Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2015, 21:57   #53
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Na Oak Island wszystko się zmieniło. Cicha i spokojna wyspa stała się centrum wielkich wydarzeń. Wokół całego archipelagu stało się coś co nagięło rzeczywistość i spowodowało nie tylko przemianę krajobrazu, ale także dużo dalej posunięte przeobrażenia i zmiany. Zmiany, których być może nie można było cofnąć.
Grupa nadnaturali zamieszkujących wyspę zdawała się nie mieć nawet tego świadomości. A na przynajmniej większość z nich. Byli niczym nieświadome dzieci w oku cyklonu.

Artur i Arnif
Choć żaden z nich nie poparł propozycji Bojana, to i tak obaj zdecydowali się ruszyć na zwiad. Ponoć wiedza o tym, co zaszło miało być kluczem do zwycięstwa. Oni dwaj mieli szansę zdobyć tę przewagę.

Gdy wilkołak i assamita wyszli na powierzchnię poczuli niemal natychmiast srogi chłód. Co prawda w czerwcu zdarzają się zimne noce. Jednak ie aż tak zimne, aby z ust wydobywały się kłęby pary.
Po smoliście czarnym niebie przesuwały się gęste szare chmury. Wyglądały niczym koszmarne owce prowadzone na rzeź. Choć nigdzie nie było widać księżyca, to było tak jasna, jakby właśnie miała miejsce pełnia.

Arthur i Arnif ruszyli przed siebie. Ich pierwszym celem było leżę Walthera. Należało sprawdzić, co z ich gospodarzem. Nie wybrali jednak najbardziej oczywistej i prostej drogi. Ruszyli wzdłuż kamienistej plaży, a dopiero później zamierzali skierować się w głąb wyspy, w las.

Gdy stanęli na brzeg wyspy zdali sobie sprawę, że stało się coś naprawdę poważnego. Wokół wysp snuły się opary czarnej, nieprzeniknionej mgły. Wydawało się, że cały ich niewielki archipelag jest otoczony tą jakże dziwną mgłą.

Las także się zmienił. Jeszcze kilka godzin temu był pełen życia i przyjemnych zapachów. Teraz wszystko było ciche, ponure, a w powietrzu unosił się swąd zgniłego mięsa. Ten smród padliny był nieprzyjemny zwłaszcza dla Arthura. Jego wyczulone zmysły ze zdwojoną siłą odbierały wszystkie bodźce. Także te nie przyjemne.

Idący przodem Arnif w pewnym momencie poczuł, że wszedł w rozwieszoną pomiędzy drzewami pajęczynę. Nieprzyjemne lepkie nici obsiadły mu na twarzy. Z lekką odrazą ściągnął ją i wytarł w spodnie.
Gdy stało się to drugi raz, przeklinał w myślach swoją nieuwagę.
Gdy stało się to trzeci raz, zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Zatrzymał się w półkroku i gestem kazał to samo zrobić Arthurowi.
Obaj rozejrzeli się wokół uważnie i spostrzegli, że na okolicznych drzewach wisi nienaturalna ilość pajęczych sieci.
Nagle wilkołak zauważył coś, co zjeżyło mu sierść na karku. Zza grupy gęsto rosnących drzew wysunął się niemal bezszelestnie olbrzymich rozmiarów…
pająk.
Na pierwszy rzut oka wyglądał iście komicznie, niczym gumowe monstrum z horrorów klasy B. Jednak im lepiej Arthur i Arnif się przyglądali, tym bardziej byli przerażeni.

Cichy Skowyt i Mohini
Kojot spał długo, bardzo długo jak na niego. Zawdzięczał to zapewne swojej nowej przyjaciółce, Mohini, która mimo że miała czuwać i go obudzić sama zapadła w sen. Czy też ten stan podobny do snu w który zapadają wampiry.
Gdy oboje się obudzili w bunkrze zostali już tylko Bojan i Berthold. Była to więc doskonała okazja do tego, aby trochę pomyszkować po bunkrze.

Mohini juz od jakiegoś czasu chciała zapytać, Skowyta, który ponoć słynął z magicznej wiedzy o runy, które znalazła.
Udali się więc razem w kierunku jednego z dwóch zdawałoby się bezużytecznych tuneli w bunkrze. Pierwszy był w połowie zawalony, ale oni szli do tego drugie. Tunel ten kończył się stalowymi drzwiami. Walther ostrzegał ich, aby pod żadnym pozorem ich nie otwierać.
Ironią losu nuwisha znowu stawał w obliczu prawa guhrala i po raz drugi zamierzał je złamać.
Wampirzyca doprowadziła go pod drzwi i wskazała palcem:
- O tu! Zobacz!
Kojot pochylił się i przyjrzał znakom, jakie zostały wydrapane w farbie. Był to jakiś rodzaj runów. Skowyt skupił się i spróbował je odczytać. Dawno nie widział takich znaków, ale wiedział że kiedyś się na nie natknął. Sięgnął w głąb swojej pamięci i po dłuższej chwili przypomniał sobie. To był rodzaj sekretnego slangu zmiennokształtnych. Runy być może skreślił Wather, aby ostrzec innych przed przekraczaniem tych drzwi.
Napis umieszczony na drzwiach głosił:
“Tchnienie śmierci. Strefa skażona. Unikaj kontaktu. Nie przekraczaj tej granicy”
Enigmatyczne hasła miały być ostrzeżeniem odnoszącym się do tego, co czeka po drugiej stronie.
Kojot nie przejął się tymi słowami, gdyż często bywało tak, że tego typu znaki umieszczano w miejscach, które chce się po prostu ukryć przed innymi i przegonić ich od niego. Coś jak ludzie “Uwaga! Zły pies”, czy coś w tym stylu.

Nie namyślając się długo, wampirzyca i Kojot przystąpili do otwarcia drzwi. Wystarczyło trochę siły i kilka uderzeń łomu, aby stalowe zasuwy ustąpiły.

Oczom Mohini i Skowyta ukazał się pogrążony w ciemności długi korytarz. Czuć było stamtąd odór zgnilizny i rozkładającego się mięsa.

Stefan
Kainita wyszedł na powierzchnię niedługo potem, jak bunkier opuścili Arnif i Arthur. Oni zamierzali obejść wyspę, a Stefan miał jasno wytyczony cel. Gdy wyszedł z bunkra zdziwił go trochę panujący chłód, ale nie bardziej niż wszechobecna, lepka mgła i nienaturalna cisza. Stefan chyba najlepiej ze wszystkich zdawał sobie sprawę, jak daleko zaszły zmiany.
Zgodnie ze wskazówka Bojana udał się do miejsca, gdzie ponoć mógł się ukrywać Malkavianin.

Przemierzając las Stefan zdał sobie sprawę, że jest on niemal zupełnie martwy. Nie było słychać choćby najmniejszego nocnego zwierzęcia. Chorobliwa, o ile nie śmiertelna cisza.
Zmierzając w kierunku kryjówki Luciusa, Stefan spostrzegł dużą liczbę pajęczych sieci
Kilka z nich było nader niepokojących rozmiarów.

Stefan był zaledwie kilkanaście metrów od celu, gdy na małej polanie zobaczył jakąś postać pochyloną na ciałem młodej kobiety.
Tremere przyczaił się za jednym z drzew i obserwował. Wystarczyło zaledwie kilka chwil, aby Stefan spostrzegł się, że to Lucius, który pożywia się ciałem martwej Monici.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline