Czas minął im nadzwyczaj szybko i przyjemnie. Okazało się, że w hotelowej restauracji serwowano nie tylko smaczne jedzenie – przynajmniej tak mówił
Erou, ale również znajdowało się tu kilka automatów do gier. Choć z wiadomych względów chłopiec nie mógł z większości z nich skorzystać, bardzo zainteresował go stół bilardowy. Ostatnie wspólnie spędzone minuty
JD poświęcił zatem na naukę kilku prostych tricków bilardowych, które sam znał jeszcze z czasów szkoły średniej.
W pewnym momencie zabawę przerwała kobieta z obsługi hotelowej, która dyskretnie szepnęła na ucho
Ashforda, że w jego pokoju czekają jacyś goście. Od kontaktu minęły dokładnie 2 godziny i 2 minuty. Nietrudno zatem zgadnąć kim byli.
Choć mina niewidomego chłopca wyraźnie zrzedła, posłusznie udał się za swoim opiekunem. Przycisnął do piersi niedużą torbę łakoci jakby o był jego największy skarb.
Goście najwyraźniej zyskali taką wiarygodność w oczach obsługi, że pozwolono im zaczekać w środku apartamentu, który wynajął
JD. Zapewne posłużyli się do tego celu pieniędzmi lub… specjalnymi zdolnościami, bowiem ciężko nazwać ich wygląd sympatycznym.
Jeden mężczyzna w garniturze i ciemnych okularach kreował się na bogatego, korporacyjnego biznesmana, zaś dwóch – towarzyszących mu, ogolonych na łyso typków - miało na sobie jednolicie czarne stroje, wyglądające jak skrzyżowanie garnituru z kombinezonem motocyklisty. Nietrudno było odgadnąć, że pełnili oni funkcję przybocznych eleganta, który w przeciwieństwie do swojej obstawy powitał gospodarzy na siedząco.
-
JD Ashford, pomocnik Archonta, Brujah, neonata. Bardzo miło mi pana poznać. Nazywam się Simon Crosswell, primogen klanu Tremere w prefekcie Doliny Loary – przedstawił się przybysz i choć ciężko zarzucić jego głosowi brak uprzejmości, wampir nawet nie wstał by podać rękę Brujahowi.
- Jest mi tym milej – kontynuował –
Widząc razem z panem naszego drogiego panicza Erou. Chyba nawet się panicz lekko zaokrąglił na policzkach i nabrał kolorów. To bardzo się chwali. Tym samym też umowa pana i naszej Mistrzyni może zostać uznana za sfinalizowaną.
Kainita wyjął komórkę i coś na niej wyklikał.
- W tym momencie pana dobre imię zostało oczyszczone, ma pan pełną swobodę poruszania się i podróżowania. To samo dotyczy pana Matki, która została wypuszczona z aresztu jakieś kilkanaście minut temu, gdy kamery ochrony potwierdziły tożsamość pana i młodego panicza. – wyjaśnił, po czym wstał na moment z krzesła i podał
JD niedużą, metalową walizkę.
- Tutaj znajdują się wszelkie pana rzeczy wraz z telefonem komórkowym oraz pewną… gratyfikacją. Jest to innowacyjna broń, bardzo skuteczna i przydatna – jeśli mogę wyrazić prywatną opinię. Naprawdę jesteśmy bardzo zadowoleni z pana pracy.
- JD Ashford… - w trakcie mowy
Simona,
Erou powtórzył szeptem nazwisko swojego opiekuna. Wydawał się jeszcze bardziej przybity.