Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2015, 18:47   #125
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Idąc na górę Lea dostrzegła rany Isabel oraz Lerdii. Spodziewała się, że ktoś zostanie ranny.
- Wszystko w porządku? - zapytała je.
- Nic poważnego zaraz je opatrzymy - odparła Lerdi, Isabel tylko kiwnęła głową.
- Jakby się coś działo, to dajcie znać - powiedziała wchodząc na poziom z galernikami.

W końcu znalazły się w miejscu, do którego szły... I zobaczyły jeszcze więcej jeńców prowadzonych przez Trynwora i Meilil. Paladynka zawsze czuła jakiś rodzaj gorzkiej satysfakcji, kiedy to dobry wygrywało nad złem, tak samo było i w tym wypadku. Szybko policzyła tych, co się poddali i naliczyła trzydzieści jeden osób łącznie.
- Trzymajcie ich i chodźcie za mną. - powiedziała do obecnych na podpokładzie "Smoków" i sama podeszła do pierwszego niewolnika.
Na każdym stosowała wykrycie zła. Nie chciała uwalniać nikogo, kto wykazywał jego obecność. W ten sposób przykuła do wioseł całą wrogą piechotę pokładową i zostawiła jeszcze szesnastu niewolników na swych miejscach. Zostało trzynaście miejsc wolnych.
Z pomocą "Smoków" otworzyła klatkę znajdującą się na tym poziomie... Lecz nie wszystkich. Znalazła jeszcze dziesięć złych osób, więc przykuła i ich. Jeden mężczyzna próbował się opierać i wyszarpać z uścisku, jednak pod spojrzeniem Lei aż się skulił i potulnie usiadł na swym miejscu.
Zostały trzy wolne miejsca przy wiosłach. Niektórzy uwolnieni stali, inni siedzieli, jednak pewnym jest, że żaden nie był w najlepszej formie. Nie miała jednak wyboru - musiała wypełniać rozkazy.
- Wy, którzyście nie są zamknięci i przykuci do wioseł - zaczęła mówić głośno, by każdy ją usłyszał - Od dziś jesteście wolnymi ludźmi wyzwolonymi przez Republikę Turmish. Nazywam się Lea, jestem paladynem Sune i bosmanem pod komendą kapitana Menalona Blasei, który zaś jest pod komendą komandora Jana Deva. Szukamy żeglarzy i trzech wioślarzy, którzy zechcą z nami pracować na tym okręcie. Każdemu przysługuje zwyczajowa zapłata, czyli jakieś cztery sztuki srebra za dzień. Nie będziecie już tyrać jak niewolnicy, którymi dotychczas byliście. Każdy będzie miał takie same prawa, jak pozostali żeglarze na innych okrętach pod komendą komandora i jestem w stanie wam to obiecać. Czy ktoś z was przyjmuje te warunki i jest gotowy walczyć za naszą sprawę? - zapytała na koniec.

- Wszystkie i wszyscy jak tu stoimy jesteśmy żeglarzami, nawet jeśli nie byliśmy przed porwaniem, najchętniej takich wybiera się na galerników z zdobytych statków. Hannak Reonn, byłam bosmanem na “Hydrze”. Zgadzam się.
Odpowiedziała kobieta dorównująca posturą i mięśniami Urlanie, choć była od niej niższa.
Zewsząd doszły do Lei głosy.
- Tak… to jasne…. Tak przynajmniej do końca rejsu
Podobne zapewnienia padły od wszystkich uwolnionych byłych galerników.
Lea popatrzyła na trójkę, która się zgłosiła od razu na galerników i skinęła im głową. Zwróciła się znowu do Hannak.
- Potrzebujemy teraz kogoś, kto by nadawał tempo. Znasz się na instrumentach?
Chciała to wszystko załatwić szybko.
- Potrafię grać na instrumentach, w tym też na bębnach Pani.
Odpowiedziała szybko samozwańcza przywódczyni niewolników.
- W takim razie weź instrumenty. Będziesz nadawać rytm. - rzekła.
Lea jeszcze musiała zapełnić dwa stanowiska. Rozejrzała się po uwolnionych niewolnikach i dostrzegła dwie dziewczyny, może w wieku siedemnastu lat. Starsza ciemnowłosa uspokajała drugą o włosach koloru blond. Siedziały gdzieś pod "ścianą". Podeszła do nich.
- Jak się nazywacie? - zapytała elfka kucając przy nich.
- Avonia. - odpowiedziała ta pierwsza.
- Qe-Qenia. - z wahaniem odpowiedziała druga.
Paladynka zebrała dwa koty podobne do tych, które miała przy sobie i wręczyła po jednym każdej z kobiet.
- Wy dwie będziecie poganiaczkami. Nie bijcie jedynie tych, co dobrowolnie zgodzili się wiosłować. Macie z tych kotów nie korzystać na darmo. Zero bezsensownego okrucieństwa. Rozumiemy się?
Pokiwały głowami niepewnie i wstały.

Lea załatwiła pod pokładem już wszystko. Wróciła na zewnątrz zostawiając pod pokładem Trynwora, by pilnował porządku. Widziała, że już sternik i "bocian" zajęli swe stanowiska. Przeszła na mostek i wykrzyczała:
- Ster na dziesiąty dzwon. Płyniemy za "Złotym Smokiem". Mamy rozkazy od kapitana Blasei, więc go nie zawiedźmy!

Galeas wolno się rozpędzał z pod pokładu dochodziło równe bębnienie nadające tempo oraz co jakiś czas trzask kota i nieliczne okrzyki bólu, najwidoczniej niezadowolonych z zmiany swej sytuacji załogi galeasu “Kot Morski”.

Elfka w międzyczasie poszła do miejsca, gdzie siedziały dziewczynki i dała słowo, że kiedy potyczka się zakończy, zostaną uwolnione. Wyjaśniła, że siedzą tam dla własnego bezpieczeństwa.

Gdy dodarli do miejsca potyczki, żaglowce były już rozdzielone i stały na kotwicach, pokładów zaś wyrzucano ciała piratów.

W kierunku nadpływającego galeasu płynęły trzy szlupy.
Na jednaj z szlup płynął Jan Dev. Na drugiej najwidoczniej kapitan cormyrskiej fregaty, co można było poznać po szerokoskrzydłym kapeluszu, butach z wysokimi cholewami widocznych dlatego, iż opierał stopę w takim właśnie bucie o dziób szlupy, jako że był w wieku zbliżonym lub może nawet był starszy od Deva można było mniemać, iż był kapitanem.

Krossar poszedł po młodą szlachciankę do pomieszczenia gdzie trzymano kurtyzany. Okazało się, że drzwi były zamknięte.
- Zapasowy klucz? - spytał kapitana wrogiej jednostki.
- Nie ma. Porządny zamek ma tylko jeden klucz.
Odpowiedział spokojnie kapitan “Kota Morskiego”.
Kapłan miał już rękę na młocie. Jednak na wzmiankę o porządnym zamku machnął ręką.
Poszedł do Lei.
- Znalazłem w księgach wzmiankę o szlachciane cormyrskiej. Dziecko lat trzynaście, cena zakupu dziesięć tysięcy sztuk złota. Płynie do nas komandor chyba z kapitanem cormyrczyka właśnie. Wartoby ich przedstawić. Wcześniej tylko zapytać kapitana czy zna ród szlachcianki.
Elfka wyglądała komandora i dawała rozkazy, by przygotować się do przywitania obu gości na okręcie. Obejrzała się po chwili na Krossara i wyjęła z sakwy klucz wręczając go Krossarowi.
- Niech będzie. Tutaj mogło być dosyć niebezpiecznie. - powiedziała podchodząc do kapłana - Myślę, że rozumiesz, dlaczego je do tej pory trzymałam pod kluczem, chociaż nie jestem zbytnią zwolenniczką takiego działania. A poza tym... Albo nieważne. Działaj. Ja zdam raport komandorowi Devowi.
Krossar chyba szczerze nie lubił paladynki. Irytowała go zwyczajnie. W związku z czym wydał ten sam rozkaz pierwszemu z brzegu marynarzowi wachty czwartej i również czekał na przybycie komandora.

Gdy szalupy dobiły do burty “Kota Morskiego”. Komandor Dev został szybko podjęty na pokład, na krzesełku bosmańskim, przy wtórze świstu kapitańskiego, do którego z niewielkim opóźnieniem dołączyli Lea i Krossar przypominając sobie swoje obowiązki. Wkrótce po nim na pokładzie w ten sam sposób znalazł się drugi kapitan jego wejściu, również towarzyszył świst kapitański.
- Mój bosman z “Złotego Smoka” paladyn Lathander … Sune Lea i medyk z “Złotego Smoka” kapłan Wodnego Pana Krossar.
Przedstawił cormyrskiemu kapitanowi komandor Dev.
- Komandor Fransua Drake, kapitan fregaty “Złoty Rogacz”
Starszy mężczyzna silenie uścisnął dłonie.
- Na “Kocie Morskim”, według moich informacji przetrzymywane miał być szlachcianki porwane z Cormyru, w tym baronówna Beatrycze Farqenn. Proszę o ich przyprowadzenie.
Przemówił zachrypniętym głosem.
Po chwili pojawił się wysłany żeglarz z nim kroczył prawie siedmiostopowy olbrzym w skórzni z dwoma sejmitarami na plecach. Za nim szło za pięć młodych dziewcząt w dostatnich sukniach.

Krossar zaśmiał się do siebie w duchu. Impliakcje faktu otworzenia drzwi stanęły mu przed oczami. Olbrzym szedł grzecznie kapitan zapewne nakazał mu spokój. Wszczynanie teraz jakiś awantur byłoby pewną śmiercią. Ciekawe czy dyscyplinarnie pociągną ich do odpowiedzialności za paradowanie tego olbrzyma po pokładzie wraz z bronią. Pocieszał się w duchu, że jeśli tak na pierwszy ogień pójdzie Lea i Smoki. Nikt nie spróbował zatrzymać giganta a Lea dowodziła. Gdyby nie to, że i on beknie zacząłby się śmiać.

Paladynka stała z założonymi za plecami rękami. Dobrze wiedziała z jakiego powodu zostawiła dziewczyny w zamkniętym pomieszczeniu. Chciała je uchronić od niebezpieczeństwa jakiegokolwiek rodzaju, gdyby jeszcze zdążyli dołączyć do walki, dla przykładu - zejście jakiegoś marudera pod okręt i wzięcie sobie jednej za zakładniczkę. Chciała im również oszczędzić widoku ewentualnej walki na pokładach. Miała nadzieję, że komandor to zrozumie.
Widziała szydercze spojrzenie Krossara, lecz nie miała zamiaru na nie w jakikolwiek sposób odpowiadać. Zrozumienie przychodzi z czasem. Kapłani wody są zbyt ulotni, by mogli zrozumieć stałość. Lea wiedziała, że na pewno są wyjątki i część zapewne jest bardzo roztropna, jednakże to nie ten. Nienawidziła szyderstwa, jednak to wciąż lepsze, niż obłudna grzeczność.
Zastanawiała ją jedna rzecz. Kapłan poprosił o klucz, by wydostać szlachcianki, ale dlaczego po nie nie poszedł?
~ Bogowie, z kim ja pracuje - pomyślała w duchu i skupiła swe myśli na słowach komandora, który najwidoczniej chciał coś powiedzieć.
Komandor Drake pokłonił się dwornie dziewczętom. Te odpowiedziały dygnięciami oraz uśmiechami, nawet najmłodsza, nieco wystraszona.
- Moje Panie jesteście już wolne, wracacie do domów
Ochrypłym głosem zapewnił Drake.
- Zapewniam Pani Farqenn bezpieczeństwo, kto teraz za to płacić będzie.
Eunuch zagrodził drogę komandorowi, który chciał podejść do dziewcząt.
- Ja, a potem gdy oddam w ręce rodziny, to oni zdecydują czy będziesz nadal potrzebny.
Olbrzym zmierzył komandora wzrokiem, po czym usunął się z drogi. W końcu jego zadaniem było zapewnieni dziewczynie bezpieczeństwa, kto za to płacił już go nie interesowało. Drake dwornie ucałował dłonie szlachcianek.
- Jeśli macie tutaj byłych niewolników porwanych z Cormyru i Dolin to mogą się zaokrętować na moje statki.
Z bocianiego gniazda doleciał ich krzyk
- Pięć fregat na horyzoncie
- To pewnie moi. Spóźnili się na walkę
Powiedział z uśmiechem komandor Drake.
Po chwili z bocianiego oka przyszło potwierdzenie, fregaty niosły na topach bandery Cormyru.
- Bosmanie Leo odszukać niewolników z tych krajów. Kapłanie Krossar ciała wrogów za burtę, wprzódy jakoś zabezpieczyć by nie przemienili się w nieumarłych. Bosmanie Leo potem na zdobytej przez “Złotego Smoka” fregacie podzielcie jeńców na tych złych i tych w których nie wyczuwacie zła.
Zakomenderował komandor Dev.
- Tak jest komandorze! - zasalutowała i udała się zająć swymi obowiązkami.
Zajęło to dłuższą chwilę, lecz wszyscy zostali odpowiednio podzieleni. Smoki pilnowały porządku wśród jeńców.

Uwolnione szlachcianki i niewolnicy porwani w Cormyrze i Dolinach zostali przeniesieni na fregaty. Porządki przy pomocy uwolnionych niewolników, wynoszenie ciał poszły bardzo szybko.
Na galeasie dbano w miarę o niewolników. Żadne z przewożonych na handel nie umarł, chociaż kilka kobiet będących w ciąży było w bardzo złym stanie, po uwolnieniu z ciasnego magazynu.
Kapitan, jego córkę i jej nianię, przetransportowano dla ich bezpieczeństwa ma “Złotego Smoka”.
 
Flamedancer jest offline