Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2015, 20:48   #12
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Erik Ponti z niespotykaną uwagą wysłuchał Fixera i niemal natychmiast zinterpretował jego słowa po swojemu:
- Jakiś tunel do Zombie 1907, a tam prosto, w lewo, prawo, lewo i tam na koniec. Jariusz tam ma pracować. Powrót tak samo, a jakby się nie udało to będziecie martwi. Jak spróbujecie prosto na wejście do naszej sekcji to nie wpuścimy was.

Układ był całkiem w porządku: wszyscy mieli zginąć na tej misji tak samo jak wszyscy musieli umrzeć w Old Harvest. Podobało mu się w szczególności, że Fixer nie owijał w bawełnę i nie obiecywał gruszek na wierzbie, bo przecież mógł im powiedzieć, żeby przeć prosto na wejście do tej sekcji i ktoś otworzy drzwi. Oczywista to byłaby bujda i jedynie skończony frajer uwierzyłby w takie coś. Prawda była taka, że trzeba było pomóc Jariuszowi, a potem spierdalać gdzie pieprz rośnie. Najlepiej paląc wszystko za sobą. Przez moment Erik zobaczył perfidię dualizmu tych myśli: po co Jariusz miałby naprawiać coś co należałoby spalić? Czy to miało jakikolwiek sens? Erik wzruszył sam do siebie ramionami, bo już nie takie paradoksy rozwiązywał.

Nie bardzo rozumiał po co dostał deskę do prasowania, ale przyczepił sobie ją do pleców podobnie jak to zrobił... ten typ, który ją sobie do pleców zaczepił... nazywał się Duchem czy kimśtam. Będzie duchem jak mu się wsadzi dynamit w dupę i odpali.

Ale spokojnie.

Erik zaśmiał się, gdy dotknął swoim ciałem do dramatycznie zimnych elementów poszycia statku. Miał nadzieję, że mrocznie bogowie przyjęli jego ofiarę, bo następne co dostaną to pięść w ryj z taką siłą, że będą musieli srać słomką.

Chwila grozy (no raczej przypomnienie o dramacie) pojawiło się, gdy powyciągano spluwy. W pamięci Erika pozostał bardzo świeży ślad po tym jak Ward go ranił. Kurewscy strażnicy Starego Żniwiarza niezbyt celnie strzelali, ale jednemu powiodło się. To znaczy - to był przypadek, pewnie Wardopodobna istota nie chciała go zabić, bo inaczej musiałaby zginąć. Ostatecznie zginęła, więc może rzeczywiście chciała go zabić? Tym razem Erik był jednak sprytniejszy i działał niczym przyczajony tygrys, ukryty smok (to znaczy starał się unikać przebywania z przodu lufy, a w czasie jakiejś ostrej i chaotycznej strzelaniny to pewnie padnie na posadzkę (chyba że będzie zbiorowa ucieczka to i on będzie biegł licząc na śmierć wśród płomieni)).

Erik nie miał zbyt wiele do powiedzenia w tej walce. Widać było, że chłopaki nie spodziewały się Jack Russel Terriera po drugiej stronie tylko jakichśtam anomalii. Pewnie jakaś psina tam siedziała po drugiej stronie jak w filmie Coś z 1982 roku i tyle. Nie było się czego bać. Aczkolwiek Ponti przyklei się do Jariusza pod pretekstem ochrony tego skurwysyna, a w rzeczywistości jak miał umrzeć to zabrałby ze sobą Jarriego. Nie ma kurwa napraw statku po śmierci Pontiego! - taka myśl towarzyszyła Erikowi. Druga myśl bazowała na kanapce z dżemem truskawkowym.

W ostateczności Ponti będzie walczył nożem (choć w sumie ostateczność będzie już po śmierci Jariusza, bo pewnie wszyscy się wkurwią), ale tak na serio to będzie uciekał z Jariuszem tam gdzie on będzie biegł.
 
Anonim jest offline