Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2015, 07:15   #36
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Edda pędziła dziką krainę zdeterminowana, aby dogonić jeźdźca. Kopyta rwały mech ze ściółki, gdy koń przemierzał las za rzeką. Jazda na obrany kierunek niosła ryzyko, że uciekinier zmienni trasę a Eadwine, gdy to spostrzeże, może już być za późno. Kontaktu wzrokowego z Viglundczkiem już nie miała, od czasu tamten zanurzył się w kniei. Gałęzie chłostały dziewczynę a ona tylko bardziej chyliła się do końskiej grzywy cierpliwie znosząc razy, a może nawet ich nie czuła? Gdzieś tam był, blisko a tak daleko, bo niewidoczny. Gdy wyjechała z lasku przywitało ją popołudniowe słońce. Zmrużyła oczy i zobaczyła go. Mały, czarny jeździec zyskiwał nad nią coraz większą przewagę pokonując odległość szybciej niż ona. Zwolniła przechodząc do stępa, aby koń mógł złapać oddech. Jeszcze kilka mil galopem i musiałaby pieszo gonić za złodziejem. Przed nimi był jeszcze cały jutrzejszy dzień.






Rathar, podobnie jak Irgun, nie był przywykły do jazdy. Całe życie obszedł się w górach bez rumaka; dopiero, gdy zszedł z gór, po powrocie do doliny z bitwy o Kamienny Krąg w Mglistych i uratowaniu Dodericka, został właścicielem konia. Daleko mu było do pełni sił i forsowna podróż nie pomagała walczyć ze zmęczeniem, lecz przecież nie mógł nic nie robić i odpoczywać, kiedy kurierka Beorna, dziewczyna z Pięciu Strumieni, puściła się samotnie w pogoń za Księżycowym Sierpem. Jego koń był wytrzymały i trzymał się równo rozciągnięty w galopie. Ogier Eddy był jeszcze bardziej rześki i ochoczo gnał luzem obok. Na brodzie zastał wszystko tak, jak to mówił Dalijczyk. Spiął konia łydkami oszczędzając zwierzęciu walenia piętami po bokach i ruszył dalej. Do Północnego Brodu było na tyle daleko, że przed zmrokiem nikt tam nie dotrze. Ani złodziej z sierpem Beorna, ani Łotrzyca.






Konie ostrożnie wybierały drogę stąpając w trawie, gdzie coraz więcej kwiatów mieniło się kolorami na brzegu sporego zalewu, którego nurt leniwił się oczkiem wodnym, odpoczywając po gnaniu na złamanie karku w bystrzy. Spieniona rzeka majestatycznie wylewała się spomiędzy dwóch, prastarych drzew, co rosły po obu brzegach kilkunastometrowego wodospadu a potem już spokojnie opuszczała staw. Zupełnie jakby respekt miała dla Śpiesznego Lasu, którego cieniem się kryła, choć to on od niej, a nie odwrotnie, nosił swe imię. Irgun słyszała opowieści o tym mało gościnnym lesie. Mikkel zaś patrząc w głąb starych, silnych drzew i czającą się wokół niech atmosferę niepokoju, mógł podejrzewać, dlaczego nieokiełznana i dziewicza w swym pięknie, górna dolina zachodniego brzegu zwana była Sceadudene. Dolina Cienia. Słomiana słyszała opowieści o dziwnych istotach kryjących się w głębi tego lasu, które podobno samym spojrzeniem mogły zamieniać w kamień. Legendy jednak o tej właściwości dużych jaszczurów, nie był w stanie żaden jej wiadomy myśliwy z doliny, naocznie potwierdzić lub zaprzeczyć.

Irgun nie potrafiła znaleźć nazwy dla dwóch drzew Wodospadu Orłów. Nigdy wcześniej takich nie widziała. Nie zdziwiłaby się również, gdyby nigdy nie miała w życiu takiego rodzaju zobaczyć gdzie indziej.
Mikkel pamiętał, że ostatnim razem, gdy gościł tam razem z Fanny, była również wiosna. Wiedział, o nikłych szansach spotkania Orłów. One zbierały się w tym szczególnym dla nich miejscu na noc letniego przesilenia, aby słuchać w przelewającej się wodzie proroctw, szeptanych w szumie przepowiedni. Zdążył również na tyle zaobserwować z małżonką, że owe stare niczym Arda ptaki, służyły zapewne głębszym celom niżby ludzki rozum mógł pojąć i niechętnie mieszały się w sprawy Wolnych Ludzi Północy.
Przy wodospadzie nie było Orłów.

Dnia zostało jeszcze kilka godzin. Po zmroku nierozsądnym było podróżować. Syn Thorlada i Słomiana decyzję musieli podjąć, czy obóz rozbiją u stóp wodospadu, by jutrzejszego dnia wznowić podróż dokądkolwiek planowali się udać, czy jednak opuszczą to miejsce nie czekając.
Teren za pasmem lasu szarych sosen o wielkich jak dłoń, brązowych szyszkach, był nierówny i zdradliwy. Łagodne, trawiaste wzgórze kończyć się mogło stromym zboczem lub nawet przepaścią. Bliskość gór czuło się, nie tylko widziało na zachodzie. Skały wcinały się głęboko w dolinę, ku rzece, choć niewysokie i zazwyczaj porośnięte roślinnością.






Rathar jechał szybko, oszczędzał konie na tyle, na ile musiał. Odnalazł Łotrzycę, gdy rozbijała obóz na noc w grocie, która była rozpadliną w nagiej ścianie krępego klifu pośród zielonych traw i krzewów.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline