Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2015, 20:50   #13
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Ciężka praca fizyczna jaką przyszło wykonać Torque'owi w ramach pomocy Szamance była dla niego, o ironio, chwilą wytchnienia. Po raz pierwszy od dawna skupił się na czymś na tyle intensywne i skutecznie zajął swoje myśli, że przestał zadręczać się i rozpamiętywać przeszłość. Kawałek metalu za kawałkiem lądowały na prowizorycznej barykadzie. Na czole mężczyzny zaczęły pojawiać się duże krople potu, które zrywały się i szybko spływały po jego twarzy. Jego strój ochronny, który kupił jakiś czas temu za sporą ilość papierosów, nie pomagał, a raczej sprawiał, że Torque pocił się jeszcze bardziej.




Gdy usłyszał głos Szamanki zwolnił tempa. Uświadomił sobie, że pracował jak w amoku, aż zabrakło mu tchu. Stał teraz, wyprostowany, wpatrując się w gęstą ciemność w korytarzu, oddychając szybko, praktycznie z trudem łapiąc kolejny oddech. Poczuł, że ciemność go przyciąga albo sama się do niego zbliża, a otaczające go odgłosy zaczęły się oddalać i rozmywać. Nagle jeden z pracujących z nim więźniów szturchnął go w ramię
-E, kurwa. Nie przyszedłeś tu się wgapiać się w dal jak szpak w pizdę. Im szybciej skończymy tym szybciej stąd pójdziemy. Rusz się. -
Torque potrząsnął głową, czuł się jakby ktoś wyrwał go z głębokiego snu. Odgłosy pracy stały się ponownie wyraźne, a mrok korytarza wrócił na swoje miejsce. Miguel wziął kolejny metalowy element, który wyglądał jak pokrywa od jakiegoś urządzenia elektrycznego i włączył spawarkę.

***

Plan był w miarę prosty. Jedynym trudnym elementem była lokalizacja miejsca naprawy. Utracony sektor opanowany przez anomalie nie był przyjaznym otoczeniem i nikt nie chciałby się tam znaleźć z własnej woli. Nawet Torque, który nie przejmował się tym co tam się znajdowało, czuł, że wyprawa może skończyć się źle. Jednak wiedział, że musi tam iść, była to dla niego szansa na udowodnienie samemu sobie, że nie jest tym za kogo uważali go ludzie na ziemi.

Gdy zespół skazańców dotarł do rury wentylacyjnej Torque przyglądał się przecinakowi plazmowemu, jego jarzącemu się ostrzu, które przechodziło przez metal jak rozgrzany nóż przez masło. Było w tym coś hipnotyzującego i uspokajającego. Gdy otwór został wycięty, okrągły fragment metalu upadł z głośnym brzękiem na stalową posadzkę.

-Pójdę ostatni.- powiedział Torque.

Po chwili wszyscy znaleźli się już w dukcie wentylacyjnym i przemierzali zamarzniętą przestrzeń poruszając się prawie na czworakach, a Miguel zamykał formację. Droga była ciężka, gdyż trzeba było uważać na zamarznięte ściany kanału wentylacyjnego, a pozycja wymuszona wielkością przejścia dodatkowo utrudniała całą sytuację.

Mimo, że każdy ze skazańców milczał Torque coś usłyszał zza pleców. Odwrócił się na pięcie, jednak nic tam nie było. Przez chwilę wpatrywał się w mrok, a po chwili odgłos który słyszał wcześniej powtórzył się. Był to szept, szept, któremu w krótkim czasie zaczęły towarzyszyć kolejne, tworząc nieprzerwaną lawinę słów, która zlewała się w jedno. Jednak był pewny, że wśród setek głosów były głosy jego rodziny.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Qt5FoYN31m0[/media]

Miguel złapał się dłońmi za skronie jakby szepty sprawiały mu fizyczny ból, chciał krzyczeć jednak głos ugrzązł mu w gardle. Po chwili przewrócił się do tyłu, opierając fragment gołej skóry o ściankę tunelu. Syknął z bólu, gdy spory jej kawałek został, przymarznięty do metalowej powłoki. To jednak, ten bodziec wyrwał go ze stanu, w którym się znalazł. Głosy umilkły, a on był sam. Pozostał trochę w tyle, więc szybko się podniósł i ruszył w kierunku, gdzie znajdowała się reszta ekspedycji.

***

Torque zeskoczył ostatni do pomieszczenia technicznego, gdzie znajdowali się już pozostali. Okazało się, że sprawy bardzo szybko przybrały zły obrót. Za stalową grodzią czekała na nich anomalia, a przynajmniej tak twierdził Jarry. Wszyscy przygotowali się do odparcia ataku, plan został ustalony, więc nie zostało mu nic innego jak tylko przystosować się do niego. Z jednej z kieszeni swojego kombinezonu wyciągnął kosę, która kilka dni wcześniej sam wykonał z kawałka metalu, rozpuszczonej szczoteczki do zębów i szmaty. Taka broń miała to do siebie, że dawała się łatwo ukryć, była poręczna i łatwa w operowaniu, ale mało wytrzymała.


Kilkukrotnie obrócił nóż w palcach, oczekując rozwoju wydarzeń. Stał z tyłu, gotów aby zadać cios w razie potrzeby.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline