| Stefan szedł parę kroków za Stanisławem niosąc bukiet kwiatów
Weszli do sali restauracyjnej
- Panna Angelique, jakże miło panią znowu widzieć -Stasiek uśmiechnął się tak, że aż dziw, że nie zaczął się świecić jak Armstrongowie.
Przez krótką chwilę Angelique zastanawiała się się, a potem nieco skrzywiła. - Ach, pan Stanisła Radzi... Bardzom rada widząc tu pana - rzekła uśmiechając się promiennie
- Radziwiłł - -wtrącił Stefan
- Przepraszam, czy mógłbym się dosiąść? - Stanisław niby niedbałym ruchem dłoni polecił młodszemu się uciszyć jednocześnie nie spuszczając wzroku z Angeliki.
Indelfon Radziwił się zjawia
- Że co! A kto niby prosi?! Jesteś moim wnukiem? Nie pamiętam cię! A może ona jest moją wnuczką? Nie, Nie, zapamiętałbym. Nie pożyczałem ci pieniędzy aby? Nie... To moje dzieci pożyczają i nie oddają! A może to bratanek chce, abym się zmęczył i przekręcił? Tylko ja chcesz tu się dosiąść to ostrzegam, że zamówiłem tylko leguminę. Dobrą mają tu leguminę, ale w domu była lepsza. Nie zamawiaj budyniu, mąką czuć. - gderał staruszek poprawiając obtarty, wyblakły garnitur
- Ja nie mówiłem do pana. Przepraszam najmocniej, ale czy wy nie jesteście, aby... waszmość Indelfons Radziwił? - Stanisław rozpoznał w staruszku brata Radziwiłła, który oficjalnie byl dla jego przykrywki ojcem. Wbijano mu za długo drzewo genealogiczne Radziwiłłów
- A więc dobrze pamiętam. Klucz to pamiętać kim się jest, a ja zawsze pamiętam, nie licząc tego jednego polowania co ten cały Janek robił grzybową i myślałem że jestem wiewiórką. To było dziwne, bo nie byłem rudy. Nie byłem, prawda? A ty to niby kto jesteś? Skąd mnie znasz? A tak, z gazet. Ci fotografowie wystrzelani być winni! Wolność słowa to nie wolność pstrykania!
- Stryjeczny Dziadziuś Indelfons! Nieoceniony senior rodu mego szanownego ojca! A tak... chyba powinienem się stryjowi przedstawić oficjalnie. Stanisław Radziwiłł syn Jana - Stanisław podszedł do staruszka wyciągając ręce jakby chciał go uściskać. Stefan szedł parę kroków za starszym.
- Myślisz, że to mi coś mówi? Was Radziwiłów jest jak pcheł na Stzygańskim psie. Dobra, uściskaj jak już musisz. tylko nie zamocno - staruszek wstał, a angelika patrzyła zaskoczona
-To chyba oznaka boskiej łaski, że ród liczny? Milordzie, sugeruję uścisk dłoni... -- wtrącił Stefan stojąc z boku -Rozumiem, że stryj woli uścisk dłoni? -Stanisław wysilił się na uśmiech- W sumie dość niedawno się dowiedziałem prawdy o moich korzeniach
- Uścisk dłoni? Czyjej? Mojej? Jak tak chcecie - wyciągnął rękę i jzakoś uścisnął Stacha
- Ty Janka Synal? To mało oryginalny jesteś. Ma oryginalnego kota, dwugłowego. Ty nic podwójnego nie masz. Kolekcjonuję znaczki, i koty dwugłowe. Jednego mam. Choć zdechł i go wypchałem. Twój ojciec kolekcjonował choroby weneryczne. Głupi pomysł. Znaczki lepsze. Dzięki Drachmie mam dużo znaczków nieistniejących krajów, powinienem Strelikowowi chyba wysłać prezent. Dobrą grzybową robił Ten Jan twój.
- Intrygujące kolekcje zaistie, Waszmość. Ten kot to z przy granicy Piastii z Drachmą, aby nie? - przyznał Stefan ładnie się uśmiechając, bowiem poczuł sympatię dla szczerości i dowcipu starego szlachcica.
- Miło usłyszeć wieści o ojcu którego nie miałem okazji poznać.- Stanisław uścisnął dłoń Radziwiłła
- Nie, z rodzinnych włości w Kiejstutach. Ogrodnikowi się wylągł w składzie. Lubiłem go bo lubił starsze panie. Citka Halina przestała mnie odwiedzać. Dobry był ten ogrodnik, Hieronim mu było. Ilekroć patrzę na mego syna Hieronima to zawsze o nim myślę. A ty to kto jesteś? Kolejny syn? On się nie potrafił doliczyć, to czemu ja mam móc? Tymczasem Angelika zaczęła chrząkać
- To mój adiutant. I krewniak od strony matki... - wyjaśnił Stanisław - Przepraszam pannę Angelikę, ale tak nagle krewny mi wyskoczył. Czy nadal mogę się przysiąść.
- Z Waszmościem nie jestem spokrewniony, ale chętnie bym wysłuchał opowieści waszmościa o Hieronimie. - przyznał Stefan
- Och, oczywiście paniczu Stanisławie - rzekła z przesadnym zachwytem implikującym to, że była kiepską aktorką.
- A więc jesteś Jan. Wszyscy służący powinni być Janami. Niesłużący też. Byłoby prościej. Hieronim to był mój służący, syna po nim nazwałem. Tak jak drugiego po po stajennym, a córkę po fryzjerze... Podobni tacy byli. Choć Bartłomiej miała przez to problemy w szkole. No, ale nie wyzywa..li jej od Ildefonów
- Interesująca logika - przyznał Stefan - Ale Milordowi jest Stanisław. A mnie uniżonemu słudze Paweł.
-Wyglądacie dziś czarująco, Madmaselle Angeliko - pochwalił Stanisław czarując dalej tak, że tylko brakował mu sparkli
- - Czarująca?! Och w mej sytuacji zaprawdę trudno wysłuchać jakiegokolwiek komplementu... Bowiem muszę ci wyznać, iż jestem przy nadziei mój zacny panie, a mój ukochany jest nieosiągalny - w jej załkała nieco teatralnie.
- Paweł? Lepiej niż Ildefons. Prawie pamiętam, że ojciec powiedział po prostu "Idź że stąd". Perunici nadają dzieciom Imiona w wieku siedmiu lat. A ta co płacze? Rzucił ją?
środa
- Nie jestem pewien Waszmościu Serniorze Radziwille - odparł Stefan Oświadczyny
- Poobserwujmy
- Słyszałem od mojej posłanniczki. Tej Xingijki.... jest świetną Xingijską kwiaciarką. - zapewnił Stanisław - I dlatego... Paweł podejdź tutaj! - zapstrykał palcami.
Następnie wziął od Stefana bukiet i wręczył go Ravenównej:
- Może choć w połowie oddadzą wasz urok
Złapała się za serce.
- Zaprawdę, piękny to dar, który poruszy serce każdej niewiasty. Czemuż to tobie zacny paniczu dajesz mi te cudowne kwiaty - zawołała Angelika. Kilkoro gości zaczęło się przyglądać.
- Paweł - starszy Nowicki zaklaskał, a młodszy wyciągnął zza pazuchy małe pudełko. Podał je Staśkowi, a Stasiek klęknął na jedno kolano przed Angeliką. W środku puzderka był pierścionek: - Angeliko, świat to straszne miejsce. Dzisiaj zapowiedziano nam apokalipsę od Księżycan. I cały czas myślałem o was. Że to szczególnie niebezpieczne miejsce dla samotnych kobiet. Może krótko się znamy, ale wierzę, że zrodziła się między nami specjalna więź. Zatem... Angeliko Raven, czy zrobisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Stefan miał cały czas przyklejony do twarzy pokerowy wyraz twarzy. Chyba mu jakaś łza się nazbierała do oka, bo musiał się silić, aby się nie śmiać. I tak stał wyprosotwany jak na świetnego adiutanta przystało.
Sala ucichła... Zapanowała taka cisza, że każde tyknięcie zegara wydawało się być jak uderzenie gromu.
Angelika zrobiła zszokowaną minę.
- Wyjść za mnie? To... Wstrząsająca wiadomość. Muszę to przemyśleć - Spojrzała w sufit i zastanawiała się dokładnie trzy sekundy.
- TAK! - zawołała i cała sala zaczęła wiwatować.
- Rozumiem, ze to nagłe. Ale cóż... uważam, że w niespokojnych czasach tylko wzajemna troska ludzi jeden o drugiego może nas ocalić. A to oznacza brać za innych odpowiedzialność. Mojemu ojcu to niezbyt szło, dlatego.... nie miałem okazji go dobrze poznać. Czy pozwolicie mi się tobą zaopiekować, Angeliko?
Angelika kiwała potakująco głową z pewnym zniecierpliwieniem.
- Oczywiście! - wstałała i pocałowała Stacha przy wszystkich obejmując go mocno
- Janie! - Zawołał Ildefons i z cienia wyłonił się wysoki i gróby Samedyjczyk w liberii lokaja o minie idioty na jaką stać było tylko ludzi wybitnie inteligentnych
- Tak panie?
- Znajdź orkiestrę i karz jej zagrać marsz pogrzebowy - rzekł konspiracyjnym tonem. Murzyn zaczął jej ostentacyjnie nie szukać szukając
- Teraz idziemy do taty - wzięła Stacha pod ramię
- A tak dobrze.... - wymamrotał Stanisław tracąc na animuszu.
Stefan przed wyjściem podszedł do Indelfona Radziwiłła:
- Muszę się udać teraz za milordem, więc w imieniu jego i swoim żegnam seniora rodu. Ze swej strony pozwolę sobie jeszcze tylko za przeproszeniem powiedzieć- tym marszem pogrzebowym uwodnił milord senior, że ma ZARĄBISTE podejście do życia. Naprawdę Zarąbiste! Taka szczerość. To tyle mogłem sobie pozwolić. A teraz muszę iść za milordziem Stanisławem zanim ktoś znowu wykorzysta jego miękkie serce...
- Jak masz osiemdziesiąt pięć lat to na wiele możesz sobie pozwolić - mruknął Ildefons gdy wychodzili. Pokój Ravenów
Angelika weszła po schodach i zaprowadziła Stanisława do pokoju zajmowanego przez generała Ravena i ją oczywiście. Pokój pachniał lakierowanym drewnem a wszędzie słychać było tykanie zegarów. Generał stał przy stole i czyścił pistolety oficerskie marki Hammerhand i pogwizdywał wiejską piosenkę.
Angelika stanęła przed ojcem wypchnęła Stacha do przodu i rzekła.
- To jest mój nowy narzeczony. Nazywa się Stanisław i bardzo się kochamy. Po jutrze ślub - rzekła twardym tonem
Generał wstał i zawołał
- Że jak!
- A Tak! - krzyknęła Angelika
Stefan czmychnął za pozostałą dwójką do pomieszczenia zastanawiając się czy Raven pamięta poprzednie spotkanie. Nightwinga miał nadal ukrytego w nogawce spodni.
- Witam ponownie, wielmożnego generała - Stanisław spróbował być znowu czarujący- Wzruszyły mnie jej opowieści, więc czy pozwolicie mi poślubić Waszą córkę?
Stefana zaś zaczęło zastanawiać, czy Raven umie dobrze posługiwać się pistoletami i czy uzna teraz Staśka za "tego majstertkowicza od odmiennego stanu jego córki"
Raven był bardzo zmieszany. Wstał i chodził po pokoju z pistoletem myśląc na głos.
- Pułkownik Twardy mnie prosił już o rękę Angeliki, ale boję się, że wtedy ta cała Armstrong zrobiłaby mu to samo co memu ojcu. Chciałem też znaleźć takiego księcia z Aerugio, co kręci się w mieście, ale nie wiem gdzie. Jest. Ale wy mi też wyglądacie na odpowiedniego. - zagryzł wargi i rzekł - Zgoda, ale musicie wziąć pełną odpowiedzialność za stan mojej córki. Daty się zgadzają nawet - stanął przed Stachem wpatrując mu się w oczy.
- Sam jestem bękartem, więc wiem jakie są trudności z takim statusem -Stanisław uśmiechnął się lekko.
- Rzekliście książę z Aeguro? - wtrącił Stefan
- Pawle...
-Znam ludzi, którzy mogą coś wiedzieć miliordzie. Czy ten książę to nie ma na imię Julian?
- Julies... Tak. To brat króla, osoba wysoko postawiona i cennna dla moich... No możesz mi mówić Tato - Raven uścisnął Stacha
- Czyli pojutrze ślub... Tato. Paweł zanotuj to w notesie. I gdzie ma się odbyć ten ślub? - Nowicki w przebraniu Radziwiłła odwzajemnił uścisk dłoni
- Szybki ślub w Nowm Xerxes, to takie... dekadenckie milordzie. - odparł Stefan zapisując datę w swoim notesie wraz z notatką "znaleźć rudego Juliana".
- No wiesz, zaskoczyliście mnie. Nie myślałem o tym, ale nie może to być ślub religijny, bo nie tolerujemy prymitywnych zabobonów
- Phii! A po za tym Staś jest letytą chyba - rzekła Angelika
- No tak... W każdym razie przydałoby się jakieś miejsce do wyprawienia przyjęcia, tak na sześdziesiąt osób. No nic, razem z Twardym jakoś to załatwicie. Ja mam sprawy wagi państwowej do załatwienia. Kochanie, mam wspaniałą wiadomość! - zawołał. Z sąsiedniego pokoju Wyszła Izabela Ravenwood w nocnej koszuli, piękna jak zawsze.
- Ja i ten tutaj Stanisław Radziwił pojutrze się pobieramy - rzekła Angela z satysfakcją godną zwycięskiego wodza.
Na twarzy Izabeli przez krótką chwilę zagościła czysta nienawiść. Ale niemal natychmiast została zastąpiona troską
- Czy to nie za szybko? Musimy Urządzić Wesele, przeprowadzić badania lekarskie..
- Mam prywatnego lekarza, a chuczne wesele to takie... - Stanisław pstryknął palcami że szukał najlepszego słowa- Staromodne, zabobonne. W dodatku w takim miejscu jak Nowe Xerxes to wręcz niewskazane iść za staromodnością. A w ogóle to ja sporo podróżuje, a moi znajomi też
-Milord chce powiedzieć, że to by było dziwne jakby panna młoda miała wielu gości, a pan młody niewielu. Znajomi milorda są zbyt kapryśni, albo przebywają w ruchu, więc ciężko ich ściągnąć wszystkich naraz - Stefan nie wychodził z roli i kartkował niby od niechcenia notes.
-I na co mi lekarz? Jestem zdrowy jak koń. Jak mi coś doskwiera to wystarczą mi domowe sposoby
- Jest pan pewien? - zapytała Izabela z ledwie słyszalnym jadem w głosie.
- Gości możesz synu zaprosić z ulicy... a co do posagu mojej córki. Rozumie pan, że 25 tysięcy marek będzie musiało wam starczyć
Izabela zrobiła minę, jakby miała jej żyłka pęknąć.
- Chyba mój organizm nie zawsze dobrze reaguje na tutejszą kuchnię. -[- wymamrotał Stanisław nerwowo. Liczył, że mu ułatwi ukrycie, że się wykurował - Mój żołądek to chyba patriota, skoro czasem źle reaguje na nadmiar tutejszej kuchni... Tak to pewnie to... - odzyskał animus- Wtedy Paweł mi przyrządza coś z Piastiańskiej kuchni. Pieniądze mnie nie interesują. Wystarczą mi po ojcu.
- Dobry z ciebie chłopak dobry, ale coś dać wypada, żeby ludzie nie gadali, że generał skąpi własnej córce na posag. Piętnaście tysięcy starczy - Angelika zaczęła go dyskretnie kopań w kostkę - No nic, idźcie robić rzeczy, co teraz młodzi ludzie tam robią... - poklepał Stacha po plecach
- Rozumiem... Tato. Nie chcę narzucać swojej religii, więc jestem otwarty na świecką uroczystość. Zatem do zobaczenia... Tato. Pawle, ustalenie moich gości zostawiam tobie - Stanisław znów się czarująco uśmiechnął i skierował do wyjścia.
- Tak jest, milordzie -Stefan schował notes, a potem ukłonił się przed Ravenami w wersji podpatrzonej u lokali z filmów. Nie ma co przesadnie naginać pleców. Plany z Angeliką
Gdy wyszli z pokoju i znaleźli się na s Angelika warknęła mu do ucha
- Idioto! Czemu się wychylałeś? Dwanaście kafli biorę ja, pamiętaj. Miałbyś pięć jakbyś siedział cicho
- Mnie mi za to pewnie dzięki temu wyjdzie na ewentualnym rozwodzie, skarbie - Stasiek wyszczerzył zęby
Parsknęła cicho i zeszli na dół. Tam czekała na nich już Sao
- I jak - zapytała z niepokojem.
- Nie mówiłaś, że jest taki durny - odparła Angela
- Nie durny tylko naiwny i dobroduszny! - oczy xingijki były czerwonawe
- Daliście trafniejszy opis niż myślałem ...- Stefan się uśmiechnął- Aż się boje czy mówiłyście o mnie
- Jak tak twierdzisz... przejdźmy się kawałek, a potem każdy uda się w swoją stronę? - odparła Angela, Sao uśmiechnęła się jak... no Tygrys.
- Zawsze możecie zawyżyć koszty wesela, kupić taniej, a co zostanie pójdzie do waszej kieszeni - zasugerował Stefan.
- Sprytne... Tak robił generał Mesershmidt, póki go Armstrong nie wkopała - odparła Angela.
- Ciekawe... Ja rozumiem, że chcecie się uwolnić od macochy i ojca, ale nie utrudniajcie sobie też ewentualnego rozwodu... Chyba wolicie powiedzieć, że to wy przejrzałyście na oczy i zostawiłyście za sobą idiotę z ładną buźką?
- Chyba spiszemy intercyzę...Rozwód polubowny bez orzekania o winie. Ja... Nie chcę by ojciec mnie swatał z Twardym. Boję się go. Ah, Alatriste - zaczęło się jej zbierać na płacz
- Spokojnie, ja się wami zajmę. I co do Twardego podzielam odczucia... Nie tylko dlatego, że dla was za stary - Stasiek objął ramieniem płaczącą.
- Nie zrozumiesz. Ty nie znałeś kogoś takiego - wyszli na powietsze
- My idziemy ze Stasiem, A ty Stefan pociesz panią - powiedziała Sao
- Zostaw... Powinni trochę pobyć tak. Wtedy rychły ślub nie zdziwi - Stefan powstrzymał ją dłonią.
- Macie kogoś wyjątkowego... Rozumiem... Tylko zaginął... A wy musicie chronić to co zostawił coś po sobie... - starszy Nowicki pogłaskał Ravenównę po głowie.
-Jeśli zwyczajnie nie dał nogi jak sie dowiedział co zmajstrował... - to Stefan powiedział już w języku Piastii. Potem przemówił we wspólnym- Milord zawsze miał miękkie serce wobec kobiecych łez. I wrażliwych kobiet
Sao wydawała się strzelać piorunami, a potem także się rozpłakała: - Ciebie przynajmniej tata kochał. A ja swego widziałam raz do roku... Mam pięćdziesięcioro rodzeństwa, a wczoraj pierwszy raz mnie pocałowano
- To ja tylko odprowadzę skarbka kawałek i do was wracam - zapewnił Stasiek, któremu bardzo zrzedła mina ale starał się trzymać fason Stanisław z Angeliką
- Ale Alatriste był tak dzielny, co się z nim mogło stać. Pewnie uciekł jak mama z matadorem Tata wszystkim opowiada, że jest wdowcem, ale gdzie ja niby jeżdżę na wakacje - angelika się rozryczała
- Nie wiem, ale obstawiam, że się znajdzie. Pewnie po ślubie jak to rzeczy, które jak się poddasz się szukać to się zaraz znajdą - pocieszał Stanisław dotykając ramienia Ravenównej.
- Bez obrazy, ale nie masz co się porównywać z Alatriste! On był jak dziki wilk, jaguar z Tlaxlańskiej dżungli. Ty jesteś jak ten wiejski pies. Kochany... ale taki zwyczajny.
- Dobra, dobra skarbie my się nie popieramy z miłości. Więc kundel starczy. Ja z kolei wolę swoją kocicę. Ale ja i wy macie korzyści z ożenku, więc zadowolimy się tym co się trafiło. - Stanisławowi przeszła ochota na bycie czarującym. Widocznie wystarczyło traktować Angelikę po kumpelsku- Masz skarbie zdjęcie swojego jaguara. Paweł może i nie grzeszy urodą i delikatnością, ale wie gdzie szukać. To może i znajdzie waszego znajomka Mam - Angelika wyjęła zdjęcie na którym widniała podobizna wysokiego mężczyzny o krótkich wąsach i diablo przystojnym licu.
- To czy mogę pożyczyć to zdjęcie? Popytam parę osób, a przynajmniej wykonam kopię, żeby móc poszukać - zaoferował Stanisław
- Weź ją, ale pamiętaj, że to moja ostatnia... prawie ostatnia pamiątka po nim - znów zaczęła płakać.
- Oczywiście, będę pamiętać - zapewnił Nowicki Angelikę Stefan z Sao
- Dlatego dla pewności musisz go dzisiaj zaciągnąć do łóżka. By mu wybić z głowy rozczulanie się nad nią - syknął Stefan do ucha Sao,gdy tylko stasiek się trochę oddalił- Użyj Xingijskich sztuczek...
A w ogóle to przed chwilą zaliczyłaś całowanie ze Staśkiem do swoich życiowych tragedii
- Ale jak mnie wtedy zostawi - Sao także beczała
- To się wysil, by cię nie zostawił. -Stefan był względem Sao mniej delikatny- W przeciwieństwie do umówionych ślubów w Xing to tutaj obie strony muszą się starać. Bo oficjalnie są z uczuć, a nie dla wpływów i kasy.
Co on ma zgadywać co myślisz? Sama mu musisz powiedzieć co ci przeszkadza. Choć niestety jak ma wyjść z tym ślubem z Ravenówną i nie nadepnąć ważniakom na odcisk to niestety dla ciebie musi być dla niej miły. I tak pewnie zaraz wróci przepraszać z głupią miną. Ale po dzisiejszej gadaninie koniowała ostatnie co możesz zrobić to mu naskoczyć. Słyszałaś bajkę o wietrze i słońcu?
- Ale... - rzekła Sao a potem umilkła. Zastanowła się nad czymś i nagle pobiegła gdzieś.
- Siwa wracaj! Dlaczego ludzie uciekają jak mówię coś mądrego?! -zawołał Stefan za Xingijką
- Stefan, ja nie mam czasu. Musę się przygotować. Jak chcesz to pomóż. - pobiegła dalej do dzielnicy butików...
- Mam złe przeczucia... Ale jak zostawię cię samą to będzie jeszcze gorzej! Gdzie przywiązałaś sierściucha?! - młodszy Nowicki pobiegł za Xingijką
- Mimi! - zawołała i tygrys wybiegł z ciemności obok Stefana
- Psik!! Do budy! Zostań tam! - zawołał młodszy Nowicki do tygrysa. Potem zwrócił się do właścicielki- To czego ci potrzeba, Madame Sao?
- No jakieś perfumy, jedwabna suknia, butelka wina i pewrfumy i... co jeszcze? - zapytała Sao
- To... zależy co mu chcesz zrobić, albo z nim - Stefan skrzyżował ramiona. - Uwzględnij, że za te informacje możesz mi kiedyś wisieć przysługę. Ale... Stasiek preferuje zapachy kwiatowe. Czy są takie o zapachu lilii? -Nie przeginaj... na razie kolacja... Co za dużo to nie zdrowo! - rZekła
- Mówię serio... Róże są wyświechtane. A myślę, że zapach lilii mu się spodoba. A osobiście wątpię, by po doktorku coś jadł. Rosołu to mogę wam przyrządzić. I cóż nie wiem jak daleko pójdziesz w uwodzeniu, więc spytam, czy Samuel ci mówił o kwiatkach i pszczółkach
- Mam piędziesiąt sióstr i braci więc wiem wszystko. Byłam na narodzina Cho Pi, mojej najmłodszej siostry! - skrzyżowała ramiona na piersi - Trochę poczekamy! Od wczoraj jesteśmy dopiero parą! Uwagi Stefana o związkach i upodobaniach
- Z tego co zrozumiałem od Nory - "źli faceci naciskają i manipulują dziewczyny, by pójść dalej. Mili faceci szukają oznak przyzwolenia". A w Amestris jak obie strony są za, to pójście na całość na pierwszej randce jest możliwe. Uwzględniaj, że przy nim powiedziałaś, że miałaś wiele kochanek, a tu na zachodzie istnieje coś takiego jak "sex przyjaciele". Zwłaszcza, że po doktorku jest przybity... A Stryjek opowiadał o cudach jakie zaznał z pewną Xingijką za młodu... - Stefan nałożył ramiona na kark w wyluzowanym geście. - Swoją drogą to ciekawe co oferuje magia Xing na tym względzie...
- Tobie się na pewno nie zwierzę! I trochę... przesadziłam Nieważne. Spędzimy noc na pustyni przed motelem. Sami... w ciemności!
- To akurat z "sami w ciemnościach" brzmi jak zachęta na małe uga-czaka. Przyznaj po prostu, że jesteś czysta jak łza, skoro robisz takie halo o to, że się całowaliście- Stefan połozył dłonie przy pasie - Kiedyś powinnaś mu się przyznać, choćby zanim... pójdziecie dalej. Ja mówiłem prawdę o jego wyczynach i to bez owijania w bawełnę.
- Tobie? W życiu! - była lekko wściekła
- Ja cię! Wiedziałem! Masz wianek do oddania! Cnota jest- wskazał na nią palcem. Potem spoważniał: - Wątpie, żeby robił z tym problem.... Choć skoro wierzy w te "wiele kochanek" to pewnie zobaczysz u niego naprawdę durny wyraz twarzy. Samaś sobie winna. Chociaż pierwsze kroki są bolesne to powinien wiedzieć... Jak tak teraz pomyślę to cnotę stracił z jedną Maryśka, która miała na oku kolesia, który nie lubił dziewic. Marysia uznała, że trzeba stracić cnotę z prawiczkiem. I puściła kantem naszego Stasia zaraz potem. A on był w niej zakochany, więc najchętniej by ryczał w poduszkę przez tydzień. Wiesz miał 16 lat i mniej rozumu ode mnie. Ale Tata mu nie dał rozpaczać. I wykopał go z wyrka, bo ziemniaki się w końcu same nie odkopią.
- Przeze mnie Staś nie będzie płakał a jak tę flondrę dopadnę... - prostowała kłykcie z groźnym uśmiechem - Idę! - i poszła nie czekając na stefana
- Żeby nie musiała płakać przez niego... - westchnął Stefan idąc dalej za Sao -[i] Uwzględniasz, że Stasiek nie wie gdzie poszliśmy?
Wtedy rozległ się wrzask płoszący gołębie:
-PAWEŁ GDZIE JESTEŚ?! ODEZWIJ SIĘ DO CHOLERY!!
-Jak zwykle zaraz pitoli... - westchnął Stefan - Mam z nim wracać? Czy wracasz z nami?
- To razem sobie wyjaśnimy! - rzekła na odchodnym
Stefan wzruszył ramionami i poszedł do starszego. Trzeba wracać do hotelu.
Ostatnio edytowane przez Guren : 29-07-2015 o 21:42.
|