Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2015, 23:32   #23
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Ocknął się, otwierając powoli oczy. Nic nie słyszał, jakby nagle ogłuchł, a wszystko wokół zdawało się być nieruchome i spowolnione. W świetle przygasającej lampy gdzieś przed nim leniwie rejestrował otoczenie, którego szczegóły raz stawały się wyraźniejsze, by za chwilę rozpłynąć się w półmroku. Zamrugał, ze zdumieniem stwierdzając, że pojedynczy ruch powieki trwał przynajmniej kilka sekund. Wypluł z ust coś gęstego i ciepłego. Kaszlnięcie rozrzuciło przed nim karmazynowe kropelki. Co za debil pomazał wszystko wokół farbą?

Wciąż bez ruchu zaczął słyszeć, a może raczej czuć miarowe dudnienie. Wrażenie nasiliło się po chwili waląc po bębenkach niczym kafarem. Pomiędzy głuchymi łupnięciami słychać było dyszenie, jakby ktoś pozbawiony tchu przez dłuższą chwilę rozpaczliwie próbował zaczerpnąć powietrza.

Nagle w uszach rozbrzmiał pisk, a czas przyśpieszył niczym rollercoaster. Otworzył szeroko oczy i usiadł gwałtownie, z zaskoczeniem obserwując, jak korytarz wokół niego zawirował. Oparł się o ścianę, której przeraźliwe zimno opanowało taniec błędnika i mógł przytomniej spojrzeć dookoła siebie.

Nerwowo rozejrzał się, czy gdzieś w pobliżu nie czai się jedna z bestii. Uspokojony bezruchem odetchnął głęboko i znów splunął krwawą flegmą. Pamiętał otwarte drzwi i zamieszanie. Walkę i ryki wściekłego potwora. Potem już nic. Próby przebicia się przez ciemną zasłonę spowijającą pamięć nie dawały nic, poza zawrotami głowy. W końcu dał sobie spokój. Od tego co zaszło ważniejsze było - co będzie dalej?

Powracające zmysły przyniosły ból. Odruchowo potarł piekące ramię rozcierając wypływającą z rany krew. Zamarł bez ruchu wpatrzony w wyciętą w skórze cyfrę. Obraz samego siebie wycinającego dwójkę na lewym przedramieniu był tak realny, że niemal w to uwierzył. To było bez sensu. Po co miałby to robić? Kolczyk tu, czy tam rozumiał, ale dłubanie w ramieniu nożem było durnym pomysłem. Stłumiony chichot rozległ się w korytarzu.

I wtedy ich zobaczył. Smród rozkładu czuł już wcześniej, ale początkowo nie mógł skojarzyć zapachu. Kilka, może kilkanaście ciał, zdecydowanie innych więźniów leżących tutaj już jakiś czas. Taa - nieproszony wdepnął na drętwą imprezę. Zbyt drętwą, jak na jego gust.

Czerwona alarmowa lampka z tyłu głowy zapaliła się i nie zamierzała zgasnąć. Czy tych tutaj załatwiło to, przed czym uciekał korytarzem? Czy gdzieś w innym korytarzu tak samo leżą ciała tych, z którymi Fixer posłał go na tę cholerną misję? Do diabła, gdzie są pozostali? Czarne, lepkie macki przerażenia zaczęły przesączać się połączeniami nerwowymi, by zawładnąć jego wolą. Miał ochotę położyć się tutaj i czekać na nieuchronną śmierć. Obecność czegoś nieskończenie złego, przelewającego się korytarzami Gehenny niemego przerażenia była tutaj wyczuwalna tak bardzo, że miał ochotę wrzeszczeć.

Wtedy jego dłoń natrafiła na znajomy zimny kształt. Zacisnął palce na wyprofilowanej kolbie, a napierające zewsząd mroczne myśli gdzieś prysły. Zupełnie jakby dotyk broni dawał mu siłę i przywracał pewność, że sobie poradzi. Gdzieś w głębi wiedział, że to tylko ułuda, ale lepiej było wierzyć w moc tych kilku pocisków, niż uznać, że nic go nie chroni przed demonami. Przed Gehenną.

Nie miał pojęcia gdzie się znajduje, ale odgłosy pracującego gdzieś w pobliżu mechanizmu dały mu jakiś punkt zaczepienia. Były jak światło latarni morskiej dla prehistorycznych żaglowców. Pozwalały nie myśleć o tym, że się zgubił.

Na plecach wciąż miał improwizowany plecak, a w nim kilka drobiazgów. Zwolnił blokadę, wysunął magazynek pistoletu, przeliczył naboje i wsunął magazynek z powrotem. Poprawił nóż, nie próbując nawet szukać śladów krwi na ostrzu oraz gazrurkę. Nawet rezystor gdzieś tu się walał. Dźwignął się ciężko z podłogi i chwiejnie zrobił kilka kroków. Minie chwila, nim ciało przyzwyczai się do zmiany, ale powinno być dobrze.

Czas było się stąd zwijać. Kierunek wyznaczały mechaniczne odgłosy, ale nim stąd pójdzie zamierzał przyjrzeć się odrobinę denatom spokojnie leżącym w korytarzu. Chciał wiedzieć, jak zginęli a także, co ciekawego mogli mieć w kieszeniach. Najlepiej kod do centrum dowodzenia i koordynaty lotu na zgniłą Ziemię.

Cień uśmiechu przemknął mu przez twarz.

 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 02-08-2015 o 23:36.
Gob1in jest offline