Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2015, 14:51   #96
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
JD od razu zauważył smutek chłopca. No tak, przecież przedstawił mu się fałszywym nazwiskiem. Nie powinien czuć z tego powodu wyrzutów sumienia, a jednak… trudno byłe je pohamować. Uścisnął ramię chłopca, jak gdyby chcąc mu przypomnieć, że nie liczą się słowa - takie jak imiona - lecz czyny, a więc wszystko, co zrobił, aby zapewnić mu bezpieczeństwo. Przynajmniej tak sobie powtarzał.

- Rozumiem, że w tym momencie panicz wróci do klasztoru? - zapytał, choć nie oczekiwał odpowiedzi. Nie lubił Simona Crosswella… jednak jego prywatne opinie dotyczące primogenu klanu Tremere nie miały żadnego znaczenia.

- Przykro mi, ale te dane są utajnione - odparł Simon. - Oczywiście, dla dobra panicza. Im mniej osób wie o jego miejscu pobytu, tym bezpieczniej. Naszym celem nadrzędnym jest bezpieczeństwo, dlatego muszę pana prosić o opuszczenie tego miejsca. Oczywiście, uregulujemy rachunek. Jest pan wolny, panie Ashford.

- Oczywiście rozumiem, dlatego nie nalegam. Gdybym jednak był potrzebny w przyszłości, proszę zadzwonić na numer telefonu - odparł, podając dziewięć cyfr. - Lub wysłać wiadomość na adres e-mailowy jd.ashford@gmail.com.

W ostatniej chwili dał do zrozumienia Erou, w jaki sposób może się z nim skontaktować. Gdyby tylko wcześniej o tym pomyślał, nie musiałby tego czynić przy świadkach. Ach… żałował, że albinos sam o tym nie pomyślał.

- Już znikam - kiwnął głową. - Czy mógłbym zadać tylko jedno pytanie w sprawie niezwiązanej z paniczem?

- Postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości. - zabrzmiała uprzejma odpowiedź.
- Jak wiele jest wiadomo Camarilli na temat ostatniego ataku na Watykan? Czyżby stał za tym Sabat?
Choć twarz mężczyzny nie zmieniła się, w jego głosie pojawiło się lekkie drżenie.
- Widzę, że był pan na bieżąco. Niestety, ma pan rację. Chodzi o jakiś artefakt. I choć dokładne szczegóły nie są mi znane, to słyszałem, że... ktoś zdradził. Prawdopodobnie jeden z Egzekutorów. Sam pan zatem widzi, żadne środki bezpieczeństwa nie są przesadne. A teraz, proszę mi wybaczyć, ale musimy się już pożegnać.

JD pokiwał głową. Uścisnął mocniej podarunek od Tremere’a.

- Żegnam panów! Erou, trzymaj się! - popatrzył jeszcze raz na chłopca, po czym wyszedł z pokoju. Głęboko westchnął, stojąc za drzwiami frontowymi. Wreszcie ruszył w dół schodów do hotelowej ubikacji, gdzie zamierzał zapoznać się z zawartością podarunku. Jeśli w środku miała czyhać bomba, lepiej byłoby to zrobić wcześniej, niż później.

Poza rzeczami, które faktycznie posiadał wcześniej, w walizce znajdowała się komórka z 1 kreską naładowania oraz czarne, podłużne etui. JD przyjrzał mu się dokładniej. Na pewno już samo to opakowanie było drogie - wykonane z dobrej jakości stali oraz obite prawdziwą skórą. Miało ok. 20cm długości i pozbawione było zamka. Jedynie mały, zgrabny zatrzask dzielił wampira od zawartości tajemniczego prezentu. Po chwili wahania uchylił wieczko i... omal nie zachichotał. Rękojeść, którą znalazł w środku, aż do złudzenia przypominała wyłączony miecz jedi z Gwiezdnych Wojen.

Czyżby miał zostać nowym Lordem Vaderem?

Z rosnącym zainteresowaniem Ashford obejrzał podarunek. Coś wysuwało sie z jednej strony... na to wskazywał niewielki otwór. Tylko co aktywowało owo “coś”? Na powierzchni rękojeści JD zauważył 2 przyciski - mniejszy i większy. Chwila namysłu i... wcisnął ten większy. ładunek prądu z paralizatora błyskawicznie przeszedł jego ciało. JD padł na ziemię obezwładniony. Wiedział, że nic mu nie jest, a jednak nie miał władzy w ciele. Głupie uczucie. Jeśli ktoś teraz wszedłby do ubikacji... Chyba zamknał za sobą drzwi, prawda? Sekundy dłużyły sie jak minuty, a minuty jak godziny. Na szczęście paraliż wreszcie zaczał ustępować. Powoli, z mozołem Ashford był w stanie podnieść się z ziemi. Jego wzrok padł na kłopotliwy prezent.

Przeklął siarczyście. Nawet nie był w stanie rzec, czy urządzenie miało defekt, czy po prostu użył go w zły sposób. Nie miał pojęcia, jak mogło to przydać się w walce… Westchnął, i zanim zdążył się rozmyślić, nacisnąć drugi, mniejszy przycisk. Doszedł do wniosku, że jeśli teraz się nie odważy, to nigdy. Miał nadzieję, że tylko nie stanie w płomieniach… co wydawało się nieznośnie możliwe.

Sytuacja powtórzyła się. Kolejnych kilka minut JD spędził na podłodze ubikacji. Czyżby Tremerzy robili sobie z niego żarty?! Uderzył pięścią w drzwi kabiny, aż rozległ się trzask.

Powinien zapytać się rycerzy Fanchon co dokładnie mieli na myśli poprzez "cudowną broń". Ale wtedy spodziewał się bardziej srebrnego krucyfiksu, lub nabojów… a nie samobójczego paralizatora. Z jakiegoś powodu oba guziki pełniły taką samą funkcję… co przecież nie było logiczne. Może używał ich niewłaściwie i prąd pełnił rolę mechanizmu zabezpieczającego? No ale w jaki inny sposób można używać guzików, jak nie naciskając ich…! Być może, aby urządzenie zadziałało, należało wcześniej przystawić je do wroga i wtedy użyć? Ale niby dlaczego w takiej sytuacji oponent miałby zostać porażony, a użytkownik już nie? To nie trzymało się kupy… lecz faktem pozostawało, że nie mógł to być zwykły, lecz wadliwy, dostępny na mniej, lub bardziej legalnym rynku paralizator. Chyba, że Simon rzeczywiście sobie z niego zadrwił.

Nie miał nawet pewności, czy porażenie jest skutkiem zwykłego prądu, czy jakiejś nadnaturalnej siły.

Położył rękojeść na podłodze, po czym wyjął plastikową kartę rowerową, która miała pełnić rolę izolatora. Ostrożnie pochylił się i jednocześnie nacisnął oba przyciski poprzez drobną osłonkę. Czuł się głupio… niczym bohater jakiegoś sitcomu, lub podrzędnej komedii.

Już spodziewał się kolejnej dawki elektryczności, gdy nagle mechanizm zadziałał. Z rękojeści wysunęło się długie ostrze, składane z 3 wychodzacych z siebie części. Było ono tak idealnie wykonane, że po pełnym rozłożeniu nie było widać nawet śladu łączeń. Ashford miał przed sobą elegancki i zarazem ostry jak brzytwa rapier z najlepszej jakości, chirurgicznej stali i.... czegoś jeszcze. Przynajmniej na to wskazywać mogły ledwo widoczne, cieniutkie, miedziane pręgi, przebiegające od ostrza aż po rękojeść broni.

Uśmiechnął się z lekką satysfakcją. Dobrze, że nie zwątpił zbyt szybko w użyteczność narzędzia. Rapier to dosłownie najlepsza możliwa broń, jaką mógł otrzymać… do żadnego innej nie był tak przyzwyczajony. Choć oczywiście nie miał przed sobą zwykłego egzemplarza. Po chwili wahania podniósł rękę do góry, uwalniając przyciski. Ostrze pozostało na swoim miejscu. Wtedy ponownie, znowu przez kartę, nacisnął duży przycisk. Być może posiadał jakąś funkcję po aktywacji rapiera - inną, niż nokaut użytkownika.
Bzzzzzzyt - rozległ się charakterystyczny dźwięk paralizatora, a ostrze rapiera zawibrowało od przechodzącej go wiązki prądu. Wkrótce JD nacisnął mniejszy przycisk. Jednocześnie zastanowił się, w jaki sposób można uzupełniać zapasy energii urządzenia. Czy gdzieś była dołączona ładowarka? Nic takiego nie znalazł.

Mniejszy przycisk skrócił broń do wielkości sztyletu, a ponownie naciśnięty z powrotem uformował rapier. Po naciśnięciu obu przycisków ostrze schowało się do rękojeści.

Broń piękna… choć należało ją trzymać w futerale, aby przypadkiem nie nacisnąć któregoś z guzików. A przez to była mało przydatna przy różnego rodzaju zasadzkach w razie nagłej potrzeby. Ale pomimo tego JD czuł wdzięczność za otrzymanie artefaktu. Wkrótce jednak poczuł kolejną falę wyrzutów sumienia… jak gdyby sprzedał chłopca.

Wyszarpał komórkę, by wybrać numer Krwawej Mary. Jak dawno temu z nią rozmawiał? Wydawało się, że od tego czasu minęły wieki. Gdy spojrzał na wyświetlacz aparatu, zobaczył komunikat, informujący go o 3 nowych, nieodsłuchanych wiadomościach głosowych. Wampir zmarszczył czoło, po czym zaczął odsłuchiwać nagrania.

Cytat:
Napisał Wiadomość 1
- JD... - to był głos matki! Czy zawsze brzmiał tak dźwięcznie? - Wypuścili mnie, więc przypuszczam, że dobrze się spisałeś i jesteś bezpieczny. Mam pilną sprawę do załatwienia, dlatego nie będę na Ciebie czekać. Zrób sobie małe wakacje czy coś, odpocznij. Znajdę Cię jak tylko wrócę.
JD miał mieszane uczucia. Z jednej strony cieszył się, że Mary jest cała i zdrowa, lecz z drugiej… jak ważna musiała być ta sprawa, skoro nie mogła poczekać kilku godzin? Tak nagle, tuż po po wypuszczeniu na wolność, od razu znalazł się jakiś niecierpiący zwłoki priorytet?
A może… była na niego zła, że to z jego powodu została uwięziona? I nie mogła go nawet widzieć na oczy? JD nie chciał spekulować, lecz ta opcja wydawała się najbardziej prawdopodobna… być może dlatego, gdyż była najboleśniejsza.

Cytat:
Napisał Wiadomość 2
- Dobry wieczór - kolejny kobiecy głos odezwał się w słuchawce, bezsprzecznie była to Mistrzyni Tremere - Gratuluję wykonania misji. Bardzo nam pan pomógł, panie Ashford. Chcąc okazać swoją wdzięczność, przesyłam panu mały dar - znajdzie go pan w walizce, w czarnym futerale. To rodzaj nowoczesnej broni. Naciśnięcie 2 przycisków naraz powoduje aktywację lub dezaktywację. Duży przycisk w stanie aktywacji dodaje broni opcję paralizatora o sile ok. 2 milonów woltów, mały skraca jej dystans do 20cm. Mam nadzieję, że przyda się panu taka zabawka, szczególnie że wyposażona jest w nowoczesne akumulatory, które ładują się dzięki sile kinetycznej. Wystarczy więc trochę pomachać bronią od czasu do czasu. Proszę tylko uważać i nie naciskać przycisków osobno w stanie dezaktywacji broni, gdyż to uruchomi automatyczną blokadę przeciwko kradzieży i wyładuje paralizator. Po 3-ech niewłaściwych użyciach broń zacina się i uwolniony zostaje cały ładunek akumulatora. Przy pełnej mocy można od tego nawet spłonąć. Tak więc ostrożnie i oby panu prezent służył jak najdłużej. Do rychłego zobaczenia, życzę udanego wieczora.
Było tak blisko! Rzeczywiście mógł spłonąć! JD zamyślił się na chwilę… gdyby odsłuchał wiadomość wcześniej, uniknąłby całego czasu, kiedy porażony leżał na płytkach, jednakże… nie żałował. Być może wydawało się to głupie, ale dzięki metodzie prób i błędów miał poczucie, że sam ujarzmił i opanował narzędzie… a więc bardziej należało do niego. Przynajmniej tak sobie kilka razy powtórzył.
Dodatkowo zainteresowało go pożegnanie Fanchon. Do rychłego zobaczenia? Czyżby wiedźma planowała spotkanie? JD miał ogromną nadzieję, że to zła interpretacja. Zanotował również, że była bardzo miła w swojej wiadomości. Przyjemna odmiana.

Cytat:
Napisał Wiadomość 3
- Witaj chłopcze - ten zachrypnięty głos brzmiał obco i JD nie rozpoznał go od razu - Nie mam prawa prosić cię o pomoc, jednak w tak beznadziejnej sytuacji muszę spróbować cię przekonać. Tu mówi Vykos... nie, nie ten prawdziwy. TWÓJ prywatny. Zrozumiesz. Mam nie lada kłopoty i choć bardzo tego nie chcę, zmuszony jestem prosić cię o pomoc. Tak, właśnie ciebie, ponieważ jesteś jedną z niewielu osób nietkniętych UKŁADEM, a mogących nań wpłynąć. Proszę więc, przybądź jak najszybciej do Watykanu. Sam, jeśli łaska. Zapytaj... pi...pi... no nie, nie mówcie mi, że z powodu głup... pi...pi... Za barykadą koło placu j... pi... pi... Lorentzo, tam znajdziesz... pi... pi... pi... <koniec nagrania>
To Cook! JD odsłuchał tę akurat wiadomość kilka razy. Nosferatu miał kłopoty i go potrzebował! Ashford usiadł na spuszczonej klapie, intensywnie myśląc. Co takiego posiadał, czego mógł potrzebować znacznie bardziej doświadczony wampir? Być może po prostu kolejną parę rąk. Egzekutor był potężny, jednak we dwoje mogli wykonać potencjalnie większą liczbę różnych planów…
Co mógł mieć na myśli poprzez UKŁAD? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi… Miał nadzieję, że wampir nie był jednym ze zdrajców, o których opowiadał Simon. Istniała też duża szansa, że odsłuchał właśnie wytłumaczenie dziwnego zachowania Mary.

Musiał jak najszybciej dostać się do Watykanu! Miał nadzieję, że z powodu ataku terrorystycznego samoloty do Rzymu nie zostały odwołane…

Od razu skorzystał z przeglądarki w telefonie, by ustalić numer na najbliższe lotnisko, po czym zadzwonił w celu uzyskania informacji na temat nocnych lotów. Jak nie do stolicy, to w ogóle do Włoch. Najlepiej, gdyby w międzyczasie jeszcze zdążył odwiedzić doktor Zeldę i jej wampirzego kompana… winien im był wyjaśnienia; poza tym mogli stanowić potencjalnie cennych sprzymierzeńców w przyszłości. Nie chciał, aby źle go zapamiętali.
 
Ombrose jest offline