Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2015, 21:26   #77
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Poza tym magazyn, w którym urządzono siedzibę związków zawodowych stał u wejścia na Targ Owoców. I przy dużej dozie szczęścia Black nie musiał się zagłębiać w Szary Kwartał, by załatwić swoje interesy. Półelf skierował się zatem w okolice wejścia do magazynu. I zaczął przyglądać się czy czasem ów Jared nie kręci się gdzieś w jego pobliżu. Dał sobie trochę czasu na obserwacje. To faktycznie nie będzie szybka robota. Szybko mógł jedynie zarobić guza.

Po dłuższej obserwacji Maeglin musiał stwierdzić, że wokół magazynu dużo się dzieje. Ludzie i nieludzie wchodzili i wychodzili. Większość z nich wyglądała na robotników portowych i tragarzy. Masywne mięśniaki w znoszonych drelichowych wdziankach. Nie byli uzbrojeni… prawie. Niemniej każdy z nich nosił jakiś klucz lub młotek, lub łom… pewnie użyteczne jako improwizona broń. Nie wszyscy jednak… niektórzy mieli przy sobie broń palną. I co gorsza… dwóch takich typków miało bielmo na oczach… a trzeci czarną dłoń. Więc nie wszystkie typki zaglądające do magazynu były zwykłymi osiłkami. Nie wszyscy byli mężczyznami. Część można było zaliczyć do kobiecego rodzaju… tylko bardziej umięśnionego i brzydszego. Jedyne co się więc dało wysnuć to fakt, że musiała być planowana jakaś akcja… mniej lub bardziej legalna.

Miał dostarczyć przesyłkę. Jednak liczba osobników która się kręciła w okolicach magazynu, była bardzo duża. Podjęcie próby teraz, mogłoby się skończyć dla niego bardzo źle. Z drugiej strony, mógł obserwować co szykują. Dyskretnie i z pewnej odległości. Planował podążyć za nimi, jeśli owa grupa gdzieś ruszy. Wszak w krytycznym momencie, by nie zostać wykrytym, zawsze może skorzystać z niewidzialności. Jedyne czego chciał to unikać osobnika z czarną ręką. Może też uda się w końcu wypatrzyć gdzieś Jareda przy okazji.

Na razie jednak musiał czekać i obserwować. Od chodzenia po bazarze bolały go nogi i w dodatku zdołał już obejść wszelkie pobliskie stoiska. Kupcy i niektórzy robotnicy zaczęli mu się podejrzliwie przyglądać. Ale wtedy zjawił się nagle…

- Maeglin… co ty tu robisz?!.- Radovir Karadic. Wyraźnie rozentuzjazmowany i z błyszczącym entuzjazmem spojrzeniem. Trochę za bardzo podeskcytowany. Najwyraźniej był po wpływem jakichś środków. - A ja akurat mam właśnie sprawę do ciebie.. robótkę.

Jak zawsze naćpamy pomyślał elf. Lubił jednak Radovira. W zasadzie jego podejście do świata bawiło Blacka. Rzadko kogoś lubił. Może dlatego, że w ogóle mało kogo znał. Wychowanie w złotej klatce ojczymych zakazów i nakazów dało o sobie znać.

Wykorzystał pojawienie się niziołka i przywitał się z nim wylewnie ściskając mu dłoń. Miał nadzieję, że odwróci to uwagę od niego. Udawał, że to właśnie na niego czekał widząc spojrzenia okolicznych ludzi. Wszak nie słyszeli Radovira jeśli był odpowiednio daleko.

- Witaj Radovirze co to za robota?-odpowiedział Maeglin i odciągnął niziołka na bok. Licząc na odrobinę dyskrecji.

- Tajna!- rzekł głośno Radovir nie do końca panując nad swym językiem.- I bardzo profitowa. Pamiętasz o tym… no… czerwony kwiatek… rubinowy pocałunek?

- Pamiętam- odpowiedział Maeglin jednocześnie obserwując wejście do magazynów. -Szykują tam jakąś akcję chyba.- powiedział w zamyśleniu, licząc że może Radovir coś wie. W sumie kręciło się tam sporo osób to nie była mała grupa i cicha akcja. Im więcej osób tym większa szansa na plotkę. Niziołek i tak powie prócz tego swoje.

- Zaproponowano mi… żebym zorg… zorganizował… grupę, bo wiedzą gdzie Triady upchnęły część zdobycznego towaru. Trzeba im je wykraść. Pomyśleli o mnie.- w końcu zniżył głos rozglądając się dookoła i wzbudzając tym zaciekawienie mijających ich osób. W tej chwili niziołek nie myślał jasno i to mógł być problem.- A ja pomyślałem… o tobie i Tokado.

Triady były niebezpiecznym celem. Ktokolwiek wynajął Radovira wiedział, że niziołek nie będzie oglądał się na ryzyko. Jeśli mu się uda, zyskają na tym jeśli nie... Cóż żadna strata dla zleceniodawcy. Kto wie może nawet chcieliby go wykończyć po robocie? Szkoda byłoby mu Radovira, jeśli nie straci zębów tu może mu pomoże? Choć pomysł nie brzmiał rozsądnie. Tokado dałby się namówić. Jego wiedza o Triadach byłaby cenna i realnie zwiększałaby ich szanse.


- Możemy się tym zająć.-stwierdził Black choć nie był do końca przekonany. Zadzieranie z Triadą nie brzmiało dobrze. Musi to przedyskutować z jedynym przyjacielem - Tokado

- Tylko teraz jesteś jeszcze trochę pod wpływem rozluźniaczy. Nie uważam, tego za nic złego. Tylko szczegóły obgadajmy jutro, sprowadziłbym Tokado.
- Gdzie.. kiedy?- zapytał niziołek z za dużym uśmiechem.
- Pod wieczór w tej karczmie norce. Potrzebuje porady- sam nie wierzył w to co mówi. Będzie pytał naćpanego niziołka o radę. Był jednak łotrzykiem a on ofiarą losu. - Muszę znaleźć półorka Jareda który najpewniej jest w tamtych magazynach. Dać mu przesyłkę, którą jeśli otworzy może się wściec do tego muszę zachować zęby. Pomysły?
- Czemu… ty masz dać?- zdziwił się Radovir.- Niech da ktoś inny?
Najprostsze rozwiązanie, jednak musiał mieć pewność że Jared otworzy paczkę.

- Muszę mieć pewność, że ten cholerny pół-ork ją otworzy. Z drugiej strony nawet gdybym dał ją sam i tak nie miałbym jak go do tego zmusić. Może…- zamyślił się na chwilę.- Mógłbyś mi trochę pomóc? Dam komuś 10 dolców za dostarczenie paczki. Znajdziemy chyba tu kogoś. Wcześniej wypatrzymy Jareda. Jeśli wahałby się ją otworzyć, odwróciłbyś uwagę ludzi na ulicy. Zrobił coś co przykuje ich uwagę, ja w tym czasie rzuciłbym urok na Jareda zmuszając go do otwarcia paczki. By to zrobić nie muszę być bardzo blisko. Nie wiadomo czy będzie chciał ją otworzyć sam z siebie. Kurier powie, że to przeprosinowy prezent od Viniego. Więc może udać się bez czarów.
- Odwrócić… jak?- zastanawiał się Radovir próbując skupić myśli, ale wydawało się być to poza jego możliwościami.- Pełno jest tu ludzi, którzy za pieniądze wyko… wykonają… wykonają coś… co zlecisz.
- Najpierw rozejrzyjmy się za Jaredem. -powiedział półelf dalej gapiąc się na magazyny.
- Tam się szykuje jakaś akcja może słyszałeś coś?- kontynuował rozmowę.
- A kto jest Jared?- zapytał ni z tego ni z owego niziołek, podczas gdy Maeglin nie mógł dostrzec tego przeklętego półorka. Kto by pomyślał, że góra mięsa oliwkowej barwy będzie tak trudna do znalezienia?
- Pół-ork jakiś miejscowy mięśniak, jemu mam wręczyć przesyłkę.- cholerny pół-ork dodajmy zasępił się w myślach. Maeglin nie miał pojęcia o takich pracach ani o żadnych innych. Wypłynięcie na ocean zwany samo dzielnością było dla niego trudne.
- Acha… jakiś miejscowy mięśniak… tutaj… -rozejrzał się Radovir zasępiwszy.- Przecież tu jest od groma mięśniaków… tragarzy, wykidajłów, bandziorów!- stwierdził odkrywczo podeksytowany.
- Na tym polega problem -uśmiechnął się Maeglin- To też jakiś miejscowy szef. Widzę, że zbierają się w magazynie na jakaś robotę. Szef musi być z nimi liczę, że gdy ruszą dojrzę go w końcu. -Black liczył też, że grzecznie wyjdą główną bramą.
- Jak się zbierają to… szykuje się nocna akcja.- zauważył przytomnie Radovir.
- Niedobrze czyli przyszłoby mi ich obserwować dłuższy czas. Nie wejdę przecież teraz do magazynu. Ciekawe co knują…-zamyślił się zdezorientowany co robić dalej.
- Pomożesz mi? Nie znam się na takiej robocie. Dowiemy się co knują, a przesyłkę dostarczę przy okazji.-zasugerował czarodziej.
- Eeee.. ja też się nie znam szpiclowaniu.- zamyślił się Radovir drapiąc za uchem.- Robię włamy, ale gdy nikogo nie ma.
- Podstawy pewnie jakieś znasz. W końcu jesteś łotrzykiem i to nie byle jakim.- wypowiedział do niziołka gładki komplement. - Kto wie gdzie się włamią może trafi się jakaś okazja.
- Ale wiesz… tylko idioci włamują się na pałę. Najpierw trzeba mieć jakieś rozeznanie...- odparł przytomnie Radovir, po czym dodał głośno z szerokim, acz głupawym uśmiechem.- A walić to… chodź, włamiemy się !
- Spokojnie- chwycił niziołka za ramię.- Spokojnie- powtórzył - będziemy mieć rozeznanie. Obserwujmy ich i zobaczymy gdzie nas zaprowadzą. Wtedy zadziałamy odpowiedni i z głową.- co prawda Black był “prawiczkiem” w temacie liczył trochę na Radovira. Był jednak przynajmniej trzeźwy na umyśle. Niziołek z kolei doświadczenie może i miał ale był naćpany. Jeśli pohamuje co głupsze pomysły niziołka pewnie dadzą radę.
Tylko czy naprawdę wierzył, że Radovir nie odwali czegoś głupiego?

- Znajdźmy lepiej miejsce, gdzie będziemy ich obserwować do wieczora.-problem jednak był w tym, że takie miejsce należało wpierw znaleźć. Targ zamykał się około godziny szesnastej i siedemnastej pustoszejąc powoli do tego czasu. Dwójka osób kręcąca się tak długo po tym miejscu, musiała budzić podejrzenie, tym bardziej że Maeglin nie był znany w tym miejscu, a i strojem odbiegał od przeciętnych kupujących.
- Może jakaś ciemna uliczka, obaj widzimy w ciemnościach a tam może znajdziemy jakąś osłonę. -powiedział do niziołka jednocześnie rozglądał się za miejscem które by się nadawało.

Takich uliczek było kilka, każda z podejrzanym elementem rozmawiającym ze sobą i robiącym interesy. A co gorsza...z żadnej nie dało się wygodnie obserwować budynku, nie wspominając o tym, że dwójka czających za pakunkami się mężczyzn… wzbudziłaby na dłuższą metę ciekawość.
- I co będziemy się tak gapić? Może włamiemy się teraz... na bezczela?- zaproponował zdecydowanie entuzjastycznie i zdecydowanie za głośno niziołek.
- Chcemy dostarczyć paczkę i zobaczyć co knują. Może ściszyłbyś głos i wybrał nam lepsze miejsce do obserwacji. Na tym chyba się znasz - powiedział szeptem Black. Widząc jak jego pomysł rozpadnie się za chwilę na kawałki.
- Znam się na włamywaniu do domów… szpiegowanie i zawód listonosza to nie moja brocha.- zaprzeczył Radovir stanowczo.

Black machnął ręką i sam zaczął się rozglądać za lepszym miejscem. Na opinię “eksperta” nie miał co liczyć. Najlepszym miejsce do obserwacji, wydawały Maeglinowi Blackowi… dachy pobliskich budynków. Wystarczyło się tylko dyskretnie na nie dostać.

Właśnie dostać okazało się słowem kluczem. Budynki były wysokie. Wszelaka próba wspinaczki z jego umiejętnościami skończyłaby się marnie. Potłuczeniami lub bardziej stałym uszczerbkiem na zdrowiu. Radovirowi pewnie poszłoby niewiele lepiej. W końcu zdecydował.

- To będzie nużąca obserwacja i pewnie nic z tego nie wyjdzie.- zamarudził- Idź do domu odpocząć i spotkamy się jutro wieczorem w norce. Przyprowadzę Tokado. Gdybym się nie pokazał daj mu znać i mnie poszukajcie.- na widok pytającej miny niziołka stwierdził - Zawsze coś może pójść nie tak.

Liczył, że Radovir odpuści nudną i długa obserwację. Sam wybierał już w myślach budynek. Według nietypowego kryterium. Nie wybierał najłatwiejszego wejścia a najłatwiejsze zejście. Budynek z dużą ilością czegoś co dobrze zamortyzowałby zeskok. Jakiś kawałek pewnie zejdzie samodzielnie. Upadek był jednak nieuchronny. W tamtą stronę dostanie się lotem. Musi tylko zadbać jeszcze by nikt nie patrzył.
 
Icarius jest offline