Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2015, 21:39   #23
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Moje ulubione piwo nazywa się "Następne"
Jedna z doktryn łowcy

Gdyby nie to że nadal był w chujowym nastroju pewnie wystrzerzył by się na jej widok pod maską. Z rękoma w kieszeniach podszedł do jej stolika. Usiał na nim wywalając buciory na blat i kiwając się do tyłu i przodu.
- Wiem że ciężko mi się oprzeć ale ja też jestem żywy, ja też mam uczucia. - Nawiązał do klapsa, kolejnego zresztą. - No i nie wiedziałem że siedzisz na takich forach. Polowałaś na podobny szajs u siebie? - Zapytał, szukajać wzrokiem jakiegoś kelnera lub marnej jego namiastki.
Dziewczyna zwęziła oczy, jednym ruchem usunęła buciory Strife’a ze stołu.
- Weź wieśniaku stąd te śmierdzące giry, nie jesteś w stodole, a ja ich nie zamawiałam na zakąskę - burknęła, po czym dodała. - W wielu miejscach siedzę - dodała. - Na parę szajsów demonicznych poluję, owszem.
- Lina mi się przyśniła. Zerżnęła mnie jak burą sukę. Nie że to było złe, ale nadal chore. I to gówno na plecach. - Wskazał kciukiem na wspomniane miejsce. - Mówiła że będzie tak każdej nocy. - Oparł łokcie na stole podpierając podbródek a jego świecące na złoto ślepia wlepiły się w blat. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Jesteś pewien, że to Lina? Śmierdzi mi to sukkubami, one lubią dymać ofiary każdej nocy i wyżerać z nich energię po drodze - mruknęła bez zacięcia, pijąc bardzo ciemne piwo. - Bawiłeś się kiedyś z piekliszczami - dodała do Strife’a, niby dla potwierdzenia.
- Raz się tak zajebałem dropami że przespałem sie Sukkubem. Good times. - Westchnął rosiadając się. - To na sete Lina. Ino takie zęby dojebane miała, oczka czarne jak Popek. No i goła była. Nom była. - Powiedział jakby ten fakt zapamiętał najbardziej.
- Aczkolwiek, nie musiał to być Sukkub, w końcu pełno takiego podobnego tałatajstwa lata po Wieży - stwierdziła z tumiwisizmem, po czym się zamyśliła i napiła się ciemności. - No albo się zjebałeś dropami i stąd jakieś hece miałeś, jednakże… prędzej założę się, że to czyjaś robota. To nie od Legiona - stwierdziła dziewczyna.
- Racja, jakby to był Legion to bym wiedział. Woli bezpośrednie zabawy. Ale jak nie Legion to kto? Mnie tu wszyscy kochają przecież?! - Uniósł się i łupnął otwartymi dłońmi o stół.
- Ja nie, nie lecę na zamaskowanych, drących się pajaców - rozmówczyni popadła w bezemocjonalny stan, z którym Strife nie pierwszy raz miał do czynienia. - Ale wracając do rozmowy, to nie Legion, to nie jego znak - upiła łyk piwa. - Postawię ci piwo. To głupie, że ja piję, a ty się lampisz, jak ja piję.
- Nareszcie raczyła to zauważyć. - Rzucił prędzej do siebie. - Jakbyś wiedziała jaki Legion ma. Ja nie wiem! - Powiedział to z jakąs nutką podziwu dla własnej osoby.
- Po prostu wiem, ze to nie Legiona. Nie pytaj skąd, sama nie wiem skąd - wzruszyła ramionami. - Chodź, wybierz sobie jakiś krajs, to ci fundnę tym razem - skinęła głową w kierunku baru. - A jak ty nie wybierzesz, to ja ci wybiorę.
-[i] Najtańsze.[i] - Wypalił bez namysłu ponownie się rozsiadając. - Po coś tutaj mnie wyrwałaś. Zaraz chyba to nie jest randka? - Oparł dłoń na sercu cofając się lekko w tył w wyrazie szoku.
- Nie pochlebiaj sobie, Lu - odparła mu rozmówczyni, zamówiła dla niego jedno z najtańszych piw, po czym zasiedli z powrotem przy stoliku, przy którym przedtem siedziała Ryo. - Też chciałam się czegoś dowiedzieć - odpowiedź wyszła od niej bez większych gródek.
- O mnie? - Uniósł brew pod maską, którą zaraz odchylił ku górze. Wbrew pozorą jego wyraz twarzy był bardzo ponury. Powąchał to co mu zamówiła, i odetchnąl z rozkoszą. - Bogaty bukiet spiritusów i wód gazowanych. - Pociągnął parę łyczków i ponownie z ulgą odetchnął.
- O tobie, o tej twojej siostrze, czemu nie siedzisz tam, gdzie siedziałeś wcześniej - dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Ten potwór mi siorkę zabił. A potem wielu innych ziomków. To dziwne że za nim poleciałem? Stąd się nie wraca, musze to zabić. - Napił się sikacza w butelce. - Lilith była dojebana w chuj nie? Koksiła jak mało kto. Chciałem też być takim kozakiem jak ona. - Przerwał na moment, obrywając kawałek etykiety na piwie. - Na jednym zadaniu, wpadliśmy na Legiona. żenada w chuj nie? Nic nie byłem w stanie zrobić. Nie musiało mnie tam być siorka dawała radę sama. Ujebała to świństwo, ale to coś zaczęło castować i wycelowało we mnie. Nawet nie zdążyłem mrugnąć, jak Lilith jebła mną w dal a sama tym oberwała. No i bum. Legion. - uniósł wzrok na Ryo.
Dziewczyna nad czymś się zamyśliła, dopijając piwo.
- To teraz ja się polampię, jak ty pijesz - oświadczyła beztrosko, patrząc się na butelkę, z której pił Strife. - Czyli jesteś łowcą demonów?
- Ta ale dopiero od paru wieków. - Potarł kark. - Zaczynam dopiero.
- Parę wieków to kwestia czasu. Wedle rachuby jakiego świata, te “paru wieków”?
- No mojego. No taki normalny tylko że nie ma takich rzeczy co w anime widzisz, tylko same najgorsze skurwielstwa. O ja jebie na co dzień gorsze monstra spotykałem niż to co sie widzi w filmach i grach. Ale Legion to inna liga. -Zboczył troche z tematu, po czym dodał pochylając się do przodu. - Sześcsetsześcdziesiątsześć lat mam. - Zaszpanował.
- Nie oglądam anime, więc nie wiem, o czym mowa - odparła Ryo. - Filmów też nie. A w gry nie gram - więcej danych o sobie nie podała.
- TO nie wiem jak ci to inaczej wytłumaczyć. - Odparł zrezygnowany, po chwili dodał: - Koniec wywiadu?
- Nie musisz tłumaczyć. Ściągnęłam cię tu, bo miałeś problem - z płaszcza wyciągnęła wizytówkę, którą przeważnie szpanował Strife. - Ja mogę ci pomóc - podsunęła ją łowcy. Była identyczna do tej, którą chwalił się strzelec. - a ty mi.
- Okeeeeej. - mruknął zakładając nogę na nogę. - Zamieniam się w nos… znaczy słuch.
Dziewczyna splotła palce rąk, o dłonie oparła podbródek i orzekła:
- Pomogę ci dojść do tego co to za piekliszcz, co więcej, mogę też spróbować pomóc przy załatwianiu Legiona. Tak się składa, że mam paru typków do załatwienia, a ci są w Wieży. Jeśli ja pomogę tobie, zgodzisz się pomóc mi w odnalezieniu ich i ewentualnie ukatrupieniu, choć pomoc przy pierwszym też wystarczy - rzuciła propozycję, która mogła być zarówno do odrzucenia, jak i nie do odrzucenia.
- Przekonałaś laska. - Skinął głową.- Coś mi mówi, że będzie pełno frajdy. - dorzucił bez przekonania w głosie.
- Również się cieszę, że się dogadaliśmy w tej kwestii - odpowiedziała spokojnie dziewczyna-dziecko. - Ja nie idę na test co teraz będzie, nie wiem, jak ty.
- No ja tyż. Nie mam na niego kasy, no i Legion dycha. Musze dwie sprawy rozwiązać nim chociaż pomyśle o następnym piętrze. A ty czemu nie? - Zapytał dopijając zlewki sikacza.
- Mówią, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o władzę albo o kasę. W moim przypadku to nie władza, a niedomiar kasy. Mocny niedomiar kasy. Poza tym nie zamierzam płacić haraczu rankerom. Dwieście kafli - a idź pan w chuj, który normalnie uczciwie pracujący regularny ci zarobi tyle w dwa tygodnie? Chyba że jest czyjąś luksusową dziwką i luksusowo obciąga mu pod stołem albo się zapożycza u lichwiarzy czy innych drani po to, żeby tamci za nim puszczali psy-komorniki do usranej śmierci. Albo ma dzianą rodzinę, która trzepie sianem. Albo sam trzepie sianem. Ale mówię ci, Lu, nie ma bata ani sensu, żeby się pchać na ten test. A tak w ogóle - to normalnie, że te testy tyle kosztują na tym piętrze? - spytała Strife’a.
- Nie pamiętam. Zawsze zapominam o tych testach, bo mam głowę zajętą czymś innym. Ale nigdy nie słyszałem żeby kosztował aż tyle. - Strife’a nagle olśniło. - A może oni nie chcą nikogo stąd wypuszczać wyżej, bo ktoś tu musi im małą gospodarkę budować? Chuj zna.
- Raczej nie. W górę pnie się z kilkaset pięter, założę się, że za nagłą podwyżką kroi się spora machlojka - zauważyła. - W Wieży działa mnóstwo mafii, ale nikt ci o tym nie powie, a jak powiedzą, to nie powiedzą ci “no tak, tutaj mnóstwo osób zamieszanych jest w takie a takie szambo, i to ciebie też się tyczy” ~chuj i nie. Prędzej powiedzą ci, że to teorie spiskowe paranoików. Ale to gówno prawda. Ci regularni, co przybyli z trzeciego piętra to jeden z najlepszych dowodów na to, że jest właśnie tak, a nie inaczej. Tyle że ci są teraz w niebezpieczeństwie, wiesz: niewygodni świadkowie i inny tego typu stuff.
- Nie życzę im źle czy coś, ale co to ma wspólnego ze mną? - Strife uniósł brew.
- Starczy znaleźć się w złym miejscu, o złej porze i w nieodpowiednich okolicznościach. I spotkać tych ludzi, których spotkać nie powinieneś.
- Umm… nie kumam. - Zamrugał. - Dalej nie wiem jaki to ma związek ze mną, - Procesy myślowe Strife’a znów dały popis.
- Zapewne nie pamiętasz wczorajszej rozmowy - dziewczyna westchnęła. - Jestem wśród ‘tych’ osób z trzeciego piętra. Mam przesrane, poza tym że komuś weszłam w drogę. Muszę się tu zakamuflować na… nie wiem jak długo. Ty masz na karku Legiona, i cholera wie kogo jeszcze - zasygnalizowała fakt związany ze znakiem na łopatce Strife’a. - I pół roku pobytu tutaj. Znasz to miasto lepiej niż ja, ja zaś prawdopodobnie wiem, o co poszło na trzecim piętrze, z którego przyszli ci regularni. Trochę skomplikowana sprawa.
- Nasz… moja przyczepa jest spalona. Przynajmniej przez Legiona nie tych illuminati co się szukają. Ale w sektorze 13 najłatwiej jest się schować. Nikogo ta dzielnica nie obchodzi. No i ten co takiego wiesz?
- Na temat piętra, illuminati czy tego ciulostwa, co ci wypalono?
- Ostatnie dwa wybieram. - Uniósł palec w profesorskim geście.
- Pierwsze: z tych ‘illuminati’ znam przynajmniej jednego lub dwóch gości, co są rankerami, możliwe że jest ich więcej, i ich przydupasów, którzy są regularnymi albo byłymi więźniami. Drugie: wiem, że na pewno nie Legion. Może to prędzej ktoś, kogo szukam.
- Czyli nie wiesz co to za znak? Ułeee. chujnia. - Rząchnął sie krzyżując ręce na piersi.
- Czy wiesz tylko mnie drażnisz? Nie no żart. - Po jego minie, nawet jemu nie było do śmiechu.
- Jak byłeś pogromcą tych piekliszczy, to wiesz, że tych bossów u tej ‘drugiej’ strony jest niemało i często się zmieniają, u nich też niektóre sprawy się zmieniają, więc to nie prosta sprawa.
- To jest ta chwila w której wychodzisz z rozwiązaniem. - Wyszeptał do niej przysłaniając usta. - Albo pomysłem na pomysł rozwiązania tego rozwiązania. - “Doszeptał”.
- Legionów jest paru. Jest ten, co dyma się w ciele twojej siostry, jest też horda piekliszczy, co okrzyknęła się Legionem. Jednego takiego znałam, co się przedstawiał jako Legion, ale teraz żre gruz czy tam piach, bo on kopnął w kalendarz jakiśtam - zamyśliła się nad czymś. - Ale gościa co ścigam i którego podejrzewam o maczanie w tym palców, niestety, nie znam z imienia, taki problem.
- Czyli gówność. Do niczego żeśmy nie doszli. doszedli. bah! - Wyrzucił ręce do góry w poddańczym gesćie i opuścił je na blat. - Chyba że masz pomysł gdzie można zacząć szukać? - Dodał.
- Na trzecim piętrze, ale nie ma jak tam wrócić. Po ptokach, jak to niektórzy mawiają. Prędzej tutaj na piętrze. A skoro mówisz, że to Lina cię dymała… nie uważasz, że z tą Liną było coś nie tak? Przecież nie żyje, a znam tylko jednego nekromantę, który mógłby ją ożywić, ale z tego co mówisz, to nie jest jego robota. Czyli ostatnio mógł być w Sektorze 13.
- Z nią było wszystko nie tak. Po pierwsze ona nie żyje, po drugie nigdy nie chciała się ze mną ruchać choć wielokrotnie nalegałem. Może była lesbą? Chuj w to nieważne. No i mówiłem ci że wyglądała no… strasznie.
- Wiem. Ja sądzę, że ostatnio mógł być w Sektorze 13 i to nawet niedawno. Ja mi się trochę pamka odświeży, albo może mnie oświeci, to może mi przyjdzie rozwiązanie do głowy. Muszę sobie coś solidnego na chlapnięcie kupić, ale nie piwo.
- Nie krępuj się… poczekam tu… ze swoją pustą butelką. Zupełnie pustą. Nawet kropelki. - Strife w taki bardzo subtelny sposób dał jej do zrozumienia ze też by chciał.
- Zobaczymy, czy będą mieć. Nie wiem, czy ty byś chciał tego samego co ja, nawet jak jesteś sobą.
- Jestem sobą? Zresztą. Dawaj nie marudź. - Splótł palce za głową kiwając się na krześle. - W sumie gówniany troszkę ten lokal. Nom
- Nie znam się na lokalach, wybrałam pierwszy lepszy - zdradziła, idąc po napój. Tymczasem koło nóg Strife’a przebiegł pajęczak - niemal identyczny do tego, którego łowca po raz ostatni spotkał na cmentarzu. Stwór nie robił sobie najwyraźniej nic z okolicznych istot, poczłapał sobie w kierunku wyjścia.
Ryo wróciła z jednolitrową butelką czarnego jak smoła płynu, który z wyglądu Strife’owi przypominał sos sojowy albo popularną “magę”.
- Dobra, to pijem - otworzyła butlę, a opary już wydobyły się ze środka. Z zapachu zdawało się, że wzięła coś ze sporą ilością spirytusu, bo ten aż gryzł nozdrza, nawet gdy szyjka nie znajdowała się blisko nosa. Najpierw nalała Strife’owi, a potem sobie i zakręciła butlę.
To mu już wyglądało na poważniejszy trunek. Poważniejszy w sensie że posiada znacznie wiecej voltów niż cokolwiek co tu widział. Mogło to sie troszkę pogryźć z lekarstwem, ale dla smaku tylko ciutkę się napiję. Wziął w dwa palce kieliszek wlał sobie zawartość do gardła.
Trunek aż zdzierał gardło - z zapachu nie wyczuwało się, że napój zawiera tyle spirytusu. A może to było coś innego, łowcy wydawało się, że słyszał przez krótką chwilę wrzaski potępionych dusz, a Ryo wypiła ten napój równie spokojnie co Strife.
- A tak poza tym w jaki sposób cię zgwałciła?
- Kya.. Ryo świntuchu to prywatne dość pytanie. - Położył dłonie na policzkach kiwając się na boki. - Ze wszystkimi pikantnymi szczegółami?
- Pewnie że tak.
- Dosiadła mnie mnie jak ogiera i zaczęła mnie dusić. Cały czas wrzeszczała że to moja wina że nie żyję. Że muszę ponieść karę. - Jego ton jakoś nie brzmiał żartobliwie. - Potem powiedziała że będzie mnie ujeżdżać każdej nocy jak tylko jej się to podoba. Nawet się nie pozbierałem po jej śmierci a tu jeszcze to gówno. Ja pierdole. - Potarł skroń. - Zasuneła mi potem opaskę na oczy i poczułem najpierw na twarzy jej cycki, a potem cipę. - Dodał patrząc na Ryo bezradnym spojrzeniem. - To ostanie co pamiętam.
- To ładnie cię przecweliła, że resztę wyparła twoja pamięć - a ta nie wydawała się być ani trochę zawstydzona. - Jeszcze brakowało jakiegoś kurewskiego czerwonego pokoju, łańcuchów, bandaży, kolców, ostrych narzędzi… Tak Strife? - przerwała swoją beztroską wyliczankę. - Jeszcze ci polać?
- To będzie mój ostatni niestety. Jestem na lekach. No i ten. Nie wiedziałem że masz takie zapędy. Brzmiałaś jakbyś coś takiego doświadczyła. Wybacz, zmyliło mnie to szczegółowe wyliczanie. - Rozłożył ręce, po czym podsunął kielicha w stronę Ryo by go napełniła.
- A nie, ja szurnięta jestem, taki szczegół - oświadczyła to z tumiwizmem, nalewając Strife’owi jeszcze trochę gorzały. - Nie że jestem sadystą, ja się na tych sprawach zwyczajnie nie znam. Zgaduję - sama też sobie dolała trunku.
- No dobra powiedzmy że uwierzyłem. - Przemówił z machnięciem ręki, o mało nie wywalając kieliszka. - A ten cały nekromanta nie wsadzał czasem takich czarnych pajęczaków do ścierw które ożywiał? Spotkałem coś nieumarłego na cmentarzu. - Przypomniał sobie, po czym przechylił naczynie tak by jego zawartość włała się wprost do gardła.
- Ne. On przywoływał swoich zdechlaków… zza Wieży. Ale zapomnij, że ci o tym mówiłam, albo nie wspominaj o tym nikomu. Pierwszy raz słyszę, żeby jakieś pająki komuś wciskał albo kogoś nimi ożywiał. To raczej nie jego sprawka. Ale wiesz, zaciekawiłeś mnie sprawą tych pajęczaków. Kiedy wracałam od ciebie, po drodze natknęłam się na takiego czarnego dużego, brrr - tutaj się ewidentnie wzdrygnęła. - Ja pierdolę, nie dość, że paskudztwo, to jeszcze agresywne. Zaatakowało mnie, rękę mi chciało wtranżolić.
- To nawet ja wiem że to nie jest zbieg okolicznościów. Ktoś w nas celuje - Rzekł konspiracyjnie, rozglądając się dyskretnie wokoło.
- Podpadłeś komu ostatnio, odliczając Legiona?
- Bardzo wielu śmieciom, ale oni nigdy nie używali takich metod, zawsze myśleli że przewaga liczebna coś im da.- Przypomniał mu się jeden epizod jak to cały wieczór tańcował z hordą dresiarzy. Aż uśmiech zagościł na jego twarzy, choć krótki.
- Tak to nikomu specjalnemu.
- No to jest problem - westchnęła. - Ja przynajmniej wiem, komu konkretnie podpadłam, ale wiem też, że w razie potrzeby mogli skorzystać z czyjejś pomocy. U ciebie jest to po prostu motłoch.
- Wychodzi na to że gówno się dowiedziałem. Eh. Dzięki za driny. - rzucił, jakby zastanawiając się jak ma rozporządzić swój wolny czas.
- A może Legion z kimś współpracuje? - zaproponowała niespodziewanie. - Z drugiej strony, może to mieć coś wspólnego z regularnymi z trzeciego piętra, a z tych trochę osób znam lub kojarzę. Współpracowałam z takimi szumowinami, znam parę nazwisk i wiem, jak wyglądają.
- Wiec daj mi imiona, możliwy pobyt, opis facjat. Znajdę i powyciskam jak pryszcze.- Uniósł się z siedzenia.
- Dan i Das, zwany też Piaskowi, bracia bliźniacy i chuje. Żywiołaki piasku, są jebnięci bardziej niż ja. Oni umieją się maskować w piasku, tam gdzie piach, tam ich domena. Więc pewnie będą stacjonować tam, gdzie jest piasek. Jeszcze Shirasei, temu fiutowi podlegali bliźniacy. Był tygrysołak, Thak, o głowę mnie przerasta, z taką dużą szablą latał, ostatnio zdaje mi się, widziałam go w Sektorze 24 z innymi cieciami. Jest Księciu, taki dziany bachor, jeździ na wózku i towarzyszy mu taki opancerzowy paker, S-Drow. Uważaj na tego ostatniego, widziałam jak jednym ruchem rozpierdolił bramę fortu tych Piaskowych.*
Gdy Ryo się spowiadała, Strife gorączkowo zapisywał coś w małym notesiku. - Załatwiłęm sobie bo jestem detektywem. W końcu się przydał a teraz pozwól że przejrzę notatki. -

Cytat:
- Ryo ma conajmniej miseczkę D
Jakiś dwóch frajerów Dan i Das z piasku. Dojebać im.
Shirasei ich szefu, według hierarchi dostanie następny wpierdol
Tygrysoczłek jak ten co w anime go widziałem. Lata z mieczem na wierzchu. Zboczeniec.
Ksieciuniu i jego tołdi okuty w blahę, snajperka na tego skurwiela, z kaleką sobie poradze z palcem w dupie.
Uważać ten ostatni ma dojebanie.
Kiedy Strife zapisywał w notesie, Ryo rzuciła:
- Dopisz sobie, żeby na tego ostatniego załatwić mega opancerzonym czołg mogący osiągać prędkość 300 na godzinę - dodała. - Najlepiej z miotaczem ognia i piorunów, albo shinso.
Strife posłusznie dopisał “Przyjebać mu chujem”.
- Strife, tygrysołak nie lata z chujem na wierzchu, tylko ma takiego wielkiego, ostrego długiego na jeden koma siedem metra chuja, co się zwie szabla. To jest dosłownie broń, nie penis - Ryo wyraziła zażenowanie, mimo że jawnie nie patrzyła do jego notesu. Pewnie jakaś sztuczka zwiadowców.
- Napisałem tak bo było śmiesznie Ryo. - Odpowiedział jej śmiertelnie poważnym tonem.
- Dobra, piszta jak chceta. Ja po prostu nie mam poczucia humoru.
- Odrobina śmiechu nikomu krzywdy jeszcze nie zrobiła. No chyba że w nieodpowiednim momencie.- Z klapnięciem zamknął notes.
- A, Dany, Dasy i Thaki mają większe rozeznanie w hierarchii tego Shirasa, możesz też temu Thakowi zrobić z dupy jesień średniowiecza, tymi dwoma pasterzami, co chronią twoją sprawiedliwą dupę w dolinie ciemności - dodała.
- A ciebie co na poezję wzięło? Spakojno. Wszystko już jest załatwione. Tylko jesio jeden szkopuł jest. Pwoiedz mi coś o nich. Czy to są chuje? Tacy wiesz skurwiele? - Zapytał jeszcze na moment stojąc przy stoliku.
- Wszyscy są dranie, tylko inne rodzaje. Skurwiele to Dany, Dasy i Shirasei. Thak to przydupas. Księżu to bogaty, rozpuszczony snob, Es to przydupas, tylko taki levelup kilka razy i tanker też kilka razy levelup.
- Baah czyli ten księciuniu nie robi krzywdy good guysom. Szkoda jego zabić nie moge. Kodeks. Ale tego esa załatwie bo na pewno będzie chciał mnie zabić. A to już wrogość do good guysów. - Sam niewiedział jak doszedł do takiej dedukcji. - Tja. - Dodał na zapewnienie.
- Ja bym Księżula nie nazwała good guy’em, to jest interesowny cieć, a moich kumpli był gotów sprzedać. Jego stylem walki jest rozkazywanie S-owi. Jak S-u jest zdrów, to Księżu też, bo ciul jest szybki. A, Księżu gryzł się z Shirasem, wie o nim trosze więcej niż ja, ale póki S żyje, to jak ma focha, to ci nic nie zdradzi. Jak wyszedł z tego piździelca, zwanego trzecie piętro, to sobie pewno poszuka zakwaterowanie w bogatych dzielnicach, to dziana szuja. A w dzianych dzielniach to mają lepsze zabezpieczenia.
- Żaden pancerz czy hołota nie ochroni cię przedemną. - Napiął muskuły. - Czyli bogacki skurwiel, jeden z najgorszych rodzaji. Ale nie pójde w miasto pytać gdzie są. Chyba że masz adresy… zresztą a co jeśli ich wytłuke i dalej nie uzyskam odpowiedzi? Wtedy to bym się fkurwił.
- Masz jeszcze tych czterech cieci, o których ci mówiłam. Poza tym, nie wiem, czy wiesz, ale ten bogacz szuka jeleni do testu. Mógłbyś się tam spróbować zarekrutować do jego drużyny. Księżul obiecuje sponsoring tym, których wybierze do swego teamu.
- Huuh.. Jak hitman. - Porównał do jednej gry o której Ryo pojęcia mieć nie mogła. - Zacznę od tych czterech, z tego co mówiłaś to pasożyty. No nic komu w drogę temu chuj. - Oznajmił i machnął dziewczynie na odchodne. - Trzym się laska.
- Trzym się, trzym, nie daj się wyruchać - dziewczyna również odmachała Strife’owi, a zdradzieckość trunku dopiero w ówczesnej chwili się objawiła. Łowca ledwo na nogach się trzymał.
- Ożesz kuhhwa. Opóżniony zapłon. - Zatoczył się, ale nadal był pewny że zabije wszystko co mu stanie na drodze. Robił się dziwnie agresywny po pijaku. Musiał się skupić, lewa noga, prawa noga, lewa noga, prawa noga. Strife wyrżnął jak długi pomiędzy krzesłami baru. - Osz.. kuwhna. - Dźwigał się z trudem do góry, dalej był święcie przekonany że da radę.
W pobliżu Strife’a jakichś dwóch gości zarechotało, widzieli najwyraźniej, jak Strife pił z drobną dziewczynką, która zdawała się być nadal trzeźwa pomimo sporej dawki trunku.
- Ale urwał, pfhahaha~!
- Lu, może odczekaj chwilę, żeby trochę wytrzeźwieć? - Ryo odezwała się do łowcy, który oddalił się od stolika dziewczyny na imponującą odległość dwóch kroków.
- Nnn… ugh nie. - Łowca był bardzo uparty, dźwignął się w końcu na “proste” nogi. Nieobecnym wzrokiem szukał wyjścia. Gdy znalazł drzwi (nie ważne dokąd) zaczął się snuć w ich stronę jak zombie. Wpadł do kibla, tratujać po drodzę jakąś miziajacą się parę.
- Jak leziesz pojebie?! - Warknął osobnik, Strife jedynie odwrócił się w jego stronę i oparł ręce na ramiona. Nie minęło mrugniecie oka gdy z całej siły przywalił mu z główki. Oboje odbili się od siebie, ale to Strife nadal sie ruszał. - Uważaj jhhhh...jak sthoisz palapacie - Wymarmotał do niego. Chwilę po tym dostał czymś w łeb, wiele razy. Był okładany przez zapewne partnerkę znokautowanego typa. Brakowało mu jeszcze około trzydziestu uderzeń, póki nie postanowi jej oddać. Nie nadeszło to jednak, parka szybko sie stamtąd zawinęła, a kobieta go jeszcze opluła. Strife też plunął, ale że miał maskę na gębie sam sobie nacharał w pysk. Nie zwlekając ani chwili dłużej postanowił uchylić wrota numer jeden. Gdy tylko otworzył drzwi wywrócił się pod sam kibel. Było mu tam chyba bardzo wygodnie bo nie wyglądało to jakby miał wstawać. Nagle do tego paskudnego “helikoptera” dołączyła dziwna reakcja łańcuchowa w jego żołądku. Coś bardzo szybko zaczęło przemieszczać się jego przełykiem ku górze. Ostatkiem swej mocarnej siły uniósł się nad kibel i uniósł maskę. Dzięki Bogu zdążył.
- O esu… kuhwa. - Wyjęczał, po czym puścił kolejna salwę. W sumie to nie pamiętał by jadł coś tak kolorowego. Jego katusze nie trwały długo, po jedynych piętnastu minutach był w stanie sie odkleić od kibla. Plecami oparł się o ścianę kabiny.
- Niby móhwił nie mieszzs..ać. - Olśniło go nagle, wyłażąc z kabiny. Opuścił też szalet i rozglądał się dookoła. Gdzie on był? To gówno zrobiło mu ostry reset, i jeszcze nie był w żadnej znanej mu spelunie. Dojrzał znajomą twarz przy stoliku. Chuchnął sobie w rękę, po czym ja powąchał. Mało znowu nie zwymiotował, ale podbił.
- Moge ci posta…- Cofło go i paskudnie się odbiło. - Postawić dhrinka? - Ostrość wzroku dopiero po kilku chwilach wróciła. Ryo patrzyła na niego tym samym obojętnym spojrzeniem. - Zaraz… ty mi to zrobiłaś. - Wskazał na nią palcem i usiadł na krzesełku. Czołem od razu oparł sie o blat stołu. - Oesu co to było.
- A so ja robiłam, piłam tutaj - zdziwiła się jawnie, gdy Strife robił jej zarzut o coś, do czego nawet nie przytknęła ręki. - Ja ci mówiłam, że nie wiem, czy ty byś tego chciał - wskazała na ostatki płynnej ciemności. - nawet jakbyś był sobą.
- Wygrałaś diablico.- Odparł przyznając się do porażki. - Gdzie się moge kimnąć żeby nie być okradzionym zgwałconym i wrzuconym do rzeki?
- Yyy… moje cycki odpadają. Śmietnik też, bo może cię jakiś śmieciarz sprzątnąć. Pod stołem ktoś cię tknie miotłą… yy, obawiam sie, że chyba ciężko będzie o takie miejsce, ale śpijta pod stołem. Najwyżej go w dupę kopnę. Tylko nie rzygaj.
Strife już nie słyszał słów Ryo, gdyż w jakiej pozycji usiadł w takiej zasnął. Ciche chrapanie wydobyło się spod maski.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline