie, co wiecie o Uskrzydleniu i czego chcecie od starej Mabel - droga daleka. - nadążenie za człapaniem staruchy nie stanowiło żadnej trudności.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 10-04-2007, 12:35   #34
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Hadrian, Szepcząca Puszcza

Blef okazał się niewypałem. Paskudnym w dodatku. Dodatkowo, okazał się niepotrzebny zupełnie, kiedy bowiem wężowa kobieta jednak zaatakowała, zrobiła to z piorunującą szybkością.

Bayarda oplotła w mgnieniu oka, tak szybko, że jeden z noży Hadrian rzucił w miejsce, gdzie węża już nie było. Drugi nóż trafił, lecz minstrel sam przed sobą przyznawał, że to nie ów nóż ocalił sytuację, a zaklęcie Mabel.

Maleńki zielonkawy zaskroniec zniknął między suchymi gałęziami, pozostawiając grajka spoconego, z ułożonymi do krzyku ustami i ciężko oddychającego. Hadrian wręcz czuł jak serce próbuje mu wyskoczyć z piersi w szaleńczym galopie.

- Co za monstrum... - wyszeptał wreszcie zdjęty trwogą. - O matko...

Szorstkie słowa Mądrej poderwały go na równe nogi. Błyskawicznie podskoczył do kompana i pomógł mu wstać, pytając przy okazji, czy wszystko w porządku.

Rozglądnął się za swoimi nożami, by móc je zgarnąć i schować. "Dobre to noże, szkoda by ich było...", pomyślał, rozgarniając trawy w ich poszukiwaniu.

Widząc, że kobieta rozpoczyna marsz minstrel skłonił się naprawdę nisko i rzucił:

- Pani, dziękuję. Wdzięcznym doprawdy za życia zratowanie. Z tego co wcześniej mówiłem, początek był prawdą - za Twe czuwanie nad nami też wdzięcznym; bowiem nie mylę się mówiąc, iż pozdrawiałem Cię pani wcześniej, prawda? O Uskrzydleniu wiemy doprawdy niewiele. Księżniczkę Ciatynne spotkaliśmy pięć dni temu. Ona sama zorientowawszy się, że nasze spotkanie chwilowo odczyniło klątwę, zrozumiała, iż jeden z nas jest tym, który klątwę ma moc w ogóle odczynić. Spotkała się z nami tedy cztery dni temu i wyjaśniła sprawę. - Hadrian streścił opowieść o Pani Przestworzy, drewnianej zabawce oraz corocznym zlocie panien Uskrzydlonych. Wzdrygnął się, gdy mówił o Skrzydlatym Klejnocie. Opowiadając, spoglądał uważnie na ich przewodniczkę starając się nie pozostawać w tyle. - Opowieść ta nasuwa mi jedno pytanie, pani. Czy i Ty byłaś może niegdyś Uskrzydlona, czy też krucza Twa postać z innych arkanów wzięta? Jeśli spytać mi wolno, oczywiście. Zaznaczę tu, nie pytam z próżnej ciekawości czy dla własnego interesu, los swój na Stare Prawa z losem panny związałem; straszna, taka klątwa, a do następnego zlotu - niecały rok.

Hadrian mówił wprost, bez namysłów, zastanowień czy zająknięć. Szczerość i prostota przebijała spod słów minstrela, on sam zaś z uwagą i zdrowym respektem patrzył na starą kobietę.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 11-04-2007, 16:44   #35
Cep
Banned
 
Reputacja: 1 Cep nie jest za bardzo znany
Z pomocą Hadriana, rozdygotany Bayard stanął na równe nogi. Zimny pot lał się z niego strumieniami a nogi i zad, jakby na przekór, chciały iść w inną stronę niż reszta ciała. Świniopas uparcie wskazywał paluchem miejsce w którym znikł zaskroniec bezustannie powtarzając tą samą kwestię:

- Wwwwwąążżż... Jaki on duUuu...

Dopiero kilka spojrzeń na groteskową staruchę (i vice versa) doprowadziło jego umysł do jako takiego stanu poczytalności. Perspektywa kolejnej przemiany magicznej, tym razem o wiele bardziej przerażającej (gdyż jak powszechnie wiadomo im starsze i wredniejsze babsko tym potworniejszy jego gniew) mroziła mu krew w żyłach. Dlatego kiedy Mabel zapytała się o Uskrzydlenie, w zasadzie mogła by się zapytać o cokolwiek, Bayard automatycznie zzieleniał na twarzy i prawdopodobnie straciłby równowagę gdyby nie pomoc jego gierm... kompaniona.

Wrodzony rozsądek podpowiadał mu żeby nie mówić nic, przecie wiedźmy są mściwe i każde słowo mogą wykorzystać przeciwko swojemu rozmówcy. Jako, że świniopas nigdy nie sprzeciwiał się swoim zwierzęcym instynktom (leniwca, ew. jeżozwierza) milczał jak grób, wszelką dysputę ze straszydłem pozostawiając Hadrianowi. Aczkolwiek jedna skrzydlata myśl zaprzątała jego rozbolałą głowę:

"Nie oceniaj wieprzka po pyszczku... Oj matula rację miała."

***

Rozwiewając wszelkie wątpliwości czytelników - dzielny młodzian pomimo licznych stłuczeń i ostrych krzewów, parł nieustępliwie do przodu, a raczej wlókł się za resztą. Strapiony i poganiany niemiłosiernie (co przydawało mu niemałego rozpędu) przez niewidzialną siłę która jest narratorem tej opowieści.
 

Ostatnio edytowane przez Cep : 11-04-2007 o 17:56.
Cep jest offline  
Stary 11-04-2007, 23:35   #36
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Chata Starej Wiedźmy

Droga do domu Najbrzydszej Baby Na Wschód od Rwącej Rzeki (jak myślał o niej idący z tyłu Bayard) okazała się zdumiewająco krótka. Mimo, że Mabel wyglądała jakby każdy kolejny krok miał być jej ostatnim, prowadziła pochód dość szybko – i już za drugim zakrętem magicznie utworzonego traktu ujrzeli domostwo leśnej wiedźmy.


Po wejściu do środka obydwaj śmiałkowie stwierdzili, że rację miały ich matki, kiedy zasłuchanym (i oczywiście zasmarkanym) malcom opowiadały o ciemnych chatach pełnych tajemniczych ksiąg, ingrediencji i urządzeń. Cóż… obydwaj woleliby, gdyby spełniły się raczej bajania o piernikowych ścianach, cukrowych okiennicach i karmelowych krzesłach.

Drobny gest sękatego palucha rozniecił ogień w kamiennym kominku – w niespokojnym świetle płomieni goście mogli przyjrzeć się wnętrzu.
Jedna izba jeno, przedzielona znajdującymi się niedaleko po prawej stronie wejścia półkami - zapełniały je głównie zakurzone księgi, ale brudne słoje i złowrogie szczątki różnych istot także miały tam swoje miejsce. Półki sięgały powały, przy czym szczególnie trudne to to nie było – wysocy i przystojni młodzieńcy również jej sięgali. W kącie za półkami widoczne było rzeźbione łóżko zarzucone pogniecioną pościelą. Od zwiedzania tego zakątka izby powstrzymało gości ostrzegawcze spojrzenie Mabel i zaproszenie do znajdującego się po lewej stronie, przy kominku stołu. Mebel ten i przynależące do niego krzesła były zbyt niskie dla młodych mężczyzn, ale zachęceni uroczym uśmiechem gospodyni (nazwanie go ‘szczerbatym’ należałoby uznać za komplement posunięty zbyt daleko) zajęli przy nim miejsca. W kącie położonym jeszcze dalej od wejścia ujrzeli poskładaną z błyszczących tulei konstrukcję biegnącą wzdłuż ściany izby, na podłodze zaś różnej wielkości misy – ich niewypowiedziane pytania o przeznaczenie tych przedmiotów przerwało postępowanie Mabel. Wiedźma przekręciła jeden z połączonych fragmentów metalowej konstrukcji i do podstawionego pod inny jej fragment kociołka zaczęła lać się gęsta, brunatna maź.

- W tym tygodniu mam tylko zupę z dzika – starucha wieszała właśnie napełniony kociołek nad buzującym ogniem – chętnie poczęstowałabym was pasztetem grzybowym albo potrawką z borsuka, ale ostatnio ciężko o te rarytasy. – krótkie manipulacje przy zupodajnej konstrukcji spowodowały napełnienie chłodnym zsiadłym mlekiem trzech drewnianych kubków – Proszę. Teraz możemy zacząć naradę, posiłek podam w jej trakcie. Czekam jeszcze na jednego gościa, ale nie musi w niej uczestniczyć.

Mabel wysłuchała już z uwagą opowieści Hadriana – popartej popierającymi jego słowa minami Bayarda ‘Dębowej Głowy’. Teraz – z resztkami zsiadłego mleka na haczykowatym nosie – czarownica przejęła głos.

- Prawdą jest wszystko, co Ciat powiedziała wam o swojej niedoli. Jeśli chodzi o klatkę… mam swoje podejrzenia co do osoby, która ją podrzuciła. Przykro mi tylko, bo to bardzo pospolita sprawa – żadnego polotu. Zła, zazdrosna macocha, nowa dziedziczka tronu – bla, bla, bla... nudy. Że też choć raz nie mogę być wplątana w jakąś niecodzienną aferę – nic, tylko niewinne księżniczki przemienione w dziwne rzeczy przez złe królowe – albo leczenie kurzajek u tych upierdliwych wieśniaków. A – właśnie – macie jakieś?
Do rzeczy. Byłam kiedyś wyrocznią - ciężki kawałek chleba, wierzcie mi. Wciąż te profetyczne transy, wizjotwórcze grzybki… to naprawdę wyniszcza zdrowie. Zresztą spójrzcie na mnie teraz – a mam dopiero trzysta siedemnaście lat.
– Mabel sprawiała wrażenie, jakby oczekiwała zapewnień w stylu ‘ależ Pani, wyglądasz kwitnąco’ lub ‘nie dałbym Ci więcej niż dwadzieścia!’ – W każdym razie lata temu przepowiedziałam zarówno Uskrzydlenie jak i zdjęcie klątwy: ‘…oskrzydlić ją może jedynie rycerz-nierycerz, spotkany nocą – znakiem zaś będzie nagła utrata ptasiej postaci…’ – Bayardowi zdawało się, że w tym momencie starucha spod grzywy siwych włosów rzuciła mu przenikliwe spojrzenie… może jednak było to tylko złudzenie, bo ani na chwilę nie przewrała swojej przemowy – przez trzy dni potem bolała mnie głowa. Cóż... na pewno jest to jeden z was. Razem byliście, kiedy znak się zdarzył – i razem wam jest przeznaczone odczynić czar. Choć, na wszystkie żywioły, nie wiem jak dwóch przygłupich chuderlaków ma tego dokonać. – razem z zupą Mabel podała świeżo upieczony chleb żytni i z uwagą obserwowała, czy gościom poczęstunek smakuje.
- Wiedziałam, że ten czas nadejdzie i przygotowałam już moją pomoc dla was. I teraz czas bym odpowiedziała na pytanie Gadatliwego Chudzielca – lekko skłoniła głowę w kierunku Hadriana – Pani Przestworzy jest moją siostrą – i jak ona mam władzę przyjmować dowolną postać ptasią. Nie rozmawiam z nią już od przeszło dwóch wieków, ale znam jak zły szeląg i przez to mogę wam pomóc.
Otóż ma ona wielką i nieprzepartą słabość do magicznych przedmiotów - ja zaś z kolei wiem, co może pozbawić ją mocy i władzy. Jeśli połączycie te dwie rzeczy, może wam się udać... choć nie oceniam szans na to zbyt wysoko.
Aby pozbawić Próżną Panią mocy potrzebujecie trzech rzeczy - czegoś wykonanego z najgłębiej położonych skał Korthulu, wodorostów z morskich głębin i krystalicznie czystej wody ze źródła Sill, które wytryska spod ziemi w Północnych Górach. Pierwszą z tych rzeczy powinna Pani mieć w dłoni, drugą we włosach, trzecią na twarzy... jeśli wówczas na jej drugiej dłoni usiądzie uskrzydlona księżniczka - bach, i już. Czar odczyniony. W sumie wszystko to byłoby banalne... gdyby nie to, że jestem prawie pewna kto będzie Skrzydlatym Klejnotem tego roku.
Ciatynne. Macocha przekupiła moją siostrę zaczarowanym puzderkiem, z którego po otwarciu wyskakują malowidła różne i w minutę upiększają lico - a siostrunia próżna była od zawsze. Królowa Sab musi mieć potężnych szpiegów, ponieważ na pewno wie już o was i waszej misji - jestem też przekonana, że zwiedzenie was przez Yer było również przez nią zainspirowane i opłacone.
- wiedźma siadła przy kominku w głębokim fotelu, wyglądała teraz jak dobroduszna starowina - I jak, bystrzaki? Jakieś pytania?
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 14-04-2007, 11:40   #37
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Exclamation Hadrian, chata Mabel

Sama chata spowodowała, że Hadrian poczuł się jeszcze bardziej nieswojo, niż tylko patrząc i słuchając ich wiekowej przewodniczki.

Mówiąc wprost, przeszły mu ciarki po grzbiecie.

Robiąc dobrą minę do złej gry rozglądał się jednak, zerkał ciekawie na zasłonięte łóżko, siadł na zbyt małym krześle starając się nie skrzypieć za bardzo. Patrzył na plątaninę rur i ostrożnie spróbował wyczarowanego z nich zsiadłego mleka. Nawet... niezłe. Z zaskoczeniem spojrzał na kubek. Pokiwał głową i pociągnął jeszcze trochę, słuchając dla odmiany słów Mabel.

- Jeszcze jedna osoba, która ma przybyć, czy to sama księżniczka?

Sprawa faktycznie wyglądała na pospolitą, co Hadrian powitał z pewnym niesmakiem. Zdołał już w swoich rozważaniach macochę wyeliminować z grona podejrzanych, kierując się właśnie tym: jakże to pospolite. Miał nadzieję, na jakąś cokolwiek ciekawszą intrygę stojącą za całą sprawą, a tu takie rozczarowanie. Cóż, minstrele pięknie grają, rzeczywistość szaro skrzeczy.

Z tego ciągu rozmyślań wybiła Hadriana wrodzona uprzejmość, która podsunęła mu na język słowa: ‘ależ Pani, wyglądasz kwitnąco’ by w chwilę później spróbować z: ‘nie dałbym Ci więcej niż dwadzieścia!’.

"Nie da rady! Tak grube kłamstwo nie przejdzie mi przez gardło!"

By ukryć desperację grajek chwycił kubek i pociągnął zdrowego łyka zsiadłego mleka, który zagryzł szybko chlebem. Przełknąwszy, skłonił się w podzięce, nie przerywając czarownicy. Chwilę później słysząc o "dwóch przygłupich chuderlakach" w duchu rzucił:

- A ja ją miałem komplementować... niedoczekanie...

Z drugiej jednak strony, rozumiał. Starcie z Yerrotyxą zakończyłoby się tragicznie, gdyby nie interwencja samej Mabel. Uskrzydlenie skończyłoby się po myśli królowej. Nie nastrajało to pozytywnie. Z tym większą uwagą słuchał dalszych słów kobiety:

- Wiedziałam, że ten czas nadejdzie i przygotowałam już moją pomoc dla was. I teraz czas bym odpowiedziała na pytanie Gadatliwego Chudzielca – lekko skłoniła głowę w kierunku Hadriana, który uśmiechnął się na te słowa, definitywnie wolał to od głupca czy chuderlawego głupca – Pani Przestworzy jest moją siostrą – i jak ona mam władzę przyjmować dowolną postać ptasią. Nie rozmawiam z nią już od przeszło dwóch wieków, ale znam jak zły szeląg i przez to mogę wam pomóc.

Słuchając o pozbawieniu mocy, o najgłębiej położonych skałach Korthulu, wodorostach i źródle Sill, Hadrian sięgnął do kieszeni i rozłożył na stole mapę, przykładając jeden jej koniec kubkiem, z którego wcześniej pociągnął ostatniego łyka mleka.

- Czyli, kamień w dłoni, wodorosty we włosy, wodą oblać a wszystko to w nocy, by Ciatynne-zimptak mogła usiąść na jej drugiej dłoni?! Banalne?! - jęknął minstrel słysząc to - A niechże mnie licho... Wolę już smocze klątwy, te przynajmniej są jakoweś prostsze.

Patrząc na moment na mapę, minstrel powstał, pochylił się nad nią, unikając zderzenia z powałą.

- Pani, jakich jeszcze szpiegów królowa Sab może wysłać przeciw nam? Kogo nam przyjdzie unikać? Kogo się wystrzegać? Gdzie iść radzisz najpierw, do legendarnego Korthulu, po skały, czy w górę Rzeki Północnej, po wodę? Czy wodorosty z samej plaży, lub z dna przy brzegu, się nadadzą, czy też przyjdzie nam iść do Syreniej Głębi samej? I jeśli to drugie, to czy masz pani sposób jaki, na targowanie się ze syrenami, co głosem potrafią od zmysłów odwieść człowieka? Czy zrobienie z wodorostów pięknej czapki, ze skał pięknej łyżeczki, a potem powiedzenie Pani Przestworzy, że jeśli mając na głowie czapkę, napije się wody, dobrym jest pomysłem na odczynienie klątwy, czy też wodą tą trzeba ją jednak oblać, co wyznam, widzi mi się przyczyną do nawiedzenia jej ciemnicy na długie lata?


Zapadła cisza. Pojedynczy wybuch rozpaczy Hadriana, gdy ten spojrzał na monumentalność zadania przed nimi zakończył się, kiedy ten spoglądał na Mabel, by wreszcie zaczerwienić się i wykrztusić zawstydzonym:

- I czy można jeszcze trochę mleka?
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 19-04-2007, 10:33   #38
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Chata w lesie

Poczęstowawszy gości dodatkowymi porcjami mleka i strawy wiedźma zdjęła z kominka małą skrzyneczkę, w której obok pojemnika z suszonymi liśćmi ciekawie pachnących roślin spoczywała wyrzeźbiona z powykręcanego korzenia fajka. Drobny ruch dłonią - i z jednej fajki zrobiły się trzy, wszystkie identyczne, jednakowo okopcone i z tak samo poobgryzanymi ustnikami.
Mabel wykonała w stronę gości zapraszający gest i sama pierwsza skorzystała z postawionych na stole akcesoriów. Wprawnym ruchem nabiła fajkę słuszną ilością zielska, odpaliła wyciągniętą z kominka gałązką i zasiadła na trzecim krześle, z lubością tworząc z wydychanego dymu kształtne kółka.

- Chciałbyś, śliczności ty moje, wiedzieć jakich szpiegów się wystrzegać? - chichot staruchy był cichy, ale bardzo wyraźny - Słabymi byliby szpiegami, gdyby to było proste - nieprawdaż? Rzeknę tak - wszystkich zbyt pomocnych, zbyt miłych, zbyt pięknych, wszystkich którzy chcą Cię z drogi raz obranej zwieść... i nie zważajcie na wygląd, magiczne sztuczki najpierw tu właśnie u nich działają.
Spod wielkiego nochala wiedźmy wysnuła się długa smuga dymu - podobna pięknej zielonej pannie, kusząco owinęła się wokół szyi Bayarda... po to, by wzlecieć pod sufit i tam z postaci ludzkiej w wężową zmienić.
- Niech spotkanie z Yer będzie dla was nauczką. Wróg uderza w najsłabsze miejsce - a widzę, że u was to uwielbienie dla kształtów niewieścich - Mabel mimochodem przygładziła swoją szatę - choć żaden z obecnych nawet nie śmiał wyobrażać sobie kształtów, jakie mogła skrywać.
Bayard od chwili wejścia do chaty prawie się nie odzywał - poza burknięciami oznaczającymi 'tak','nie' oraz 'poproszę jeszcze mleka'... teraz też jego tępy wzrok nie wyrażał najmniejszych emocji.

Skinięcie główką fajki w stronę gzymsu kominka spowodowało, że na stół poszybowały dwie rzeczy - błękitna, mieniąca się wstążka i niewielka srebrna buteleczka.
- Tu jest obiecana pomoc w oszukaniu mojej siostry - ta wstążka sprawia, że każdy człowiek zdaje się innym zjawiskowo piękny. Jeśli wpleciecie w nią wodorosty z głębin morskich - a nie jakieś śmieciarskie skrawki znalezione na plaży - jeden z warunków odskrzydlenia spełnicie.
Jeśli chodzi o buteleczkę... ona sama nadaje nawet zwykłej wodzie moc odmładzania. Myślę, że to dobry sposób na ofiarowanie Pani Przestworzy źródlanej wody.
Zanim wyprawicie się po skały do krain tak dalekich, że prawie legendarnych - sprawdźcie, czy nie uda się wam znaleźć przedmiotów z nich wykonanych gdzieś bliżej. W rozpoznaniu prawdziwych skał z Korthulu pomoże wam mój ostatni dar.


Na kominku nastąpiło poruszenie - bury kot, którego nowoprzybili do tej pory brali za kolejny z eksponatów w tym dziwnym domu przeciągnął się i zeskoczył na ziemię. Wykonał zgrabną ósemkę wokół nóg swojej karmicielki, otarł się o stopę Hadriana... ale to Bayard okazał się być jego faworytem. Szybkim susem znalazł się na kolanach zaskoczonego gościa i - patrząc mu w oczy wyzywająco - zabrał się za udeptywanie sobie wygodnego miejsca do snu. Wszystkim tym zabiegom pupila zza kłębów dymu przyglądała się Mabel - a na jej pomarszczonym obliczu wciąż widać było irytujący półuśmieszek.

- Ach! I jeszcze jedno. Trochę magii i wam nie zaszkodzi... chociaż kto wie - złośliwy chichot raczej nie wróżył nic dobrego - Weźcie go ze sobą, ja i tak już nie mogę znieść tego marudy. - z tymi słowami wygrzebała z jednej z kieszeni fartucha piękny pierścień - we wnętrzu kórego zdawał się mieścić przyjemny zagajnik.


Widząc zdziwione spojrzenia przybyszów wiedźma dodała - No co się tak gapicie? Brać, i jeszcze mnie w rączki całować. Mieszka w nim prawdziwy gnommin, starczy go tylko odpowiednio zawołać. Dla mnie wyskakuje na słowa 'Wyłaź, stary śmierdzielu!' - i natychmiast odgryza się podobnymi wyzwiskami, wśród których 'obmierzła purchawo' jest jednym z łagodniejszych... ale to dlatego, że znamy się już od stu pięćdziesięciu lat. - czarownica spojrzała na pierścień z cieniem rozrzewnienia - Cóż, może mi jednak będzie brakować tego gamonia. Na waszym miejscu wywoływanie go zaczęłabym od 'Wasza Ekscelencjo' - a jeśli nie pomoże, wymyślcie coś bardziej pochlebnego. I nie wierzcie temu staremu oszustowi, jeśli będzie mówił - 'nie mogę pomóc', 'tego zrobić nie potrafię', 'my gnomminy pracujemy tylko przy pełni księżyca'... jest dość potężny i - w zasadzie - powinien służyć właścicielowi pierścienia. Radzę wam rozmawiać z nim pochlebstwem i podstępami. - kolejny chichot zdawał się oznajmniać, że z duchem magicznej zabawki nie będą mieli lekkiego życia - Cóż... powodzenia z tym przyjemniaczkiem życzę. - pierścień odłożyła na stół, tuż obok siedzącego bliżej Hadriana i zabrała się za obowiązek gospodyni - dolewanie zsiadłego mleka.

***

Drzwi otworzyły się bez pukania, a głos który odezwał się razem z ich skrzypieniem obydwaj śmiałkowie już znali:
- Witaj Cioteczko, udało mi się być tu wcześniej - a Harretta już dopilnuje, żeby nikt się nie zorientował. Pamiętasz, tatko boi się o mnie nocą i nie pozwala fruwać... och! - po odwieszeniu płaszcza na kołek księżniczka odwróciła się i zobaczyła siedzących przy stole gości - Witajcie... - swoje zmieszanie pokryła pięknym, dworskim ukłonem. - Wczorajszej nocy odwiedziłam Mabel po raz pierwszy od czasu Uskrzydlenia... opowiedziała mi wszystko co wie o mojej niedoli - i sposobie, w jaki możecie mi pomóc.

Ciatynne usiadła przy stole i pogłaskała kota, który wciąż siedział na kolanach Bayarda. Wyglądała bardzo blado, z oczami podkrążonymi - czyżby od płaczu? Podparła rękami swój książęcy podbródek, jasne włosy spłynęły falą na lewe ramię... księżniczka ciężko westchnęła:
- Nie chce mi się wierzyć, że w tym roku ma przyjść na mnie kolej... a jeszcze mniej, że Sab chce dla mnie tego losu. I tyle dziwnych rzeczy potrzeba, aby mnie uwolnić... jak tego dokonać? Jesteśmy prawie bez szans.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.

Ostatnio edytowane przez Tahu-tahu : 19-04-2007 o 10:38.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 19-04-2007, 20:34   #39
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Hadrian, chata Mabel

Machinalnie przyjąwszy mleko i strawę grajek słuchał słów Mabel w zamyśleniu.

Widząc poobgryzany ustnik fajki młodzieniec dyskretnie przełknął ślinę, maskując to kaszlem. Kaszlnąwszy trzy razy, przecząco pokręcił głową.

"Poobgryzane... miałbym... do ust?! Brrrrr!"

Dotychczas odczuwane ciarki na grzbiecie nasiliły się. Kiedy czarownica skończyła nabijać fajkę i wypuściła pierwsze kółko (wprawna była, trzeba jej to było przyznać, co Hadrian stwierdził z pewnym zaskoczeniem), minstrel nadstawił uszu. Spodziewał się teraz usłyszeć paru odpowiedzi. I nie pomylił się:

- Chciałbyś, śliczności ty moje, wiedzieć jakich szpiegów się wystrzegać? - chichot staruchy był cichy, ale bardzo wyraźny - Słabymi byliby szpiegami, gdyby to było proste - nieprawdaż? Rzeknę tak - wszystkich zbyt pomocnych, zbyt miłych, zbyt pięknych, wszystkich którzy chcą Cię z drogi raz obranej zwieść... i nie zważajcie na wygląd, magiczne sztuczki najpierw tu właśnie u nich działają.
Spod wielkiego nochala wiedźmy wysnuła się długa smuga dymu - podobna pięknej zielonej pannie, kusząco owinęła się wokół szyi Bayarda... po to, by wzlecieć pod sufit i tam z postaci ludzkiej w wężową zmienić.
- Niech spotkanie z Yer będzie dla was nauczką. Wróg uderza w najsłabsze miejsce - a widzę, że u was to uwielbienie dla kształtów niewieścich -

Hadrian przymknął szybko oczy, licząc, że w jakiś magiczny sposób powstrzyma to rumieniec zażenowania. Oczywiście, nie powstrzymało. Spowodowało natomiast, że przeoczył gest główką fajki, a radosną myśl, że jak dobrze, że księżniczki jeszcze nie ma, przerwał dopiero stukot przedmiotów lądujących na stole. Pojawienie się kota było jeszcze jednym małym zaskoczeniem w tym jakże niezwykłym już domku, zatem z pewną ulgą Hadrian przyjął, że gust zwierzęcia skierował je do Bayarda, nie zaś do niego samego.

Natomiast rewelacje o urodzie i pięknie osiąganym za pomocą butelki i wstążki stały w tak jawnym kontraście z obliczem mówiącej, że minstrel na moment po prostu otwarł usta i zamarł.

Ocknąwszy się, zawarł je szybko z powrotem, dławiąc w sobie gwałtowne słowa sprzeciwu i niedowierzania. Tłumiły się one jednak w jego głowie, aż gorąc uderzył mu na policzki.

"Zaraz, zaraz, chwileczkę!" protestował zdrowy rozsądek, kiedy się już pozbierał z oszołomienia. "Powiedz mi tedy pani, czemu rozstajesz się z nimi z taką łatwością? Pierwszą jesteś niewiastą, która urodę i młodość odstawia na bok tak lekkim ruchem! Przecie to wbrew idzie niewieściej naturze!"

"Ale przecież nie zapytam jej tak, bo się najpewniej obrazi, przecie to nieuprzejme." Kontrowała bardziej rycerska a mniej praktyczna część Hadriana.

"Ha! Podstępem mi to pachnie! Przedmioty pewnie trefne, lub niewiele warte! Inaczej czemu by jak łachmaniara wyglądała? Czemu zmarszczkami i szpetotą starczą lazłaby Ci w oczy?"

"A kimże ja jej jestem by mi tym w oczy nie leźć?"

Niespodziewany praktycyzm ostatniej odpowiedzi spowodował, że zdrowy rozsądek zamilkł na moment. Poparłszy to wspomnieniem rozprawy z Yer Wężową Głową, słowami o zbyt pięknych szpiegach, Hadrian zadumał się.

- Czy efekta magii owych cudów - wskazał na leżące na stole przedmioty - to pozór jedynie? Ułuda to, czy prawda? I czy buteleczka każdy napełniony trunek takąż magią nasyci? Ile razy? Jeślić na ten przykład, szpiega będę chciał się zbyć i wodą go poczęstuję, to czy potem buteleczka magii swojej nie straci? Ileż też razy można będzie użyć wstążki?

Młodzian bystro spoglądnął na wiedźmę. Od jej odpowiedzi teraz uzależniał swoją jej ocenę, póki co bowiem rozdarty był, czy nazywać ją chytrą i księżniczce życzliwą, czy też mądrą, dobrą aczkolwiek zdziwaczałą. Jednego był pewien, można było ją nazwać staruchą o złośliwym języku i niewielkim poszanowaniu innych, których kosztem najwyraźniej lubiła się bawić, do której to konkluzji doszedł obserwując jak wręczała im pierścień.

"Tanie obelgi nie pomogą, Hadrianie na to, że wie więcej od Ciebie. Lżyć też kogoś, kto wspomógł Cię tak dalece nieprzystoi. Królewskie otrzymaliście dary, powściągnij dumę, boś przy niej jak mała płotka przy szczupaku. W dodatku chcesz tego szczupaka o pomoc prosić w jednej jeszcze sprawie, prawda? Milcz więc a nie podskakuj jak chłystek jaki."

Upomniawszy się surowo minstrel ogarnął wzrokiem kota, pierścień z gnomminem, wstążkę i buteleczkę, powstał i skłonił się nisko.

- Podziękowanie serdeczne me racz przyjąć pani. Jeśli też można...

Niewiadomym było co też miało być po 'można', bowiem weszła księżniczka, minstrel przerwał zatem i usiadł, czekając.

Słuchając dziewczyny, dziękował opatrzności, że nie dokończył zdania. Teraz nijak nie szło go dokończyć, bowiem przy tak załamanej dziewczynie młodzian momentalnie wspomniał jak sam się czuł, poznawszy pełną skalę smoczej klątwy.

"Przecie jej nie dobiję moimi wątpliwościami... Żal mi biedaczki. Parszywe, by kogoś tak wmanewrować..."

Ostatnia, nienawistna myśl zaadresowana była do macochy. Widząc napuchnięte oczy dziewczyny Hadrian mimowolnie poczuł ochotę, by położyć jej dłoń na ramieniu, spojrzeć przyjaźnie, wspomóc jakoś, otuchy choćby dodać. Fala współczucia i sympatii jaką nagle poczuł, zaskoczyła nawet jego.

Postrzegasz ją jako zwykłą dziewczynę, Hadrianie. Ocknij się, ona zwykłą nie jest. Masz przed sobą księżniczkę. Nawet jeśli teraz nie wygląda, nadal nią jest. Jest i będzie.

Zamiast tego odezwał się chłodnym głosem, bezskutecznie obliczonym na zdystansowanie się, otrzeźwienie się spod pewnego wpływu dziewczyny:

- Za wcześnie na poddanie się pani. Teraz może sprawa wydawać się beznadziejna, ale mając mapę, plan, kota, butelkę, wstążkę czy pierścień mamy znakomite szanse. Z chwili na chwilę zwiększyliśmy je chyba trzystukrotnie. Za co dzięki pani Mabel. - minstrel raz jeszcze skłonił się kobiecie z autentycznym szacunkiem.

Rękogród doceniał tych, co mieli fach w rękach. Mistrzowie cieszyli się tam renomą; arcymistrzowie - podziwem i szacunkiem ogółu. Czarowanie też było fachem, a Mabel w oczach Hadriana wyrastała na arcymistrzynię w bardzo szybkim tempie.

Młodzian zebrał wstążkę i butelkę, by złożyć je w swej torbie. Po zastanowieniu, wydobył lirę i do jej pokrowca wsunął butelkę, wstążkę podając księżniczce.

"Jeśli będzie zbyt urodziwa, zwrócicie uwagę ludzi na drodze", podszepnął mu zdrowy rozsądek, dlatego dodał półgłosem:

- Nie ma potrzeby jej nosić pani, nie jest Ci bowiem potrzebna, a może przykuć uwagę. Ale dobrze będzie ją schować.

Mówiąc to, odwrócił wzrok, majstrując przy pokrowcu w którym właśnie schował buteleczkę, pod pozorem upewniania się, że nie porysuje się lub pognie przy byle okazji. Przy tym wzrok jego padł na instrument, a następnie na czarownicę.

- Pani, czy wiesz może komu mógłbym przekazać ów instrument? Kłopotliwe to dość brzemię, a przyznaję, kłopotów w naszych bagażach już sporo.

Powolnym ruchem, pieszczotliwym niemal, mimo, że lira przysporzyła mu już sporo problemów, położył instrument na ławie, tak by Mabel mogła z łatwością po niego sięgnąć.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 19-04-2007 o 20:42. Powód: kursywa tu, cudzysłów tam...
Tammo jest offline  
Stary 21-04-2007, 08:06   #40
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
- Siadaj, dziecko, nie marudź - marudzeniem czaru nie zdejmiemy. Mała dziewczynka jesteś biadoląca bezskutecznie - czy dumna królewska córa? - ton Mabel był szorstki jak wulkaniczne skały Gorr'dah - Opanuj się, wypij mleka, pogadamy. Fakt, ci Twoi wybawcy nie wyglądają zbyt heroicznie - ale pomożemy im. Cóż zresztą kiedykolwiek zdziałaliby mężczyźni bez dyskretnego przewodnictwa naszego? - ten subtelny żarcik dopełnił dzieła.

Księżniczka przez łzy najpierw uśmiechnęła się, a później zaczęła śmiać się wesoło.
- I cóż na to odpowiecie, szlachetni panowie? Czy zaprzeczenie przejdzie wam przez usta? - teraz, w wesołej rozmowie, księżniczka stanowczo nie wyglądała już na dziedziczkę całego królestwa. Była księżniczkowato śliczna, to fakt - ale jednocześnie w jej zachowaniu znać było życzliwość i prostotę. Chętnie wypiła kubek mleka i z apetytem zabrała się za 'danie główne'.

Wiedźma przez mgnienie oka patrzyła na Ciatynne z rozczuleniem - ale już w chwilę później, korzystając z jej zajęcia posiłkiem, odpowiedziała na pytania minstrela.
- Wstążka obdarzy każdą osobę mającą ją we włosach urodą wielką. Piękno to jednak to maska jakby, dla wprawnych magów łatwa do przejrzenia - i nie zmieniająca istoty, którą zdobi. To jak piękna suknia, która skrywać może i obmierzłe kształty. Mam i ja taką wstążkę dla siebie - jednak bycie pięknym kłopotów stwarza na codzień zbyt wiele. Był jednak czas, kiedy korzystałam z jej mocy nader chętnie... - stara i brzydka starucha najwyraźniej pogrążyła się w pięknych wspomnieniach, nie odzywała się bowiem przez chwil kilka.
- Buteleczka obdarzy swoją mocą każdą ciecz, którą zostanie napełniona - i zrobi to dowolną ilość razy. Młodość przez nią ofiarowana jest prawdziwa - jedna kropla zmieni ptaszę w pisklaka, trzy krople łyki młodzieńca w chłopca, pięć łyków starowinę w młódkę... ani na mnie, ani na siostrę moją ten czar jednak nie zadziała. Długie życie mamy już ofiarowane przez naturę naszą - i przedłużane bardziej być nie może.

Przy trzaskającym ogniu, przy posiłku, podczas ważnych rozmów i planów - rozległo się donośne chrapanie Bayarda. Głowa świniopasa odchylona była w tył, nogi wyciągnięte przed siebie, ręce zwisały bezwładnie... spał.
Mabel poczłapała do kąta w którym przy wejściu młodzieńcy zauważyli łóżko i przyniosła gruby, haftowany pled do okrycia go.
- Niech sobie i pośpi, biedaczek. Starcie z Yer musiało wyczerpać go mocno. Moja wina, że wam wcześniej nie zdradziłam swojej osoby. Jeśli chodzi teraz o lirę... możesz ją u mnie zostawić, bezpieczna będzie z pewnością - ale wstążkę musisz zwiniętą w bagażu swoim trzymać, grajku. Księżniczka za godzinę już musi do pałacu wracać. - błagalne spojrzenie Ciatynne nie na wiele się zdało - No, półtorej. Nie możemy dać Sab powodów do gorszych knowań - już i tak jest źle, gdyż wie o waszej wyprawie. Gdyby Ciat nie było na zamku - w mig zostałaby ogłoszona uciekinierką, złe słowa Sab szybko dotarłyby do duszy króla.

Mabel wstała od stołu i zabrała się za sprzątanie - i przygotowywanie izby do snu. Brudne naczynia zniknęły, pojawiły się za to dwa łóżka - a do jednego z nich już lewitował śpiący Bayard. Wyglądał przy tym dość głupio - szczególnie, że mimo całego zamieszania wciąż donośnie chrapał.
- Niedługo księżniczce czas do zamku lecieć, a nam spać się kłaść - za przykładem tego tu dzielnego rycerza. Jeśli jeszcze o coś chcecie mnie spytać dzieci - lepiej zróbcie to szybko. Wiek ma swoje prawa i ja też do spania chętnie już bym poszła.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172