Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2015, 21:49   #4
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Gdy tradycyjne metody zawodzą...


Trzecie piętro biblioteki było...zaskakująco niewielkie. Znajdował się tutaj jeden stół z elektrycznym czajniczkiem, kilka szklanek z łańcuchem łączącym ucho do stołu, kilka krzeseł wokół owego stolika, oraz zamknięte drzwi prowadzące do dalszej części kompleksu. Najwidoczniej to za nimi składowano poszukiwaną przez Ashura wiedzę.
Była tutaj teraz tylko jedna osoba.
Młody mężczyzna nie wyglądał nawet na trzydziestolatka, miał na sobie długą ciemną szatę której kołnierz zasłaniał mu twarz aż po nos. Czytał właśnie ogromną księgę z runami na boku, niestety przysłoniętymi, przez co Ashur nie mógł rozpoznać grimoiru. Nieznany miał czarne, zmęczone czy też znużone oczy oraz nieco przydługie ciemne włosy. Niespecjalnie przejął się wejściem Ashura na piętro, acz dostrzegł go, po czym przeniósł spojrzenie na gotujący wodę czajnik, następnie z powrotem na głębię książki.
Jeśli facet siedzący przy stoliku był angielskim lordem, to Ashur był chyba królem Szwecji… Gość mógł być Japończykiem albo Koreańczykiem, ale na pewno nie Anglikiem. Chłopak powstrzymał się jednak od adekwatnego komentarza, w końcu miał do niego interes i wypadało być uprzejmym. Podszedł do stolika i nalał wrzątku do dwóch kubków, nasypując przy okazji herbatę. Nie widział cukiernicy, ani na szczęście dzbanka z mlekiem. Postawił więc jeden kubek przed Azjatą, drugi na przeciwko, gdzie zamierzał usiąść.
-Będę sprawiał kłopot, jeśli się dosiądę? - zwrócił się do nieznajomego i oparł rękami o stół.
Chłopak wzruszył ramionami. - Nie. - osądził. Wyprostował dłoń w stronę filiżanki, która zaczęła frunąć w jego stronę. - Dziękuję.
-Nie ma za co. - chłopak się uśmiechnął i usiadł. Nieznajomy chyba chciał na nim zrobić wrażenie. Telekineza była ciekawą sztuką, ale nie każdy miał do niej dryg.
-Niezła sztuczka, całkiem wygodna. - rzucił niby od niechcenia, po czym podniósł własną filiżankę i pociągnął kilka łyków wrzącego płynu. Jakżeby inaczej, indyjska mieszanka, całkiem smaczna, ale mało wytrawna.
-Muszę przyznać, że w Europie spodziewałem się raczej maga z długą, siwą brodą i sękatą laską. - zachichotał
-Taa, to gdzieś połowa z nich. - zgodził się nieznajomy. -No, może brody nie są aż tak popularne w ostatnim czasie, kwestia mody. - zaśmiał się.
-Z jednej strony moda, z drugiej stereotypy. I bądź tu mądry człowieku, kiedy spotkasz kogoś kto do propagowanego wizerunku nie pasuje. - Sabah udał wzburzenie.
-Hm? Oh, ja nie tutejszy. Znam sporo osób w Anglii, ale lordem nie jestem. - przyznał. - Magia nie polega na przepisach, koniec końców.
-Touche, magia ma swoje zasady, ale zazwyczaj polegają na łamaniu zasad tego świata. - odpowiedział Hindus
-A podobno tu wstęp i dostęp do ksiąg mają tylko lordowie, to ciekawe… - rzucił po chwili zamyślonym tonem i za późno zdał sobie sprawę że wyraził swoją myśl na głos.
-Jeżeli lordowie są ci winni dość przysług, równie dobrze mógłbyś być jednym z nich. Jestem dobry w załatwianiu przysług. - określił się chłopak. - Na imię mi Iruta, do usług. - przedstawił się, wyciągając dłoń do Ashura.
Młodzian sprawnie przesadził się nad stołem i podał dłoń Irucie.
-Podawanie ręki przez stół przynosi pecha. Ashur, również do usług. - przedstawił się z uśmiechem. Z ręką to stary przesąd, ale jak mówiło równie stare przysłowie “mądry Polak po szkodzie”, biedni Polacy, znów ich Niemcy zagarnęli…
-Wygląda na to, że trafiłem na właściwego człowieka, ponieważ mi również jest potrzebna przysługa. - rzucił z krzywym uśmiechem, gdy już wrócił na swoje miejsce.
- Z chęcią jej wysłucham. Co pana trapi, panie Ashur? - zaciekawił się Iruta.
-Potrzebny mi dostęp do ksiąg magicznych, który zarezerwowany jest dla lordów. - powiedział prosto z mostu.
Iruta wzruszył ramionami. - Na ładne oczy ci nie dadzą. Jakbyś zwiał z jakimś tomem to z miejsca tracą tytuł. - ostrzegł Iruta. - Musiałbyś gdzieś jakąś przysługę wyświadczyć. Na bibliotekę oxfordu możesz pójść, miesiąc jako mop i spokojnie znajdziesz kogoś kto cie wprowadzi, a jak już znasz troche magii to możesz tam pójść jako korepetytor i namówić kogoś na wymianę wiedzy. - zrobił sobie przerwę, aby skosztować herbaty. - Alternatywnie, w Londynie są ostatnio jakieś problemy. Cholera go wie czy chodzi o demony czy wampiry czy jakiego Licza, ale jakaś grupa lordów organizuje już drużynę Vigilantii. Zdziałaj cokolwiek, poświeć oczyma i będziesz miał klucz gdzie chcesz.
-Wymiana wiedzy to całkiem niezły pomysł, na magii się znam nie najgorzej. - podjął wątek - Przemocą się brzydzę, ale kto wie może da się temu problemowi zaradzić bez siania rozpierduchy na pół miasta. - rozważał opcje, ta druga była na pewno bardziej interesująca niż tłumaczenie komuś podstaw heksagramu Arkturusa sprzężonego z potrójnym zwojem energetycznym. A to przecież nie była zbyt zaawansowana magia...
-Znam jednego lorda którego dzieciak nie do końca łapie. Mógłbym ci załatwić dostęp do londyńskiego studium jako wypłatę. Największy problem to byłoby jeżdżenie między londynem a oksfordem, chyba, że masz jakiś latający dywan. - zamilkł na chwilę. - Przepraszam, czy to było rasistowskie? Nie chciałem. - uśmiechnął się dość szczerze. - Vigilantii swoje biuro założyli w Big Benie. Lubią dobrze wyglądać, acz faktycznie angielskie prawa na temat magii są dość mocno zaostrzone. Bez pozwolenia księżniczki, za niszczenie budynków grozi zarówno grzywna jak i pobyt w więzieniu. W najgorszym wypadku utrata licencji magicznej, jeśli postronny ucierpi.
-Stawiam raczej na bezkrwawe rozwiązania. Chyba że nie ma absolutnie innego wyjścia. - odpowiadał od końca - Nie jestem Turkiem, ani fakirem żeby musieć się martwić o latające dywany. Choć masz rację, niektórzy nadal ich używają, mimo że to staromodny środek transportu. - zaśmiał się szczerze, choć krótko. - Z tymi korkami to by pewnie trochę trwało zanim zarobię na klucz, co? - uznał że dopyta Irutę o szczegóły
-Niekoniecznie. Jak zrobisz dobre pierwsze wrażenie, to może dostaniesz dostęp na tak długo jak uczysz dzieciaka. Znaczy, weź przestań. Powiesz, że ci podręczników brakuje. - zaśmiał się Iruta.
-Czasami za dużo myślę, taki już jestem. - zachichotał lekko. Musiał uważać, Iruta był zabawnym gościem, a to mogło się źle skończyć.
-Do Vigilantii myślę że trafię sam, ale za kontakt z tym lordem byłbym wdzięczny. - odpowiedział po chwili namysłu. - W odpowiednim czasie rzecz jasna się odwdzięczę.
Iruta uśmiechnął się. - Jak będę potrzebował odwdzięczenia, to się zgłoszę. - zapewnił. - Jak mi powiesz gdzie masz swój hotel i na ile zostajesz, to umówię go na wizytę do ciebie. Jeżeli chodzi o kroki to i tak będziecie musieli się dogadać.
~Tylko mnie nie naciągnij wtedy - pomyślał Ashur, oby Iruta nie czytał w myślach.
Podał Azjacie małą wizytówkę.
-Tu masz mój numer. Póki co w żadnym hotelu się nie zameldowałem. Trzeba będzie jakiś wybrać… - znów się zamyślił
-Najwyżej umówię ciebie na wizytę u niego. Tak też można. - wzruszył ramionami.
-No najwyżej. A tak swoją drogą, myślisz że w Plaza przy Westminster Bridge będą jeszcze wolne miejsca? - odparł po chwili
-Możliwe. Im droższy, tym więcej wolnych. Ekonomia ostatnio nie wspiera turystów. - jego głos nie był specjalnie zadowolony z tematu.
-Niestety, aczkolwiek i tak lepiej na pewno z hotelami tu, niż w Rzeszy… - Hindus westchnął. - Żeby tam się wybrać turystycznie, to trzeba mieć pusto między uszami. No chyba że zamierzasz się tam dostać cichaczem.
-Niekoniecznie, wejść dość łatwo. Ale większa z tego praca niż wypoczynek. - określił swoje zdanie Iruta. - Większym pytaniem jest “po co?”. Ten kraj to teraz zoo ludzkiej upadłości.
-Widać jeden Hitler im był za mało i potrzebowali kolejnego. - Ashur wzruszył ramionami - Gdyby nie chaos związany z tymi wieżami, pewnie wojna wybuchłaby w niedługim czasie.
Iruta zastanowił się przez chwilę. - Szczerze mówiąc wątpię. Rzesza nie ma do końca czego atakować poza bogami. Idę o zakład że w przeciwnym wypadku ogłosiliby się wybrańcami boskimi i ruszyli na krucjatę. Na ten moment tylko wojna mogłaby podtrzymać ich ekonomię, ale jeśli coś napadną, to muszą bić się na kilku frontach. Raczej liczą, że ktoś ruszy na nich, wtedy będą mogli się bronić. Ufortyfikować kraj i siedzieć w środku to nie taki problem, a nagle populus ma pełne ręce i wojskowi się nie obijają. Rzym tak upadł, o ile się nie mylę. Za dużo ludzi potrafiło zabijać, za mało robić na farmie. Rozprzestrzenili się gdzie mogli i upadli od wewnątrz.
-Coś w tym jest. Ewentualnie mogliby się sami wykończyć od wewnątrz walką o władzę, gdyby ich przywódca zniknął nie wyznaczając następcy. - skomentował słowa Iruty - Aczkolwiek to i tak tylko rozważania, dopóki ktoś nie puści maszyny w ruch, można snuć tysiące teorii. Jak ją puści, to w sumie też, bo każde zdarzenie ma tysiące możliwych implikacji, z których większość nie jest zazwyczaj brana pod uwagę. Śmierć bogów również może mieć mnóstwo konsekwencji, o których dzisiaj nikt nie myśli... - wyglądało na to, że znalazł nowego partnera do rozważań filozoficznych, a to się rzadko zdarzało.
-Nie ma teorii. Współczynniki wydarzenia zawsze prowadzą do konkretnego rezultatu. Albo się wie co się zdarzy, albo co może się zdarzyć. W drugim przypadku, to i tak nie teoria. To jakiś rodzaj świadomości. - chłopak zmrużył oczy. - Śmierć bogów nie będzie miała miejsca. Nie mogę sobie wyobrazić scenariusza w którym byt trójwymiarowy byłby w stanie skrzywdzić inny, którego nie pojmuje, nie dysponując nawet wiedzą którą zwyczajnie porzucił.
-Ignorancja. Wszechobecna i nieograniczona ciemnota. Cytując klasyka “Tylko dwie rzeczy są nieskończone. Wszechświat i ludzka głupota, choć co do pierwszego nie mam pewności.” W dzisiejszych czasach mamy aż nadto dowodów na prawdziwość tych słów… - Ashurowi trudno było nie zgodzić się z tym co mówi Iruta, pomijając jego punkt widzenia na temat ciągów zdarzeń, w równaniach określających ciąg wydarzeń nawet ilość zmiennych była zmienna. Z drugiej strony była teoria chaosu, która zakładała że to co wydaje się zmienne i chaotyczne, jest tak naprawdę uporządkowane, może do tego zmierzał Azjata.
Iruta zaśmiał się. - Wiem o tym aż zanadto. - zamknął książkę z głośnym stuknięciem i podniósł się z miejsca. Teraz dopiero Ashur dojrzał, że był to jeden z tomów napisanych przez Merlina. - Ja muszę przeprosić, czeka na mnie dzisiaj kilka obowiązków.
-Wygląda na to, że miałem pod nosem jedną z ksiąg których szukałem. - parsknął Ashur
-A przynajmniej autor się zgadza. Cóż i tak zająłem Ci dużo czasu. Miło się gawędziło, naprawdę. - powiedział i wstał by się pożegnać - Mam nadzieję, że to nie była nasza ostatnia pogaduszka. Miło było Cię poznać Iruta. - podszedł do nowego znajomego i podał mu rękę
-Do zobaczenia. - powiedział z uśmiechem.
Azjata uścisnął dłoń, lekko się ukłonił i odszedł spokojnym krokiem.
Eh… mało wylewni ci goście z Dalekiego Wschodu, ale Sabah nie miał co narzekać. Dzięki Irucie miał tropy na możliwość zdobycia tego czego szukał. Wyciągnął komórkę i zrobił szybką rezerwację w hotelu, internet to naprawdę dobrodziejstwo (choć nieumiejętne korzystanie z niego, sprowadziło jeszcze większe ogłupienie na i tak niezbyt rozgarnięty ogół). Opuścił bibliotekę i skierował się do Big Bena, Vigilantii czekali. Ashur był bardzo ciekaw, co mają do zaoferowania ci “stróże sprawiedliwości”.
 
Eleishar jest offline