Dokładna treść brzmi: "W momencie wyciągnięcia tej karty jeden z przyjaciół postaci (BN, najlepiej kompan) staje się jej całkowicie obcy i na zawsze wrogo do niego nastawiony. Jeśli bohaterowi nie towarzyszy kompan, niechętna wobec niego będzie jakaś potężna osobistość albo cała społeczność czy zakon religijny. Wrogość pozostaje tajemnicą - do chwili, gdy dojdzie do tego stopnia, by wybuchnąć z pełną niszczącą siłą." Sytuacja miała miejsce na koniec sesji w karczmie, gdzie bohaterowie spotkali staruszka, który zaproponował im ową grę. Doszło do walki w której osoba zauroczona przegrała, straciła przytomność ale nie zginęła. Wygrany odebrał oponentowi całą broń i zaniósł go z innym BG do lecznicy i tam zostawili. Na szczęście gracz, który wygrał przychodzi sporadycznie na sesję - gościnnie.
Właśnie się zastanawiałem, czy życzenie/cud jest na tyle silnym zaklęciem żeby przełamać, nazwijmy to 'aurę artefaktu'. |