Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2015, 23:59   #461
snake.p
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Waightstill, podobnie jak inni, w milczeniu wysłuchał obu opowieści. W opowiadaniu zbira nie umknęło jego uwadze, że on i jego kompan stali się wyrzutkami ze względu na dotknięcie chaosu. Wprawdzie wyglądali całkiem normalnie, ale nigdy to nie wiadomo. Tak czy siak, Waightstill nie bał się chaośników i już nie widział w nich potworów. Dlatego gdy Victoria wspomniała o Hartwarm, zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie mają do czynienia z kolejną żądną krwi i płomieni fanatyczką, która chce doprowadzić do wymordowania mieszkańców tamtej wsi. I w ogóle skąd wiadomo, że to epicentrum zarazy? Przecież wieś leży na uboczu. Jak uważał Waightstill, jej mieszkańcy nie byli źli, i najlepiej ich zostawić w spokoju.

Co prawda Victoria nie wyglądała na taką, co to lubuje się w rzeziach, zresztą w jej wieku niewiele mogła zdziałać, zwłaszcza, że jej świta przepadła. Jednak ostrożności nigdy za wiele. Przecież jej nie znali, kto wie, co stoi za pięknymi słowami. Konrad chyba uważał podobnie, skoro wyraźnie odradził wizytę w osadzie mutantów. Waighstill postanowił póki co nie wypowiadać się na ten temat, a zająć się sprawami praktycznymi:

- Hmm, jeśli chodzi o ramię, to czuję się całkiem dobrze, a dolegliwości ustąpiły dzięki lekom. Chyba nie będę fatygować Pani Villinger. A koń faktycznie, przydałby się. Pójdę się rozejrzeć, choć obawiam się, że biedaczysko już padło od tych mrozów. Dawno to wierzchowiec zbiegł?
 
snake.p jest offline