Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2015, 11:09   #126
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tymczasem “Złoty Smok” zbliżał się do miejsca potyczki. Od dłuższego czasu nie słychać było dział okrętowych co znaczyło, iż żaglowce przeszły do abordażu.
Z daleka widać już było pięć żaglowców sczepionych ze sobą w śmiertelnej potyczce.
Z obu stron “Smok” sczepiony był w z wrogimi fregatami, w zasadzie z jedną, gdyż nad drugą powiewał już flaga Turmishu. Opanowana fregata była sczepiona z fregatą, na której top, właśnie gdy nadpływali, wciągano flagę Cormyru. Z nią była sczepiona cormyrska fregata.
Ostania fregata sczepiona była z bakburtą “Smoka”.
Od miejsca potyczki “Złotego Smoka” dzieliły trzy kable, gdy pirat oddał salwę burtową w “Smoka“ i uwalniano od lin abordażowych, zaczął stawiać żagle, coraz szybciej oddalać się od “Smoka”
- Umyka zostawiwszy swoje drużyny abordażowe. Pokład pirata pusty - rozległ się okrzyk “oka” z bocianiego gniazda.

- Podchodzimy bakburtą może nie zdążą załadować dział. Ładować kartaczami i celować w ambrazury, bosman Lelia dowodzi działami. Bosman Couryn dowodzi katapultą, spowolnij ich - zakrzyknął Menalon

Mimo poszarpanych żagli fregat była tak szybka jak “Złoty smok”, dzięki zwrotowi przez rufę i zmianie halsu.
- Na galionie “Rosomak” - zameldowano z bocianiego gniazda.
- Celować w maszt! - rozkazał Couryn. - Ognia! - dodał po chwili.
Obsługa katapulty zładowała pocisk zapalający. Gdy katapulta wystrzeliła, “Złoty Smok” aż się cofnął.
Strzał był dobrze wymierzony, lecz minimalnie za krótki by trafić w maszt, za to trafił dokładnie pod nogi sternika zalewając go i koło sterowe płonącym olejem. Sternik płonąc wyskoczył za burtę. Brak sternika znacznie spowolnił “Rosomaka”.

Leila czekała, aż oba okręty ustawią się do siebie burtami. Działa zostały załadowane kartaczami na wcześniejszy rozkaz kapitana, więc cóż miała robić. Zresztą większość tej bitwy mijała jej póki co na oczekiwaniu.
Baedus zauważył Leilę, która czekała aż okręty ustawią się do siebie burtami więc postanowił zrobić to samo. Nie chciał się pakować w kłopoty. A z tego miejsca co zawsze, miał dobry widok na całą akcję.
“Złoty Smok” zbliżał się do burty fregaty.
- Brasować żagle, haki w pogotowiu i kryć się - rozkazał kapitan przez tubę.
Gdy zbliżyli się, pokrywy ambrazur zaczęły się unosić. Jedna, druga, trzecia… dziesiątą.
Działa “Złotego Smoka” minęły pierwszą drugą furtę armatnią “Rosomaka”.
- Ognia z dział! - krzyknęła Leila.
Pierwszy granat szrapnelowy rozerwał się dokładnie w czwartej ambrazurze od rufy, następny przeleciał wyłomem uczynionym przez pierwszy i rozerwał się na pokładzie artyleryjskim wrogiej fregaty. Wtedy “Rosomak” odpowiedział.
Na pokład złotego smoka spadły trzy granty szrapnelowe. Rozrywając się na śródokręciu dwa i jeden na mostku.
Tym razem Leila i Couryn oraz Beasnta mieli szczęście zdążyli znaleźć osłonę przed latającymi siekańcami. Bez szwanku wyszli też ukrywający się za pawężami kapitan, sterniczka oraz szantymen i osłaniając go żeglarka. Nad pokładem unosił się śpiew Neevana, lecz do niego dołączyły krzyki bólu. Reszta z obecnych na pokładzie została trafiona świszczącymi siekańcami, na szczęście nie były to rany poważne rany, tylko dwie żeglarki obsady działa zostały, przez również ranne towarzyszki, odniesione do mesy, gdzie dostały się pod opiekę Tani i dziewcząt Golddragon.
- Haki! - rozległ się kolejny rozkaz. Piętnaście haków pofrunęło i zaczepiło o reling fregaty.
“Złoty Smok”został przyciągnięty do burty.
-Abordaż - krzyknął Blasea.
Urlana chwyciła linę.
- Spiżowi tam jest wasz łup.
Zakrzyknęła ocierając krew spływającą z ranionej głowy. Po chwili frunęła już na linie na pusty pokład wrogiej fregaty, za nią zaś przeskakiwali lub korzystając z lin przeskakiwali “Spiżowi”.
Stojący na mostku Srebrni mieli ułatwione zadanie - pokład wrogiej fregaty był dokładnie o krok. Pozostawało tylko kazać drużynie wykonać ów krok.
- Naprzód! - powiedział, własną osobą dając dobry przykład.
W myśl zasady, że przynajmniej jedna drużyna piechoty powinna zostać na pokładzie, Leila i Złoci przyglądali się, jak Srebrni i Spiżowi przechodzą do abordażu. Z mostku obserwowali wrogi statek.
Basanta czekał z ręką lekko uniesioną do góry żeby wypuścić z niej magiczny pocisk w pierwszego lepszego wroga, który postawi stopę na "Złotym Smoku".
Na deku wrogiej jednostki nie było żadnych wrogów, którzy mogli by przeprowadzić abordaż “Złotego Smoka”. W chwilę później wyjaśniło się dlaczego.
Pokład był pusty, gdzieś na rejach byli wprawdzie żeglarze, jednakże skoro do tej pory nie strzelali, nie mieli broni strzeleckiej.
Urlana z łatwością odwaliła greting, zasłaniający widok i dostęp do pokładu artyleryjskiego.
- Ognia - krzyknęła.
Spiżowi już zdejmowali garłacze z pleców.
Urlana rzuciła się do następnego gretingu.
Na pokładzie artyleryjskim kłębili się żeglarze, starający dotrzeć do schodów, prowadzących na pokład.
Pozostawiając Złotym tych przeciwników, którzy znajdowali się wysoko, na masztach, Couryn skupił się na tej części załogi, która do tej pory obsługiwała artylerię wrogiej fregaty.
- Zastrzelić każdego, który wychyli łeb! - zawołał. - Arnor, Dag, wy pierwsi strzelacie. Potem Leri i Sufur. Nie pozwolić im wyjść! Briala, czekasz w rezerwie!

Odpalone w tłum garłacze siały śmierć. Spiżowi wystrzelili i zaczęli od razu ładować ponownie.
z dwóch zejściówek wyskoczyli wrogowie. Dwóch rzuciła się na Urlanę, która zdjęła już swój młot z pleców. Pierwszy po ciosem młotem w korpus padł na pokład i próbował rozpaczliwie łapać oddech. drugi zaatakował katarem raniąc Urlanę w pierś.
Jeden wyskoczy tuż przy Courynie, który bez wahania wypalił do niego z garłacza.
Strzał zatrzymał przeciwnika, który jęcząc osunął się na pokład, tuż pod nogami maga. Briala bez wahania dobiła wroga.

Dag i Arnor doskoczyli do zejściówek. Wygarnęli w schody i wspinających się żeglarzy z garłaczy. Ciała ich zwaliły się w dół blokując schody.
Leri i Sufur odczekali parę chwil, po czym zastąpili Arnora i Daga. Kolejne strzały padły w stronę przeciwników. W tym czasie obaj mężczyźni zaczęli ładować swoje garłacze, podobnie jak to zrobił Couryn.

Tymczasem na pokładzie "Złotego Smoka" Leila zawołała do kapitana:
- Czyścimy do zera? Tych na rejach też?
Wolała upewnić się co do zamiarów przełożonego. Nie miała większej ochoty strzelać do bezbronnych, póki co, ludzi. W każdej chwili jednak mogli oni stać się zagrożeniem dla drużyn na pokładzie "Rosomaka". A co jeśli będą chcieli się poddać? Leila spoglądała w górę, próbując wypatrzeć jak najwięcej potencjalnych celów.
- Tylko jeśli zaczną strzelać. Póki siedzą na rejach to nie atakują - odkrzyknął Menalon.
- Słyszeliście. Miejcie na nich oko - poleciła Złotym, sama zaś przeskoczyła w końcu na "Rosomaka", by mieć baczenie na plecy Spiżowych i Srebrnych. Cholera wie, czy wróg nie wylezie z innego miejsca.

Wyglądało na to, iż żeglarze z rej nie mieli ochoty na walkę, jednakże nagle jeden z nich zaczął zsuwać się po linie. Nie dotarł jednak do pokładu, magiczny pocisk maga pokładowego strącił go z liny i posłał pomiędzy burty, gdzie został zmiażdżony.

Kolejne salwy z garłaczy dziesiątkowały kłębiących się, depczących po ciałach swych kamratów, piratów.
Po kolejnej salwie rozległy się okrzyki błagające o litość, broń piraci rzucali na pokład artyleryjski.
- Przerwać ogień! - zawołał Couryn. - Wychodzić z rękami podniesionymi do góry! Pojedynczo!
- Bosmanie Couryn, lepiej niech grzecznie zaczną wynosić trupy z pokładu artyleryjskiego. Co się mamy babrać w ich jusze - z uśmiechem stwierdziła Urlana.
- Sześciu wychodzi, będą obsługiwać kabestan i odbierać trupy. Reszta grzecznie znosi, wiąże do spuszczonej liny, nie znikać z widoku bo was zastrzelą. Już jazda! - krzyknęła ma jeńców.
Sześciu jeńców z trudem przedostało się przez stosy trupów, leżących przy schodach i na nich i wyszło z rękoma uniesionymi do góry na pokład. Pod kontrolą “Srebrnych”, “Spiżowych” i “Złotych” zaczęli się porządki na zdobytej fregacie.

Widząc, że wszyscy panują nad sytuacją, Leila poszła szukać kapitana "Rosomaka".
Niestety nigdzie nie było widać nikogo wyglądającego na kapitana. Widocznie był tą płonącą pochodnią, która wyskoczyła za burtę po celnym strzale z katapulty, lub nie było go na pokładzie, możliwe, że poszedł z drużyna abordażową. Leila wróciła więc do Srebrnych i poinformowała o tym wszystkich. Następnie podeszła do relingu.
- Panie kapitanie! W wasze ręce! - zawołała i ukłoniła się zamaszyście, widząc, że Blasea spojrzał w jej stronę.
W gruncie rzeczy była zadowolona - jej drużyna nie musiała się narażać. Gorzej, że jej udział w zdobywaniu statku ograniczył się do jednego rozkazu. Miała jednak swoje zasady. Pozostawało mieć nadzieję, że Lei i Smokom poszło równie gładko, inaczej wyrzuty sumienia nie pozwoliłyby jej spać spokojnie.

Minęła szklanka na pokładzie “Rosomaka” przy bakburcie ułożono sześćdziesiąt trzy ciała. Wzięto do niewoli piętnastu mężczyzn i sześć kobiet oraz pięciu chłopców pokładowych. Według słów jeńców ich kapitan poprowadził abordaż na “Smoka”.

Blasea wysłał wachtę trzecią, pod wodzą Neevana, by prowadziła fregatę i rozkazał powrót na miejsce potyczki. Stały tam już na kotwicy wszystkie statki eskadry oraz fregata cormyrska “Złoty Rogacz” z jej pryzem. Na “Smoku” i “Złotym Rogaczu” oraz na fregatach trwało usuwanie ciał wrogów.
 
Kerm jest offline