Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2015, 23:38   #18
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Douglas "Oczko" Brenner - znerwicowany szwendacz



Leżał. I czuł. I było cicho. I chyba był sam. To było zaskakujące. Nie spodziewał się czegoś takiego. I jeszcze szumiało mu w głowie. I ramię go bolało. Wszystko było nie tak.

Usiadł. Rozejrzał się. Jakiś korytarz i rury. Spore. Pewnie jakieś główniejsze jakie leciały międzupokładami a nie już indywidualnie wewnątrz nich. ~ Co się stało? Co ja tu kurwa robię? I gdzie jest reszta? ~ dziwił się bo nie zauważał nikogo więcej prócz siebie. Ostatniego pytania: Dalczego żyję? bał się wypowiedzieć na głos nawet w myślach. Jakoś pierwotny szepr majaczył mu na krawędzi świadomości, że jakby to wypowiedział nawet w myślach to zaraz coś by się spieprzyło i generalnie przyniosło pecha.

Siedział na posadce i krzywił się próbując sobie przypomnieć co się do cholery stało. Ale niewiele pamiętał. Jakaś walka, straszna, brutalna, chaotyczna, desperacka, jakieś wrzaski i krzyki wściekłości, trwogi, strachu albo wrzeszczące, że ten czy tamten ma coś zrobić, zajść z drugiej, strzelić, zdzielić czy co... A potem już tylko ucieczka. Rozpaczliwy, histeryczny bieg od śmierci. Chociaż o jeszcze jeden korytarz, zakręt, metr, dech. I coś co go goniło jakieś chujostwo ze żrącym kwasem w pysku czy ki chuj. I tyle. Więcej nie wycisnął ze skołowanej głowy. A więc przegrali. Dostali wpierdol tak jak się właśnie spodziewał. Właśnie dlatego wolał zwiewać i znikać. Jak coś potrafi wyrżnąć 1000 ludzi na godzinę to jakie oni mieli szanse w walce? Żadne kurwa! Ale nie, mięśniakom się zebrało na hirołsowanie. Że rozwalą swoimi nożykami i pałami to coś co jedynie przez gapiostwo czy fantazję nie rozjebało całego statku a tylko chujoską większość. Zostały takie poutykane wyskrobki jak ich sektor.

A jednak coś mu się niezgadzało. Powinien zginąć. Tak jak i inni. No ale... Może komuś też się udało? Przecież to co ich znalazło... No nie pamiętał co to było. Ale miał niepokojące przeczucie, że to był sam...

Urwał myśl bo znów nie chciał przywabiać złego. Syknął z bólu bo w zamyśleniu zahaczył dłonią o jak się okazało ranę na ramieniu. Nie był zdziwiony, że oberwał ale jak teraz na nią spojrzał okazało się, że to nie jakaś tam szrama czy wygryzienie tylko pierdolony, wycięty numer! Jakiś pierdolec wyciął mu jebaną "4" na ramieniu! ~ Zajebię chuja jak się dowiem który to taki dowcipny! ~ miał swoje sposoby by wyrównać tego typu rachunki.

~ Ale kurwa kiedy jak żeśmy walczyli albo uciekali? ~ zaraz naszła go refleksja gdy spojrzał dokłądniej na świeżą ranę. Ani walka ani ucieczka nie sprzyjały takim całkiem precyzyjnym cięciom. A może któryś cwel go dorwał jak leżał nieprzytomny? Przecież kurwa nie zatrzymał by się w miejscu i nie stał grzecznie jak któyś świrus z nożem wydrapuje mu swoje chore jazdy na ramieniu. W ogóle nie czekałby grzecznie jakby widział, że ktoś lezie na niego z nożem. Tutaj to nigdy nie oznaczało nić dobrego ani zabawnego.

Dumał nad tym chwilę i po chwili doszły go bardziej mroczne podejrzenia. W sumie... Mógł sobie wydrapać to sam. Miał przecież nóż. I był praworęczny a ranę miał na lewym ramieniu i w takim miejscu, że dałby radę. Ale no kurwa! Przecież nie był jakimś emozjebem by się samemu ciąć! Jakby miał takie jazdy to już by dawno łaził osznytowany. Noo... Chyba, że... Że ktoś go zmusił. Albo coś. Jakaś hipnoza czy psychodela i haluny... W sumie... Chuj wie co się działo na terenie opanowanym przez anomalie. W końcu nikt z tamtąd nie wracał. Dlatego nikt tam nie chodził. Nawet zjeby i pojebańce tam sie nie zapuszczali. I to by pasowąło do tych dziur w pamięci. Przecież wcześniej nic takiego nie miał.

To mu podpuściło straszną myśl. Zerwał z siebie drelich podwinął spodnie i goraczkowo oglądał i sprawdzał swoje ciało dokładnie. Szukał nowych blizn, dziar, malunków, wypukłoąsci pod skórą... ~ A jak mi chujki coś zaszyli? ~ myśl była nie do zniesienia ale mimo, że obejrzał się starannie a gdzie wzrok nie sięgnął choć obmacal się dokladnie to jednak ku jego uldze prócz tej wyrżniętej czwórki nie znalazł nic nowego. Na swój sposób jakoś go to jednak nieco uspokoiło.

~ Chuj w to... Trzeba się ruszyć. ~ przeszło mu przez myśl gdy ubrał się z powrotem. Wziął swój nóż i odciął kawałek nogawki przewiązujac sobie ranę na ramieniu by przestała krwawić. Po jej świezości szacował, że otrzymał ją z godzinę czy dwie temu co dało mu jakąś orientację co do czasu jaki miał pamieciowy black out.

Teraz poczuł się nieco lepiej. Zwłaszcza jak na posadzce dostrzegł krople krwi które ukłądały się w ścieżkę całkiem jasno sugerując skąd przyszedł. Dobre i to. Wiadomo gdzie nie trza iść bo tam biją. Gdzie indziej pewnie też no ale zawsze jakaś nadzieja no nie?

Rozglądał się po korytarzu. Wiedział, że niewiele mu trzeba by się zorientować w geografii statku. Jakiś numer, znaczek, symbol i już z grubsza wiedział gdzie jest. A jak wiedział gdzie jest to i już prawie jakby miał obcykaną trasę tam gdzie chciał się udać. Był w końcu jednym z najlepszych łazików jacy kiedykolwiek błądzili po tym statku. I to wciąż oddychającym łazikiem.

~ Nie no kurwa to ma być śmieszne?! No co to ma być do chuja? ~ najpierw tego nie rozpoznał dopiero po dłuższej chwili obserwacji i znalezieniu podobnych znaczków zorientował się, że to to. To były oznaczenia i numery może nawet jakieś napisy. Ale do chuja nie przypominały tego czym powinny być na tym zrobotyzowanym statku. Przecież do chuja maszyny i komputery nie miały poczucia humoru ani jakiś fanaberii. Robiły wszystko zgodnie z programem. A tu kurwa jakiś dowcipniś wysilił się i pozmieniał wszystko. To oznaczało problem. Duży problem. Momentalnie "Oczko" stracił jeden ze swoich wręcz firmowych atutów. Co prawda jakąś tam część statku znał osobiście ale generalnie jak i z mapą i znakami na Ziemi czyli na dalsze odległosci potrzebował ich do nawigacji po terenie. Bez tego był takim samym amatorem jak i inni. Prawie. Miał jeszcze jeden atut.

Uniósł okaleczone ramię ale tym razem patrzył nie na obwiązane ramię ale na naręczny komputerek. Cud gehennowej techniki. Narobił się questów by uzbierac fajek na te cacko. I popbgrejdował go samodzielnie właśnie pod kąte łazikowania. Odpalił go z wielką nadziję, że jednak jakoś uda mu się wyślizgać z tej nieciekawej sytuacji. Nadzieja gasła gdy tylko ekran wyświetlił... Jakieś chujostwo. No wyglądało jakby kompiutr łyknął jakiegoś megawirusa ktory pomieszał mu jego elektroniczne zmysły. ~ Ja pierdolę! I za to dałem prawie setkę fajek?! ~ pomyślał wściekle mając ochotę zerwać go z ramienia i cisnąć elektronicznym fajansem o ścianę. Pierwszy raz by się kurestwo naprawdę przydało bo w sumie na swoim sektrze czyli na swoim terenie właściwie go nie potrzebował. Ale za to robił kozackie wrażenie. No ale teraz, na obcym terenie właśnie by mu się pierwszy raz przydał. Miał nadzieję odczytać droge jaką przebył nawet jeśli sam tego nie pamiętał. Mógł zczytać adres gdzie kurwa są i podać alternatywy. Nawet jakby Oczko z nich nie skorzystał tylko polazł po swojemu nadal fajno było mieć takie mundre podpowiedzi. No i kurwa przedewszystkim powiedizałby mu gdzie jest. A w tej chwili było to wręcz strategiczne pytanie. A tu chuj...

Z zaciętym wyrazem twarzy i z rekami na biodrach wpatrywał się chwilę w sufit. ~ Chuj w to... Trzeba zacząć od początku... Analogowo... ~ pokręcił w końcu głową. Nie było dobrze. Ale na wszystko był jakiś sposób. Zaczął od kompa zapodajac mu reset i powrót do ustawień systemowych. Wpatrywał się chwilę w te fikuśne znaczki szukając w nich jakiś powtórzeń czy rytmu. Coś musiały znaczyć. I ktoś je napisał dla kogoś w jakimś celu. Jak każde pismo i znaki musiały służyć przenoszeniu informacji. Może coś tam oznacza jakąś niebezpieczeństwo czy wskazówkę albo odległość? Może dałoby się potem zauwazyć jakaś prawidłowość.

Potem podszedł do rury. Starł z niej szron i dodrapał się do metalicznej obudowy. Rura z powietrzem sądząc po kolorze. Na razie wiele mu to nie mówilo ale wreszcie jakiś znajomy fragment otoczenia podniósł go na duchu na tyle, że uśmiechnął się pod nosem.

Rurą niosły się jednak dźwięki i jęki jakoś nie brzmiące ani znajomo ani przyjaźnie. Postanowił ruszyć jednak wzdłuż niej kierując się w stronę przeciwną od tej z krwawą ścieżką. Nie było po co tam wracać. Reszta albo zginęła albo błąkała się tak jak on. Zostanie w miejscu nic mu nie dawało więc alternatywę tak naprawdę widział tylko jedną. Ruszył po cichu i przed siebie. Może chujostwo co tu się szwendało pozmieniało oznaczenia ale jak było widać po rurze choć część musiała zostać taka jak była. Na razie trafił na bezimienny korytarz których były tysiące na całym sttaku. Ale liczył, że jak trafi na jakiś bardziej charakterystyczny fragment jak kuchnia, pralnia czy co tam to jakoś da radę choć przybliżyć swoją obecną lokalizację. Szedł mając na uwadzę ruchome cienie czy drobinki kurzu wirujące nie tak jak trzeba sugerujące zakrzywienia czasoprzestrzenne jakie lubowały się pojawiać wokół anomalii i generalnie na opanowanym przez nich terenie. Nie wróżył ani sobie ani innym za wielkich szans sukcesów na przeżycie. Ale póki oddychał zamierzał maszerować. Poza tym... Ale byłyby jaja jakby wrócił...
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline