Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2015, 02:19   #237
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Ostrożnie dotknęła opuszkami jedną z kotar u wejścia do jaskini, po czym potarła palcami lekko o siebie, sprawdzając czy nici się kleją. Czy ich czwórka stanie się byle naiwnymi muszkami złapanymi przez pająka.

-Czy to pomyłka, mój tygrysie? Czy popadliśmy już w szaleństwo ufając tsuchigumo? -zapytała z wesołością swego yojimbo, chociaż w jej głosie przebrzmiewała także nutka melancholii. I wątpliwości.
Kojiro zamyślił się przyglądając palcom Maruiken muskającym tkaninę piękniejszą i lżejszą od jedwabiu. I mocniejszą od niego jednocześnie.
-Występujemy przeciwko daymio i jego armii, wzmocnionej przez Oni, mnichów korzystających z ciemnych mocy oraz bushi przemienionych za pomocą maho w mroczne bestie.- uśmiechnął się ciepło i wzruszył ramionami dodając.- Bramy szaleństwa to już my dawno przekroczyliśmy, teraz idziemy ścieżką oddzielającą życie od śmierci, poza tym… nie mamy wyboru. Oplotła pajęczyną cały las i wszystkie ścieżki obstawiła swymi sługami. Gdyby chciała nas zabić, to nie musiała by się uciekać do skomplikowanego podstępu.

-Mogę wywróżyć z ognia jej intencje.
- wtrąciła się Ayame zerkając na Furoku oporządzającego zdobyczne mięso nad ogniskiem i przepędzającego dwóch dotychczasowych kuchcików, którzy narzekali głośno na marnowanie dobrego mięsa, przez palenie go ogniem. Widać pająki wolały swe posiłki bardziej “świeże”.

-Dobrze, jeśli dzięki temu dowiemy się czegoś więcej -zadziwiająco łowczyni zgodziła się na praktyki małej miko. Prawie padła ofiarą gwałtu samuraja ukrywającego demona za swą ludzką twarzą, teraz pomagała i przyjmowała pomoc od Pajęczej Pani o nieznanych zamiarach.. w porównaniu do tego niewinne sztuczki Ayame były czymś zwyczajnym. A może także użytecznym.

Miko usiadła przed ogniskiem i zaczęła mamrotać kolejne słowa zmieniając co chwila układ dłoni. Mudry robiła coraz szybciej, a pod wpływem jej gestów ogień zaczął rytmicznie migotać i tańczyć wręcz. Spojrzenie małej Korogi robiło się coraz bardziej nieobecne. Skórę rosił pot.
-Ona… się obawia…- miko wymamrotała cicho i jakby nie swoim głosem.- Tego co zostało… uwięzione.. siedmiookiego Oni… Chce temu zapobiec, nie wie jak… Chce zapobiec wyrwaniu się bestii… z odwiecznych kajdan. Dlatego tu jest.

Z uniesioną brwią łowczyni zerknęła na Furoku, a potem znów na Ayame pogrążoną w transie. Owszem, słyszała o proroctwach przekazywanych przez miko, lecz nigdy nie miała okazji być świadkiem towarzyszącemu temu rytuałowi. Ciężko było jej określić, czy to tylko duchy przemawiały ustami dziewczyny, czy jeszcze coś innego wspomagało jej wróżby. Coś co czyniło je dwie podobne sobie.
Splotła ręce na piersi przyglądając się tańczącym językom ognia -Zatem mamy wspólny cel. Ale czy możemy jej zaufać? Czy nie zwróci się przeciwko nam, kiedy tylko wykonamy naszą część planu?

-Ona… wie… że.. siedem oczu… demona… istnieją… po to… by dopilnować…
- wyszeptała półprzytomna Ayame.- … więzienia bestii. Ona… wie… że każdy...sojusznik… jest potrzebny teraz… Nie... ma żadnego powodu, by nas... zabić. Nie ma... powodu, by nam szodzić, lub im… tamtym… łowcom… Chce tylko… śmierci mnicha… Chce… zapobiec… katastrofie.

-Mm.. to z pewnością pocieszające
-wymruczała Leiko delektując się tymi wieściami, tak miłymi dla odmiany. Na tyle, na ile mogła ufać tym wróżbom Ayame, które wprawdzie ukoiły jej niepokój, lecz nie stępiły czujności -Ale nadal powinniśmy mieć oczy szeroko otwarte. Szczególnie Ty, mój tygrysie -zerknięciu ku mężczyźnie towarzyszył psotny błysk w tęczówkach mieniących się złotem -Już wystarczająco wpadłeś w oko naszej uroczej gospodyni..
Posłała ku niemu jeden ze swych czarujących, figlarnych uśmiechów, jak gdyby bawiła ją sama ta myśl, że Kojiro mógłby dać się omotać Sakusei. Miał wprawdzie słabość do pięknych kobiet, ale czyż ona już nie zapewniła sobie jego wierności, wtedy w Miyaushiro? Wszak motyl był bardziej zachwycający od pająka.
-Postaram się więc być niewidocznym… już wystarczy mi że twoje oczy przykuwam czasem, Leiko- san- odparł z uśmiechem ronin podając dłonią kawał przygotowanej pieczeni.- Niestety nie mamy przypraw, ani pałeczek… ale to dobry kawałek mięsa, by zaspokoić głód.

Kobieta najpierw przysiadła elegancko na jednym z posłań przygotowanych misternie przez pająki, a dopiero potem z wdzięcznością odebrała od mężczyzny mięso. Odrobinę nieporadnie, bo i przyzwyczajona była do tych niewyobrażalnych luksusów jakim było posiadanie pałeczek pod ręką. Ale przecież Leiko potrafiła się dostosować do każdej sytuacji jak nikt inny.

-Co jeszcze można w ten sposób wywróżyć? Miejsce pobytu dowolnej osoby? Naturę każdego człowieka i kreatury? - zapytała spoglądając na dziewczynę pogrążoną w swym własnym świecie duchów.
- I tak i nie… często… wróżby są zagadkowe często… dotąd nie udało mi się tak wielu… rzeczy rozwikłać.- odparła Korogi półprzytomnym tonem głosu.
-Nie bądź taka skromna.- odparł z uśmiechem Furoku, po czym zwrócił się do Maruiken.- Ona jest najlepszą wróżbitką jaką znam i potrafiła odpowiedzieć na wiele pytań.

Przyjemnie pachnące soki spłynęły po skórze palców łowczyni. Oblizała ich koniuszki, przy okazji zwyczajowo dla siebie będąc ostrożną względem obcego jedzenia i sprawdzając, czy nic podejrzanego nie czai się w jego smaku. Jednakże to zajęcie nie pochłonęło jej całkowicie, nie odwróciło uwagi od niezwykłych zdolności małej miko. Z ciągłym uśmiechem dodającym tylko jej uroku, łowczyni kontynuowała -Jestem przekonana, że i ja w pewnym momencie stałam się powodem Twych wróżb, ne? Mam nadzieję, że duchy miały same dobre rzeczy do powiedzenia o mnie..

Ayame nie była w stanie odpowiedzieć jeszcze nadal przebywając w transie. Jedyne co rozumiała to pytanie… o ile w tej chwili były to Ayame, a nie Kami wróżebnego ognia. Natomiast Furoku dodał cicho.- Szukając was przewidziała za pierwszym razem pułapkę staruchy w przebraniu motyla… czy coś w tym rodzaju. Że trójka oczu tam trafi, a także z niej wyjdzie. Ale nie odkryliśmy co to znaczyło… gdy przybyliśmy na miejsce nie pozostał po was żaden ślad. Nie mogliśmy do was później dotrzeć, więc Ayame-chan posłała wam ostrzeżenie poprzez bramę snów, ale… nie wiem, czy cokolwiek do was dotarło i czy pomogło w czymkolwiek. Jak wspominała, sny to podstępna sztuka. Najczęściej jednak Korogi wróżyła naszych wrogów, dzięki temu uciekliśmy cało z niejednej pułapki.- dodał na koniec yojimbo.- I to że potrafi leczyć najcięższe rany… też pomagało.

-A próbowała wywróżyć tego jasnowłosego mnicha podróżującego wraz z Chińczykami?
-zapytała Leiko spoglądając to na dziewczynę, to na jej yojimbo, nie do końca pewna ku komu właściwie powinna kierować to pytanie -Jest bowiem możliwym, że i on jest jednym z Siedmiu Oczu. Tak ważnym dla ich rytuału, tak bardzo mogącym stanowić dla nich zagrożenie, że uczynili z niego swą bestię trzymaną na łańcuchu. Wprawdzie śmiertelnika, lecz potężnego i póki co.. niepokonanego. Ale jak każdy człowiek, także i on musi mieć jakąś słabość. Coś do wykorzystania, aby zerwać jego więzi z mnichami..
-A tak… jasnowłosy… on jest oplątany siecią zbudowaną ze słów.-
wyjaśnił Furoku drapiąc się po podbródku.- Opleciony od małego. Oderwany od swego domu… od rodziny i karmiony kłamstwem. Tak go Ayame-chan opisała.

-Zatem wiedzieli już o wyjątkowości jego krwi, kiedy był jeszcze zaledwie dzieckiem? Nic zadziwiającego, że jest im tak bezsprzecznie oddany... nie zna innego świata poza ich sektą, w którą wciągnęli go już za młodu
-łowczyni w zadumie wzniosła spojrzenie wysoko, ku wiszącym ponad nimi kotarom z idealnie srebrzystych pajęczyn. Obserwując jak delikatne powiewy wiatru wpadające do wnętrza jaskini wprawiają w kołysanie te kuriozalne ozdoby, leniwie muskała wargami opuszki swych palców zabrudzone podczas posiłku.
-Nieważne jakimi kłamstwami go karmią. On wierzy we wszystko co mu powiedzą, bo czemu właściwie miałby wątpić w słowa swojej.. rodziny, jaką są dla niego Chińczycy? -ciche westchnienie padło z jej ust -Może być ciężkim.. iye, wręcz niemożliwym przecięcie tych więzów jakie go łączą z nimi. A widzieliśmy przecież jakim żartem byli dla niego ci wszyscy bandyci. Jasnowłosy nie będzie łatwym przeciwnikiem..

-Ale płynie w nim to samo dziedzictwo co w tobie.
- głos odezwał się u wejścia do jaskini. Głos Sakusei.- Dziedzictwo to nie daje się spętać nikomu.







Teraz Tsuchigumo była kobietą, elegancką i zgrabną w ślicznym gustownym kimonie podkreślającym jej gibką sylwetkę. Gdzieś znikł pajęczy odwłok, a w ich miejsce pojawiła się zapewne para zgrabnych nóg. Sakusei stała się kobietą, mogącą rywalizować z najpiękniejszymi kobietami Edo.

- Widziałam już kilkoro Oczu żyjącym przed waszym pokoleniem. Żadna lojalność nie jest tak silna, jak poczucie wrodzone niezależności i mocy. Nie da się spętać do końca waszego ducha.- wyjaśniła wchodząc głębiej do jaskini.
-Ale on nie jest ich więźniem, ne? Przynajmniej nie sprawia wrażenia, jak gdyby szedł z nimi wbrew swej woli -odparła łowczyni powątpiewającym głosem -Prowadzi go ślepa lojalność, owszem, ale jest ona potężna. Nie można tak po prostu zerwać więzi powstałych pomiędzy dzieckiem i jego rodziną, choćby byli to właśnie mnisi z mrocznymi zamiarami. Dla niego to świętość, jedyne co zna.

Zmarszczyła lekko brwi. Ileż to razy miała okazję sprawdzać wierność samurajów wobec ich Panów. Ciężkim byłoby zliczenie. Ale to było inaczej, wszak rzadko który był tak ciasno otulony zbroją z etykiety i dyscypliny, aby móc wygrać w bitwie z piękną kobietą. Nawet cnotliwy Yasuro w końcu musiał się ugiąć.
-Jeśli dotąd dziedzictwo płynące w jego krwi nie sprzeciwiło się byciu częścią intryg Chińczyków, to równie dobrze może pozostać potulne aż do samego rytuału.. -dodała ostatnim pomrukiem.

- Nie… on nie jest potulny.- wtrąciła nagle Ayame budząc się z transu.- Ja gdy wróżyłam, gdy próbowałam poznać, widziałam niedźwiedzia w łańcuchach. On jest bardziej krnąbrny, bardziej dumny.. nieprzewidywalny niż ktokolwiek mi znany. W nim nie ma dyscypliny Maruiken-san, tylko siła, pycha i furia.
-W takim razie nikt nie zna jego prawdziwych zamiarów. Ani inne Oczy, ani nawet sami mnisi. Któż wie jakie myśli pełne furii ukrywają się pod tą burzą włosów jasnych jak słońce.
. -mówiąc to Leiko delikatnie wsparła policzek na swej dłoni, a enigmatyczny uśmiech znów rozchylił jej wargi i przyozdobił twarz, niczym najwspanialsza z ozdób dostępnych kobietom -Przyznaję, byłoby.. intrygującym uwolnienie tego niedźwiedzia. Zobaczenie przeciwko komu użyje swych ostrych pazurów. Być może potrzebuje odpowiedniej zachęty, aby zerwać swoje kajdany..

Kojiro przyglądał się twarzy Leiko jakby wyczytał w niej coś, czego ona sama być może nie była świadoma. Uśmiechnął się ironicznie posilając się, a Furoku podał wyraźnie zmęczonej Ayame kawałek mięsa ze słowami.- Jedz, wyglądasz blado.
Także i Sakusei podeszła do pieczonego mięsa i paznokciami niczym szponami odkroiła sobie porcję, mówiąc.- Jeśli pomożecie się pozbyć tego mnicha i wyprowadzicie stąd pozostałych łowców, mogę rozważyć udzielenie wam pomocy, w spotkaniu z tym mnichem… za pomocą mych iluzji.
Po czym skosztowała go i zaczęła jeść, wywołując zgorszenie u swych ośmionogich pobratymców.

Czując na sobie spojrzenie, Leiko palcami figlarnie odgarnęła pukiel swych włosów, by móc obojgiem oczu odwzajemnić się mężczyźnie tym samym. Zmrużyła je w zadowoleniu, jak kotka na widok miseczki pełnej mleka. Cóż takiego dostrzegł jej słodki tygrys? Czego nie zdołała ukryć przed tymi bystrymi oczami barwy nocnego nieba?
-Mmm.. jeśli zdołasz odciągnąć Jasnowłosego od Chińczyków, klanowych bushi i strzeżonego przez niego palankinu, to z pewnością Twoja pomoc okaże się być niezastąpiona, Sakusei-san -odpowiedziała Pajęczycy, nie zmieniając jednak ani swej pozy, ani przystojnego źródła swego zainteresowania -Ale będziesz potrzebowała na niego wyjątkowej przynęty. Nawet najcudowniejsze kobiety i najbardziej błyszczące skarby mogą być za słabą pokusą dla jednego z mnichów..

- Wszystko w swoim czasie.
- rzekła tajemniczym tonem Sakusei.- Na razie przygotowałam pułapkę, w którą wpadniesz i z której uratują cię łowcy wraz z mnichem. Jak tylko skończysz jeść, będziemy mogły się tam udać, a także…- uniosła dłoń w kierunku Leiko, a spod rękawa jej kimona wynurzył się nieduży pajęczak z kryształu, z ogonem zakończonym kolcem wyrastającym z odwłoka.




Spoglądał na Maruiken swoimi licznym ślepkami.- On będzie ci posłuszny, ukryje się między fałdami twego kimona w oczekiwaniu, aż wybierzesz cel dla jego żądła.

Łowczyni także wyciągnęła ku niej rękę, aby błyszczące stworzonko mogło z łatwością przewędrować na skórę jej dłoni.
-Oh, prześliczny.. -wymruczała przyglądając się tym razem pajączkowi zręcznie przechodzącemu po jej smukłych palcach, którymi poruszała w powietrzu pod jego kryształowymi odnóżami. Doprawdy, spodziewała się okropieństwa podobnego innym pobratymcom Sakusei, lecz została przyjemnie zaskoczona. Ten tutaj mógł uchodzić za drogą, choć dość kuriozalną, ozdobę kimona lub włosów.
Bawiąc się psotnie swym nowym, zabójczym nabytkiem, dodała w odpowiedzi -Niech wszyscy się jeszcze posilą. W razie, gdyby pojawił się jakiś problem w naszym planie, wolałabym aby cała nasza grupa była w pełni sił..

- Jeśli potrzebujecie odpoczynku, możecie tu spełnić noc. Muszki i tak nie odlecą z mojej sieci.
- zaproponowała Sakusei uśmiechając się ciepło, podczas gdy pajączek szukał miłego i spokojnego zakątka w rękawie kimona łowczyni.- Równie dobrze łowy mogą zacząć się z porannymi mgłami.
-Nie sądzę, byśmy mogli sobie pozwolić na aż tak dużą zwłokę. Wszak inne grupy z mnichami nadal zmierzają ku Shimodzie i też zasługują na nasze zainteresowanie..
-mówiąc to Maruiken uśmiechała się delikatnie, czując pajączka najpierw poruszającego się po jej skórze, a potem znikającego pośród miękkiego kimona. Sama nie wiedziała gdzie, a co dopiero mnich lub któryś ze strzegących go łowców.
Machnęła w powietrzu uwolnioną dłonią -Iye, godzina albo dwie powinny wystarczyć nam na przygotowanie.
-Więc za godzinę przyjdę po was… uznałam, że oplątana pajęczyną i wydawana na żer ośmionogiego Oni, wydasz się im najlepszą przynętą, ne?
- zapytała z uśmiechem Sakusei.- Mam odpowiednie drzewo do którego cię przywiążę.

Z tymi słowami tsuchigumo opuściła podróżników pozwalając im w spokoju szykować się do zadania jakie przed nimi czekało.
A przede wszystkim samą Leiko. Łowczyni mogła jednak czuć się zadowolona, tym razem plan opierał się na finezji i skrytości… dziedzinach bliskich jej sercu i talentom.





* * *



Po powrocie ich gospodyni, wszyscy ruszyli razem ku wybranemu przez nią miejscu na zastawienie pułapki.

-Nic ci w sumie nie grozi od moich stworów, więc twoi towarzysze nie są konieczni, niemniej jeśli dzięki nim poczujesz się bezpiecznie.- westchnęła Sakusei, jednak Maruiken zauważyła nutkę dezaprobaty w jej tonie głosu. Tsuchigumo nie wydawała się kłamać, ale coś w jej ruchach i spojrzeniu sprawiało że Leiko czuła się nieswojo. Trudno było do końca rozgryźć tą pajęczycę.

-Twoi towarzysze zostaną ukryci za iluzją. Nie będziesz wiarygodną ofiarą, jeśli nie będziesz samotna.- rzekła, gdy w końcu dotarli do starego drzewa przypominającego starca uginającego się po brzemieniem wieku. Pochylony pień, wykręcone konary i gałęzie. Upiorny kształt tego drzewa podkreślał fakt, że było ono martwe, a okryte pajęczynami gałęzie nadawały mu widmowy niemal wygląd.

-To nie jest zwykłe drzewo.- stwierdziła Ayame przyglądając się mu.
-Ach… tak… nie jest. Pod tym drzewem rozlano krew, zbrodnia skaziła ziemię i samo drzewo. Jego duch jest wrogi i wściekły… ale też i w tej chwili uśpiony.- wyjaśniła Sakusei.- Jego aura wypełnia okolicę mrokiem i nie pozwoli przed nikim odkryć naszej obecności w pobliżu. Będziemy mogli spoglądać na wydarzenia, całkowicie nie zauważeni za maską mej iluzji. Nawet jeśli mnich sprawdzi okolicę swoją magią, nie wykryje mych iluzji i innych aur, poza tą promieniejącą od drzewa.
Po czym zwróciła się do Maruiken z delikatnym uśmieszkiem.- A teraz bądź tak miła i przytul się do drzewa, bym mogła cię do niego przywiązać.

-Wiele razy już miałam okazję odgrywać rolę przynęty, lecz ten jest wyjątkowy -odparła Leiko z wesołymi nutkami w głosie, chociaż ponure drzewo przyprawiło ją o lekki dreszcz rozchodzący się po jej skórze. Przyglądała się nieufnie temu martwemu tworowi natury i niechybnie mrocznych praktyk jakie tu miały miejsce -Zwykle moim celem bywały Oni lub ludzie o wyjątkowo złowieszczych zamiarach, a nie inni łowcy. Nie przypominam sobie też, abym kiedykolwiek wcześniej była spętana przez tsuchigumo. A już na pewno nie w tak.. czarującym miejscu jak to.

Wysunęła rękę spod ramienia Kojiro, na którym to wspierała się w drodze do tego miejsca. Pozornie, bo przecież Maruiken nie potrzebowała żadnej pomocy przy poruszaniu się. Idąc wraz z nim przez ten krótki moment, dłonią ściskała go wyczuwalnie w przestrodze bez słów. A jej oczy, w czasem rzuconym spojrzeniu na jego twarz, mówiły o ostrożności, o uważaniu na siebie kiedy jej nie będzie w pobliżu. Chociaż prawdopodobnie i on nie dał się omotać temu pięknemu złudzeniu Pajęczycy, ne? Iye, nie jej słodki tygrys.
Zbliżyła się do drzewa i najpierw musnęła palcami jego twardą korę, by potem odwrócić się i oprzeć o nie plecami. Uśmiechnęła, czarująco jak na przyszłą ofiarę pajęczego Oni - Oh, te ziemie zdecydowanie wystawiają mnie na próbę..

-Więc miejmy nadzieję, że ją przejdziesz dla dobra nas wszystkich.- uśmiechnęła się tsuchigumo zbliżając do łowczyni i muskając drzewo tuż obok jej szyi z lewej strony, po czym przesunęła palcami po skosie… wiodąc opuszkami palców białe jedwabne nici, przyczepione jednym końcem do owej kory. Nici te pociągnęła za sobą dołączając je do kory w pobliżu jej prawego boku. Owe pajęcze nici były delikatne w dotyku, ale naprawdę mocne i trudne do zerwania. Przesuwając palcami snuła kolejne nici w powietrzu i coraz bardziej oplątywała nimi Leiko powoli ją unieruchamiając. Były to dziwne więzy, miękkie i sprężyste… a jednak coraz bardziej krępujące i przyciskające łowczynię do chropowatej kory drzewa. Sakusei oplatała Maruiken z pietyzmem i dokładnością w każdym ruchu i geście. W ogóle się nie spieszyła. Pewnie dlatego, że odzywała się w niej natura pająka.

Łowczyni bez choćby mruknięcia czy grymasu sprzeciwu poddawała się działaniom pajęczycy. Stała nieruchomo, cierpliwie i w milczeniu dając się oplatać coraz ciaśniej, z każdą nicią zaciskającą się na swym ciele licząc, że jej gospodyni nie zapomni się całkiem w tej swojej pajęczej praktyce. Szczególnie, że coraz bardziej zaczynała się czuć jak jeden z motyli uwięzionych w pajęczynie, mających smętnie zakończyć swój barwny wszak żywot w paszczy przebrzydłej bestii. Nie było to pocieszające wyobrażenie, lecz kobieta zachowywała zimną krew.

A po dokończeniu swego dzieła, Sakusei odsunęła się i ruszyła w kierunku pozostałej trójki - Wszystko jest już gotowe. Teraz ukryję twych towarzyszy, sprowadzę naszą małą grupkę zabójców by mogli cię uratować oraz… podeślę żywego potworka, by to wyglądało wiarygodnie. Gdy zobaczysz jak się ku tobie zbliża, to będzie znak, że łowcy są w pobliżu.

Jej sylwetka, podobnie jak postacie towarzyszy łowczyni, zaczęły się rozmazywać i znikać we mgle, która się pojawiła znikąd.

-Nie martw się… zawsze będziemy blisko.- już tylko głos Kojiro słyszała, bo samej jego osoby nie mogła dostrzec.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem