Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2015, 23:11   #28
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Strife
Drugi dzień. Wcześniejsze popołudnie. Sektor 17.

Łowca po triumfie nad małoletnimi graczami udał się do portalu, by nim powrócić na swoje terytorium. W tym przybytku nie miał nic ważnego do zrobienia. Tutaj nikt nie szanował broni palnej w należyty sposób ani nie traktował z szacunkiem takich stróżów prawa jak on. Nawet bachory podskakiwały i pyskowały, a nie można im było przyłożyć pasem czy kablem i sprać tyłek, bo niektórzy nadopiekuńczy rodzice wznieśliby alarm, że ktoś gwałci im pociechy. Acz Strife przynajmniej dowiedział się, gdzie może nabyć pożywienie inne niż zapiekanki i zwiedził kawałek czwartego Piętra.
Poczekał cierpliwie, aż portal z Sektora 17 nawiąże połączenie z tym z Sektora 13. Już nieraz miał do czynienia z taką technologią i przekonany był więcej jak w 169%, że dostanie się tam, gdzie zamierzał iść.

=***=
Wcześniejsze popołudnie. Sektor 13. Przyczepa Strife’a

Strife otrzymał wiadomość od Starlet, że jeśli nie będzie miała ważniejszych spraw, to zadzwoni dzisiejszego dnia gdzieś około dziewiętnastej.
Łowca wszedł do środka swojej bazy. Kiedy przeszedł się po kanciapie, zauważył kilka rzeczy. Najbardziej w oczy rzucił mu się brak komputera. Dodatkowo ktoś zwinął mu blanty, a na ścianie koło łazienki ktoś powiesił wielki plakat, który składał się ze zdjęcia Liny oraz literek powycinanych z gazet, które ułożyły się w napis:

Cytat:
Nie dość, że jesteś mordercą, to jeszcze złodziejem.
Zabrałam to, co do mnie należy.
Oddaj mi 500000 kredytów albo odwiedzą cię pewni mili panowie w mundurach.
Ps. Jeśli pójdziesz z tym na policję, wyjdzie na jaw, co zrobiłeś.
Kwestię tę otoczyły paski wycięte z czarnego papieru tworzące razem dymek.
Za plakatem znajdowała się koperta, na której pisało: “To tylko część dowodów i te tutaj to kopie, wszystkie oryginalne mam przy sobie”, znaczki składające się na ten napis. a w niej znajdowało się kilka zdjęć: jedno z nich przedstawiało odkopane zwłoki Liny, które podziemne małe żyjątka zdołały już nadgryźć. Kolejne przedstawiały Strife’a idącego z zapakowanym ciałem dziewczyny, jak przechadzał się ulicami Sektora 13. Ostatnie zaś uwieczniło scenę, jak łowca wyszedł z tymże pakunkiem z przyczepy.
Kiedy Strife przybliżył się do plakatu, przy wielkim dymku zaczął wyłaniać się tekst złożony z literek - literek tak wyblakłych, że nawet z bliska ledwo co widocznych:
Kod:
Zaułek Gotharda 18e, Sektor 24
Wandal okazał się na tyle bezczelny, że idolce Strife’a dorysował męskie genitalia, które penetrowały jej pochwę oraz kilka innych otaczających dziewczynkę na plakacie, które tworzyły gang bang.
Niedługo później przez dziurę w dachu do pomieszczenia zaczęły padać krople deszczu, a telefon, który znajdował się w przyczepie, zaczął dzwonić.



Quen Xun
Drugi dzień. Południe. Posiadłość Setzera. Sektor 23.

Reszta dnia minęła tak spokojnie, że aż nuda zaczęła uderzać Quenowi do głowy. Kiedy latarnik zdrowotnie poczuł się wystarczająco pewnie, a szajba sięgnęła zenitu, zaczął drażnić Ansarę, która wyszła do ogrodu, by trenować umiejętności łowieckie. Czas, który dziewczyna przeznaczyła na doskonalenie swoich zdolności, przyniósł dobre owoce - Ansara bardzo się poprawiła w technikach łowców, a i toporem władała jeszcze sprawniej niż wcześniej. Quen zakradł się do ogrodu, a że nikt mu nie bronił wychodzić na dwór, to skrył się za jednym z krzewów. Następnie przerwał trening orczycy, wypominając jej cellulity i inne bzdury, którymi drażni się przeważnie starsze siostry. Toporniczka nie ukryła niezadowolenia z tych szczeniackich wygłupów szarowłosego. Spróbowała na nim użyć jednej z nowo nauczonych technik łowców, która za pierwszym razem nie zadziałała - zapewne wina stresu. Kolejne próby użycia nowej techniki też nie zdało egzaminu, więc wojowniczka zrobiła sobie przerwę. Quen wykorzystał ten czas do… zabawy we fryzjera. Z jej włosów zaplótł dziesiątki małych warkoczyków, co Ansara potraktowała z podejrzliwością, ale też lekkim przymrużeniem oka. Wolała sobie najwyraźniej zrobić sobie przerwę w treningu. Wkrótce dziewczyna stwierdziła, że wraca do treningu, a wówczas Quenowi coś odbiło i zaczął ją ciągnąć za wlosy. To już nie spodobało się kobiecie, która tym razem nie cackała się z chłopakiem. Chwyciła go za rękę i złoiła mu tyłek - raz, ale na tyle silnie, że pośladek promieniował bólem jeszcze przez kwadrans. Quen poczuł na własnej skórze, że Ansarze przybyło siły.
Dziewczyna potrenowała jeszcze następne pół godziny, zanim stwierdziła, że pójdzie coś zjeść. Latarnik jeszcze raz próbował drażnić łowczynię podczas pory posiłku, lecz ona zignorowała chłopaka. Warkoczyki Quena w większości przetrwały wysiłek, który Ansara włożyła w dalsze doskonalenie swoich umiejętności.
Chłopak wykorzystał ten czas na poszukanie zdalnej pracy. Z tym akurat nie miał większych problemów - teraz miał problem, co wybrać, bo z pracą zdalną Quen nie miałby większych kłopotów; chyba że każą mu się pokazać u szefa albo pojechać na jakieś zebranie. Setzer powiedział, że nie może opuszczać posiadłości.
Młodziak przesiewał oferty jak plew od ziarna. Interesowało go głównie operowanie na bazach danych. Znalazł oferty m.in. od Univertury, Dali co., w firmie Monsters szukali również specjalistów od baz danych (tyle że tam wymagali doświadczenia co najmniej paruletniego na podobnym stanowisku). Sinistrada również szukała ludzi od baz danych, ale wymagała dość dobrej znajomości technologii, o których Quen pierwszy raz słyszał, tak więc jego własna wiedza również spełniła rolę filtra. Na szczęście można było też znaleźć serwis dla freelancerów, który zawierał ogromną liczbę różnorakich ogłoszeń. Quen mógł przefiltrować ogłoszenia pod kątem wymagań zleceniodawców. Znalazł jedno ogłoszenie, za które mógłby zgarnąć nawet 100 tysięcy kredytów, jednak zlecenie - gdy chłopak wniknął dokładniej w wytyczne - okazało się być na tyle wymagające posiadania sporej wiedzy i doświadczenia, że Quen nie wyrobiłby się w dwa tygodnie. A przecież potrzebował kasy niemal tak jak powietrza! Znalazł pomniejsze projekty takie jak projektowanie katalogów czy baza produktów w sklepie wędkarskim. Nie zgarnął by za nie takich kokosów jak za pierwsze zlecenie, ale z pewnością w dwa tygodnie, przy odpowiednim sprężeniu dupy w mózgu, mógłby się uporać. Sumarycznie 30 tysięcy kredytów piechotą nie chodzi. Zresztą sporo było projekcików, za które można było trzepać od kilkuset do kilku tysięcy kredytów. Sporo tych drobnych ogłoszeń wywodziło się od szkolnych leserów, którzy nie umieli albo którym nie chciało się robić projekty albo zadań na zajęcia do szkoły albo na uczelnie…

=***=
Kilka godzin później. Pokój Quena

- Hej, głuszcu! - ktoś Quena pacnął w tył głowy, wybijając go z rytmu pracy. Głos był nader znany latarnikowi, ale nie była to ani Ansara ani Sofia.
Tylko… Netha.
Setzer miał rację, mówiąc, żeby chłopak spodziewał się wszystkiego po kotołaczce. Między innymi przybyło jej siły.


Netha zmieniła się niemal nie do poznania. Wesoła, beztroska twarz Nethy została zastąpiona poważnym, chłodnym obliczem. Kotce przybyło wzrostu, bowiem teraz mierzyła tyle co Ansara. Jej ciało zmieniło kolor na jasny odcień granatu, zaś na biuście, biodrach, ogonie i nogach pojawiły się czerwone tatuaże… bądź ciało w niektórych miejscach “okryło się” czymś w rodzaju lekkiego, czerwonego pancerza z nieznanego Quenowi materiału. Włosy z rudego zmieniły się na jasny blond i bardzo się wydłużyły, gdyż teraz te sięgały dziewczynie do kolan. Ogon z tygrysiego przeistoczył się w lwi; zaś uszy znacznie się wydłużyły, przypominając obecnie bardziej królicze niż kocie. Jakby tego było mało, paznokcie - a raczej pazury - wyostrzyły się i poczerwieniały.
Najtrudniej było Nethcie spojrzeć w oczy. Coś w nich było odrzucającego, podobnie jak w przypadku głosu Zeyfy, lecz w o wiele, wiele mniejszym stopniu. Te przybrały barwę bursztynu, Quen nie dostrzegał w nich wesołych ogników, które towarzyszyły radosnej Nethcie.
- Jak się zagapi w te sześciany, to świata poza nimi nie widzi - burknęła do siebie niezadowolona Netha. - A “cześć” to gdzie? - dodała już głośniej do Quena, krzyżując ręce na piersi.


Zafara
Drugi dzień. Popołudnie. Sektor 24.

Duch pustyni dopiero co opuścił bibliotekę, a tu znowu trafił spod dachu na deszcz. Krople opadały na ziemię od stosunkowo niedawna, Zafara nie dostrzegł żadnych kałuż. Te się dopiero tworzyły.
Nie zmieniało to faktu, że nie znosił takiej pogody. Z jednej strony nie chciał wracać z powrotem do świątyni ksiąg. Z drugiej strony nie zamierzał moknąć do “suchej nitki”, więc zdematerializował się i odleciał stamtąd, jak najszybciej tylko mógł. Pomyślał wtenczas o piaszczystych wydmach, o wszystkim, co mogło być suche. Kanały odpadały, były śmierdzące, a co gorsza wilgotne, a w czasie opadów będą stawały się coraz gorszym miejscem, by schować się przed Ar Afazem. Zresztą - czy można się było przed nim gdziekolwiek schować?
Zafara nie otrzymał co prawda wiadomości od Wernyhory, ale dostrzegł go po drodze. Egzorcysta nie nosił ze sobą parasola ani żadnego przedmiotu, który chroniłby go przed deszczem, a mimo to gość był całkowicie suchy, tak jakby ani jedna kropla deszczu na niego nie spadała. Jegomość kierował się w kierunku sklepu z antykami.


Zafara postanowił również tam wejść, tyle że nie przez drzwi, a przez… ścianę. Tak udało się przejść bez trudu, gorzej było z antykami, gdzie od niektórych promieniowało shinso. Shinsoista o mały włos jednego z nich nie strącił, kiedy przenikał przez stos rupieci.


Gdyby nie jeden gość, Zafarowi ulżyłoby w samotności. Nie był to jednak ani nowo poznany egzorcysta, Novem czy ktokolwiek znany niematerialnemu bytowi, jednakże jego obecność z jakiegoś powodu niepokoiła ducha pustyni.


Średniego wzrostu szatyn o średniej długości falistych włosach spoglądał od niechcenia na antyki. Jego jedyne, prawe oko o niebieskiej barwie przerzucało zręcznie spojrzenie pełne politowania z jednego starocia na drugi. Brak drugiego oka maskowała czarna opaska. Mężczyzna posiadał kilkudniowy zarost i nosił się na ciemno - koszula, spodnie i płaszcz. Facet ogółem był zadbany, chociaż Zafarowi jego prawa ręka wydawała się pomarszczona jak u starszego pana, co przynosiło mu skojarzenia z upiornym dziadem, jednak oblicze jednookiego prezentowało się jak u mężczyzny w średnim wieku.
Zafara nie mógł odpędzić się od wrażenia, że jest na czyimś celowniku. Jego urojenia potwierdziły się, kiedy do jego ucha ktoś skierował słowa: “Podejdź, mam sprawę do ciebie”, a prawa ręka jednookiego dała znak władcy piasku, aby podszedł do niego.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline