Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2015, 22:20   #26
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Zaczyna się robić coraz bardziej przeje... ciekawie


Quen z jednej strony czuł mętlik w głowie, a z drugiej jego umysł mógł dostarczyć mu w miarę konkretne - przynajmniej na tyle na ile jego wiedza pozwalała - informacje. Przyzwyczajenia nabyte w czasie nauki na latarnika jednak na coś się przydawały. Miał pomysł jak pomóc Nethcie i w końcu sobie przypomniał, skąd znał mężczyznę w stroju woźnego i noktowizorem na twarzy. Pomijając fakt, że prawie przypłacił to życiem to i tak nieźle. Chociaż akurat tego prawie nie był do końca pewny. Ansara…
- A nie uderzysz mnie prawda? – zapytał, przyglądając się swojej przyjaciółce. - Właśnie, jak wyglądam?
- Jak siedem nieszczęść - odpowiedziała na jego pytanie Ansara. - A tak dokładniej, to tak jak zwykle - zdziwiła się, precyzując po drodze odpowiedź na pytanie Quena. - A co?
- No bo zanim zemdlałem, wyglądałem trochę… inaczej. - wyjaśnił chłopak. - Złote włosy, jaśniejsza skóra, błękitne oczy i takie tam. Nic wielkiego. A no i ten… wiem, jak wygląda broń, która zamieszkała we mnie i chyba mam pomysł jak pomóc naszej kici. - w głosie chłopaka słychać było dumę, chociaż jego poza nie zdradzała jej. Po co drażnić toporniczkę.
- Mówisz… - Ansara bezemocjonalnie to przyjęła. - To jaki masz pomysł, żeby pomóc naszej kici?
- Pan ranker mówił, że znajdują się w nas części tej samej broni… więc sprawiłbym, by to, co jest w Nethcie przeszło do mnie. Dzięki temu będzie na nią oddziaływać tylko jedno źródło kłopotów, a nie dwa. I może jej się poprawi. - wyjaśnił chłopak.
- A jeśli się jej nie poprawi?
- Wtedy poszukam sposobu, by wyciągnąć z niej to, co ten cholerny latarnik jej wstrzyknął.
- A jak ta broń wygląda? Bo coś wspominałeś, że wygląd ci się zmienił.
- Wygląd raczej nie miał wspólnego za dużo z tą bronią. Ale poczekaj chwilę. Narysuję ci to. - Quen pomimo marnego samopoczucia przywołał swoją bazę operacyjną. Widać było po niej, że latarnik nie jest w pełni sił. Ona również wyglądała fatalnie. Chłopak wszedł do środka, zapraszając Ansarę i zaczął wprowadzać do bazy dane, które przechowywał w swej pamięci. Po chwili powstał obraz nieproszonej istoty przesiadującej w szarowłosym. Co prawda nie wyglądał identycznie - nawet przy pomocy bazy, zdolności rysownicze latarnika były… złe - ale dawał jako takie wyobrażenie.
- I wydaje mi się, że on jest duuży. Bardzo duży. No i niezwykle słaby.
Ansara przyglądała się uważnie rysunkowi.
- Xun, jak duże może być to coś?
- Kosmos. - chłopak powiedział pierwsze, co przyszło mu do głowy - Poza moimi zdolnościami postrzegania.
- Jak coś tak dużego mogło się tu dostać? Chyba że to rozpadło się w tym całym tunelu.
- Jeśli to tylko kawałek tej broni, to musi być ona zdolna zniszczyć… całą Wieżę… - twarz Quena lekko zbladła. Najwyraźniej ten domysł bardzo mu się nie spodobał. - O ja pierdolę. Będę miał kłopoty.
- Xun, muszę ci pogratulować. Jesteś mistrzem, jak chodzi o wpadanie w kłopoty - uznała Ansara ten fakt za dokonany. - Teraz myśl nad tym, żeby rankerzy nie zatruli ci życia. Mamy tego Setzera~

- Ach, już jestem - Sofia wtrąciła się w kwestię Ansary w momencie, gdy pokojówka weszła do pokoju z zimnym ręcznikiem. Zobaczyła bazę operacyjną Quena i orzekła latarnikowi: - Wszystko w porządku? Może lepiej by było, jakby Quen leżał w łóżku?
- Ja się już zajmę kolegą. W razie czego dostanie w łeb - toporniczka uprzedziła kobietę. Podeszła do niej i wzięła ręcznik. - Proszę się nie trudzić. Mam w tym kierunku odpowiednie wykształcenie i teraz nabieram praktyki - Ansara pierwszy raz od dłuższego czasu posłała Quenowi wredny uśmiech.
- W porządku… To w razie czego… proszę wołać - różowowłosa uśmiechnęła się, delikatnie poczerwieniała na twarzy, następnie ukłoniła się i opuściła pokój.
Kiedy Sofia zamknęła drzwi, łowczyni zerknęła przelotnie na nie, po czym wróciła do bazy operacyjnej i cisnęła zimny ręcznik na czoło Quena.
- Masz, nie nabywaj nowych problemów, bo inaczej nabędziesz nowych fanów, na przykład panią Sofię. Setzer na początek chyba w zupełności ci wystarczy.
- Powinnyście mnie chyba nazywać Kłopot, a nie Szaman. - odgryzł się chłopak - Sądzę, że dopóki ja i Netha nie pozbędziemy się tego z siebie, będziemy mieć tylko coraz więcej kłopotów.
- Tak że nic dziwnego, że Setzer nie chce cię wypuszczać z tego swojego pałacyku. Sofia się strasznie przejęła, że coś ci się dzieje. W ogóle ona jest jakaś dziwna - Ansara zwierzyła się koledze.
- Obstawiam, że jest albo androidem, albo robotem. - odpowiedział Quen - No, chyba że nie o to ci się rozchodzi.
- Jak na jedno i drugie, to dziwnie mocno się tobą przejmuje. Ale możliwe, że to ja się nie znam na technologii Wieży. A jeśli Sofia jest androidem, to obstawiam, że jest wytworem tego Setzera.
- Temperaturę sprawdzała mi ręką. A w niej coś piszczało. A co do przejmowania, możliwe, że jest tak zaprogramowana. I nie zdziwiłbym się, gdybyś miała rację. Chociaż może zwyczajnie pochodzi ze świata, gdzie tacy jak ona rodzą się tak jak ja czy ty.
- Co ona robiłaby w domu rankera, gdyby tak było, jak mówisz? Szczerze, nie znam żadnych regularnych, których rankerzy traktowaliby w tak wyjątkowy sposób.
- Jak sługę i osobę od brudnej roboty? No i trudno powiedzieć, czy jest regularną. Ale mniejsza o nią. Pomóż mi wymyślić sposób, w jaki przekonam Setzera, by pozwolił zbliżyć mi się do Nethy.
- Netha jest w części domu, gdzie ten ranker rezyduje czy tam pracuje. Więc chyba najprościej byłoby z nim pogadać. I tak mu nie podskoczymy, Xun. Pamiętaj… Regularny w walce z rankerem jest zawsze na przegranej pozycji.
- No tylko co mu powiedzieć? Że mam pomysł, który ma mniej niż 10% szans na powodzenie, a jak się nie powiedzie, to może rozwalić piętro? - Quen sparodiował głos Ansary. - A w sumie to całkiem fajny pomysł. Powinno przejść.
- Prędzej to przejdzie, bo chyba nie zechcesz się z nim bić? Poza tym w jego domu… wiesz, on nas w gościnę przyjmuje, a my się tak będziemy mu odpłacać?
- Co ty masz z tą walką? - chłopak popatrzył na swoją przyjaciółkę - Ale zanim pogadam z Setzerem, będę musiał pogadać z kimś innym. - widać było, że latarnik niespecjalnie był z tego zadowolony. - Pomóż dostać mi się do kuchni. Muszę się najeść, bo śniadanie zwymiotowałem.
- Uważasz, że jedzenie teraz to dobry pomysł? - spytała Ansara, ale bez dalszych komentarzy pomogła Quenowi dostać się do kuchni. - Ja nic do walki nie mam. Po prostu nie wiem, co ci odbije, żeby dostać się do Nethy.
- Jedzenie to dobry pomysł bez względu na okoliczności. Poza tym lepiej wymiotować jedzeniem niż wnętrznościami. Nie uważasz? - latarnik przedstawił swój punkt widzenia. - Przecie nie będę walczył z rankerem. Aż takim samobójcom to ja nie jestem. - dodał, zamawiając jedzenie. Niemal od razu, gdy to zostało dostarczone, poczęło znikać w brzuchu chłopaka.
- No to mogę znowu pogadać z tym cholerstwem co mam w środku. Tylko Ansara, pod żadnym pretekstem nie bij mnie w głowę. Jak chcesz, możesz mnie związać, ale mnie nie bij.
- Xun, to zły pomysł, żebyś znowu lazł do tego cholerstwa. Skoro tylko raz z tym rozmawiałeś i już po tym zrobiło ci się niedobrze, to teraz może być gorzej - koleżanka spojrzała srogo na Quena. - Nie waż mi się do tego czegoś łazić, jeśli nie chcesz, żebym ci coś zrobiła poza związaniem.
- Ale jeśli z nim nie pogadam, to nie uda mi się pomóc Nethcie. - usprawiedliwił się szarowłosy.
- Mam cię zapoznać bliżej z moim toporem? - Ansara wcięła się zaraz, gdy Quen dokończył zdanie związane z usprawiedliwianiem się.
- Miałaś mnie nie bić. - odprychnął Xun.
- A kto mówił o biciu? Mówiłam o “zapoznaniu się z moim toporem” - orczyca uśmiechnęła się ni to troskliwie, ni to wrednie. - Więc jak będzie, panie kapitanie? - teraz jej uśmieszek był już mniej złośliwy.

- A pfy. No to poczekam na rankera i wtedy odwiedzę to cholerstwo. I tak będzie potrzebny, by dostać się do Nethy.
- No, grzeczny Xun! - Ansara lekko poklepała po głowie Quena jak łobuza, który się ugrzecznił. - To, co do jego powrotu zamierzasz zrobić?
- Poszperam w bazie. Może uda mi się czegoś ciekawego dowiedzieć. Jakąś robotę na odległość znaleźć czy coś. W końcu zbliża się test i trza się stąd wynosić, jeśli tylko wszyscy będziemy w stanie to zrobić. - zdradził swoje plany - I poszperam za czymś, co wygląda podobnie do tego cholerstwa co we mnie siedzi. A no i sprawdzę info o Jaxie. To jego widziałem w swoich wizjach.
- Jaxa? - zdumiała się łowczyni.
- Ano Jaxa. Woźny z noktowizorem na oczach. To on. - wyjaśnił chłopak. - Także… mamy przejebane po całości.
- Jax był jednym z najsłynniejszych nieregularnych, Xun. On teraz jest nauczycielem w jednej z akademii dla regularnych. Chciałabym, żeby był moim belfrem, ale jakoś tak wyszło, że nie trafiliśmy na niego - wyjaśniła Ansara. - Niektóre testy wymyślono nawet na jego cześć, na przykład noc kuponów. Opowiadał mi o tym jeden regularny, chyba się Bayes nazywał czy jakoś tak.
- No wiesz… nie wiemy, czy będzie chciał nam pomóc, czy wyciągnąć to coś ze mnie i Nethy siłą. A bycie najsłynniejszym nieregularnym nie jest zbyt optymistyczne.
- Albo prędzej nie będzie nami zainteresowany. Rankerzy raczej rzadko interesują się regularnymi, chyba że są niepowtarzalni. Ten cały Bays mi opowiadał, że ich dyrektor uwziął się na takich dwóch regularnych, a trzeci się z nim podobno gryzł, ale o tym się dowiedział dopiero wtedy, jak opuszczał pierwsze piętro.
- Taa, regularny gryzł się z rankerem. Dobre sobie. Ten cały Bajakmutam to albo dużo pije, albo dużo ćpa. - oparł Quen. - No ale wiesz, ja nie mówię o tym, że on się będzie interesował się mną. On może się interesować tym, co mam w środku. W końcu przy tym pracował… znaczy, zacznie pracować.
- Serio tak było. Poza tym u tego Baysa był ten Jax, o którym mówisz. Z tego, co mówił, ten Jax jest dziwny. Nawet go określił, że głupkowaty. I raczej nie interesowałby się takimi wynalazkami, chyba że te byłyby naprawdę potężne.
- No niech będzie, że tak było. - westchnął chłopak. Nie miał ochoty kłócić się z Ansarą. - No to Jaxem na razie się nie będę przejmował. I tak mam dużo na głowie. Ech chciałbym mieć swoje rzeczy z powrotem. Czułbym się bezpieczniej.
- Przecież i tak nie możesz opuszczać posiadłości - zauważyła Ansara. - Podobno jest szansa, że nasze rzeczy z mieszkania dostaniemy dzisiaj.
- O to fajnie. - Quen wyraźnie się ożywił. - Dobra, to ja się biorę za poszukiwania informacji. Trochę tego się nazbierało, a może uda mi się wpaść na jakiś trop. A właśnie… przypomnij mi, bym powiedział Setzerowi, że ten niebieskowłosy wydawał się już być ożywionym trupem.
- To ten goguś był jakimś umarlakiem?
- Nie wiem. Ale raczej nie powinien się rozsypać, skoro dostał tym samym promieniem co pielęgniarka. A ta zdecydowanie wyglądała jak pieczyste.
- A on nie wyglądał jak ożywiony trup? Wiesz, Xun, w Wieży jest sporo dziwnych istot.
- Raczej wyglądał na dość żywego… dopóki żył. A później wyglądał trochę za bardzo na martwego, niż powinien wyglądać.
- To też może być możliwe - Ansara tutaj nie przejawiła ani trochę zdziwienia. - Za mało o nim wiemy, żeby cokolwiek o nim nadzwyczajnego wyciągnąć.
- Ale poszukam o nim informacji. Może znajdę nekrolog czy inne coś, świadczące o tym, że jednak powinien być trupem, a nie włóczyć się po nocach po szpitalach.

Latarnik zagłębił się w sieć w poszukiwaniu informacji o Zeyfie. Trochę mu to zajęło, bo Zeyfów też było wielu, jednak po pewnym czasie natrafił na zdjęcia z tym niebieskowłosym chłopakiem, który zeszłej nocy pełnił rolę jego oprawcy. Na owych fotkach chłopak prezentował się nieco inaczej. Nosił okulary i miał niebieskie włosy, acz krótsze, i ubierał się w jasny garnitur - aczkolwiek to na pewno był ten sam Zeyfa. Potwierdziło się też to, że był on latarnikiem.
Quen był na tyle sporym szczęściarzem, że znalazł fotki Zeyfy z paroma regularnymi, które cyknął sobie na terenie którejś akademii dla regularnych - obrazy zostały uwiecznione około 4 lata przed wczorajszym incydentem. Na jednej z tych fotek widniała
młoda dziewczyna
z długimi niebieskimi włosami związanymi w dwa kucyki, odziana w szkolny mundurek - proszę, Quen po drodze rozwiązał zagadkę związaną z tą Starlet. Okazało się bowiem, że niebieskowłosa “uczennica” to właśnie ona. Poza nią znalazł się też jaszczuroczłek o ciemnoszarej skórze odziany w ciemnozieloną, lekką zbroję. Ten został otagowany jako Plissken. Poza tą dwójką Zeyfa miał też kilka zdjęć, do których pozował z jakąś ładną drobną elfką o seledynowych włosach. Gdy Quen sprawdził trochę więcej informacji o niej, dowiedział się, że ta dziewczyna ma na imię Annika i nie należała do rzeszy wspinających się - była “tutejsza”. Quen dociekł do tego, że Annika była dziewczyną Zeyfy i mieszkała na czwartym piętrze - najwyraźniej na nim poznała niebieskowłosego.
Kiedy Quen poświęcił więcej czasu na przetrzepanie zasobów informacji o jego oprawcy, jego podejrzenia co do śmierci Zeyfy potwierdziły się. Chłopak jakieś parę lat temu, pewnego wieczoru gdzieś w Sektorze 24, został kilkukrotnie dźgnięty nożem albo bagnetem, przez jakiegoś typka, którego podobno dotąd nie ujęto. Obrażenia okazały się gwoździem do trumny Zeyfy. Gość zmarł w szpitalu, a oprawca umknął i nie odnalazł się do tej pory.
- Ha, miałem rację, że był zbyt nieżywy jak na pojedyncze zabicie. - głowa Quena wyjrzała z bazy, z triumfalnym uśmiechem na ustach. - Koleś zginął parę lat temu. - dodał, wpuszczając do środka Ansarę, by mogła przejrzeć dane. - Mam kilka tropów, które pasowałoby sprawdzić. Może to być trudne, siedząc tutaj jak w więzieniu, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy. - palce latarnika zabębniły o klawisze, wprowadzając odpowiednie dane. Szukał informacji o dziwnych wydarzeniach na cmentarzach, w kostnicach, czy innych miejscach, gdzie można było składować zwłoki, dziejących się od momentu śmierci Zeyfy.

Takich zdarzeń było niemało. Poza tym wczorajszego dnia jakaś grupa regularnych w dziwny sposób pojawiła się w Sektorze 24, bo nie przedostała się na czwarte piętro w żaden standardowy sposób. Czyżby i ich przetransportowało przez jakiś tunel czasoprzestrzenny? Każdy z nich nosił na sobie piętno apokalipsy. Quen znalazł też zdjęcia tych regularnych, które zrobili albo dziennikarze albo przypadkowi świadkowie. Jeden z tych świadków nawet nagrał film, jak jakiś młody naukowiec ściga cienistą istotę, która w efektowny sposób uciekała przed swoim “fanem”. Nagranie było wystarczająco dobrej jakości, żeby można dało się na nim rozróżnić poszczególne postaci. Zresztą Quen widział ten film wczoraj, jak leżał w szpitalu. Wideo to dość szybko zdobyło popularność; jeszcze ten cały Omnom podlinkował je w swoim ogłoszeniu o naborze regularnych do drużyny na najbliższy test. Okazało się, że tą cienistą postacią jest jeden z tych postapokaliptycznych regularnych (a raczej regularną, co wyjaśniałoby, dlaczego Omnom wsadził do swego ogłoszenia “dziewczynko z cieniami”).
Co zaś tyczyło się fenomenów związanych z nieumarłymi - Quen musiał się natrudzić w kwestii miejsca pochówku Zeyfy. Kiedy udało mu się dociec do tej informacji, tutaj pojawiła się doza zdziwienia - bo grób Zeyfy pozostał nietknięty, tak jakby z niego nigdy nie wyszedł żaden nieboszczyk. Chłopak został pochowany na jednym z cmentarzy w Sektorze 24.
Poza tym Quena mógł zainteresować jeszcze jeden przypadek. Bowiem na jednym z forów okultystycznych, niejaki Łowca Demonów napisał, że dzisiejszej nocy został zgwałcony przez swoją świętej pamięci lokatorkę, a gdy się obudził, ktoś wypalił mu na łopatce znak. Latarnik dociekł do tego, co to znak, a gdy go zobaczył, nagle tknął go identyczny dyskomfort, który doświadczył podczas przemowy Zeyfy w tej przeklętej sali, gdzie go skrępowano jak zakładnika.
Regularni pojawiający się znikąd niespecjalnie go zainteresowali. Nie widział wśród nich nikogo znajomego, więc nie miał się czym przejmować. W końcu swoich własnych problemów miał wystarczająco dużo, a jakoś nie miał zwyczaju wtykać nosa w nieswoje sprawy. W przeciwieństwie do innego latarnika…
Natomiast to, co tyczyło się jego samego… nie napawało ani trochę optymizmem. Ten znak… jeśli rzeczywiście pochodził od jakiegoś demona czy innego ducha, dodawał do już nieciekawej sytuacji Quena kolejnych - wcale nie przyjemniejszych od reszty - graczy. Zawsze mogły to być wybryki istot, które pojawiły się w jego bloku, ale akurat w to chłopak wątpił. Wtedy chyba by czuł to uczucie cały czas, chociaż kto tam wie, jakie cholerstwa przylazły z przyszłości.
Latarnik zapisał obraz, by pokazać go później rankerowi. Porobił też notatki ze swoich przypuszczeń. Tylko czemu czuł, że jedyne co osiągnie, to opieprz od Setzera za wtykanie nosa gdzie nie trzeba?
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline