Ledwo niedawny jeniec znalazł się na ziemi, Randulf pomógł biedakowi usiąść. Widać było, że tamten nie jest w stanie ustać. A że uwolniony człowiek wolał siedzieć i nic nie mówić, temu Randulf wcale się nie dziwił. Sam pewnie długo by dochodził do siebie, gdyby przeżył coś takiego, gdyby widział, jak zabijani są inni, gdyby czekał na nieuchronną śmierć.
- Posiedź i odpocznij - powiedział. - Zaraz stąd wyjdziemy.
Podczas czekania nie warto marnować czasu, w zawiązku z tym Randulf postanowił sprawdzić, czy w pomieszczeniu nie ma czegoś ciekawego, czegoś, co by zrekompensowało stracony tutaj czas.
No i było - garść srebra, nóż dobry do rzucania, flaszka spirytusu, prawie nowy skórzany pas, oraz buty - porządne, skórzane, na oko w sam raz pasujące na nogi Randulfa.
No i był jeszcze ładny brązowy guzik.
Ze znajdujących się na stole narzędzi Randulf nic nie chciał zabierać. Był pewien, że służyły do torturowania nieszczęśników, którzy trafili w łapy karczmarza.
- Może przeszukamy jeszcze pokój karczmarza - zaproponował. - Może tam się znajdzie coś ciekawego? |