Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2015, 17:02   #72
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Gustav leżał przez pewien czas, nie otwierając oczu. Gdzieś w zakamarkach jego głowy kolejne wizje wychodziły na zewnątrz. Zejście do podziemi z resztą drużyny. Napotkanie bestii w skalnym korytarzu. Napotkanie żyjących trupów. A potem… A potem… Co się stało potem?

Otworzył oczy, a jego oczom ukazała obskurna cela. Ile czasu mógł tutaj leżeć? Parę godzin? Czy też parę nocy? Ostatnie zdarzenia zaczęły docierać do niego z mocą, choć nadal tkwił w charakterystycznym marazmie spowodowanym trucizną Skavenów. Oczywiście, pomyślał. Szczuroludzie. No i oczywiście fiasko ostatniego wypadu. Przypomniał sobie.

Z jakiegoś powodu jeszcze żyli, stąd wnioskował, że z jakiegoś powodu musieli być potrzebni szczuroludziom żywi. Po co szczurom żywi ludzi, tego nie wiedział. I w zasadzie wzdragał się domyślać.

Patrząc na stan krasnoluda i jego rękę doszedł do wniosku, że w istocie musiał upłynąć jakiś czas od kiedy zostali uraczeni środkiem nasennym. Mimowolnie ręką próbował zmacać swój miecz, ale nie umiał. Zaklął siarczyście pod nosem. Oczywiście, nawet Skaveni nie byli na tyle głupi, żeby zostawiać przy ludziach broń.

Tymczasem do jego uszu doszło brzęczenie kluczy, dzierżonych oczywiście przez klucznika lochu. Gustav rzucił okiem na łysiejącego brzydala. Z facjaty wyglądał na człowieka, który oprócz swoich zwyczajnych powinności klucznika trudnił się jeszcze rzemiosłem katowskim. Tudzież odwrotnie, po odcinaniu głów, w celach hobbystycznych wcielał się w rolę strażnika, więżąc donorów głów.

Gustav jednak podejrzewał jednak, że tak samo jak każdy kmiotek skory do rozlewu krwi, mąż ów był także łasy na bogactwo. Na łatwe bogactwo, oczywiście. Ujrzawszy w tym pewną szansę, rzekł, modulując swój głos na coś w stylu zbolałego arystokraty.

- Na Sigmara - jękął Gustav przeciągle. - Coście zrobiły, bestie i kurwie syny? Ręce mi połamały, chuje krzywe, obie ręce! - tu wydał z siebie jeszcze żałośniejszy jęk. - Gdzie ja się podzieję? Jakże sięgnę po mój złoty naszyjnik…? Meinholfie, podejdźże no tutaj, sięgnij mi do pazuchy po mój naszyjnik… Chcę po raz ostatni zobaczyć oblicze mojej biednej matki… Moja biedna matka! Moje rubiny, moje klejnoty! Cóż to wszystko warte w tym śmierdzącym dole…?

Miał nadzieję, że nikt z drużyny nie spapra roboty. Ostatecznie, nie ryzykował niczym. Być może naiwność obrzydliwego klucznika, każe mu przyszukać Gustava i wejść do celi. Na co liczył Gustav.
 
Santorine jest offline