A dwa takie tam.
Z serii elfy vs drowy. Drużynowy drow w nocy „imprezował” i udało mu się zabić kilku swoich wrogów niemal tuż pod progiem karczmy w której zatrzymała się na nocleg drużyna. Posprzątał pobieżnie zasypując ciała liśćmi i po prostu poszedł spać z resztą drużyny w pokoju. Rankiem budzi się, przeciąga, wciąga powietrze głęboko do płuc i robiąc relaksacyjny wydech stwierdza epicko;
- Uwielbiam zapach świeżego trupa wroga o poranku!
Całą epickość sceny psuje drużynowa elfka, mamrocząc niemrawo;
- To nie zapach trupa, to Reno [drużynowy pijaczek] pierdnął…
Po noclegu w karczmie, rankiem drużynowy drow stwierdza;
- Pójdę sprawdzić, czy twój elficki towarzysz jest już gotowy do drogi.
Drużynowa elfka wygrzebująca się nadal spod kołdry;
- Ok.!
Drow wychodzi, po chwili wraca i mówi;
- Twój towarzysz chyba dziś nie będzie nam towarzyszył, źle się czuje.
Zmartwiona elfka;
- Może na coś zachorował?
Drow; - Tak, chyba ma problem z nerką...
Elfka; - Jaki problem z nerką?!
Drow; - Mój sztylet…
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |