Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2015, 15:04   #121
Inferian
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Bohaterowie postanowili się rozdzielić wykonując to co każdy z nich uważał za najważniejsze.


Karl
Karl nie znalazł niczego ciekawego poza swoimi rzeczami, inne szpargały były nic nie warte, albo zwyczajnie nie pasowały na bohatera. Więzień nie protestował, słysząc słowa o sołtysie mocniej zacisnął ramię bohatera, który czuł, że gdyby nie on, to z pewnością towarzysz nie dął by rady ustać na nogach. Był podporą, kimś tak bardzo wiele znaczącym dla bezbronnego człowieka. Nawet nie obejrzał się na skrzynię, którą to jeszcze niedawno chciał otworzy, widział coś ważniejszego.

Ranny przytakiwał tylko co jakiś czas słysząc jak Karl obgaduje karczmarza - byłego oprawcę.

- Albert, jestem Albert. - powiedział łamiącym się głosem.

Gdy tylko bohater przekroczył drzwi karczmy zauważył, że na zewnątrz jest całkiem spora grupka ludzi, prawdopodobnie chcących kupić coś do jedzenia w karczmie, a na ich czele stał sołtys, który gdy tylko zauważył bohatera wraz z poranionym słabym człowiekiem zamarł.


Wyglądało jak gdyby przez chwilę nie dowierzał własnym oczom, rękoma złapał się za twarz, a po chwili zaczął pośpiesznie biec w kierunku bohatera.

-Albert - powiedział niemal szepcząc

Karl nie musiał wiele robić wszystko odziało się samo. Sołtys złapał soją dość silną ręką syna i utulił go w ramionach.

Przytulając syna spojrzał swymi łzawiącymi oczami na bohatera i jedyne co zdołał powiedzieć to:

-Dziękuję, ale jak ... ?

Oswald
Oswald widział jak całą sytuacja się rozgrywa, a zaczerpnięcie powietrza zrobiło mu całkiem dobrze. Przestał czuć mdłości, ale obrazy jakie przed chwilą zobaczył nie chciały zniknąć z jego świadomości. Szczątki ludzi, takich samych jak on czy którykolwiek inny człowiek stający tutaj na placu. Być może jeszcze trochę, a Albert może i Karl był by częścią tej misternej układanki, jak sam to określił tego ołtarzyka.


Randulf
Randulf postanowił zbadać to miejsce dokładniej. Wiedział, że w tej komnacie nie ma niczego co mógłby wziąć, ale jego ciekawość nie kończyła się na tym miejscu. Skierował się na górę przechodząc obok drzwi widział, jak sołtysprzytula jeńca. Przeszedł na drugą stronę do drzwi gdzie widział jak ostatnim razem karczmarz wchodził aby udać się na spoczynek. Pokój okazał się być zamknięty, ale drzwi nie były na tyle solidne aby nie dało się ich sforsować. Kilka solidnych uderzeń spowodowało, że zamek puścił i komnata stałą otworem. Było ciemno, ale otwarte drzwi dawały wystarczająco dużo światła. Okno było zakryte jakąś szmatą tak, że do pomieszczenia nie przedzierało się prawie wcale światła. Pomieszczenie wyglądało jak jakieś pobojowisko. Meble był poprzewracane, niektóre oparte o ścianę. Większość była zniszczona. Na samym środku było pełno skór zwierzęcych, które mogło stanowić łożę. To tutaj prawdopodobnie spał karczmarz. Bohater zauważył, że po przeciwległej stronie pomieszczenia coś się zaświeciło, mogło być to coś cennego. Podszedł aby to zbadać, jednak okazał się to być jeden z gwoździ z któregoś rozwalonego mebla. Gdy tylko się obrócił usłyszał trzask drzwi, które się zamknęły pozostawiając bohatera w ciemności, która jednak nie trwała zbyt długo, bo pojawił się promień, promień jak gdyby z sufitu. Upadł po przeciwległej stronie oczom bohatera ukazał się nie kto inny jak Alicja.


- Jesteś. - powiedziała jak gdyby z spokojem - Gdzie jesteśmy? Czy to koniec ? - zapytała z zaskoczeniem i lekkim smutkiem.


Otwin
Niestety kartka okazała się nie być zapisana w piśmie obrazkowym, chociaż zawsze mogło istnieć takie prawdopodobieństwo. Karczmarz przy sobie miał jeszcze sakiewkę z sześcioma srebrnymi szylingami, klucz i wyważony nożyk.

Gdy Otwin skierował się ku górze i był już przy drzwiach wyjściowych jego pies przybiegł pośpiesznie do niego. Zaczął szarpać go za nogawkę tak dla zabawy. Bohater usłyszał jak jedne z drzwi się zamknęły, z pewnością był to Randulf, który mówił, że pójdzie sprawdzić komnatę. Wyszli powoli z karczmy. Otwin widział jak sołtys przytula byłego jeńca. Widział Karla, który stoi i patrzy na tą sytuację i ludzi, którzy zbierają się dookoła. Eduardo zaś stał tam gdzie został na noc więc w stajni wraz z końmi reszty bohaterów. Nagle jednak coś się zmieniło. Po chwili pies zaczął szczekać i niepewnie stać. Wyglądało jak gdyby sam nie widział czy chce iść do karczmy, czy może uciekać. Stał tak i swoimi ślepiami raz spoglądał na pana, a na budynek.
 
Inferian jest offline