Rezydencja Barensów - Antigua:
Szlachcic wziął głęboki wdech. Wstał z krzesła, zaplótł ręce za plecami i ruszył powolnym krokiem w stronę cienistej sylwetki kobiety w oknie.
Gryzący dym papierosowy irytował Richarda. Jednak wieloletnie doświadczenie dyplomatyczne nie pozwalało mu na choćby najmniejsze skrzywienie.
- Propozycja zacna. Zwłaszcza możliwość wywarcia pomsty na Kompanii Wilka zdaje się przypadać do gustu moim towarzyszom - spojrzał na korsarza.
- Jest jednak jeszcze jedna kwestia, która nie powinna pozostać bez odpowiedzi. Jest tu z nami znakomity historyk, znawca kultury antycznej - wskazał teatralnym niemal gestem na Ferrata.
- Jakoś nie potrafię znaleźć powodu dla którego on również został przez was “zaproszony”. Wszak szeroka wiedza z zakresu historii ani nie daje mu przewagi w walce z zakażonym, ani tym bardziej nie daje mu większych szans w tropieniu tegoż osobnika. Śmiem zatem koncypować iż szanowny Ferrat znajduje się tu z nami raczej ze względu na prowadzone badania. Tenże wniosek prowadzi do dalszych konkluzji: Denis Arcon, poławiacz również jest w tym zanużony po uszy.
Kącik ust Richarda powędrował ku górze na myśl o zgrabnym porównaniu, które zastosował. Na chwilę nawet zapomniał o gęstym dymie zalegającym wokół rozmówczyni.
- Obydwaj otrzymali czarne krzyże od waszych szpiegów. Proszę zatem o wyjaśnienie mi kwestii waszego zainteresowania wobec Ferrata, Arcona i Enzo Castellari’ego.
Ostatnie wymienione nazwisko było blefem, bo Richard nie miał żadnych dowodów na to, że Black Cross miał coś wspólnego ze zniknięciem lurkera. Z drugiej strony kto miałby coś wiedzieć na ten temat jeśli rodzina Barens, która okazywała sie jeszcze potężniejsza niż mogło wydawać się postronnym mieszkańcom archipelagu Oriona.