Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2015, 09:18   #45
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Jechali przez miasto wyglądające, jak po pospiesznej ewakuacji.

Pozostawione wprost na ulicy samochody, porozrzucane śmieci, wybite szyby w oknach – głównie na parterze, walające się tu i tam rozbite sprzęty. I krew. Zauważali ją w najmniej spodziewanych miejscach. Na wybitych szybach samochodów, na zderzakach, na chodnikach, szybach sklepowych w wejściach do bram czy wprost na ścianach. Brązowe, sczerniałe rozbryzgi, mozaiki kropel, większe plamy. I nigdzie żadnych ciał,co przerażało Alistaira najbardziej.

Emeryt jechał powoli, lawirując tam gdzie było potrzeba, pomiędzy porzuconymi samochodami. Nie jechał swoim samochodem, więc tym bardziej poruszał się z zawrotną prędkością kilkunastu kilometrów na godzinę. Raz chyba rozpędził się do prawie czterdziestki. Na szczęście do celu nie było daleko i nikt nie narzekał.

- Wygląda na to, że nie tylko my wpadliśmy na pomysł zawitania do sklepu, dziwne tylko, że nikt nie pilnuje samochodów - rzucił Charlie. - Może poczekajmy chwilę i sprawdźmy czy ktoś z tego sklepu wyjdzie, bo w końcu pięć minut nas nie zbawi, a nie warto ryzykować - dodał opuszczając okno i wsłuchując się w odgłosy które w obecnie cichym mieście może udałoby się usłyszeć szczególnie jeśli w środku ktoś jest i planuje pożyczyć sobie jakieś cięższe rzeczy.

Niestety byli za daleko, by mogli cokolwiek usłyszeć.

- To dość rozsądny pomysł. - Zgodził się Alistair. - Możemy też zawołać do środka.
- A jeśli nas usłyszą? I nie będą przyjaźnie nastawieni?- Zamyślił się Gregory zerkając na samochody.- Może lepiej podjechać z drugiej strony, zakładając że któryś z nas potrafi otwierać zamknięte drzwi. Jeśli zabierzemy towar z zaplecza, to nie wejdziemy sobie nawzajem w drogę.

- Nie potrafię się włamywać. – Alistair był nastawiony sceptycznie do pomysłu, ale tego nie okazywał. - Ale potrafię użyć łomu lub lewarka. Może się uda. Co myślisz Charlie?

- Też nie potrafię otworzyć zamka chyba, że po przez wyważenie go łomem, ale tak to każdy potrafi, który ma trochę więcej siły. Jestem za tym, żeby chwilę poczekać i zobaczyć czy nikt nie wyjdzie ze sklepu. Pięć nawet i dziesięć minut nic nie zmieni a zawsze przecież możemy uciec, bo siedzimy w samochodzie. - odparł Charlie. - Jeśli się nic nie wydarzy zawsze można przejechać przed sklepem i będziemy widzieć co się dzieje w środku, może przyjechali tu w nocy i zostali napadnięci przez te potwory. Po wydarzeniach z ostatniej nocy lepiej dmuchać na zimne.

- Dobry pomysł, Charlie. – Aistair pokiwał głową. - Myślę, że Gregory też podziela ten plan. Wiecie, tak pomyślałem, że jeśli te potwory, jak je nazywacie, boją się światła, to ciemne zaplecze jest idealnym miejscem by schronić się tam w dzień. Powinniśmy trzymać się z daleka od ciemnych miejsc, kiedy będziemy zaopatrywać się w zapasy. I spisać wszystko. Jak skończy się zamieszanie trzeba będzie oddać pieniądze właścicielowi sklepu. Zapłacić za towar inaczej będzie to kradzież. nawet sytuacja w jakiej się znaleźliśmy nie zwalnia nas od przestrzegania prawa. Zgodzą się panowie ze mną?

Charliemu nawet do głowy nie przyszło, aby płacić za “pożyczone” rzeczy w tej sytuacji i tak pewnie ubezpieczyciel pokryje wszelkie szkody jeśli ta zaraza nie pójdzie w świat no ale to ani miejsce ani czas aby się sprzeczać więc pokiwał tylko głową twierdząco i dodał

- Nie ma sprawy o ile tylko przeżyjemy całe to szaleństwo… - powiedział jednak. - Właśnie najbardziej się boje tego, że te potwory czają się w mroku wielkiej hali…

- Myślę, że ktoś młodszy rozejrzy się, a ja poczekam włączonym silnikiem, gotów do ucieczki, gdyby coś. – Zaproponował Alistair i żeby nie wyjść na tchórza szybko dodał. - Nie nadaję się do szybkich biegów, jakby przyszło, co, do czego. Wiek i praca w wodzie zrobiły swoje. No i trochę za dobrze ostatnio jadałem. Ostatnia przyjemność starego człowieka. Eh.

Jego spojrzenie spoczęło na szafkach stojących przed sklepem. Były w nich batoniki i puszki z napojami oraz różne przekąski.

- W ostateczności możemy splądrować te maszyny. Może nie jest najzdrowsze, ale kaloryczne. I nie ryzykujemy wejścia do sklepu, kiedy są tam jacyś ludzie.

- Na zapleczu… też pewnie są włączniki światła…- zauważył Gregory zamyślając się.- To jest wielki supermarket, a nie sklepik osiedlowy… wątpię, by prawnicy Walmartu uwierzyli w spisane przez nas listy zakupów, ale mam przy sobie trochę gotówki, więc możemy zostawić ją w kasie. Niemniej, jeśli ktoś tam robi duże zakupy w sklepie to pewnie to mu zajmie trochę więcej niż..

Przerwał, bo dwóch typków ze sklepowymi koszykami wyjechało ze sklepu. Jak się okazało w jednym pikapie chował się mężczyzna, ze sztucerem myśliwskim, który wyszedł im na spotkanie i rozpoczęli pospieszny rozładunek towarów.

- No to wiemy już, że w środku ktoś jest i pewnie potworów brak skoro zdołali zrobić sobie “zakupy” we dwoje. Poczekamy aż odjadą i wtedy sami pójdziemy na zakupy.

- Poczekamy aż odjadą. Na pewno nie wywiozą całego sklepu. - Zgodził się Alistair.

Obserwowani mężczyźni rozładowali towary i z pustymi wózkami wrócili do sklepu. A strażnik ze strzelbą schował się szoferce pickupa. Wyglądało na to, że … będzie trzeba poczekać dłużej niż kilka minut.

- No cóż wydaje mi się, że będzie trzeba poczekać trochę dłużej niż z pięć minut - mówiąc to Charlie ułożył się wygodniej na samochodowym fotelu.

Alistair mruknął coś niewyraźnie pod nosem. Chyba nie w smak mu było czekanie. Ale nic więcej nie robił.

Po kilku minutach, wyszła kolejna dwójka mężczyzn z wózkiem. Tak samo muskularni, jak poprzedni… tak samo w roboczych ubraniach. Tak samo czujni. I też pilnujący pickupów strażnik pomagał im rozładować wózek. Tym razem do drugiego samochodu. Następnie wrócili do supermarketu, a strażnik do samochodu. Wydawało się to być dobrze zorganizowaną akcją. I dość długo trwającą.

- Czy tylko mi się wydaje, że tracimy tu czas? W końcu… mamy jeszcze przyjaciół do odszukania.- sarknął Gregory, mniej cierpliwy niż pozostała dwójka.

- Możliwe. Trzeba poszukać innego sklepu. Ci ludzie nie wygadają na takich, którzy chętnie pomogą nam załadować towar. Mam jechać?

- Można w sumie załatwić resztę spraw, a wrócić tu chociażby po południu, przecież cały dzień nie będą ładować towaru na dwa samochody. Myślę żeby po drodze popatrzeć na sklepy z bronią, bo ta się zawsze przyda a jako, że jest rano to może nikt nas nie ubiegł.

- Gregory, a ty, co sądzisz? Zwiewamy?

- Lepiej się rozejrzeć niż tu stać w nadziei, że w końcu sobie pojadą.- Stwierdził po namyśle Gregory.

Alistair ostrożnie odpalił silnik i ruszył. Chciał opuścić podjazd pod sklepem i pojechać w inne miejsce.

- Może ten mniejszy sklepik na rogu? Powinien nam wystarczyć. I wiecie, co? Myślę, że znalezienie większego samochodu nie jest takim złym pomysłem. Do tego, czy do mojego wejdzie ograniczona ilość zakupów.

-Taki mały sklepik rzeczywiście powinien przyciągać mniej uwagi.- Zgodził się z nim Gregory.

- A i znalezienie jakiegoś busa, który jest sprawny albo, chociaż jakieś kombi było by całkiem dobre bo deski i inne narzędzia trochę zajmują najlepszy byłby jakiś bus. A sklep jak będzie jakiś po drodze to nie ma sprawy.

- Ale skoro nie umiemy się włamać do głupiego supermarketu… to jak planujecie się włamać do busa?- stwierdził sceptycznie Gregory

- W drodze z posterunku policji widziałem sporo samochodów, na które w nocy napadły potwory, podejrzewam, że tak jak w radiowozie, który “pożyczyłem” z parkingu policyjnego w takim będą pewnie kluczyki.- zaproponował Charlie.

- Może znajdziemy tam broń, apteczki, amunicję. Warto się przy jakimś zatrzymać. -zgodził się z nim Alistair.

- Czyli tam właśnie jedziemy… na posterunek?- Zapytał Gregory po chwili namysłu. Po czym upewnił się.- Posterunek napadnięty przez stwory?

- Nie nie, nigdy w życiu… chodziło mi bardziej o to aby zwracać uwagę na porzucone samochody na poboczu bo część z nich może mieć kluczyki po ataku potworów na kierowcę w nocy… Nie chcę się nawet zbliżać do posterunku…

- Więc sklep?- zastanowił się Gregory pocierając podbródek.

- Tak, jakiś mały z dużymi oknami, aby jasno w środku było, a samochody się obejrzy po drodze jak będzie coś ciekawego.

Powoli oddalali się od supermarketu przemierzając kolejne ciche uliczki. Mijali samochody, większość wydawała się zamknięta… ale w końcu trafili otwarte. Zwykłe samochody osobowe… z plamami krwi na siedzeniach i desce rozdzielczej.

Rozglądał się za samochodami policji, karetkami, większymi autami, w którym ktoś mógł przewozić potrzebne im zasoby: wodę, żywność, broń, środki opatrunkowe i medyczne. Tylko takie auta go interesowały. Ale los nie był dla nich łaskawy i poza osobówkami, nie trafiali na nic godnego uwagi.

W końcu dojechali do sklepu z artykułami żelaznymi… Mały i na uboczu. Idealny. I otwarty… dosłownie, bo ktoś wyważył drzwi… a ślady krwi świadczyły o tym, że to były potwory. Tyle jeszcze były tam? Sklep był częściowo zdemolowany. Ślady krwi widoczne były nawet z samochodu, ale poza tym… nikogo nie było widać. Ani ludzi, ani bestii.

- Nic lepszego chyba nie znajdziemy, a można się tu za narzędziami rozejrzeć, jakaś wkrętarka i tym podobne. Może też jakaś siekiera do obrony, bo jak się naboje kończą to raczej na gołe pięści nie chciałbym walczyć jeśli będzie trzeba. - Charlie przyglądał się sklepowi, wysiąść z pozornie bezpiecznego samochodu nie było tak łatwo jak się wydawało przy zgłaszaniu na ochotnika. Spojrzał raz jeszcze na witrynę sklepu, wydawało się spokojnie.

- To co idziemy ? Trzeba jakoś się upewnić, że środek pusty i nic na nas nie wyskoczy.

- Jeszcze jakieś mocne latarki. - Dodał Alistair. - Przydadzą się w nocy i są lepszym zapasem niż świeczki. Lepiej by było gdybym został w samochodzie. Zatrąbię, jeżeli będzie działo się coś złego. Wiecie, wy jesteście młodzi, ja już nie bardzo. A może będzie trzeba szybko uciekać? Co wy na to? Czy wolicie, bym wam pomógł wynosić fanty?

- Ktoś w samochodzie musi zostać, nie chciałbym sytuacji, że jak wyjdziemy ze sklepu to zostaniemy bez samochodu. To cóż w takim razie trzeba się zabrać za robotę, bo dzień się nie wydłuży, a w nocy to wolę być zamknięty bezpiecznie w swoim mieszkaniu.
- Wychodzimy po łupy.- Rzekł Gregory otwierając drzwi vana.- Drzwi zostawimy otwarte, żebyśmy mogli szybko zwiać. Trzymaj pan rękę na gazie, panie Dowson… tak? Dobrze mówię?

- Dokładnie tak. – Uśmiechnął się Alistair. - Możecie na mnie polegać i uważajcie tam na siebie.

- No dobra Gregory, czas zerknąć czy będzie coś, co się przyda - Chralie wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi od sklepu aby zajrzeć dokładniej do środka to w sprawdzeniu czy ktoś tam jest. Pamiętając, że potwory takie głupie nie są zerknął też do góry czy są jakieś przewody wentylacyjne, w których mógłby się kryć potwór.
 
Armiel jest offline