Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2015, 20:46   #19
Draugdin
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Dzień 3, Bregefjör, Przed świtem

Początkowo Kane nie planował wyruszać tak wcześnie, ale po informacjach uzyskanych w kopalni wiele się zmieniło. Wiedział, a jego ludzie to rozumieli, że czas zaczął naglić i to bardzo mocno. Tak więc wyruszyć chcieli o pierwszym brzasku. Nawet gdyby nie mieli takich planów to sytuacja i tak by ich do tego zmusiła. Ledwie dzień zaczął się budzić gdy zbudziło ich walenie do drzwi. Ibun, choć też wstawał o świcie, tym razem był zaskoczony tak wczesną porą wizyt. Kazał być cicho i przez drzwi spytał kogo tam licho tej porze niesie.
- Huskarl, Lärs Yndårr z twierdzy Borgefjel - dało się słyszeć. Widać, że gość nie chciał by go słyszano we wsi. Ibun zdjął skobel i otworzył drzwi.

Do izby, gdzie spali na podłodze, weszło kilku rosłych mężów. Żaden z nich nie trzymał żelaza w ręku. Huskalr od razu zwrócił się do Kane’a i jego ludzi.
- Od Thorkella?
- W dzisiejszych czasach zależy kto pyta. - Odpowiedział spokojnie Kane bacznie przyglądając się nowo przybyłym.
W krótkich słowach bez niepotrzebnych upiększeń Huskarl opowiedział jak to on i jego oddział zostali wysłani do Bregefjör by pilnować czy ludzie ze Skatte nie panoszą się oraz czy wojska nie podchodzą już za blisko. Jeden z ludzi przy warsztacie powiedział im o gościach jacy wczoraj dotarli do wioski. Dlatego też skierowali swoje kroki tutaj. Huskarl jest byłym żołnierzem Thorkella. Teraz służy Eronowi Stase, który był doradcą Thorkella. Zaoferowali swoją pomoc jednak z zastrzeżeniem, że muszą pozostać w kopalni. Dodatkowo Huskarl Lärs Yndårr przekazał zakupy do twierdzy. Poprosił żeby je dostarczyli. Niestety nie mogli dać im konia. Zorganizowali za to wóz z wołem i jednym chłopem, który wróci pustym wozem do kopalni. Na wozie jest mięso wołowe, wieprzowina, ryby, drób i trochę dziczyzny. Załadowany jest również workami z mąką i z warzywami. Całość zapasów dopełniały dwie beczki, jedna z miodem, a druga z piwem.

Kane dowiedział się, że dużo niedobitków dotarło do twierdzy i szybko domyślił się, że zarówno zapasy jak i ich własna obecność jest w twierdzy niezbędnie konieczna. Na odejście ustalił z Ibun’em, że jeżeli będą wracali przez tę okolicę to przekaże mu ustalenia i decyzje podjęte w Borgefjeld.

Dzień zapowiadał się pochmurny i zaczął nawet padać śnieg. Niestety szybko się topił. Nie tracąc więcej czasu i mając na uwadze, że zostało im około 6 godzin do twierdzy - ruszyli niezwłocznie.Do Twierdzy Børgërfjel dotarli wczesnym przedpołudniem.
- Kto tam? - odezwał się ktoś z za grubych murów.
- Kane Eadwing Wingmund. Przywozimy wieści i zapasy dla twierdzy z kopalni Bregefjör.
Strażnik był oczywiście z założenia swojej pracy podejrzliwy ale gdy usłyszał kto stoi u bram i co wiezie na wozie jego podejrzliwość stopniała jak ten dzisiejszy śnieg. Zostali wpuszczeni do twierdzy i przywitani serdecznie. Kane zaobserwował kątem oka, że reakcja na dostarczone zapasy wskazywał w jak trudnym położenie znaleźli się mieszkańcy. Nie wróżyło to dobrze. Nie miał jednak czasu żeby się nad tym zastanawiać gdyż od raz został zaprowadzony do Erona.

Kane minął dziedziniec na którym ułożono wysoki stos. Rozpoznał bezbłędnie, że był to stos pogrzebowy. Panował gwar i ludzie zbierali się przy dużych drzwiach do Sali Obrad. Podążał do Sali Biesiadnej, gdzie ponoć czekał na niego Eron State. Starszy mężczyzna i mędrzec. Spotkali się już wcześniej, gdy Thorkell jeszcze żył. Wyprawa ze stalą skatteńską na południe, to był między innymi pomysł starca.
Sala okazała się duża, choć nie wiele było w niej mebli. Widać uczta, która szykowała się w innym budynku “pożyczyła” nieco wystroju.
Za długim stołem siedział Eron pochylony nad jakimś dokumentem. Uniósł głowę i rzekł:
- Tyś Kane. Kane Wingmund. Dobrze, że jesteś. Siądź tutaj, blisko, bo stamtąd, gdzie stoisz nic nie usłyszę.
Kane posłusznie podszedł i przywitawszy się zajął miejsce tuż obok Erona. Może tak będzie i lepiej gdyż ważne rzeczy i nie przeznaczone dla wszystkich uszu mieli do omówienia.
- Witaj Eronie w tym ciężkim czasie jakiego przyszło na dożyć. Jak wyglądają sprawy tu w twierdzy. - Powiedział wojownik.
- Zależy na co się szykować. Ale jeśli na walkę, to nieciekawie - Uśmiechnął się Eron. Chwycił za dzban wina i przyciągnął do siebie, po czym nalał w pusty kielich i podsunął gościowi.
- Bardziej jestem ciekaw jak sprawy stoją z twoim zadaniem. Czy masz nadal knarę? Ilu ludzi straciłeś?
- Knarę z kompletem załogi mam nadal. Czekają na nas w Tyrze. Plus tych trzech wojów, którzy przybyli tu razem ze mną. Niestety to wszystko czym dysponuję na tą chwilę. To mała drużyna ale za to wierna i waleczna. No i mamy własny statek. - Odparł Kane po czym po chwili ledwie słyszalnym głosem dodał. - No i mam też nadal ładunek, z którym nie zdążyłem dotrzeć przed bitwą. Wpadliśmy w burzę…

Eron pokiwał głową ze zrozumieniem i westchnął.
- Tam byś się i tak już nie przydał. Nawet jakbyś zdążył, drogi Kane. Tam było za późno na cokolwiek…
Drzwi się otworzyły i do izby wleciał i śnieg i hałas. Ładna dziewczyna wejrzała do sali nieśmiało i chrząknęła.
- Powoli uczta gotowa. Ingrid zaprasza do stołów Eronie.
- Już, już idziemy ptaszyno - odpowiedział starzec. Dziewczyna chwilę się zawahała, po czym zamknęła drzwi i znów zrobiło się ciszej.
- Najważniejsze teraz mój drogi - powiedział Eron - to czym jest ten ładunek. Srebrem czy żelazem? I czy jest bezpieczny….
Starzec się dźwignął z krzesła.
- Ładunek jest w srebrze i na tą chwile jest bezpieczny. - Powiedział Kane. - Jednak jeżeli dobrze słyszałem, że w naszą stronę podążają wojska tu raczej go nie wykorzystamy.

- Oczywiście, że nie - Eron podparł się laską i powoli ruszył do drzwi - Bardzo dobrze zrobiłeś Kane. Ale nasz skarbiec świeci powoli pustkami. Jutro zwołuję Mudd. Wszelkie ustalenia jakie zapadną, będą obowiązywać. Zobaczymy co przyniesie los.
Eron podszedł do drzwi i odwrócił się do Kane’a
- Ten ładunek należy do wszystkich. Do Rebelii. Nie chcę byś ukrywał tego przed resztą. Niech jutro rozsądzi się to co ma być.
- Ani przez chwilę nie myślałem inaczej - Odparł Kane i ruszył za Eronem.
Starzec pchnął drzwi i chłód wpadł do środka.
- A teraz czeka nas pożegnanie Jarla Thorina Żelaznego. Masz chyba specjalne miejsce w tym obrządku - uśmiechnął się Eron.
- Pójdźmy więc i bawmy się. Jutro ciężki dzień - dokończył.
Kane poszedł za towarzyszem zastanawiając się co też miał na myśli. Jednak był więcej niż pewien, że sprawa się wkrótce wyjaśni.

Kane odnalazł swoich trzech towarzyszy i usiedli razem przy jednym stole. Napięcie kilku ostatnich dni uleciało z nich po pierwszych kulfach przedniego trunku i kęsach jadła podanego na uczcie. Dookoła nich panował gwar rozmów. Toasty wznoszone były głównie pamięci jarla Thorina Żelaznego. Kanę miał świadomość, że większość prawdopodobnie odczuwała podobnie jak on. Dziś był dzień uczty, a jutro przyjdzie dzień podejmowania trudnych decyzji. Kane chociaż normalnie nie stronił od dużej ilości trunków dziś pił umiarkowanie. Był człowieczkiem zdyscyplinowanym i wiedział kiedy i na ile może sobie pozwolić. Dziś zaś potrzebował zachować trzeźwość umysłu lub też lekki stan upojenia z zachowaniem pełni władz umysłowych. Był ciekaw jutrzejszej narady i ustaleń na niej poczynionych. Jeżeli kleszcze oblężenia rzeczywiście się zaciskały to czasu mieli niewiele.

W trakcie trwania uczty odnalazła go na chwilę rozmowy Ingrid Thørkell Reidardatter i poprosiła czy weźmie udział w ceremonii pogrzebu Jarla Ragnara Thorina. Nie wahał się nawet przez moment. Był to przecież wielki zaszczyt i oznaka zaufania. Więcej tematów nie poruszali. Wojownik miał świadomość pilności wielu spraw jednak pogrzeb i żałoba nawet tak krótka jak się zapowiadała były teraz na pierwszym planie.

Z drugiej zaś strony nie mógł nie zwrócić uwagi na zaloty jednej z dziewcząt. Jak się dowiedział na imię miała Stÿria Kennari. Była ładna, a przy tym skromna i delikatna jak na kobiety północy. Nie miał dziś ochoty na zaloty tym bardziej, że coraz poważniej myślał o swoim nieformalnym i niezobowiązującym związku z Corhą. Znał jednak zwyczaje swojego ludu i wiedział od czego muchy zdychają. Dla niej taka noc mogła znacząco poprawić jej pozycję towarzyską. Zrobił jej miejsce obok siebie i zaprosił do towarzystwa. Postawił sprawę jasno mówiąc jej na ucho, że przyda mu się tej nocy ciepło kobiecego ciała, ale tylko i wyłącznie ciepło jej ciała. W jej oczach odczytał zrozumienie i jednocześnie podziękowanie. Co się działo lub raczej nie działo z drzwiami sypialni pozostawało miedzy nimi.
Jego towarzysze pokiwali ze zrozumieniem głową. I nawet nie chodziło tu męską solidarność ale jak to mawiają co się przydarza w Twierdzy Børgërfjel pozostaje w Twierdzy Børgërfjel.

Ceremonia choć przygotowana naprędce i w skromnych warunkach była jak najbardziej godna tradycji ich ludu. Było to godne pożegnanie wielkiego wojownika. Kane zauważył, że Ingrid choć naznaczona cierpieniem i stratą trzymała się dzielnie jak na wojowniczkę północy przystało.

Następny dzień będzie dniem podejmowania decyzji. Dniem gdy zwołany zostanie Mudd. Z tą myślą Kane ułożył się na spoczynek z wtuloną w niego jak ufne dziecko Stÿrią.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 27-07-2015 o 14:49.
Draugdin jest offline