Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2015, 16:40   #122
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
22 Mirtula 1372RD tak na galeas "Kot Morski"

-Tak jest kapitanie- odpowiedział Krossar na rozkaz bycia w grupie abordaż i dowodzenia czwartą wachtą podczas przejęcia.

- Mamy jakiekolwiek informacje o naszym przeciwniku? Liczebność? Uzbrojenie? Przypuszczalne przeszkolenie? - zaczęła wypytywać kapitana Blaseę o szczegóły.

Chciała wiedzieć, z czym się będzie mierzyć i zebrać jak najwięcej możliwych wskazówek, by przypadkiem nie posłać któregoś ze Smoków na bezsensowną śmierć.

Blasea zapatrzył w w horyzont przed “Złotym Smokiem”

- Z posiadanych informacji wiem, że będziemy mieli do czynienia z galeasem, sześć dział lub balist na burtę, zapewne dwie katapulty, stu sześćdziesięciu wioślarzy około czterdziestu żeglarzy, setka piechoty pokładowej. Taka by było gdybyśmy atakowali statek w pełnej obsadzie, który był nieprzystosowany do walki. Teraz jednak atakujemy galeas, który był już poddany abordażowi, potem jeszcze wymieciony pokład salwą całoburtową kartaczy oddaną przez “Smoka” a to jest czterdzieści dział. Zapewne wielkiego oporu nie napotkacie, większość wrogiej załogi będzie martwa lub ranna. Jaką siła faktycznie napotkacie nie jestem nawet w stanie oszacować, najwyżej bardzo ostrożnie oszacować, iż od kilku do stu czterdziestu ludzi.
Odparł zmyślony.
- Jeszcze jakieś pytania bosman-sierżancie Leo?

- W takim razie załóżmy, że będzie tam około trzydziestu ludzi. W trakcie zbliżania się do galeasu pozbędziemy się jakoś jednej trzeciej, a może połowy. To wciąż zostawia dwudziestu lub mniej ludzi. Salwa z garłaczy powinna wyeliminować lub ciężko ranić przynajmniej połowę załogantów. Dajcie bogowie, by nie używali niewolników jako żywych tarcz przeciwko pociskom naszej broni dystansowej. - zaczęła w ten sposób obliczać, aż wreszcie zamilkła na chwilę - Jest pewna szansa, że będziemy mieli przewagę liczebną gdy wejdziemy w walkę wręcz, jednak nie wiem jak daleko się posuną nasi przeciwnicy. Poza tym... Wiadomo kim będą nasi wrogowie w tej walce? - zapytała lekko skonsternowana tym, że nie zapytała o to na samym początku.

- Galeas handlowy z Chessenty. Na pewno przewozi się na nim niewolników, gdyż głównie takie statki się do tego stosuje, fregaty należą do piratów z organizacji Rundeen. Takie widniały flagi na topach

Po czym wyjął księgę, w której były zanotowane flagi znanych mu państw i organizacji, pokazał w niej Lei symbole.
Chesenta
[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/d1/ff/fe/d1fffe9eeca2972a069f07654feeff49.jpg[/MEDIA]

Rundeen
[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/30/18/e0/3018e073916967dd2e098ee810b726fd.jpg[/MEDIA]

Cormyr
[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/b5/88/09/b58809da2e768e95d63543e601d814eb.jpg[/MEDIA]

- Tu masz jeszcze flagę Sembii na przyszłość. Na nich też mamy listy kaperskie.
Powiedział Menalon pokazując następny rysunek bandery.
Sembia
[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/3a/b0/09/3ab00972919eb2a7e5de05fee2957b20.jpg[/MEDIA]


Elfka znała te symbole. To, że pytała o wroga, było spowodowane faktem, iż kapitan wcześniej nie przekazał jej tej informacji. Jej spojrzenie znowu przeniosło się na banderę Rundeen i przypomniała sobie nieco o samej organizacji.
- Po nich możemy spodziewać się wszystkiego. Kapitanie, wszystko zrozumiałam i nie mam więcej pytań. - zasalutowała i odsunęła się o krok.

Leila nie do końca rozumiała decyzję kapitana. O ile wiedziała, że Lea świetnie z zadaniem sobie poradzi, o tyle co do Smoków nie była przekonana. To nie byli wojownicy, a strzelcy. Czy przewaga liczebności Smoków o całe dwie osoby nad innymi grupami była aż tak istotna? Na tyle znacząca, by wysyłać biednych strzelców w środek walki, a wojowników skazać na strzelanie z garłaczy do fregat Rundeen i w razie konieczności abordaż bez strzelców za plecami? Westchnęła jednak tylko w duchu. Nie jej statek, nie jej rozkazy.

Couryn przez moment zastanawiał się, czy nie lepiej by było większymi siłami zdobyć galeas, co odbyłoby się szybciej i z mniejszymi stratami, a potem zająć się kolejnym przeciwnikiem - fregatami. No ale to nie była jego eskadra, ani nawet nie jego statek. Miał tylko nadzieję, że piraci będą mieli tyle zajęcia, że nie skuszą się na bezbronną w gruncie rzeczy “Rybitwę”. Czyż nie lepiej by było zostawić pryz na wyspie, a nie włóczyć się z nim w poszukiwaniu kolejnej zdobyczy? Nie mówiąc o tym, że niedługo nie będzie miał kto obsadzić statków.


Po zakończonym zebraniu Leila Telstaer zebrała z kolei Złotych i przekazała im rozkazy.
Couryn zgromadził wokół siebie Srebrnych.
- Czeka nas niedługo walka z fregatami - powiedział. - Wiecie, jak to się robi, bo już pewne doświadczenie macie. Pamiętajcie tylko o tym, że macie się wzajemnie wspierać, a nie łazić po całym statku na własną rękę.

Krossar udał się do ludzi przydzielonych mu na czas ataku.
-Pobierzecie garłacze. Wchodzimy na pokład wrogiej jednostki i możecie strzelać bez rozkazu.
Sam zdecydował, że gdy nadejdzie czas wejdzie z młotem w ręku na wrogi pokład. Zaszarżuje jeśli ktoś będzie jeszcze stanowił zagrożenie. Choć i marynarze i smoki stanowili sporą siłę rażenia na dystans.
-Pamiętajcie by nie zabić wrogiego kapitana.-dodał na zakończenie.


Tak jak przewidywał kapitan po około klepsydrze z bocianiego doniesiono o spostrzeżeniu galeasa. Co jakiś czas było też słychać odgłosy bitwy. Charakterystyczny był odgłos salwy całoburtowej “Smoka”, potem o wiele słabsze salwy z fregat, które najwyraźniej miały mieszaną artylerię.

Po pokładzie kręciło się jakieś dwadzieścia-trzydzieści postaci. Żagle galeasu były porwane ostrzałem. Rozległ się charakterystyczny dźwięk towarzyszący strzałowi z katapulty. W kierunku “Złotego Smoka’”oddano strzał. W tym samym czasie rozległ się również wystrzał katapulty z “Rybitwy”.

- Odpowiedzieć im zapalającym - zakrzyknął przez tubę opierający się o pawęż Menalon.

Pocisk wystrzelony z galeasu rozbił się o szalupę leżącą na śródokręciu, natychmiast tę część pokładu objęły płomienie, rozległy się okrzyki bólu. Samantha i Anton Dymek szybko gasili na sobie płomienie. Spiżowi wespół z trzecią wachtą rzucili się do gaszenia ognia.

Wystrzał z katapulty cofnął żaglowiec.

Przy walczących z ogniem żeglarzach stał wyprostowany Neevan, śpiewając, grając na lutni, osłaniany pawężą przez Bess Snnon. Z mesy towarzyszyły jej pewne dźwięki cytry.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fObG1yDyMWU&spfreload=10[/MEDIA]

“Rybitwa” wprawdzie trafiła, lecz nieco ponad linią wodną galeasu, więc ogień płonący na jego burcie zgasł bardzo szybko od bryzgów wody omywających burtę. Pocisk “Złotego Smoka” trafił bezpośrednio w katapultę, zalewając ją i jej załogę płynnym ogniem. Jeden z obsługi, płonąc jak pochodnia, wyskoczył za burtę. Reszta rzuciła się do gaszenia ognia.

- Podchodzimy, brasować żagle. Salwa w śródokręcie kartaczami, potem haki i bosaki, abordaż. Potem odchodzimy - zakrzyknął kapitan osłaniający pawężą sternika Evę Lanstern. Kilku z załogi galeasu strzelało, lecz ich ostrzał był chaotyczny i niecelny. Ze Spiżowych strzelali jedynie Jenny i Ken “Oczko”. Wspólnie udało im się zranić czterech przeciwników.

Lea przeanalizowała sytuację. Wiedziała, że im więcej osób teraz zabiją lub ciężko ranią, tym łatwiejsza i mniej męcząca będzie walka. Przetransformowała dzierżony w rękach miecz dwuręczny w łuk kompozytowy.
- Strzelać bez rozkazu! Wyeliminować tylu, ile jesteście w stanie! - krzyknęła do "Smoków".

Przez niebo pomknęła strzała elfki, a za nią pociski reszty strzelców.
Smoki szybko wybierały cele. Bełty, strzały i pociski z rusznic pomknęły ku celom. Czterech z wrogów padło, sześciu zostało poranionych ostrzałem “Smoków”.
Lea w tym czasie zastrzeliła zbrojnego oraz dokończyła uprzednio już trafionego przez kogoś z drużyn. Pierwszego trafiła w gardło. Dławiąc się krwią zalewającą płuca przewinął się przez reling i wpadł do morza.
Było rzeczą jasną - im więcej przeciwników padnie, tym mnie zostanie dla Smoków. A na dodatek ewentualny ostrzał musiał się skończyć, gdy dojdzie do starcia wręcz.

- Strzelać bez rozkazu! - Couryn powtórzył po Lei, po czym oddał pierwszy strzał z kuszy, zaś Srebrni, idąc w ślady swego dowódcy, zasypali przeciwników gradem bełtów.
Srebrni zabili jeszcze jednego, ranili czterech kolejnych z wrogiej załogi.
Pierwszy strzał Coryna strzaskał reling, drugi zranił ukrywającego się za nim żeglarza, trzeci bełt zabił jednego ze zbrojnych uprzednio zranionych przez załogę “Złotego Smoka”

Baedus udał się tam, gdzie zawsze, czarował podczas ataków. Tak było i tym razem. Zobaczył jak Couryn i jego “Srebrna” drużyna ostrzeliwuje wrogi okręt, więc posłał w kierunku rannego magiczny pocisk. Po chwili wyciągnął zza siebie kuszę i wycelował do kolejnego.

Ukrywający się za relingiem żeglarz, wpierw trafiony przez Couryna, teraz trafiony magicznym pociskiem, osunął się pomiędzy tralkami relingu do morza. Drugi i trzeci strzał z kuszy, zabiły dwóch z rannych wrogich żeglarzy.

Krossar ukrywał się i szykował do abordażu. W międzyczasie oddał strzał z garłacza, jeśli tylko dojrzał skupisko wrogich sił. Był mocno zdziwiony symbolicznymi stratami jakie do tej pory odnieśli. Patrząc na rozmiary wrogich okrętów jakie przychodzi im zdobywać. Pan Wody musiał nad nimi czuwać. Członowie wachty czwartej chowali się wraz z nim z naładowanymi garłaczami. Gotowi do strzałów oczyszczających wrogi pokład zaraz po abordażu lub tuż przed nim w zależności od sytuacji.

Leila i Złoci czekali. Czekali z załadowanymi garłaczami, rozglądali się na boki, by nie zostać zaskoczonymi przez wrogie fregaty. Strzały z poziomu pokładu siłą rzeczy musiały iść “pod górę”, co było zupełnie bez sensu i pozwalało tylko marnować amunicję. Czekali cierpliwie aż strzelcy, którzy powinni strzelać do oporu, rozpoczną swój abordaż. Gdy ludzie Leili i Krossara przejdą na wrogi pokład, wtedy Złoci zajmą miejsca na mostku, oczekując dalszego rozwoju sytuacji.

Leila nie była z natury cierpliwą osobą. Jej ognisty temperament zdecydowanie lepiej sprawdziłby się w walce wręcz, ale rozkaz jest rozkazem. Nawet idiotyczny rozkaz. Więc czekała.

- Trzymać się. - zawołał Menalon.

Dziób “Złotego Smoka “ z trzaskiem łamał wiosła bakburty galeasu, pokład trząsł się od tego.
- Garłacze, działa ognia- zakrzykął nawigator.

Leila i Złoci wciąż czekali.

Couryn skrzywił się na myśl o losie wioślarzy, z których z pewnością niejeden zginął lub został okaleczony w chwili gdy “Złoty Smok” dobijał do burty galeasa.

Salwa burtowa “Złotego Smoka” wywołał chaos, raniąc kolejnych wrogów, pogłębiły go jeszcze garłacze. Poleciały liny z kotwiczkami. Pinasa szybko została przyciągnięta do galeasu.
- Abordaż. - zakrzyknął kapitan.

Lea zamieniła łuk w miecz dwuręczny i bez słowa ruszyła, by przejść na drugi okręt. Nie musiała nic mówić jej podkomendnym, w tym wypadku rozumieli się bez słów - ruszyli za nią, by walczyć. Obejrzała się jeszcze kątem oka na Krossara dając znak, by ruszał za nią.

Była zdenerwowana. Bała się, że "Smoki" sobie nie poradzą w walce w zwarciu. W końcu dotychczas cały czas strzelali i nie widziała ich, by kiedykolwiek walczyli wręcz. Co skłoniło kapitana do decyzji, by to strzelcy atakowali - nie wiedziała. Wierzyła w osąd kapitana.
Musiała wierzyć.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline