Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2015, 22:09   #25
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Obcowanie z ruinami nieznanej cywilizacji jak zwykle dostarczało mu przyjemności przemieszanej z pewnym rodzajem lęku. W takich chwilach niesłychanie żałował, że w młodości nie miał okazji studiować ksiąg historii świata. To, co było dla niego znakiem zapytania, dla Ferata bądź inszego podróżnika i badacza mitologii, stanowiłoby kolejną żywą książkę. Cenniejszą od całej kolekcji dostępnej w bibliotekach Oriona... Denis obiecał sobie, że poszuka nauczyciela, który objaśni mu dawne dzieje, przekaże wskazówki, które wzbogacą eksplorację kolejnych, zatopionych miejsc i nadadzą jego odkryciom pełniejszego smaku. Poprosi nawet Lucjusza, by udzielił mu prywatnych lekcji. Oczywiście zapłaci za poświęcony czas. Uświadomił sobie nagle, że przecież utracił wszystkie swoje oszczędności, zaś ekscentryczny historyk z pewnością nie będzie czekał wiecznie razem z sir Richardem na wyspie przemytników. Istniały znikome szanse na to, iż dane im będzie jeszcze się spotkać... Poczuł ukłucie żalu, polubił tego dziwaka Ferata i mimo całego surowego charakteru również pana La Croix"a, to przecież on objął go patronatem. Ich brak doskwierał mu, nie wspominając już o nieznanym losie wuja Louisa...
Po chwili zorientował się, że w międzyczasie zdążył dotrzeć na szczyt schodów, z górującą nad nimi zrujnowaną bramą. Miał teraz okazję podziwiać zdolności ówczesnych artystów. Mimo upływu lat sceny były czytelne i przejmowały grozą. Kataklizm nie oszczędził ówczesnych mieszkańców. Uderzył w nich z niesamowitą siłą i zaciekłością. Historia lubi się powtarzać...- pomyślał. - Czy dziś też grozi nam kolejny potop, który pogrąży w toni nieliczne, ocalałe zony? Dotarło do niego, że taką niszczycielską "falą" mogą być zarażeni z Andromedy... Los dawnych nieszczęśników nie wydawał się przy tej pladze, aż taki okrutny...
Przeszedł przez brukowany plac, w którym kamienie zdążyły osunąć się i w niektórych miejscach zostały wyparte przez korzenie roślin. Resztki pomników były świadectwem ich niegdysiejszej wielkości. Zatrzymał się przed wejściem do świątyni wiedziony przezornością. Nie był zabobonny, ale kto wie jakie niespodzianki mogli przygotować dawni kapłani? Świątynie niejednokrotnie narażone były na plądrowanie. Toteż nie zdziwiłoby go, że również ta mogła posiadać pułapki, czyhające na nieproszonych gości. Węże stróżujące przy wejściu wpatrywały się w niego zimnym, kamiennym spojrzeniem...



Arcon przełknął ślinę i ruszył naprzód, nawet nie poczuł, że zrywa delikatne nici pajęczyn. Wydawało mu się, że lada chwila gady obrócą swe łby i zatopią zęby w karku śmiałka. Zagrożenie przyszło jednak z innej strony. Zdradliwa płyta usunęła się spod jego stóp, lurker nie zdążył nawet krzyknąć. Po chwili z głośnym pluskiem wpadł do ukrytej studni. Nie panikował, gdyż woda była niemal jego kołyską. Wyczuł, że miejsce jest bardzo głębokie. Spojrzał w górę i momentalnie ocenił powrotną wspinaczkę jako wielce ryzykowną. Na szczęście nie był skazany jedynie na tę drogę... Dwie podwodne odnogi kusiły zapraszając do nurkowania. Poławiacz odrzucił koronę z przemokłych liści oblepiających jego głowę. Poćwiczył oddech, równocześnie zdejmując krępujące go spodnie i koszulę. Poczuł się jak dziecko, wspomniawszy beztroski czas kiedy penetrował jaskinie na swojej ojczystej wyspie. Wolny, bez ciężaru skafandra, mógł oddać się w pełni rozkoszy nurkowania. Postanowił wpierw zbadać odnogę po lewej stronie. Wycofa się w chwili kiedy zwątpi w możliwość odnalezienia wyjścia... Zachowawszy żelazną rezerwę tlenu na powrót do studni.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 27-07-2015 o 21:12. Powód: poprawki
Deszatie jest offline