Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2015, 04:36   #18
Martinez
 
Martinez's Avatar
 
Reputacja: 1 Martinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputację
Dzień 3, Tÿra, Kotlina Ørm. Południe.


Woda chlupała obijając się o kadłub knary i słupy pobliskiego pomostu. Zacumowany statek stał niewzruszony na rzece Lüva, ze zwiniętym żaglem i sterczącą, krętą dziobnicą w kształcie smoka. Rzeźbiony dokładnie potwór wlepiał swoje ślepia w niewielki port Tÿry, kilka domów i warsztat szkutniczy.

- I czego się gapi?- Wybełkotał pijany jak bela Heimir Hüvlen, żeglarz i podkomędny Kane’a Wingmund’a. Siedział pokracznie na beczkach z dzbanem miodu w ręce. Z pobliskiej tawerny dolatywała muzyka. Gdzieś niedaleko jakiś bardzo napity mieszkaniec właśnie zwymiotował w błoto.
Smok nie wzruszył się tą zaczepką ani trochę.

- Ogarnij się Hermir - powiedziała wzdychając kapitan Corha, gdy mijała ten obraz nędzy i rozpaczy. Szła od statku do knajpy.
Kiedyś Tÿra była rozwijającą się mieściną i ważnym punktem na trasie ze Sätte do Läverløk. Teraz podupadała. Na rzece stało kilka łodzi, dawno już nie używanych, a podest próchniał i służył głównie do prania.

Corha minęła dające po nosie kosze z rybami i przeszła przez próg izby. Otuliło ją ciepło paleniska. W powietrzu unosił się dym palonych ziół i charakterystyczny zapach bimbru z Rüny.
- Ci zaraz wepchnę te żetony w dupę… warknął Agnär Fiørden pochylony nad drewnianą planszą zwaną Brandub. Razem z nim grał przemytnik Føjgen Långil. Obaj grali w to odkąd Kane wyruszył razem z Fjølvär’em, Jefet’em i Kåi’em trzy dni temu do Twierdzy.
- Nic mu nie wpychaj - zarechotał gruby Hrëfna Reÿkfel opychając się pullą - Zaraz ja siadam i gram.
Hrëfna stał przy wejściu do spiżarni. Miał wyjątkowo blade oblicze, a ciało konsystencji puddingu. Grube paluchy ściskały bułę.
- Cześć Corha - wyszczerzył się - zjesz coś?

Kapitan weszła na środek sali. W kącie przygrywał jakiś wczorajszy skald. Tawerna świeciła pustkami. Pokoi na ponad 30 osób i sala duża, ale nikt tu już nie zaglądał.
- Gdzie Øme? - zapytała
- A gdzie ma być? - Roześmiał się Agnär i wskazał kciukiem na górę, mając za pewne na myśli pokój i córę karczmarza.
- Zwijamy się - rzuciła - Zawołaj brata.
- Jak to zwijamy? - zmarszczył się Føjgen
- Od Skatte idą woje. Jden Odyn wie, kim są i po co idą. Minęli Rünę. Przed zmrokiem tu będą - odpowiedziała
- Może to nasi? - Zapytał Agnär odrywając się od gry i powoli dźwigając ociężale - Kane wolał byśmy poczekali.
- Jak nie wiadomo kto, to lepiej się zwijać. Ale zaraz, skąd to wiesz? - powoli zaczął panikować Hrëfna
- Plecionkarze mówili. Wrócili z Rüny dzisiaj - Corha podeszła do pustej lady i wrzasnęła - Karczmarzu!
- Idę po Øme - powiedział Agnär i ruszył po schodach na górę.

Właściciel tawerny wygramolił się ze spiżarni utytłany w pajęczyny, dźwigając gliniany dzban.
- Karczmarzu - powtórzyła kapitan - daj nam beczkę piwa i co masz do jedzenia na podróż. Chleb, ryby, mięsa suszonego i co tam jeszcze znajdziesz.
Mężczyzna kiwnął głową, odstawił dzban i wrócił, skąd przyszedł.
- Ty Føjgen zajmiesz się zaopatrzeniem- zwróciła się do przemytnika który pieczołowicie pakował grę planszową - A ty Hrëfna mu pomożesz. Idę, ściągnę tego żłopa z tarasu.

Corha wyszła. Chciałby kogoś zostawić w Tÿrze, ale marynarze byli jej potrzebni. Przemytnik za garść srebra sprzedałby pewnie własną matkę, więc nie wchodził w rachubę. Absolutnie mu nie ufała. Za to Hrëfna? Kupiec, który potrafi przehandlować chyba wszystko, ale tchórzliwy strasznie. Jedno krzywe spojrzenie i wyśpiewa to co wie. A nawet jeszcze więcej.
- I znów do abordażu, hej! - zawył Heimir, który poczynił już jakieś postępy, gdyż widać było, że na czworakach, w śniegu, zmierzał ku tawernie. Buzia mu na widok kapitan rozpromieniała.
- Wstawaj moczymordo - Corha złapała pod ramię marynarza i pociągnęła w górę.
- Thursów, hej! Po łbie .. lej! - dokończył. Musiał.
- Schowaj tę kijankę - wskazała na obnażonego penisa po czym dostrzegła Øme’a
- Hej! Rudy! - wrzasnęła.

Mężczyzna podbiegł. W rudych włosach plątała mu się słoma i leciało od niego dziewuchą. Gęba promieniała z zadowolenia.
- Weź go zabierz - kapitan przekazała pijanego Hermir’a i wytarła ręce w spodnie -Zwijamy majdan.
Øme tylko przytaknął. Corha zostawiła ich ze sobą, minęła sapiącego grubasa, który dźwigał jakiś wór i podeszła do miejscowych rybaków.

- Czy któryś z was chce zarobić 3 denary?
Pośród starych, ogorzałych i zarośniętych twarzy, tylko na jednej wymalował się entuzjazm. Tej najmniej rybackiej i najmłodszej. Chłopak uniósł nieśmiało dłoń i przełkną ślinę.
- Ja - powiedział.
 

Ostatnio edytowane przez Martinez : 21-09-2015 o 15:15.
Martinez jest offline