|
Rozmowy ogólne na temat RPG Podziel się swoimi uwagami na temat różnych systemów RPG. Opowiedz jakie są Twoje ulubione systemy, a które według Ciebie zasługują na miano najgorszych. Albo po prostu luźno porozmawiaj na tematy powiązane z RPG. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-07-2015, 10:40 | #321 |
Reputacja: 1 | Ku niezadowoleniu Drużyny, Drużynowy Drow ma tendencje do znikania co jakiś czas, w celu załatwiania własnych interesów. Później owy drow tak oto tłumaczy się z zabójstw: - Był naprawdę dobry w staniu w bezruchu i umieraniu. - Mam przecież prawo do własnego zdania! Ja tylko wyraziłem swoje niezadowolenie. - Jestem sukinsynem, ale za to zadowolonym z siebie sukinsynem. - I tak nie żyłby wiecznie. - Przecież to na pewno nie bolało... - Poniósł mnie melanż. - To że jestem skrytobójcą nie znaczy zaraz, że zabijam. - Nie chciałem, żeby przypadkiem jakieś głupie pomysły mu do głowy nie przyszły. Nie pomyśleliście o tym, co? Ktoś musi o tym myśleć! - Dostał raz, kulturalnie, ale wrócił po jeszcze. Po diabła wracał skoro mu się nie podobało? - Siła mojego sprytu go powaliła. Ostrze mojego sejmitaru też, trochę. - Pytał o drogę, ja go tylko skierowałem tam, gdzie należał... - Byłem pewien, że wykona unik. Tylko idiota nie wykonałby uniku. - Nie mam pojęcia kto to jest [stojąc nad trupem z zakrwawioną bronią w ręku] I nie interesuje mnie to. Dobra. Chodźmy coś zjeść. - Narzekał przecież, że ma ciężkie życie! - Spytał czy z nim zatańczę. - Mógł zachować się inaczej... [jak?] Nie wiem, to nie mój problem! - Chciałem, żeby cierpiał w nieskończoność, a on chciał żyć. Osiągnęliśmy kompromis. - W każdej drużynie musi być jeden sukinsyn, to prawo tego świata. - Był zdrowy i młody, wyglądał solidnie... - Nikt poza wami nawet nie zauważył jego zniknięcia... [upominające spojrzenie na drużynę] - No przecież powinien wiedzieć, żeby uciekać na mój widok! - Pierwszy raz go widzę. Tylu zabiłem, że już straciłem rachubę i ich nie kojarzę. Hmmm... Nie, nie przypominam sobie go. Nieważne. Jestem głodny, chodźmy na obiad. - Jutro nikt nie będzie o tym pamiętał. Ja już zapomniałem. Chodźmy coś zjeść. - Sam tego chciał. Nie wykazał się wystarczająco silną wolą przetrwania. Widocznie mu nie zależało. - Bardzo starałem się być delikatnym, ale każdy ma swoje gorsze dni. - Gapił się na mnie. Nie rozumiem po co się na mnie gapił skoro chciał żyć, bez sensu. - Mój terapeuta kazał mi zobrazować mój skrywany gniew z czasów dzieciństwa. - Wyglądał na znudzonego życiem. - Ale ja tylko tak trochę żebra i kręgosłup mu połamałem. - Przecież to już nieważne, koleś nie żyje i nie zmartwychwstanie, po co roztrząsać sprawę? - To nie ja, nie opłacałoby mi się zużywać broni na czymś takim... - Przecież nie mogę wyjść z wprawy, po co wam skrytobójca, który nie umie zabijać? - Tylko lekko go tknąłem! Musiał być już umierający kiedy go znalazłem. - Ostrzegałem go. Zmrużyłem epicko oczy zanim zaszarżowałem. - Ja tylko wypiłem Red Bulla. - Tak jakoś wyszło... Widocznie jestem lepszy od niego. - Sorry, takie mam sejmitary. - Starałem się przed nim ukryć, ale idiota mnie znalazł przypadkiem. - Tylko raz trochę go dźgnąłem [między oczy] - Zabiłem go ponieważ mnie nie powstrzymał. - Musiałem sprawdzić czy jego religia jest prawdziwa i czy wstąpi do nieba po śmierci. Przecież nie jestem idiotą, nie będę nawracał się na fałszywą religię! - Nie próbował mnie unikać więc go zabiłem. - Czy ja wyglądam na bogacza? Nie. Sam jest sobie winien, musiał wiedzieć że bogaci ludzie mnie drażnią. Wszystkich biednych drażnią bogaci. - Nie wiem czego ode mnie chciał i nie chciało mi się z nim dyskutować. - Miał słaby refleks. - On się tylko zwyczajnie zmęczył walką ze mną i umarł ze zmęczenia. - Nie wykorzystał swojej szansy, miał całe 2 sekundy na ucieczkę. - Byłem bardzo cierpliwy. Ale on był bardzo wkurzający. - Zawsze chciałem sprawdzić, czy dam radę kogoś przeciąć na pół jednym ciosem. No i akurat tak się złożyło, że on tam był... - Chciałem sprawdzić czy to już pora naostrzyć sejmitary, czy jeszcze dają radę. - Przecież żadna z tych ran nie była śmiertelna, on się po prostu sam z siebie wykrwawił bo się nie opatrzył, idiota. - Był takim ceniasem, że zanim się zorientowałem, zdążył się już zabić moją bronią. - Nie róbcie scen, przecież codziennie ktoś umiera. - Ja nic nie wiem, ja tu tylko jestem sukinsynem, to moja profesja. - Moja własna siła czasem mnie zadziwia! Co nie? - Ja go tylko poklepałem przyjaźnie po plecach! Sztyletem... - Było, minęło... Chodźmy coś zjeść. - Loth kazała mi to zrobić. Nie obrażajcie moich uczuć religijnych. - Już nie żył kiedy go znalazłem [wymówka na co drugie zabójstwo] - To rasistowskie oskarżać akurat mnie bo jestem drowem [stoi nad trupem z zakrwawionym ostrzem w ręku] - [wskazując swoje sejmitary] Nikt normalny nie zbliża się do tego! [wskazując na siebie] A tym bardziej do tego! - On i tak nie za dobrze wyglądał, pewnie chorował na coś. - Pfff nie wiedziałem że tak wolno biega. - Odezwał się do mnie. Sprowokował mnie. Czy wyglądam jakbym chciał sobie z kimś porozmawiać?! - Coś kombinował. Na pewno. Po cholerę coś kombinował? - Pałętał się bez sensu... - Mój geniusz to dla niego zbyt wiele. Mój geniusz w połączeniu z bronią to widocznie o wiele zbyt wiele. - Sami narzekaliście, żebym poszedł gdzieś się zrelaksował, zabawił się, rozerwał kogoś... Ahhh źle zrozumiałem? - Ja mu chciałem tylko z liścia dać, ale zagapiłem się i zapomniałem, że akurat trzymam sztylet w ręce... - Planowałem go uderzyć niżej, ale sie poruszył [i uciąłem mu głowę] - Nie błagał o litość więc myślałem, że to co robię mu nie przeszkadza. - To nie moja wina, że on nie umiał walczyć! Czego ode mnie oczekiwaliście, że go wezmę na swojego ucznia i wyszkolę, czy co?! - Powinien mieć więcej krwi w sobie. - To była tylko kulturalna dyskusja z cholernie mocnymi argumentami. - Nie żyje i już. Nie jestem od pocieszania was. - Producent mojej broni nie ostrzegał, że ona jest taka niebezpieczna! - Przecież widział, że jestem wkurzony! - Nie wiem skąd to się tu wzięło, ale wygląda na śmiertelnego, to pewnie umarł po prostu... od tych odniesionych ran... to normalne przecież... - Nie byłem aż tak pijany. - Skoro broń jest ogólnodostępna w sprzedaży to widocznie jest nieszkodliwa! - Nieprawidłowo się zachował kiedy używałem swojej broni w jego obecności. - Byłem ostrożny, ale jakoś tak szamotał się, szamotał, i nawet nie zauważyłem kiedy nabił mi się na sejmitar... [dźgnąłeś go 30 razy...] Kiedy zobaczyłem, że nie dać się już nic zrobić to chciałem mu ulżyć i dobić!... Ale trochę mi nie wyszło... Jestem dobry w zabijaniu, nie w dobijaniu! I najsłynniejsze: Ja go tylko lekko pogłaskałem na kawałki...
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |
13-07-2015, 21:27 | #322 |
Banned Reputacja: 1 | O uczciwości w drużynie socjopatów i paranoików. Jak kiedyś kiedyś wspominałem, moja drużyna pracuje dla Drachenfelsa. Jest naszym szefem, ma organizację, każdy chcę nas wytrzeć z powierzchni planety. Nie ważne. To było nasze pierwsze spotkanie z naszymi arcywrogami w postaci innej organizacji Karmazynowych Feniksów. Drużyna składająca się z Druida lvl pierdyliard; szampierzo-zabójca cholera kim on był jeszcze (vel Mój Kolega Czubek); katajskiego wojownika umagicznionego; i mnie - kapłana Ulryka. Fast forward - byliśmy przez chwilę gwardią Imperatora, walczyliśmy na froncie. Po wygranej bitwie wracamy do Zamku Drachenfels. Fajna baza, która ma taki niecny zwyczaj, iż nie można się do niej bezpośrednio teleportować. Więc myk przed zajazd, który stoi nieopodal. Spoglądamy na góry i krzyk Kolegi - Ktoś nam zaj... zamek! Owszem, nie ma zamku. Wpadamy do karczmy, pytamy gospodarza o informacje ale on nic nie wie. Wynajmujemy pokoje, aby wypocząć i naradzić się. Nie usiedzieliśmy długo, jak w okno jednego z nich puka zamaskowany gość siedzący na gałęzi. Okazuje się nim być Steven - zwiadowca z organizacji, który więcej rzeźbił powietrza niż robił. Mówi nam, że w czasie gdy my byliśmy na froncie, pojawiła się tajemnicza organizacja w/w Feniksów. Zaczęła tropić naszych, zabijać, łapać itd. Zamek nam zniknęli itd. on i kilku się uratowało. Nastał kolejny dzień, siedzimy i jemy śniadanie. Wtem słyszymy jak ktoś parkuje konie, do karczmy wpadają goście w płaszczach z karmazynowym feniksem. - Ooo! Goście, kim jesteście? - pyta jeden. Od Stevena wiemy kim są. Chcą abyśmy z nimi pojechali, pomogli, mają bazę za lasem. Odmawiamy itd. Gdy szykujemy się do drogi, barman przekazuje mały liścik dowódcy tej grupy. On czyta, robi głośne YHYM po czym mówi, że chyba jednak pójdziemy z nimi. Wtedy mój kolega czubek, który w jednym z pierścieni miał czar pozwalający cofnąć czas o kilka minut robi to. Rzuca na siebie iluzję mroku i chcę wyrwać liścik karczmarzowi. MG uznaje, że byłaby to zbyt duża ingerencja, więc kolega rzuca podmuch wiatru, który zwiewa liścik. W efekcie oni nas nie demaskują, odjeżdżają i tyle. Kolega się pojawia, podnosi liścik i czyta. Karczmarz wie kim jesteśmy, dla kogo pracujemy. Gacie miał pełne od nogawek po pas. Po krótkich torturach i pokazaniu mu czym jest uczciwość, zaufanie do klientów itd. zdemolowaliśmy mu karczmę. Ja napisałem koślawą notatkę, jakoby sprawcą tego były gobliny, a okup za karczmarza wynosi: kilkanaście skór, dużo mięsa. Podałem miejsce. Ciało zostawiliśmy w lesie i ruszyliśmy do placówki organizacji w Altdorfie. Nasz katajski kolega - Ej, w sumie to moglibyśmy poczekać i odebrać łup.. zmarnowałby się. Nie dość, że socjopaci, to jeszcze pazerni. |
21-07-2015, 21:48 | #323 | |
Reputacja: 1 | Ech, uwielbiam kwiatki z sesji, bo choć 95% jest nieśmiesznych (po prostu źle brzmi na papierze; mało osób ma talent do przenoszenia żartów sytuacyjnych na papier) to kojarzą mi się one z moją 'młodością' kiedy to na innych forach o RPGach czytało się te kwiatki jako odprężającą lekturę No, ale są tak zwane PEREŁKI. Noszę się z takim pomysłem, wielce brawurowym, co by - dla zabawy - zrobić swego rodzaju kompilację fajnych kwiatków z tego wątku. Ponieważ kiedy widzę na przykład to 15.10.2005 !!!!!!!!! Cytat:
To tak sobie myślę, że może warto by? Powybierać jakieś perełki z tego wątku i siłą głosów umieścić je w jakiejś "Kompilacji dobrych kwiatków z sesji"? Nie wiem - dla mnie to ważna część rpgowania - takie zabawne sytuacje, które pokazują mi, że ludzie się między sobą wcale tak bardzo nie różnią * Oki, w razie braku odzewu, i by nie robić off-topa (poniekąd), oto i kwiatuszek z (kiedy to było...) sesji Monastyru, którą nagrałem na odtwarzaczu mp4 z funkcją nagrywania. Ło jezu toż to była sesyja. Ostrzegam, poniższy post będzie sucharem w najczystszej jego postaci. Gracze próbowali rozwikłać tajemnicę Sadinich - organizacji która w wielkim skrócie zajmowała się rozbijaniem konfliktów czy mocarstw, kiedy te były już u szczytu potęgi i zaczynały 'gnić'. Członkowie Sadnich mieli za swoje 'identyfikatory'... karty do gry, z unikalnej kolekcji, którą własnoręcznie stworzyła jedna z moich graczek (piękne były). Hierarchia była odwrotna. Najważniejsze persona miały dziewiątki; najmniej istotni członkowie o tj najmniejszych wpływach - Asy. W skrócie - po mrożącej krew w żyłach potyczce z dwoma Sadinimi, graczom udało się ich zabić. Atmosfera była gęsta jak budyń; za oknami budynku w którym walczyli rozgrywała się wielka bitwa, kilkoro osób już zginęło, co na graczy zadziało jak kubeł z zimną wodą z napisem "o kurde, to już finalna sesja, więc i ja mogę zginąć". Czyli powietrze do krajania nożem. Jeden z graczy wydobywa z kieszeni pokonanego wroga kartę. Jest to as. W tym momencie wyważone zostają drzwi pomieszczenia! Do środka wlewają się dziwne postaci, ktoś gasi świece, pryska szkłem rozbite lustro, karafka z winem rozbija się na marmurowej podłodze. Scena zastyga w miejscu jak w slowmotion. Gracze biorą kostki do dłoni, nieco zdezorientowani. I mistrz. Wiadomo, że mistrz sesji, czyli jeden z graczy mówi: - Ej, a wiecie jak nazywa się syn asa? - wymachuje kartą asa, którą wyjął z kieszeni martwego Sadiniego. - Nie- odpowiadamy chórem, zdziwieni taką wypowiedzią w dość ekscytującym momencie. - ASASYN! Chwila ciszy, kontemplacji. Dziękuję.
__________________ She bruises coughs, she splutters pistol shots But hold her down with soggy clothes and breezeblocks | |
03-08-2015, 15:12 | #324 |
Reputacja: 1 | A dwa takie tam. Z serii elfy vs drowy. Drużynowy drow w nocy „imprezował” i udało mu się zabić kilku swoich wrogów niemal tuż pod progiem karczmy w której zatrzymała się na nocleg drużyna. Posprzątał pobieżnie zasypując ciała liśćmi i po prostu poszedł spać z resztą drużyny w pokoju. Rankiem budzi się, przeciąga, wciąga powietrze głęboko do płuc i robiąc relaksacyjny wydech stwierdza epicko; - Uwielbiam zapach świeżego trupa wroga o poranku! Całą epickość sceny psuje drużynowa elfka, mamrocząc niemrawo; - To nie zapach trupa, to Reno [drużynowy pijaczek] pierdnął… Po noclegu w karczmie, rankiem drużynowy drow stwierdza; - Pójdę sprawdzić, czy twój elficki towarzysz jest już gotowy do drogi. Drużynowa elfka wygrzebująca się nadal spod kołdry; - Ok.! Drow wychodzi, po chwili wraca i mówi; - Twój towarzysz chyba dziś nie będzie nam towarzyszył, źle się czuje. Zmartwiona elfka; - Może na coś zachorował? Drow; - Tak, chyba ma problem z nerką... Elfka; - Jaki problem z nerką?! Drow; - Mój sztylet…
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |
05-08-2015, 20:33 | #325 |
Banned Reputacja: 1 | Mały offtop - Almena ile masz lat? Czy w Twoich gustach muzycznych nie gości głównie metal? Przygody Mojego Kolegi. Gramy Liczmistrza. Dwójka ludzi z wcześniej wspominanej organizacji ma za zadanie znaleźć różdżkę, która wysysa magię nekromantyczną. Dlatego udali się w Góry Szare, do klasztoru Taala. Zwerbowali dwójkę szumowin - elfa banitę i człowieka przemytnika. Dosyć powiedzieć, że mieli różne przygody. Wieczór. Elf zmęczony po podróży wraca do pokoju, ale drzwi są otwarte. Otwiera je z bara i widzi niziołka, który buszuje po jego pokoju. Zaskoczony "gość" odwraca się, unosi ręce w geście poddania i autentycznie przerażonym głosem mówi - Ja mogę wszystko wyjaśnić.. Reakcja kolegi: Na głos: O TY KURWA! i pantomima jak "wjeżdża" niziołkowi butem na twarz. Udany test i złodziejaszek pada bez przytomności. Chwila konsternacji, bo nie wiedział o co tutaj chodziło, ale niziołka nie dało się ocucić. Elf wyrzucił intruza z pokoju wprost na schody. Mój Kolega jako powergamer miał postać Crevena - szampierza-zabójcę-maga etc. Jedna z potężniejszych w organizacji. Był czas, że Creven za karę został zabrany do Piekła czyli Domeny Chaosu. Bo obrzucał bombami demona, którego ścigaliśmy. Była tam 2 tys. lat, ale w końcu Drachenfels łaskawie go wyciągnął. Mojego Kolegę nie interesowało to, że był tam non stop ścigany, zabijany, gwałcony i rozrywany na kawałki obok wiecznego walczenia z demonami. Pierwszy opis MG po powrocie. - Pojawiasz się we właściwej rzeczywistości, w komnacie głównej Zamku Drachenfels. Jesteś nagi, bowiem Domena.. - Jak to kurwa nagi?! Gdzie moja zbroja, spodnie?! Co tam tysiące lat, wszystko już było. Nic nas nie zdziwi. Nasze gadżety są najważniejsze. Ostatnio edytowane przez Gveir : 05-08-2015 o 21:36. |
06-08-2015, 11:36 | #326 |
Reputacja: 1 | Jestem PRZEDWIECZNA!!! Metalu czasem słucham, ale generalnie tylko okazyjnie. Przypomniał mi się przy okazji jeden mały kwiatek. Drużyna w karczmie, chłopaki drużynowe słyszą z pokoju obok jak kolega krzyczy do koleżanki; - Do kuchni, ugotuj coś! Miejsce baby jest w kuchni, mieczem się dziś już namachałaś! Koledzy; Dobrze, samiec alfa, trzymaj krótko!!! Niebawem wieczorem po kąpieli, chłopaki słyszą jak kolega krzyczy z pokoju obok; - Nie łaź goła po korytarzu! Koledzy; Szowinista, świnia, zamknij się!!!
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |
06-09-2015, 15:42 | #327 |
Reputacja: 1 | Solówka u Blackera. Mojej postaci, dziennikarzowi porwano siostrę. Wraz z jej chłopakiem o wdzięcznym imieniu Borys, synem ukraińskiego mafiozy prowadzimy poszukiwania. Zawędrowaliśmy do mieszkania jej byłego, mój BG wyszedł a Borys został, po chwili również wychodzi i wsiada do samochodu. Wywiązuje się dialog: BG: Pamiętaj, jakby policja pytała poślizgnął się i wpadł na ścianę. B: Nie, walnąłem go. BG: Ale jakby pytali to poślizgnął się i wpadł na ścianę. B: Ale ja go walnąłem. BG: WPADŁ na ścianę, to oficjalna wersja. B: Ale ja go uderzyłem... Pod koniec sesji dane mi było poznać ojca Borysa. Rozmawiamy i wyszło, że jest też Polakiem bo ma obywatelstwo RP. W tym momencie jego ludzie wprowadzają pod bronią rozbrojonych moich znajomych. Blacker opisuje jednego z nich: "jeszcze większy od Borysa, też chyba czuje się Polakiem bo trzyma Beryla". Okazało się, że Borys używa kul dum dum. W rozmowie wyszło, że robi to bo jest dobrym unitą a krzyż to symbol Boga. W ramach ciekawostki po każdym zabójstwie szedł do spowiedzi. Gagów było więcej, głównie gry słowem i humoru sytuacyjnego. Często czarnego i nie zawsze powiązanego z ukraińską mafią. Sesja była jednak już jakiś czas temu i nie wszystko dokładnie pamiętam.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
05-10-2015, 13:29 | #328 |
Reputacja: 1 | Takich sytuacji penie nie ma, ale jedna z "podstawowych" zasad RPG + John Wick powinno prowokować coś takiego: JW - Udaje ci się podejść pirata z mieczem w ręku pilnującego wejścia do arsenału. G - Skradam się za jego plecami. JW - Udało się. G - Wykorzystując zdolność bezgłośny, aby mnie nie usłyszał, włamuję się do arsenału. JW - To ja cię tnę. ----- Facet jesteś bezgłośny, ale co z tego skoro gadasz za plecami tego pirata?
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. |
29-11-2015, 23:40 | #329 |
Banned Reputacja: 1 | Przygody Mojego Kolegi Nasza drużyna uderzeniowa A, Aniołki Drachenfelsa bawią w Bretoni, konkretniej w mieścinie podlegającej baronowi Fernowi (mało bretońskie nazwisko) - bliskiemu współpracownikowi organizacji, w dodatku jego syn był członkiem tejże (był, bowiem poległ po raz drugi... owszem, wskrzesiliśmy go wcześniej). Oprócz zamku barona, było jeszcze małe miasteczko w którym panowała nad wyraz brutalna milicja. Jeśli sądzicie, że prawo imperialne jest surowe i szybko wymierzane, to nigdy nie jedźcie do Bretonii. Dość powiedzieć, że musieliśmy działać incognito, przez co nie mogliśmy ujawniać naszych umiejętności. Kilkukrotnie byliśmy pałowani przez straż miejską za najdrobniejsze powody. A to karczmarz, który był uosobieniem fikcyjnego dresa z Mokotowa vel Bieca nas wyrzucił, a to tamto. W końcu zagrzaliśmy miejsce, radzimy przy stole. Tłok jak na przybytek niezły. Wtem, Creven czuje, jak jego sakiewka znika. Obrócił się błyskawicznie, by zauważyć uciekającego na piętro halfinga. Mój Kolega czuje się oburzony - wielokrotnie grał złodziejaszkiem tejże rasy,ale jego nikt nie będzie okradał. Szybki sprint i złodziej został doścignięty. Creven pobił złodzieja do odcięcia prądu, po czym wyrzucił go przez okno jednego z pokoi krzycząc za nim "I odechce Ci się ruchać małe dziewczynki" - był to przemyślany ruch, gdyż straż miejska tylko czekała na jakąś kryminalną szumowinę. Zanim uśmiechnięty Creven odszedł z odzyskaną gotówką, dostrzegł jak złodzieja zaczynają pałować miejskie zuchy. |
12-12-2015, 02:16 | #330 |
Northman Reputacja: 1 | Zabawa z trzylatkiem, to czysty roleplaying. Ciężko też zachować powagę już na samym początku... Krasnolud spotyka w lesie królewnę (Sleeping Beauty). - What's your name princess? - Seeping Booty. - odpowiedziała dumnie z uśmiechem. -- Innym razem zabawa zaczęła się znowu od rzutu na opanowanie. Seeping Booty z krasnoludami spotyka Złą Wiedźmę (Bad Witch). - Jak się pani nazywa? - zapytał krasnolud. - Bad Bitch! - odrzekła tamta niewinnym głosikiem.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
| |