Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2015, 00:38   #54
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Gavonisi, Góry Thantalo - Szczyt


Ruszała mu się górna, lewa piątka. Krew z rozciętego łuku brwiowego zalewała mu prawe oko. Nos nie był złamany. Chyba.

Siedział na skrzypiącym, starym krześle z rękami w nadgarstkach przypiętymi do poręczy plastikowymi opaskami zaciskowymi. Te same opaski zaciśnięte były na kostkach przytwierdzając je do tylnych nóg krzesła.
Był przez to nieco pochylony do przodu.

Naprzeciw niego stała kosiarka w formie pojazdu. Nad nim wisiała kosa i sierp. Nieco dalej z lewej strony wisiały szpadle i saperki rozmaitych rozmiarów. Podobna różnorodność cechowała grabie, młoteczki, młotki oraz młoty. Piły do drewna i do metalu, ręczne i automatyczne, heble, frezarki, wypalarki, szlifierki, klucze, śrubokręty i inne sprzęty, z których posiadania każda złota rączka byłaby dumna.

Osobliwe było jednak to, iż szopa nie posiadała okien.

- Kto cię przysłał? - zapytał ten, który jednym uderzeniem wielkiej piąchy rozkrwawił Blackowi łuk brwiowy. Ten drugi od tak bardzo udanego ciosu w zęby, że aż zsunął się na nos milczał.

Trzeci mężczyzna, którego jeniec nie widział skryty był w rogu pomieszczenia za jego plecami. To on rządził dwójką ochroniarzy. Na jego komendę przestali go bić i to jemu najprawdopodobniej zawdzięczał to, iż nie jest jeszcze połamany lub nieżywy.
Musiał wejść do szopy wcześniej, bo ochroniarze zamknęli za sobą drzwi zasuwając solidny skobel.



Gavonisi, Astros - Beach Bar




Barmanka uśmiechnęła się automatycznie i przykucnęła znikając na chwilę za ladą.
Gdy wstała położyła na blacie paczkę papierosów w charakterystycznych, białych barwach z czerwonymi wstawkami z czarnym napisem "Marlboro".

- Vier euro, bitte. Gehen Sie geradeaus dann entlang die Hauptstrasse - poinstruowała bez chwili wahania wskazując dłonią kierunek, w którym powinien się udać.

Nawet z tego miejsca widział najszerszą, choć i tak dość wąską ulicę będącą, jak się okazuje, ulicą główną Astros.

- Raz mohito - odezwał się nowo przybyły Grek w białym garniturze i w białym kapeluszu z czarną, jedwabną wstążką. Na nadgarstku błyszczał w świetle pochodni zegarek o ogromnej tarczy na srebrnej bransolecie.
Kobieta odwróciła się od nich i zanurkowała w świat kolorowych napojów alkoholowych.

- Wygląda mi pan na światowca potrafiącego robić interesy. A musi pan wiedzieć, że mam do takich oko. W mojej dwunastoletniej karierze nie pomyliłem się jeszcze ani razu. Chce pan łatwo zarobić kilkaset, a nawet kilka tysięcy euro? - zapytał po angielsku z wyraźnym greckim akcentem.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem mojÄ… postaciÄ… i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline