Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2015, 22:08   #44
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Wystraszona wślizgnęła się do swojego pokoju i przez chwilę nasłuchiwała pod drzwiami. Chyba nikt jej nie gonił ale… co to? Czemu się te cholerne knypki pobudziły? Rozsądek przegrał z ciekawością i hinduska wyjrzała na korytarz. Pusto. Postanowiła się rozejrzeć, jeśli na nikogo nie wpadnie, wróci do siebie i po prostu pójdzie spać.

Arinf przebudził się z wielką niechęcią. Miał ochotę roznieść tę głupią budę! Ale zaraz wstał na równe nogi słysząc hałasy. Co tu się u chuja działo?! Wyszedł na korytarz i rozejrzał się czy nie ma nikogo kto mógłby cokolwiek wytłumaczyć albo chociaż mieć możliwość nabluzgania na przypadkowego przechodnia. A tym przypadkowym przechodniem była Hinduska. Jasna cholera czemu ostatnio ona ciągle mu się wtrynia pod nogi?
Wiesz co tu się odwala? - zapytał jednak.

- Ty mi powiedz, ja się dopiero co obudziłam… - ziewnęła przeciągle i teatralnie przeciągnęła. Przez chwilę zdawało się, że nasłuchiwała ale mury były zbyt grube. - To chyba u góry… ale nie jestem pewna… - zachowywała się tak jakby cała
kłótnia sprzed paru godzin w ogóle się nie wydarzyła.

- Wydaję mi się, że to z punktu radiotelefonicznego.. były jakieś głosy, nie słyszałem do końca, byłem zbyt nieprzytomny - powiedział i ruszył wymijając Mohini bokiem. - Chodź lepiej ze mną, Chuj ich wie co może się tam teraz dziać.

Wampirzyca ruszyła posłusznie za Assamitą. Być może była to jej wyobraźnia ale dół brzucha zaczął dziwnie boleć, zupełnie jakby jakiś wielki kłąb emocji, chciał się nagle wyrwać na zewnątrz. Hinduska pogładziła się po podbrzuszu i zaczęła szeptać do siebie w ojczystym języku.

To nie była długa wycieczka. Assamita wszedł bez cackania się do pomieszczenia i rozejrzał się po nim z uwagą.W pomieszczeniu obserwacyjnym stał Bojan, który wpatrywał się w siedzącego przy centrali nasłuchu Bertholda.
Były książę miał niepewną minę i wyraźnie obawiał się złości Tzimisce.
- Ja naprawdę nic nie zrobiłem - jęczał Ventrue - Obudził mnie szmer w głośnikach. Przyszedłem tutaj, pokręciłem chwilę i złapałem jakaś wojskową częstotliwość. Nie wiem o co chodzi, ale wydaje się, że ktoś leci w naszym kierunku.
- Taaa…. - mruknął Bojan - a ja nazywam się Vlad Tepes, psia twoja mać.

- COOOOOOOOOO????!!!! - Mohini wychyliła się zza pleców Assamity, po czym łapiąc go za ramię, potrząsnęła nim - COŚ NA NAS LECI??! ARINF ZRÓB COŚ JESTEŚ WOJSKOWYM PRAWDA??! MÓWIŁEŚ, ŻE NIM BYŁEŚ, TZN. JESTEŚ! - wampirzyca momentalnie wpadła w popłoch i panikę. Nie ważne, czy informacje były prawdziwe, i czy w ogóle jest się czego obawiać, skoro ukrywają się w bunkrze. Jeśli chodzi o tracenie zmysłów, hinduska była zawsze na pierwszym miejscu.

- Gadaj łajzo, kogo wezwałeś! - syknął Bojan.
- Ja naprawdę nikogo nie wzywałem. Teraz zgubiłem częstotliwość, a raczej to oni zmienili. Dajcie mi chwilę, a spróbuje ją odszukać. Mamy tutaj naprawę dobry sprzęt, aż trudno uwierzyć, że mimo tylu lat jeszcze działa.
Bojan milczał, jakby czekał na reakcję i jakieś słowa obecnych w pomieszczeniu wampirów.

Stał dalej w miejscu. Początkowo nie zareagował na wołanie Hiduski, ale zaraz się poruszył i ściągnął brwi w zamyśleniu.
- Doprawdy.. zaskakujące.. - mruknął do siebie na wzmiankę o działającym sprzęcie. - Pięćdziesiąt lat odłogiem, a tu dalej wszystko ładnie działa. Sama Rosja by była zaskoczona, a uwierzcie mi, że to nie lada wyczyn..

- Przestań pierdolić i zrób coś! - wyprzedziła Rosjanina i dopadła pokręteł w urządzeniu, choć była zacofanym babolem z indyjskiej wsi, co nieco jako złodziej potrafiła zdziałać.

- Odsuń się od tego kretynie! - huknął na Mohini. Wiadomo było, że czegokolwiek tknie się kobieta, to to się rozsypywało w drobny mak chwile później!

- Morda! Ty tylko pierdzielisz o jakiejś babie z Rosji zamiast coś zrobić! - zaparła się nogami, gotowa walczyć o miejsce przy urządzeniu.

- Jasna kurwa, no! Trzymajcie mnie, bo zabiję tę głupią pizdę! - warknął nieźle już wkurzony. - A ty się już srasz jakby sama cesarzowa przed tobą rodziła! Uspokój się! Nie pomagasz swoim trzęsieniem cyckami! Kogo wezwano? Co się dzieje?! - ostatnie pytania były zawołane w kierunku dwóch wampirów, którzy byli tu przed nimi.

- Jeszcze się zdziwisz wychłopku z… z… - nie wiedząc co odpowiedzieć, po prostu zajęła się urządzeniem.

Sytuacja była iście komiczna. Gdy Arinf i Mohini rzucili się ku konsoli, to zarówno Bojan jak i Berthold odsunęli się na bok. Widać było, że są mocno zdziwieni i z lekkim niedowierzaniem patrzą na szamoczącą się parę.
W tym momencie z głośników znowu popłynął głos:
- Tango Victor, Tango Victor, proszę o ostateczne potwierdzenie koordynatów.
- Sierra Papa Zero Jeden, Sierra Papa Zero Jeden potwierdzam. Cel namierzony.
- Sierra Papa Zero Dwa, Sierra Papa Zero Dwa potwierdzam. Pełna gotowość bojowa.
- Rozpoczynam odliczanie. Dziesięć, dziewięć….

Zatrzymał się w pół kroku, bo aż go zmroziło słysząc komunikaty z głośników.
- Mam nadzieje, że to częstotliwość nalotu w Iraku…

Wampirzyca skamieniała gdy usłyszała komunikaty. Przez chwilę stała nie oddychając jakby odłączono ją od zasilania. Gdy w głośnikach rozbrzmiało monotonne odliczanie, coś w niej zaskoczyło. W czarnych oczach pojawił się błysk. Popatrzyła po zgromadzonych, błędnym, szalonym spojrzeniem.
- O WIELKI JAMA MIEJ MNIE W SWOJEJ OPIECE! - chwyciła się za włosy i dzikim spojrzeniem wystraszonego zwierzęcia, popatrzyła po pomieszczeniu. - Zabiją nas! Jesteśmy martwi! Martwi na… na… na Ameen jak mówiła cioteczka Aisha! Co wyście zrobili, co wyście zrobili… - powtarzała jak w transie - Nie dam się… nie dam - skuliła się na ziemi i objęła ramionami kolana - Nie dam się… nie mogę, to nie mój czas…

- Uspokój się! I co kto miał zrobić?! - krzyknął w stronę Hinduski i podszedł do niej szybkim krokiem. Chwycił mocno za ramiona i postawił bez wysiłku przy okazji sprzedając jej otrzeźwiającego liścia w twarz. - Opanuj się. Nikt nie umiera! Brakuje nam tylko twojego pierdolenia i paniki!

Wampirzycy zeszkliły się oczy, ni to z szoku, ni z żalu. Jej żuchwa i szyja napięły się z wysiłku gdy dziewczyna zgrzytnęła zębami. Zimnym jak lód spojrzeniem spojrzała w oczy Arinfowi, nie wydając z siebie żadnego słowa. Przez chwilę Assamicie mogło się wydawać, że Ravnoska uśmiecha się do niego, lecz uśmiech ten był niczym grymas psychopaty, pochylonego nad zwłokami swojej ofiary.
Mohini wyminęła Kainitów zgromadzonych w pomieszczeniu i po prostu… wyszła.

Krzyki i piski Mohini i Arnifa zmieszały się z niemal monotonnym odliczaniem lecącym z głośników.
Gdy Ravnoska wybiegała z pomieszczenia obserwacyjnego pilot doszedł już do “trzy”
Reszta wampirów obecnych w pomieszczeniu stała, jak sparaliżowana i czekała co się stanie.

***

Mohini wyszła z pomieszczenia obserwacyjnego i ruszyła korytarzem przed siebie. W tym momencie usłyszała jakieś walenie przy włazie. Zanim zdążyła się zorientować ziemia lekko zadrżała, a w następnej chwili przez korytarz przemknął potężny podmuch powietrza. Powietrze drżała, jakby obok miał zaraz wystartować samolot. Jego cząsteczki obijały się o siebie i to drżenie czuła Mohini.
Przez jej skórę przebiegł dreszcz i poczuła instynktowny strach.
(Mohini słyszy słowa Kojota, jakie wypowiada do Arthura i krótkofalówki)
- Ej??! Kojotłak? - spytała głupkowato kurcząc się w sobie, niepewnym krokiem, ‘skradała’ się w kierunku skąd dobiegała rozmowa.
Mohini ruszyła przed siebie i z każdym kroki rósł jej strach. Z każdym krokiem czuła coraz silniejszy powiew świeżego powietrza. W jego powiewach i drżeniu unosił się dziwny, chemiczny zapach, który drażnił jej zmysły.
Gdy stała przed stalowymi drzwiami prowadzącymi do tunelu, który wychodził na powierzchnię, zdała sobie sprawę skąd bierze się jej strach.
To był strach przed słonecznymi promieniami. Gdy zobaczyła, że drzwi pomiędzy korytarzem w którym stała, a tunelem wychodzącym na powierzchnie są uchylone, zamarła w miejscu.
Stojąc słyszała wyraźnie nawoływania Skowyta.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline